Forum

Pięć minut z Magdą
 
Notifications
Clear all

Pięć minut z Magdą

Strona 21 / 22

PawelK
(@pawelk)
Member Admin
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 5479
 
Wysłany przez: @maruta

bo nie ma żadnego kontekstu - dlaczego Tadzio prosił Magdę i przyniesienie długopisu zamiast zrobić to samemu, czy to częsta sytuacja itd.

Dokładnie. Bo zupełnie inną sytuacją jest gdy stoi na drabinie i ma zaznaczyć punkt, w którym trzeba wiercić dziurkę pod haczyk na obrazek, o którą to przysługę dziewczyna go poprosiła, a zupełnie inna gdy siedzi na kanapie, czyta Świat Młodych i wpadł na pomysł rozwiązania krzyżówki.

Twtter is a day by day war


OdpowiedzCytat
Hebius
(@hebius)
Męber Moderator
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 3842
Topic starter  

No i w sumie do tej pory to Tadeusz wyglądał w tym związku na bardziej zrównoważonego i odpowiedzialnego (patrz wakacje, gdy pomaga na gospodarce krewnym, a Dusia tylko ładnie wygląda i pachnie, bo nie chce urazić jakiejś rozleniwionej kuzynki Tadka) - a tu teraz taka dziwna próba podporządkowania Magdy, zrobienia z niej służącej. Autorka namieszała.


PawelK polubić
OdpowiedzCytat
Maruta
(@maruta)
Member Moderator
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 4139
 

@hebius 

No właśnie jest to tak napisane, że nie można stwierdzić, czy Tadeusz chciał się Magdą wysłużyć. Natomiast nie zgodzę się w kwestii podporządkowania: dla mnie o wiele wyraźniejszymi próbami zdominowania Magdy są te sytuacje, kiedy Tadeusz robi jej mniej lub bardziej wyraźną awanturę, bo dziewczyna robi, myśli lub czuje coś, co mu się nie podoba. Zresztą to skuteczna technika, za każdym razem Magda dochodzi do wniosku, że Tadzio ma rację i że powinna się ukorzyć... 


OdpowiedzCytat
Hebius
(@hebius)
Męber Moderator
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 3842
Topic starter  

Świat Młodych
nr 54 – wtorek 4 maja 1976 r.

Pięć minut z Magdą

To już maj. I majowe problemy. Fakt, zawsze tak się jakoś dzieje, że właśnie w tym miesiącu wychodzą takie różne głupie sprawy. O chłopakach myślę i o tym, jak to się oni zaczynają do nas, do dziewcząt przystawiać. Hm, użyłam słowa retro, ze słownika mojej babci, teraz mówi się – podrywać.

Podrywać można różnie. I nie tylko chłopcy podrywają dziewczęta, ale i dziewczęta chłopców też. Znam wiele sposobów – na uśmiech, na psa (tak! tak!), na ciężki pakunek, na chusteczkę… ten ostatni jest naiwny do ostatnich granic i występuje już chyba jedynie w książkach oraz w takich różnych sercowych poradnikach. Zamiast bowiem pożądanego efektu wzbudza jedynie śmiech, takie retro bardziej wesołe. Nie jestem specjalistką i nie wiem dokładnie, jakim arsenałem środków podrywających dysponują chłopcy, ale chcę oznajmić, że nie wszystkie z nich wzbudzają we mnie entuzjazm. Między innymi chodzi właśnie o te… majowe.

Np. przedwczoraj. Było południe, takie niedzielne, bardziej senne. Szłyśmy sobie z Hanką ulicą i lizałyśmy lody. Nawet gadać się nam nie chciało. Tak sobie tylko szłyśmy i było fajnie. Nagle usłyszałyśmy okrzyk: „Aaale nogi!”. My nic, idziemy dalej a tu drugi okrzyk, taki sam, o tych nogach. My znowu nic, ale kątem oka widzę, że za nami posuwa dwóch takich. Nawet fajnych – wysokich, włosy mieli zupełnie super, dżinsy z tych najładniejszych… Pokazują coś sobie na nas, chichoczą i wykrzykują – „aale nogi!”, „hej, mała, zaczekaj!”, „czego się boisz, laleczko, my nie tacy straszni!, „dobre te lody, daj spróbować!” i tak dalej w tym samym stylu.

