czyli, gdyby ktoś się pochylił nad próbą przetłumaczenia na język polski, powinno to brzmieć "Mrożące krew w żyłach przygody Sabriny".
To nie jest nowa produkcja WBT, bowiem emisję serialu Netflix rozpoczął w 2018 i doczekaliśmy się 4 sezonów. Nie założyłem tematu, żeby kogoś namawiać do oglądania tylko żeby pokazać jak ikona popkultury zmienia się w czasie.
Sabrina, nastoletnia czarownica powstała w komiksach wydawnictwa Archie Comics w 1962 roku. Po 9 latach doczekała się własnego komiksu.
Wygląda na to, że komiks stał się hitem, a Sabrina kluczową postacią Archie Comics. Od 1971 do 1983 roku komiks "Sabrina, The Teenage Witch" miał 77 wydań.
W 1970 Sabrina pierwszy raz pojawiła się na ekranie.
W Polsce pewnie niektórzy kojarzą Sabrinę z popularnym pod koniec ubiegłego wieku sitcomem pod tym samym tytułem z Melissą Joan Hart w roli głównej.
?c=16x9&q=h_653,w_1160,c_fill/f_webp
Sabrina, to historia nastolatki, która jest z urodzenia pół-człowiekiem, pół-czarownicą (po ojcu) i jest wychowywana przez dwie siostry ojca, czyli czarownice. To zabawne kino familijne, w którym dziewczyna ma wszystkie problemy amerykańskich nastolatek, z którymi próbuje sobie radzić, często nieudolnie, przy pomocy czarów. To wszystko co popsuje, próbuje odkręcać przy pomocy gadającego kota Salema a i tak, na samym końcu, sprzątają po niej ciotki.
Po sukcesie sitcomu powstały jeszcze trzy filmy pełnometrażowe i kolejne serie komiksów.
Wreszcie do Sabriny dobrała się wytwórnia Warner Bros na spółkę z Netflixem i powstały cztery serie czegoś co z sympatyczną nastolatką Sabriną i jej historią ma tyle wspólnego co Pan Samochodzik z netflixowym wytworem panosamochodzikowopodobnym.
Serial jest mroczny i zawiera wszystko co tylko taki mroczny serial o wyznawcach szatana może zawierać. Czarne chrzty, cyrografy podpisywane krwią, ofiary z ludzi i (sic!) z czarownic, które marzą o tym, by być zjedzone przez współwyznawców, to wszystko okraszone wejściem do piekieł, szaleństwem ludzi, którzy ujrzeli szatana i starymi historiami czarownic, które zostały zabite przez mieszkańców miejscowości. Do pewnego momentu, czyli gdzieś połowy pierwszej serii to jeszcze zjadliwa, aczkolwiek, rzeczywiście mroczna opowieść ale później, niestety z tego barszczu zrobiła się grzybowa. Scenarzysta próbuje prześcignąć samego siebie wirując w oparach absurdu. Druga i trzecia seria, to dziwaczne historie, w których widz przestaje się orientować kto jest dobry a kto zły, komu kibicować a kogo potępiać. Czwarta seria to już właściwie same grzyby, bowiem dochodzimy do sytuacji gdy bohaterka tego pseudo-horroru wskakuje do sitcomu. Ciekawa wolta produkcji, która doprowadziła do tego, że w kolejnych odcinkach ośmiesza to co wcześniej stworzyła. To wszystko posypano poprawnością polityczną, w której dziewczyna czująca się chłopakiem, gdy wreszcie zostaje zaakceptowana przez innych, zakochuje się w chłopaku, czarownicy są gejami a czarownice biseksualistkami.
No i niestety, może już stary jestem i tego nie czuję, ale razi mnie pomysł akceptowania złych sił w społeczeństwie. Kiedyś w dawnych czasach było wszystkie czarne lub białe. Czarne charaktery były złem i należało je tępić. W tym serialu uczymy się jak żyć z czcicielami szatana za rogiem. Mam wątpliwości czy przy obecnym poziomie łykania fejków przez społeczeństwo, jak młode pelikany, nie dostajemy przypadkiem prostych przepisów na czarne msze, ofiary, "nieświętowanie" i poświęcanie siebie w ofierze. Do tego dochodzi jeszcze motyw dziewictwa wśród szesnastolatków przedstawiony w sposób dziwaczny - dziewice są składane w ofierze, ci, którzy mieli już za sobą pierwszy raz, zamieniani w kamienie. Niby te dzieciaki mają problem z pocałunkami ale ostatecznie, przed siedemnastymi urodzinami, powinni już TO mieć za sobą. Nie wiem jaką popularność zyskał serial na Netflixie ale wykorzystywane, było nie było, ikony popkultury w zupełnie odmienny sposób, IMO nie jest najlepszym pomysłem. Inteligentni widzowie wyłapią w tym wszystkim satyrę tylko czy nie jest przypadkiem tak, że tych inteligentnych widzów jest coraz mniej, a tych którzy "łapią" tylko to co widzą, bez zastanawiania się, coraz więcej?
Twtter is a day by day war
Kojarzę bohaterkę i sitcom, ale chyba nie widziałem żadnego odcinka.
Po najnowsza produkcje raczej nie sięgnę. Nigdy nie byłem jakoś fanem czarownic. Z seriali z nadprzyrodzonymi watkami obejrzałem tylko Buffy (zaczynając do Angela).
Zostawianie nieprzetłumaczonych tytułów może świadczyć o tym, że sami twórcy mają niewysokie mniemanie o inteligencji odbiorcy, do którego kierują produkt, skoro są przekonani, że bez tego zabiegu konsument produkt przegapi.
Z seriali z nadprzyrodzonymi watkami obejrzałem tylko Buffy (zaczynając do Angela).
Buffy też kiedyś oglądałem, ale tę wcześniejszą część, czyli z lajtowym scenariuszem, bez całej tej mroczności.
Twtter is a day by day war