Albowiem nędzarz przed obliczem darczyńcy powinien mieć wygląd lichy i durnowaty, tak, by swoim stylem i powierzchownością nie konfudować szlachetnego dobrodzieja, tylko utwierdzać go w przekonaniu o słuszności podjętych dobroczynnych działań 😀
Nie musi. Jednak darczyńcy to często ludzie, u których się jakoś szczególnie nie przelewa. Pomagają rezygnując z czegoś dla siebie - i nie, nie piszę, że "od ust sobie odejmują". Więc jeśli obdarowany w praktyce dysponuje zasobami materialnymi i finansowymi zbliżonymi lub przewyższającymi zasoby darczyńcy to coś tu nie gra. Podobnie jeśli obdarowani np. nie pracują, bo wtedy by im obcięto zasiłki.
Druga sprawa - zasoby większości darczyńców są ograniczone. Jeśli pomogą rodzinie A to nie będą mogli pomóc pani B. Dlatego tak ważne jest, żeby jak najpełniej ocenić sytuację.
Za stara jestem, by wierzyć, że liczy się samo dawanie. Nie mam wysokich zarobków, majątku ani zamożnej rodziny. I nie wstydzę się napisać, że tak, chcę, by moja pomoc trafiała do naprawdę potrzebujących, bo jestem skąpa i jeśli pomagam i oddaję moje pieniądze to chcę, by naprawdę miało to sens.
Hebius, zamiast powiedzieć co myślisz wolisz sarkastyczną wrzutkę? OK.
Tak chciałbym mieć odczucie, że rodzina, której pomagam potrzebuje pomocy i na nią zasługuje. W przypadku, o którym wspomniałem wyżej takiego wrażenia nie miałem: duży, murowany piętrowy dom, w normalnym stanie, sprawni młodzi ludzie i gromadka młodszych nastolatków całkiem dobrze, nawet modnie ubranych (500 plusów zapewne też nie brakuje). Zero chęci do pomocy nawet przy wnoszeniu paczek, poczułem się jak pracownik firmy kurierskiej, którego obowiązkiem jest wtargać zamówiony towar na górę. Dla Ciebie Hebius może to jest ok, ale ja się cieszę, że to nie tej rodzinie pomagałem.
Podobnie jeśli obdarowani np. nie pracują, bo wtedy by im obcięto zasiłki.
To tak na serio i zupełnie bez sarkazmu. Wg mnie praca sama w sobie nie jest żadną wartością. Jeśli ktoś ma pracować za wynagrodzenie, z którego nie jest w stanie wyżyć (czy jak to ujął nasz Pan Premier Morawiecki "zapierdalać za miskę ryżu"), to lepiej żeby nie pracował. Skoro wystarczy mu kasy z zasiłków to OK, niech tak sobie żyje.
No właśnie, biedacy powinni do mojego wpisu podchodzić bez sarkazmu, tylko brać go dosłownie i na poważnie.
Sorry, ale się nie zgodzę. Po pierwsze zasiłki nie biorą się z kosmosu i ci ludzie de facto żyją na cudzy koszt. Po drugie, taki model zostaje przyjęty przez kolejne pokolenia, co nie tylko prowadzi do powstania całych grup ludzi dojących państwo, a nie dających nic od siebie, ale też krzywdzi dzieci, które w innych okolicznościach mogłyby mieć całkiem inne życie. Dlatego zresztą nie widzę sensu w próbach zwiększania dzietności metodą zasiłków finansowych, bo przyrost demograficzny powinien mieć na celu zwiększenie liczby produktywnych obywateli, a nie tych, na których pracować muszą inni.
Jeśli ktoś ma pracować za wynagrodzenie, z którego nie jest w stanie wyżyć (czy jak to ujął nasz Pan Premier Morawiecki "zapierdalać za miskę ryżu"), to lepiej żeby nie pracował. Skoro wystarczy mu kasy z zasiłków to OK, niech tak sobie żyje.
Co??? A te zasiłki to się niby skąd biorą? Z podatków tych, którzy jednak zapierdalają. A jak zasiłków za mało to dawać jeszcze wszystkie te Szlachetne Paczki etc., ta? Dżizas, nie mogę uwierzyć, że to czytam.
No właśnie, biedacy powinni do mojego wpisu podchodzić bez sarkazmu, tylko brać go dosłownie i na poważnie.
Cynizm level hard. Chcemy po prostu pomagać ludziom faktycznie ciężko doświadczonym przez los a nie pasożytom, którzy bezwstydnie wyciągają łapę sami nic z siebie nic nie dając.