To my gazu, to oni też, to my jeszcze szybciej… Już się nam i tych lodów lizać odechciało i w ogóle. W ogóle, to nie wiem do której z nas była ta mowa. Bo tak: Hanka ma nogi zgrabne, ja nie bardzo. Więc mogli albo chwalić Hankę, że im się podoba, albo wyśmiewać się ze mnie, że im się nie podobam. Albo… nie miało to żadnego znaczenia, gadali tylko tak, żeby gadać, dla podrywu.

Efekt osiągnęli taki, że humor nam zepsuli dokumentnie. Zwłaszcza mnie. Cóż, poczułam się trochę… zazdrośnie. O te nogi, że Hanka ma zgrabniejsze.

Nie! Zdecydowanie nie lubię tego majowego podrywania! Maj jest taki… radosny, wesoły i tak jakoś napawa ludzi chęcią jakiegoś działania. U chłopaków, w części chłopaków przejawia się ono w taki właśnie głupawy sposób.

Bo ja wiem, a może to ja rozumuję… głupawo?!

MAGDA


OdpowiedzCytat
Maruta
(@maruta)
Member Moderator
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 4139
 

Na szczęście dzisiaj takie zachowanie jest dużo gorzej postrzegane, a w teorii (bo praktyka działa słabo) traktowane jako forma molestowania seksualnego.


OdpowiedzCytat
Hebius
(@hebius)
Męber Moderator
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 3842
Topic starter  

Tak, ostatni akapit zestarzał się najmocniej. Magda rówieśna obecnym Magdom napisałaby szybciej:

Bo ja wiem, może przydałaby się wreszcie penalizacja podobnych zachowań?

 


OdpowiedzCytat
Kustosz
(@kustosz)
Pan Samolocik Admin
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 9618
 

Teraz to są już tak popieprzone czasy, że śmiałe spojrzenie może być potraktowane jako forma molestowania seksualnego. 


OdpowiedzCytat
Maruta
(@maruta)
Member Moderator
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 4139
 

@kustosz 

Wybacz Kustoszu, ale akurat to, co opisuje Magda, JEST molestowaniem. Dwie piętnastoletnie dziewczyny są obcesowo zaczepiane przez dwóch obcych starszych chłopaków. Kiedy próbują odejść tamci za nimi lecą i kontynuują słowne zaczepki. Dziewczyny czują się niekomfortowo i nie mają sposobu, by sobie poradzić z taką sytuacją. Z mojego punktu widzenia warunki, by uznać to za molestowanie, są spełnione. Autorka wpisu po raz kolejny robi dziwny zwrot i prawie zmienia temat, ale nie zmienia to faktu, że podobne sytuacje są paskudne, a ich normalizowanie niebezpieczne. 


OdpowiedzCytat
Hebius
(@hebius)
Męber Moderator
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 3842
Topic starter  

Jako kobieta zapewne odbierasz sytuację inaczej niż my. Ale to był środek dnia - w Warszawie na ulicy, a nie w jakichś dzikich ostępach - nieletni podrywacze nie wiadomo, czy byli starsi od Magdy, a cały dyskomfort bohaterki wynikł bardziej z tego, że podejrzewała żarty z jej średnio atrakcyjnych nóg niż z obawa o bezpieczeństwo. Ot końskie zaloty i nic więcej. Patrząc po ówczesnych standardach oczywiście. Bo teraz to wiadomo - policja na takich i poprawczak.


OdpowiedzCytat
Hebius
(@hebius)
Męber Moderator
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 3842
Topic starter  

Świat Młodych
nr 57 – wtorek 11 maja 1976 r.

