Fakt, wietrznie dzisiaj. Ostatnio pogoda nas nie rozpieszcza, albo wichry, albo pada, albo gołoledź. Oby do wiosny 🙂
Burza ze śniegiem. Czegoś takiego to jescze nie widziałam. A już w szczególności w styczniu. Oczywiście prąd już wyłączyli a laptop rozładowany, tablet i telefon zaraz padną. No i nie ma ogrzewania a w domu ledwo 17 st.:(
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
Burza ze śniegiem. Czegoś takiego to jescze nie widziałam. A już w szczególności w styczniu. Oczywiście prąd już wyłączyli a laptop rozładowany, tablet i telefon zaraz padną. No i nie ma ogrzewania a w domu ledwo 17 st.:(
Nie ma jak to stary dobry MPEC i Zakład gazowniczy, brak prądu wtedy nie straszny, co najwyżej na chwilę człowiek ma ciemno.
U nas też dzisiaj wiało, dmuchało, najpierw była burza, taka z piorunami i błyskawicami, zaraz po niej padał grad, a później śnieg. Szaleństwo jakieś. Teraz mamy biało, puchowo i nawet słońce przedziera się przez chmury.
U mnie prąd padał dzisiaj trzy razy ale na krótko. Ostatni raz w momencie przejścia burzy.
Dłużej nie miałem w piątek, też w siadło w momencie przejścia szkwału i jakieś 45 minut było ciemno.
„Nie chcę pani schlebiać, ale jest pani uosobieniem przygody. Gdy patrzę na panią łowiącą ryby, pływającą po jeziorze, nie wyobrażam sobie, aby istniała bardziej romantyczna dziewczyna”
I jeszcze do tego to białe paskudztwo znowu spadło i lezy... I trudno sobie wmawiać że to już wiosna.
Prędko nie stopnieje chyba bo temperatury będą oscylować koło zera.
„Nie chcę pani schlebiać, ale jest pani uosobieniem przygody. Gdy patrzę na panią łowiącą ryby, pływającą po jeziorze, nie wyobrażam sobie, aby istniała bardziej romantyczna dziewczyna”
U mnie w pracy padła jakaś bańka i ogrzewanie siada. Tzn. im wyżej tym gorzej. Jako że mój pokój jest na pierwszym piętrze to mam temperaturę 18-19 stopni, ale odczuwalną niższą... Najgorszy problem to marznące dłonie. Cóż, trzeba się cieszyć, że nie zdarzyło się to przy - 15 😉
I trudno sobie wmawiać że to już wiosna.
Jeszcze dwa miesiące i będzie już znacznie lepiej 🙂
I jeszcze do tego to białe paskudztwo znowu spadło i lezy... I trudno sobie wmawiać że to już wiosna.
U mnie też niestety, a do tego przymroziło, więc jest ślisko. No ale cóż, taki urok zimy. Fuj...
A dzisiaj zamieć jak ta lala! Na nizinach nie pamiętam niczego takiego! W ciągu kilkunastu minut dowaliło śniegiem tak, że wszystkie ulice u mnie na wiosce są zaśnieżone i aktualnie wyślizgane.
„Nie chcę pani schlebiać, ale jest pani uosobieniem przygody. Gdy patrzę na panią łowiącą ryby, pływającą po jeziorze, nie wyobrażam sobie, aby istniała bardziej romantyczna dziewczyna”
Zamieć zamiecią, gorzej, że taka zmarznięta... Akurat złapało mnie po pracy i chwilami czułam, jakby wbijały się we mnie kawałeczki lodu. Bo oczywiście doszedł wiatr, tak że nie dało się osłonić 😖
A dzisiaj zamieć jak ta lala! Na nizinach nie pamiętam niczego takiego!
Tak było w 2006 21 stycznia.
Twtter is a day by day war
A w 1987 jeszcze bardziej. Jak wracałem z internatu do domu na ferie zimowe w sobotę rano, to ostatnie cztery kilometry musiałem pokonywać na piechotę, mijając po drodze ostatni piątkowy autobus, który utkwił w zaspie i czekał na odkopanie 😀
ostatnie cztery kilometry musiałem pokonywać na piechotę
Młody byłeś, to taki spacer tylko dla zdrowotności był 🙂
Ja coraz gorzej przechodzę śnieżność chodnikową. Nie wiem czy mam sobie przymocować do butów kolce, żeby się nie wytarabanić? Normalnie iść się nie da. A już z psem, który ciągnie na smyczy, bo chce szybko, szybciej....to już szanse na wywrotkę wzrastają.
Możesz obniżyć środek ciężkości. 😉
Możesz obniżyć środek ciężkości
Taaa, mogę pełzać 😀
Możesz obniżyć środek ciężkości
Taaa, mogę pełzać 😀
Albo usiąść wygodnie na sankach i niech sobie piesek ciągnie, jak taki wyrywny.
Ja pamiętam taką zimę, tylko nie wiem, który to był rok, że żeby wrócić od babci z ferii zimowych musiałyśmy z siostrą przejść w zamieci śnieżnej, brnąć w zaspach ponad 9 km do Lidzbarka Warmińskiego. Z uwagi na warunki pogodowe żaden PKS nie dojeżdżał wtedy do wsi w której mieszkała moja babcia. Pamiętam, że jak doszłyśmy do dworca, to wyglądałyśmy jak bałwanki i czułyśmy się jak sopelki, odmarzłyśmy dopiero w domu.
Ja coraz gorzej przechodzę śnieżność chodnikową. Nie wiem czy mam sobie przymocować do butów kolce, żeby się nie wytarabanić? Normalnie iść się nie da.
Jak ja Cię dobrze rozumiem...
Swoją drogą, te wspomnienia to też świadectwo czasu - zima, zamieć lub zaspy i dzieci/młodzież, które gdzieś tam wędrują, bez kontaktu z bliskimi, spóźnione o kilka godzin... Wyobrażacie sobie taką sytuację dzisiaj?
Ja pamiętam, jak kilkanaście lat temu (musiało to być w 2005 albo 2006) temperatura spadła w Bydgoszczy do minus 27,5. W Toruniu było nawet minus 28 albo 29.
Obudziłam się rano, poszłam do łazienki, a tam ... Nie było wody. Zamarzła. Poszłam szybko do sklepu po baniak z pięciolitrówką, ale już nie było. Usłyszałam od sprzedawcy: nie tylko Pani zamarzła woda. Już wszystko wykupione 🙂
Z dzieciństwa pamiętam natomiast, że szkołę zamknęli z powodu mrozu.