Zawsze chętnie pomagam, ale nie jest mi wszystko jedno komu. Mam przecież ograniczone możliwości i środki. Staram się jednak na tyle na ile mogę. Regularnie wystawiam np na OLX za darmo ubrania Młodego. Oczywiście w dobrym lub bardzo dobrym stanie, takie które bez wstydu może ponosić jeszcze jakiś dzieciak. Zawsze lokalnie, bez wysyłki, bo chcę pomóc komuś 'po sąsiedzku'.
Wiecie jak różni ludzie się do mnie odzywają? Są tacy, którzy niemalże mają pretensje, że im tych ciuchów nie przywiozę, bo przecież co to za problem. Są też tacy, którzy odzywają się na każde ogłoszenie tym samym tekstem, mam wrażenie, że prawie zawodowo. No i są tacy, którym bardzo na tych rzeczach zależy, bo jak dostaną ode mnie spodnie, koszulki i bluzy, to będą mogli kupić swojemu dziecku nie tylko buty, ale też kurtkę. I o to mi właśnie chodzi.
Nie do końca podoba mi się tor na jaki zboczył ten wątek, ale rozumiem, że pewne kwestie powinnam w takim razie wyjaśnić.
Jak już pisałam "ideą Szlachetnej Paczki nie jest to żeby rodzinom raz w roku robić paczkę z prezentami. Pomoc udzielona przez darczyńców ma pomóc rodzinie stanąć na nogi, przezwyciężyć przejściowe problemy. Rodzina musi mieć w sobie potencjał a pomoc musi być mądra. Krótko mówiąc chodzi o to żeby dać wędkę a nie rybę."
I w tym miejscu należy rozróżnić pewne kwestie. Są rodziny/osoby, które nie mają innej możliwości jak utrzymywanie się ze świadczeń socjalnych. Są to np osoby zajmujące się niepełnosprawnymi dziećmi bądź osobami starszymi, które w związku z tym nie mogą same zarobić na własne utrzymanie. Tylko z mojego najbliższego otoczenia mam przykład kobiety, która opiekuje się autystycznym synem. Syn mimo leczenia i starań ze strony rodziców jest na tyle niesamodzielny, że nie może w ogóle zostać sam. Na szczęście ta pani nie jest samotna i dzięki pracy jej męża nie muszą korzystać z pomocy np. Szlachetnej Paczki. Do tej kategorii zaliczam także osoby starsze bądź niepełnosprawne. Są to osoby, które nie bardzo mają możliwość zmiany swojej sytuacji.
Druga sprawa to rodziny, które mają wpływ na swoją sytuację i Szlachetna Paczka ma na celu pomóc im w wyjściu na prostą bądź w przetrwaniu chwilowych trudności.
Hebius, nie chodzi o podział na nędzarzy i bogatych ani o jak to napisałeś "nędzarz przed obliczem darczyńcy powinien mieć wygląd lichy i durnowaty, tak, by swoim stylem i powierzchownością nie konfudować szlachetnego dobrodzieja, tylko utwierdzać go w przekonaniu o słuszności podjętych dobroczynnych działań". Często osobami zaangażowanymi w wolontariat SzP są osoby, które np. rok wcześniej taką pomoc otrzymały i wiedzą ile to znaczy dla niektórych. Ale jak wszędzie są też niestety osoby, które chciałyby żerować na dobroczynności innych (a dobroczyńca to także często osoba o wcale niewysokich dochodach). Dlatego wolontariusze starają się najbardziej jak to możliwe potwierdzić intencje rodziny oraz faktyczność jej potrzeb czy sytuacji w jakiej się znalazła. A ludzie potrafią bardzo kłamać. Koleżanka miała przykład kobiety, która utrzymywała, że jest samotną matką ale dzieci wygadały się, że tata jest w drugim pokoju z kolei ja miałam przykład pana, który schował przede mną swoją matkę. Niestety jesteśmy tylko ludźmi i może się zdarzyć, że ktoś popełni błąd. Rodziny, o której wspomniał Kustosz nie zakwalifikowałabym do programu. Według mnie pomoc im przekazana nie będzie dobrze wykorzystana. Podejrzewam także, że sam nie chciałbyś np. przekazać jakiejś kwoty ze swojego budżetu dla osoby, które te pieniądze od razu np. przepije albo komuś komu środków finansowych nie brakuje. Wolałbyś pewnie spożytkować je na coś innego. Rozdawanie pomocy byle gdzie i byle komu będzie jedynie marnotrawstwem.