Pięć minut z Magdą

Jagoda jest znowu w rozterce. Sercowej. Już co najmniej od miesiąca chodziła z takim jednym Jackiem i wydawało się (i je j i nam, koleżankom), że sytuacja jest ustabilizowana, aż tu nagle, kilka dni temu, poznała na urodzinach u Bożeny jej kuzyna, niejakiego Heńka. I ten Heniek wpadł jej w oko. Ona jemu jak na razie – nie, ale twierdzi, że to nie problem. Problem polega na tym – czy warto?

Pytała się o to Hanki, pytała się mnie, pytała się wszystkich dziewczyn w naszej klasie i chyba co najmniej kilkunastu z innych klas. Ale… nikt jej nie dał konkretnej odpowiedzi. l stąd ta rozterka.

Biedna Jagoda! Nie chciałabym być na jej miejscu. Musi sama i to jak najszybciej podjąć okropnie ważną decyzję. No bo tak, z jednej strony Jacek – miły, wysoki, dobrze tańczy i w ogóle to już wie, czego się po nim może spodziewać. A z drugiej strony ten Heniek – podobno od Jacka przystojniejszy i bardzo, bardzo sympatyczny, ale właściwie to tak naprawdę nie wiadomo co za jeden. Ale fascynujący, wiadomo – ktoś nowy! Jak zacznie startować do Heńka, to koniec z Jackiem. Nie ma mowy, żeby się udało przed nim zainteresowanie innym chłopakiem dłużej niż przez kilka dni ukryć. A Jacek honorowy jest, jak nic się obrazi i nie będzie chciał już potem z nią gadać. Więc Jacek będzie spalony, a z Heńkiem nie wiadomo tak na pewno jak pójdzie, a jeśli nawet pomyślnie, to też nie wiadomo, co będzie później. I Jagodzie grozi pozostanie na lodzie. To nie bagatelko, zbliża się już połowo maja!

Co prawda ma jeszcze w odwodzie takiego jednego aktora filmowego, który jest podobno Francuzem, ale to też nic pewnego, bo tylko w filmie produkcji francuskiej występował, w telewizji go grali, a nazwisko, to ma takie chyba bardziej angielskie. W tym aktorze to Jagoda zadurzyła się jeszcze w zimie, zaraz jak obejrzała ten film w telewizji. Wysłała nawet kilkadziesiąt listów do różnych redakcji, żeby jej jego zdjęcie przysłali, ale nie przysłali i żadnego zdjęcia nie ma. Pewnie do tej pory to już nawet nie pamięta jak on dokładnie wygląda, więc w gruncie rzeczy nie jest to żadna rezerwa.

Fakt, sytuacja Jagody nie jest do pozazdroszczenia! Hanka mówi, że Jagoda zawsze da sobie jakoś radę, ale mnie to naprawdę i autentycznie jej żal. W końcu to koleżanka, ósmy rok w jednej klasie siedzimy… Tylko tak naprawdę, to nie wiem kogo żal mi bardziej – jej, czy Jacka, a może i Heńka?! Obaj przecież nie wiedzą, co ich czeka!

MAGDA


OdpowiedzCytat
Hebius
(@hebius)
Męber Moderator
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 3842
Topic starter  

Świat Młodych
nr 60 – wtorek 18 maja 1976 r.

Pięć minut z Magdą

Jeszcze taka kupa czasu została do końca roku szkolnego, a ja już żyję wakacjami. Właściwie to na razie pierwszą częścią wakacji – lipcowym obozem. Jedziemy na Mazury, nad piękne jezioro. Drużynowy tam niedawno był, wszystko obejrzał, opalił się przy okazji na murzyna, opowiada nam, jak tam jest fajnie i jak nam będzie fajnie. Wierzę, że będzie i … nie mogę się już doczekać dnia wyjazdu.

