Wczorajsze dwukilowe zbiory gąsek. Co prawda nie moje a mojej babci (po godzinie ich oczyszczania może wreszcie nauczę się ja gąska wygląda), ale pochwalić się można.;)
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
Ten grzyb wygląda jak jakiś podgrzybek, ale bardziej szokują mnie te gąski.
Wiem, że nie tylko zielone są, ale tego to ja bym w życiu nie zebrał i nie jadł. 😱 😱 😱
Nie znam ich. Podejrzewam, że to to.
https://pl.wikipedia.org/wiki/G%C4%85ska_niekszta%C5%82tna
Podobne, a trujące:
https://pl.wikipedia.org/wiki/G%C4%85ska_mydlana
https://pl.wikipedia.org/wiki/G%C4%85ska_pieprzna
czy niejadalny:
https://pl.wikipedia.org/wiki/G%C4%85ska_ostra
Rozumiem, ze babcia jest 100% pewna.
...ale bardziej szokują mnie te gąski.
Wiem, że nie tylko zielone są, ale tego to ja bym w życiu nie zebrał i nie jadł.
My właśnie zjedliśmy. Ciąga dalszy, mam nadzieję, nastąpi:)
Rozumiem, ze babcia jest 100% pewna.
Wydaje mi się, że nie chciałaby mnie (nas) wyeliminować.;)
Ona gąski zbiera od kiedy moja mama była małą dziewczynką czyli od około 50 lat. Co prawda wzrok u niej już nie ten co kiedyś, ale po zebraniu razem je przeglądałyśmy.
W każdym razie gdybyśmy przestali się odzywać możecie skierować prokuraturę do mojej babci.;)
Mysi, Paweł a tego pojedynczego kojarzycie?
Edit: doczytałam, że to chyba podgrzybek.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
Wczorajsze dwukilowe zbiory gąsek.
Jezu, za Chiny Ludowe bym tego nie jadł! 😱 😬 😱
Cała naprzód ku nowej przygodzie!
Taka gratka nie zdarza się co dzień
Niech piecuchy zostaną na brzegu
My odpocząć możemy i w biegu!
Wczorajsze dwukilowe zbiory gąsek.
Jezu, za Chiny Ludowe bym tego nie jadł!
Żyją, więc to chyba jednak te jadalne gąski.
Wczorajsze dwukilowe zbiory gąsek.
Jezu, za Chiny Ludowe bym tego nie jadł!
Żyją, więc to chyba jednak te jadalne gąski.
Całe szczęście, że żyją, ale ja też bym się nie skusiła.
Żyjemy. Czyli marni z was grzybiarze:)
Żyjemy. Czyli marni z was grzybiarze:)
Lepiej, że my niż babcia Milady.
Gąsek nie ruszam, bo raz miałam z nimi przeboje.
A ja ich nie zbieram, bo ich nie znam.
Wielkie. Ciekawe czy u nas są jeszcze grzyby. Może jeszcze pójdę sprawdzić.
Jezu, za Chiny Ludowe bym tego nie jadł!
Rozumiem, że jak Was zaproszę na zupę grzybową to odmówicie. 😀 Babcia wyśmiała moje obawy. Ceni sobie te gąski, ponoć są aromatyczne. My po krótkim namyśle też zjedliśmy i wszystko jest w porządku.
W każdym razie, ja sama również nie skuszę się ich zbierać. Mam tak małe doświadczenie, że pewnie mogłabym się pomylić.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
A wiesz Monika, że mykotoksyny się w organizmie biokumulują, aż osiągną poziom letalny. Być może nie osiągnęliście jeszcze z Kustoszem poziomu letalnego? 😉
Cała naprzód ku nowej przygodzie!
Taka gratka nie zdarza się co dzień
Niech piecuchy zostaną na brzegu
My odpocząć możemy i w biegu!
A wiesz Monika, że mykotoksyny się w organizmie biokumulują, aż osiągną poziom letalny. Być może nie osiągnęliście jeszcze z Kustoszem poziomu letalnego?
Słyszałem że kiedyś jedli olszówki.
Za Wikipedią:
Znaczenie
Grzyb trujący. Przez bardzo długi czas był uznawany za cenny grzyb jadalny i często zbierany ze względu na dobry smak, dużą wydajność i łatwość w rozpoznaniu. Jako jadalny wymieniany był w atlasach grzybów[7]. Bardzo długo, bo aż do lat 70. i 80. XX wieku uznany był za jadalny lub warunkowo jadalny[8]. Dla większości ludzi gatunek ten rzeczywiście był nieszkodliwy. Jednakże u niektórych ludzi po jego spożyciu pojawiły się przypadki silnych zatruć. Zawarta w krowiaku substancja chemiczna w niektórych przypadkach powoduje śmiertelną reakcję układu odpornościowego człowieka, polegającą na tym, że organizm zaczyna wytwarzać przeciwciała przeciwko własnym krwinkom. Sklejone krwinki blokują przepływ krwi w ważnych dla życia narządach. W związku z tymi przypadkami obecnie krowiaka podwiniętego uważa się za gatunek trujący. Mimo to w wielu krajach świata (np. w Europie Wschodniej) jest on nadal zbierany i spożywany[7]. Za grzyb jadalny uważany był również w Polsce przed II wojną światową[9].
Śmiertelnie zatruł się posiłkiem przygotowanym z krowiaka podwiniętego m.in. mykolog Julius Schäffer[10].
Byłam kiedyś na grzybach z żoną mojego wujka, która wychowała się praktycznie w lesie (mieszkały z mamą w byłej leśniczówce). Po tym jak zobaczyłam co ona zbiera bałam się jeść u nich cokolwiek, co zawierało grzyby. Zbierała, moim zdaniem oczywiście, grzyby które były przynajmniej niejadalne. Ona natomiast robiła z nimi różne rzeczy, moczyła, obgotowywała itp. i po tych zabiegach podawała. Dodam tylko, że nikt nigdy się u nich nie zatruł grzybami, więc pewnie wiedziała co robi.
Słyszałem też że muchomor czerwony, po trzykrotnym wygotowaniu ze zmianą wody, przestaje być trujący. Tylko po co, skoro jest tyle dobrych grzybów?
Tylko po co, skoro jest tyle dobrych grzybów?
To jest świetny argument, który zawsze przytaczam w takich okolicznościach. Po co chrzanić się z jakimś trujakiem skoro jest tyle gatunków grzybów, które nie wymagają skomplikowanych zabiegów w przygotowaniu? Dlaczego miałbym trzykrotnie gotować muchomora zmieniając wodę jak wystarczyłoby wyjąć kapelusz kani, obtoczyć go jajkiem i bułką, usmażyć i zjeść? Ludzie sobie robią niepotrzebną robotę.
Cała naprzód ku nowej przygodzie!
Taka gratka nie zdarza się co dzień
Niech piecuchy zostaną na brzegu
My odpocząć możemy i w biegu!
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
Kustosz też zbierał!
No tak, tak. Coś tam dołożył.;)
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"