Zawsze chętnie pomagam, ale nie jest mi wszystko jedno komu. Mam przecież ograniczone możliwości i środki.
Dokładnie, ja także nie jestem Rockefellerem, ale staram się na ile mogę. I nie sądzę także żeby było coś złego w tym, że poczuję się dobrze z udzieloną przeze mnie pomocą.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
A mówiłem, ze nie chcę wchodzić w dyskusję na ten temat, ale pojawiła się Aldona i jak zły duch zaczęła namawiać "Ależ wchodź, wchodź!". 😀
@milady, nie musisz się z niczego tłumaczyć, chcesz to pomagasz.
[a resztę wykasowałem]
Hebius, po to jest forum żeby dyskutować. Nie wiem czy do końca wyłapałam o co chodzi. Jeśli nie to mnie naprowadź. Mogę się wypowiadać według swoich doświadczeń a niejedno widziałam jako wolontariusz Szlachetnej Paczki. Rodziny są zgłaszane przez najróżniejszych ludzi i najróżniejsze organizacje. Ich weryfikacja i kwalifikacja to najważniejszy punkt. Na szczęście wielu z wolontariuszy, z którymi miałam kontakt również mieli to na uwadze. Choć na szkoleniach wdrożeniowych uważam powinno się zwracać na to większą uwagę. Kustosz był ze mną jednego dnia u trzech rodzin. Z tych trzech tylko dwie bym zakwalifikowała. Z kolei Iga była ze mną następnego dnia także u trzech i uważa, że każdej z tych rodzin należała się pomoc. I ja też tak uważam. Kustosz, przy większej próbie miałbyś inne zdanie.
A taka kwalifikacja jest też ważna pod innym względem. W poprzednich edycjach (poza zeszłoroczną) darczyńca mógł być obecny podczas wręczania paczki. Przy złej weryfikacji jako darczyńca mogłabym się zrazić i nie zaangażować się w przyszłym roku gdybym zaobserwowała, że rodzina tak naprawdę wykorzystywała to, że ktoś ją zgłosił i przez to ktoś naprawdę potrzebujący mógłby w następnym roku nie otrzymać pomocy. Mogę tu zacytować przykład pana z dzieckiem, który miał 3 telefony, tableta, telewizor na całą ścianę, 2 internety i nowego laptopa za kilka tysięcy. A z drugiej strony mam ponad siedemdziesięcioletnią kobietę, która ma paraliż połowy ciała i jest sama. Gotuje jedną ręką, sprząta jedną ręką. W ogóle mało się rusza i cholernie potrzebuje drugiej osoby, choćby do rozmowy, wsparcia. Każdy przypadek jest inny i rozważanie tych przypadków pod kątem 500 plusów i innych też nie jest zawsze adekwatne. Dlatego też chodzimy do rodzin we dwóch wolontariuszy. Żeby móc ocenić sytuację obiektywnie.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
Ach, no i jeszcze żeby nie było, że oceniam stan majątkowy jako najważniejsze kryterium (to jest tylko jedno z naprawdę wielu kryteriów) - rodzina, dla której robiliśmy zbiórkę na forum. Ci ludzie wcześniej nie potrzebowali wsparcia z zewnątrz. Mąż, który zmarł, był duszą domu. Kochał dzieci, żonę, był troskliwy. Żyli skromnie, ale starczało. Nie potrzebowali zakupu np. laptopa, ponieważ dbali o edukację dzieci i ten sprzęt w domu był. Ale oszczędności nie mieli. Marne grosze rozeszły się żeby dołożyć do kosztów pogrzebu ojca. Ta matka kocha dzieci, ma wsparcie w swojej mamie. Ona za jakiś czas stanie na nogi, ale teraz bardzo potrzebuje pomocy żeby mieć co jeść i żeby było im ciepło. To są podstawowe potrzeby. A ja wiem, że ona teraz nie da z tym rady sama.
Podsumowując, chodzi o to żeby udzielona pomoc nie była bezmyślnie wykorzystywana.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
Oj widzę, że zaczyna iść na ostro.