Moje ubiegłoroczne „zielonki” też oczywiście jadą i też się nie mogą doczekać. Ja już nie będę w tym roku ich zastępową. Awansowałam. Na zbiórce rady szczepu, która odbyła się w sobotę, ustalono, że będę… oboźną. Jejku, aż mnie zatkało, gdy to usłyszałam! Prawdę mówiąc, to liczyłam na jakąś wyższą szarżę, ale liczyłam tak w głębi ducha. Mnie formalnie mowę odjęło. Fakt. Aż się wszyscy śmiali i dowcipkowali, że kiepski to będzie obóz, gdy oboźna jest… niemową.

Nie sądzę, żeby miało być tak źle ale… czym więcej godzin i dni od momentu, gdy się o tym dowiedziałam mija, to… coraz większy dreszczyk strachu mnie rzeczywiście oblatuje. Hance o tym powiedziałam, a ona zamiast mnie pocieszy, powiedzieć coś w tym rodzaju, że: „Magda, nie łam się, dasz sobie radę!”, to… ręce załamała i lamentować zaczęła. Że po co mi to, że to taka odpowiedzialność, że na pewno nikt mnie nie będzie słuchał, że… no w ogóle, wszystko w czarnych barwach. Jeszcze gorzej się od tego jej lamentowania poczułam.

Tacie też powiedziałam o tych swoich obawach, a tata na to twardo – że mogłam się nie zgodzić, a jak się zgodziłam, to nie pora teraz na strachy. Chyba – to też tata powiedział – że podjęłam tę decyzję bezmyślnie i teraz żałuję. To, to co innego.

Nic – wydaje mi się – tata nie zrozumiał. l Hanka też nic. Przecież ja naprawdę strasznie chciałam być na tym obozie oboźną. Będę ważna, będę miała gwizdek na szyi, będą się ze mną liczyli inni… No, powiedzcie, kto by nie chciał? Problem polega jedynie na tym, że mam lekkiego pietra. Co do gwizdka na szyi, to wszystko jest jasne – będę go miała, jest przynależny do tej funkcji. Nie wiem tylko, czy rzeczywiście będą się ze mną liczyli. I nad tym łamię sobie głowę. Chciałabym być taka mądra, zdecydowana, pewna siebie… jak prawdziwy oboźny! A ja…

Coś czuję, że tata, to trochę racji jednak ma. Tylko, czy to rzeczywiście bezmyślność… ?!

MAGDA


OdpowiedzCytat
PawelK
(@pawelk)
Member Admin
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 5479
 

Standardowa historia z głupimi argumentami "za". Standardowo ludzie boją się nowych obowiązków zwiększających odpowiedzialność. Ale jeśli mają podejście "będę ważniejszy", "wszyscy będą musieli mnie słuchać" to może i będą realizować zadania (bo to zależy od ich indywidualnych predyspozycji), ale z mojego punktu widzenia, raczej będą nielubiani.

Twtter is a day by day war


OdpowiedzCytat
Kustosz
(@kustosz)
Pan Samolocik Admin
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 9618
 

IMO takie "strachy" są normą, zwłaszcza jeśli po raz pierwszy obejmuje się kierownicze stanowisko (nie mam pojęcia kto to oboźny, ale zakładam, że jakiś kiero). I Magda słusznie ma żal do bliskich, że zamiast wsparcia spotkało ją klasyczne trucie. Czy sobie poradzi czy nie, zależy od indywidualnych predyspozycji. A autorytet trzeba sobie zbudować.


OdpowiedzCytat
Hebius
(@hebius)
Męber Moderator
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 3842
Topic starter  

Tym razem tekst jest tak słaby, że apelowałbym z góry o miłosierdzie dla Magdy.

Świat Młodych
nr 63 – wtorek 25 maja 1976 r.