Myślę, że trochę niepotrzebnie, w temacie o Szlachetnej Paczce, zaczęła się dyskusja o patologiach socjalu. IMO należy przyjąć, że przy każdym rozdawnictwie pojawią się patologie (czyt. wyłudzacze i oszuści). To jest przecież podstawą tego, że socjalizm w czystej postaci nie ma racji bytu.
idealny socjal powinien działać tak jak powinna działać idealna SzP, czyli dostają potrzebujący. Idealnie nie będzie więc w przypadku socjalu wybrano, generalnie chyba na całym świecie, rozwiązanie - ma być prosto - czyli są jakieś czynniki "wyzwalające" socjal. W niektórych krajach prostsze, w niektórych bardziej skomplikowane. Zejście do poziomu indywidualnej analizy zaczyna, niestety, tworzyć sytuacje patologiczne również z drugiej strony - tj. łapówkarstwo oraz satyrę (typu: wzywanie regularnie na komisję lekarską ludzi z amputowaną kończyną aby stwierdzić czy nadal im renta przysługuje. Tak to może być powiązane jedno z drugim czyli weryfikujemy czy wcześniejszy lekarz orzecznik nie wziął łapówki i nie podpisał kwitów zdrowemu człowiekowi ale, wydaje się, że skórka nie jest warta wyprawki.).
W przypadku SzP też się pojawią oszuści i wyłudzacze (tak jak w przypadku WOŚP są tacy, którzy okradają skarbonki), jak również będą wolontariusze, którzy dadzą się wrobić. Bo takim wolontariuszem jest mega trudno być, trzeba z jednej strony mieć straszną wrażliwość, żeby dostrzec rzeczywiste potrzeby, a z drugiej mocno stąpać po ziemi, żeby właśnie nie dać się wrobić. A znając życie u wolontariuszy będzie przeważać ta pierwsza cecha, bo przecież cynicy nie zostają wolontariuszami. Co więcej, przecież cała ta akcja ma ograniczenia czasowe i nie wszystko, zawsze da się dobrze ocenić.
A co do "cynizmu" @hebiusa to wygląda tak jakbyście nie zauważyli, że tylko trochę zmodyfikował, popularny obecnie w korpo, cytat ponoć z Piotra Wielkiego o podwładnych. I branie tego na poważnie, jest IMO poważnym nadużyciem.
Twtter is a day by day war
Podsumowując, chodzi o to żeby udzielona pomoc nie była bezmyślnie wykorzystywana.
Dokładnie o to chodzi i dlatego pisałam, że podoba mi się kwalifikacja jako element programu Szlachetnej Paczki. Każdy ma oczywiście inne priorytety, ale jest parę kategorii potrzebujących, którym nie udzieliłabym wsparcia. Należą do nich:
- rodziny bardzo wielodzietne, których problemy są konsekwencją posiadania dużej liczby dzieci
- rodziny/osoby "zawodowo" utrzymujące się z socjalu, bo nie opłaca się pracować
- rodziny/osoby źle gospodarujące finansami, na przykład kupujące markowe ubrania, regularnie zamawiające pizzę w ramach kolacji czy opłacające bardzo drogi abonament TV
Na drugim biegunie są osoby starsze i niepełnosprawne (bo często nie mogą same sobie pomóc) oraz ci, którzy znaleźli się w złej sytuacji w wyniku jakiegoś wypadku czy zdarzenia, bo tego nie da się przewidzieć ani kontrolować.
Wpis Hebiusa jest w tym kontekście kontrowersyjny, bo popiera właśnie to, co zniechęca darczyńców do pomagania. Wątpię, czy Szlachetna Paczka mogłaby działać, gdyby opisy rodzin wyglądały mniej więcej tak:
"Janusz i Grażyna mają trójkę dzieci i utrzymują się z zasiłków, wsparcia organizacji charytatywnych i 500+. Mieszkają w lokalu socjalnym, w którym nie płacą czynszu. Nie chcą podejmować pracy, ponieważ jest to nieopłacalne i uniemożliwi im prowadzenie życia, które im odpowiada. Potrzebują nowej lodówki, ale nie stać ich na zakup, bo musieliby zrezygnować z KFC i McDonalda, a może nawet z pizzy. Sytuacja jest dramatyczna. Pomóżcie!"
Bezwarunkowa pomoc to piękna idea, jednak sprawdziłaby się w tylko w idealnym świecie, gdzie wszyscy byliby uczciwi i o wsparcie prosiliby tylko ludzie, którzy naprawdę by go potrzebowali. Ale my nie żyjemy w perfekcyjnym świecie, możemy pomóc tylko niewielkiej części potrzebujących i robienie tego z sensem jest jedynym sposobem. Bo inaczej może okazać się, że ci najbiedniejsi zostali pominięci, bo nie potrafili pokazać się w mediach.