Pięć minut z Magdą

Ufff! Nie na darmo mawia się, że maj to miesiąc kwitnących kasztanów. I nie o botaniczne wrażenia mi tu chodzi, te kwitnące kasztany, to niby symbol taki jest, że do roboty trzeba się zabrać, bo jeden termin goni drugi termin i w ogóle człowiek jest co najmniej o trzy lub cztery doby do tylu. Jedno jest w tym fascynujące. Że porzekadło to (przysłowie?, sentencja?, złota myśl?) zostało wymyślone bardzo dawno temu, już przed wojną – ze wspomnieli babci to wnioskuję – spokojnie sobie egzystowało i było takie bardziej zadomowione, a przecież bardzo dawno temu, maj nie był wcale taki pełen.

Pełen wydarzeń, imprez, rocznic. Zadziwiająca była ta zdolność przewidywania tych wymyślaczy powiedzonka o kwitnących kasztanach. Fakt! No bo skąd niby taki ówczesny myśliciel miał wiedzieć, że II wojna światowa skończy się 9 maja?! A niby dlaczego nie 9 kwietnia, albo 9 czerwca, albo wcale nie 9 tylko… 25 lipca?!

Albo takie Dni Oświaty Książki i Prasy. Też ich jeszcze przed tą ostatnią wojną nie było! Alertów Naczelnika ZHP też nie było, ani święta Prasy młodzieżowej i Sportowej nie było, ani biegu terenowego naszej drużyny, który rokrocznie z okazji imienin Zofii – tak ponoć pierwsza szczepowa naszego szczepu miała na imię – się odbywa…

No więc, kwitną kasztany, kwitną, a ja gonię dzień przedwczorajszy. Bo to i w naszej szkole imprez od groma, i w drużynie mojej w podstawówce, i w zaprzyjaźnionych z nami drużynach różne uroczystości się w maju odbywały.

Ufff! Niechże sobie jeszcze raz sapnę. Nie wiem doprawdy, co ludzie widzą w tym maju i dlaczego wszystko musi być akurat teraz! Czyżby tak wielka była sugestia przysłowia o kwitnących kasztanach?! Aż mi się wierzyć nie chce, ale… chyba tak, bo na dobrą sprawę zupełnie nie widzę żadnego innego rozwiązania, które by miało choć pozory sensowności. A to rozwiązanie ma. Tak, nawet to dobrze brzmi tylko… tylko jest męczące.

I to cały, caluśki miesiąc. Od samego początku – pochód pierwszomajowy, do końca – imieniny mam 29, a potem jeszcze zaraz, natychmiast po skończeniu się maja – Dzień Dziecka. Międzynarodowy. Może są takie kraje na świecie, gdzie dzieci nie są w tym dniu wypompowane, ale u nas – trzeba mieć kondycję Szozdy, żeby z uśmiechem w ten kolejny miesiąc wkroczyć.

MAGDA


OdpowiedzCytat
Kustosz
(@kustosz)
Pan Samolocik Admin
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 9618
 

Zapomniała, że 26 maja jest Dzień Matki a to już całkowita katastrofa:)

Post został zmodyfikowany 1 miesiąc temu przez Kustosz

PawelK polubić
OdpowiedzCytat
PawelK
(@pawelk)
Member Admin
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 5479
 
Wysłany przez: @kustosz

Zapomniała, że 26 maja jest Dzień Matki a to już całkowitą katastrofa:)

Teraz mamy jeszcze gorzej. Bo 1 maja święto, 2 maja święto, 3 maja święto...

Twtter is a day by day war


OdpowiedzCytat
Kustosz
(@kustosz)
Pan Samolocik Admin
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 9618
 

Słowem, przej…..


OdpowiedzCytat
Hebius
(@hebius)
Męber Moderator
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 3842
Topic starter  

Świat Młodych
nr 66 – wtorek 1 czerwca 1976 r.

Pięć minut z Magdą

Rozterki szarpią mą duszę. Jak zwykle już od paru lat w dniu 1 czerwca. Sama nie wiem, czego bym tak naprawdę chciała – dzieckiem jeszcze być i świętować, czy poważną osobą dorosłą, której takie święto wcale nie dotyczy?! Naprawdę nie wiem. I jedno i drugie ma swoje dobre strony.