Bezwarunkowa pomoc to piękna idea, jednak sprawdziłaby się w tylko w idealnym świecie, gdzie wszyscy byliby uczciwi i o wsparcie prosiliby tylko ludzie, którzy naprawdę by go potrzebowali. Ale my nie żyjemy w perfekcyjnym świecie, możemy pomóc tylko niewielkiej części potrzebujących i robienie tego z sensem jest jedynym sposobem. Bo inaczej może okazać się, że ci najbiedniejsi zostali pominięci, bo nie potrafili pokazać się w mediach.
Jest jeszcze jeden aspekt takiego darowania. Ludzie, którzy proszą, często chyba nie zdają sobie sprawy z tego o co proszą i w jaki sposób to robią. Jest taka strona, gdzie domy dziecka i rodziny zastępcze mogą publikować informacje o swoich potrzebach. Wybrałem kilka z takich ogłoszeń:
"Chłopcy marzą o SMART TV z dostępem do internetu."
"Kochani potrzebujemy kuchenki mikrofalowej kolor czarny albo srebrny. Niestety ale nasza się zepsuła i nie grzeje tak jak powinna"
"Termometr z higrometrem do pokoju dzieci ( nr oferty na allegro 9507538355)"
"Julcia z Zosią bardzo chciałyby nowe ubranka dla lalek Baby Born ( nr aukcji na allegro 10842523403 i 10516776798)"
"sztućce AMBITION 72 el 8344 PRATO-walizka"
"odkurzacz pionowy xiaomi jimmy jv51"
I tak dalej, i tak dalej. Czytam takie ogłoszenia i oczom nie wierzę. Poważnie ktoś, kto potrzebuje odkurzacz, musi dostać odkurzacz pionowy Xiaomi a ten, któremu popsuła się kuchenka mikrofalowa nie weźmie białej? Wiele osób by chciało mieć Smart TV ale rzeczywiście bez tego nie da się żyć? Wiem, że ktoś może myśleć, że wskazanie aukcji na allegro pomoże darczyńcy ale jednocześnie czyż to nie zniechęca osoby, która ma termometr z higrometrem i już go nie potrzebuje, (np. setki, tysiące, takich rzeczy zostają po przeprowadzkach czy po zmarłych członkach rodziny) do przekazania? Poważnie ja mogę używać sztućców po 1-2 złote za sztukę z wieszaka w Auchanie, a rodzinny dom dziecka potrzebuje Ambition w walizce? Ech, nóż się w kieszeni otwiera.
Twtter is a day by day war
Ja niestety też jestem cyniczny.
Uważam, że pomagający pomagają, bo wtedy czują się lepsi. Nie ma w tym oczywiście nic złego, bo któż nie lubi czuć się dobrze. Natomiast, żeby rzeczywiście się tak poczuć, nie możesz mieć takiego wrażenia jak Kustosz wnoszący paczki do rodziny której sam by nie wytypował, po tym co widział. Wtedy zamiast radości czujesz się jak frajer. Obdarowani muszą mieć gorzej niż darczyńcy, gdyż inaczej to nie działa.
Ja niestety też jestem cyniczny.
Uważam, że pomagający pomagają, bo wtedy czują się lepsi. Nie ma w tym oczywiście nic złego, bo któż nie lubi czuć się dobrze. Natomiast, żeby rzeczywiście się tak poczuć, nie możesz mieć takiego wrażenia jak Kustosz wnoszący paczki do rodziny której sam by nie wytypował, po tym co widział. Wtedy zamiast radości czujesz się jak frajer. Obdarowani muszą mieć gorzej niż darczyńcy, gdyż inaczej to nie działa.
Są dwie części tej wypowiedzi i pierwsza jest nieprawdziwa, co więcej, krzywdząca wielu dobrych ludzi. Są różne przyczyny tego, że ludzie pomagają a Ty wybrałeś ten jeden, który "podpala". Nie sądzę, żeby moja mama, która przelewa co miesiąc 1000 złotych na dwie fundacje, czuła się "lepsza" z tego powodu. Nikt o tym nie wie (oprócz urzędu skarbowego) więc raczej w swoim wewnętrznym ja nie musi czuć się lepiej. Wielokrotnie rozmawiałem z nią i o pieniądzach i wynagrodzeniach i pomaganiu ludziom. Ona uważa, że skoro ma więcej niż potrzebuje, to może się z innymi podzielić. I tyle. W wielu przypadkach jest to bardzo proste i nie trzeba szukać dziury w całym.
A i ta trzecia część - ostatnie zdanie - nie, obdarowani nie muszą mieć gorzej niż darczyńcy, to jest spore uproszczenie, bo jeśli zbieraliśmy kilka milionów złotych na operację syna mojego kolegi, to nie oznacza, że wszyscy, którzy wpłacili na ten cel 5 złotych, mają "lepiej" niż ten "obdarowany". Pewnie wielu zarabia mniej i pewnie wielu żyje w gorszych warunkach. Możesz powiedzieć "ok, ale oni nie mają chorego dziecka" ale przecież o tym nie wiesz, może mają, tylko np. nie da się tego dziecka, nawet za kilka milionów, wyleczyć? Wciąganie wszystkiego pod jedną kreskę jest najgorszą rzeczą, jaką można tutaj robić.
Twtter is a day by day war
Ja niestety też jestem cyniczny.
Uważam, że pomagający pomagają, bo wtedy czują się lepsi. Nie ma w tym oczywiście nic złego, bo któż nie lubi czuć się dobrze. Natomiast, żeby rzeczywiście się tak poczuć, nie możesz mieć takiego wrażenia jak Kustosz wnoszący paczki do rodziny której sam by nie wytypował, po tym co widział. Wtedy zamiast radości czujesz się jak frajer. Obdarowani muszą mieć gorzej niż darczyńcy, gdyż inaczej to nie działa.
...więc raczej w swoim wewnętrznym ja nie musi czuć się lepiej. ...
Chodzi mi tylko i wyłącznie o wewnętrzne ja. Absolutnie nie chodziło mi o robienie czegoś na pokaz.
A i ta trzecia część - ostatnie zdanie - nie, obdarowani nie muszą mieć gorzej niż darczyńcy, to jest spore uproszczenie, bo jeśli zbieraliśmy kilka milionów złotych na operację syna mojego kolegi, to nie oznacza, że wszyscy, którzy wpłacili na ten cel 5 złotych, mają "lepiej" niż ten "obdarowany". Pewnie wielu zarabia mniej i pewnie wielu żyje w gorszych warunkach. Możesz powiedzieć "ok, ale oni nie mają chorego dziecka" ale przecież o tym nie wiesz, może mają, tylko np. nie da się tego dziecka, nawet za kilka milionów, wyleczyć? Wciąganie wszystkiego pod jedną kreskę jest najgorszą rzeczą, jaką można tutaj robić.
Tak. W przypadku tego typu zbiórek masz oczywiście rację, że materialnie nie muszą mieć gorzej.
Ale byłoby dziwnym gdybyś kupił komuś tonę węgla na zimę, a sam siedział w zimnym domu z powodu braku opału.
Tak. W przypadku tego typu zbiórek masz oczywiście rację, że materialnie nie muszą mieć gorzej.
Ale byłoby dziwnym gdybyś kupił komuś tonę węgla na zimę, a sam siedział w zimnym domu z powodu braku opału.
Tak, ale to co napisałeś powyżej to jest wrzucanie wszystkich do jednego worka co jest mocno krzywdzące.
Twtter is a day by day war
Zastanawia mnie jak wobec tego podchodzicie do WOŚP, który generalnie polega na oblepieniu się serduszkami, żeby wszem i wobec pokazywać swoją hojność i ofiarność 😆
Niestety mamy coś takiego w swojej naturze, że czujemy się dobrze, kiedy oszukamy system... Pamiętam oburzonych Holendrów, którzy opowiadali, że ich znajomi Polacy wyłudzający zasiłki na dzieci się im tym chwalą! Niestety, taka patologia jest i dlatego tym większe ukłony dla Milady, że tyle pracy włożyła w wybranie tych najbardziej potrzebujących. Mam nadzieję, że się nie zrażacie cwaniactwem, bo mimo wszystko, wg mnie, najważniejsze jest, ze pomogliście tym naprawdę potrzebującym, nawet mając świadomość, że jakiś procent ludzi cynicznie wykorzystuje Waszą ofiarność.
Pawle ukłony dla Twojej mamy.
Można sobie być cynicznym, podważać sens pomocy, ale uważam, ze to coś wspaniałego, że ludzie się jednoczą, żeby innym pomagać...I tak, lubię czuć, że nawet małym gestem komuś pomogłam. Tym większe brawa dla tych którzy organizują nasze małe gesty w wielką ofiarność.