To pierwsze, czyli za dziecko uchodzić, ma ten najgłówniejszy walor, że dziecku wszystko wolno. No bo tak, chce poryczeć – poryczy, chce siusiu – nie czeka w kolejce do dworcowej toalety tylko leje w majtki, obrazi się na brzydką ciocię nie powie „dzień dobry”… itd. Gdybym to ja tak zaczęła ryczeć bez powodu… Już widzę to pukanie się palcem w czoło, czy aby wszystkie klepki mam w porządku! I główny argument byłby ten – „Opamiętaj że się, Magda, nie jesteś już dzieckiem!”

To drugie, czyli być poważną osobą dorosłą, ma inny najgłówniejszy walor – poważnej osobie dorosłej wszystko wolno. No, nie?! Gdy dorosła osoba chce iść do kina – nie pyto się mamy i nie prosi o dychę na bilet. Dorosła osoba ma własne pieniądze, jest niezależna, gdy chce założyć bluzkę w fioletową kratkę do pomarańczowej spódnicy w zielone kropki – założy ją i nikt jej nie powie: „ściągaj to natychmiast, wyglądasz szkaradnie!”, gdy nie lubi mleka – nie pije go! Już wyobrażam sobie siebie w tych sytuacjach! Niemal słyszę, co mi mówią: „Opamiętaj że się, Magda, nie jesteś jeszcze dorosła!”

No, nie żartuję, to byłyby rzeczywiście prawie takie same słowa. Bo jak się ma 16 lat, to się faktycznie ciągłe słyszy, że na coś tam jest się za małym, a na coś tam innego – za dużym. Po prostu, jak się ma 16 lat, to jest się takie… ni to, ni owo, które dzieciom zazdrości pewnych rzeczy a innych rzeczy dorosłym.

Stąd i moja dzisiejsza rozterka. Nie wiem. Z jednej strony chciałabym sobie poświętować – dostać czekoladę z bitą śmietaną na podwieczorek, jakiś prezent, żebym nie musiała przy tym święcie śmieci wynosić… Z drugiej strony to jakoś głupio – człowiek niedługo pełnoletni będzie a dziecinne święto obchodzi. Powagę przecież zachować trzeba, bo jeśli nie, to nikt nie uwierzy, że naprawdę jest się poważnym!

l tego mi żal, i tego. Mawiają o takich, że mają: „popie oczy, wilcze gardło…”, a jednak ja jakoś się do tego nie poczuwam. Po prostu – jestem w rozterce!

MAGDA


OdpowiedzCytat
Kustosz
(@kustosz)
Pan Samolocik Admin
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 9618
 

Czyli wydumanych rozterek ciąg dalszy. To chyba oczywiste, że sytuacja nie jest zero jedynkowa, że albo się dzieckiem jest albo nie jest. A ja tam do dziś świętuję dzień dziecka (w obie strony) i dzień ojca (też w obie strony). I co na to Magda?


OdpowiedzCytat
PawelK
(@pawelk)
Member Admin
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 5479
 
Wysłany przez: @hebius

Mawiają o takich, że mają: „popie oczy, wilcze gardło…”

No i tutaj chyba niezbyt trafne przysłowie - "Popie oczy, wilcze gardło, co zobaczy... zmienia w sadło, toby żarło, temu nie przebaczy czy wyje z rozpaczy?". Bo przysłowie mówi o łakomstwie, łapczywości. A do sytuacji bardziej odnosi się "mieć ciastko i zjeść ciastko". 

Dowcip polega na tym, że to co zostało opisane oznacza, że autor/ka tego tekstu miała nikłe pojęcie o psychologii nastolatka. Bo trudno mi uwierzyć, żeby realna szesnastolatka rozważała, czy fajniej jest być dorosłym czy dzieckiem i przytaczając przykład pro dziecięcy, że dziecko może sikać w majtki, bogowie! no nieeeee.

Twtter is a day by day war


Hebius polubić
OdpowiedzCytat
Strona 21 / 22
Share: