Czepialski 😀
Tydzień temu lodu mogło jeszcze nie być, bo styczeń był ciepły, ale w lutym przyszedł mróz i lodowisko akurat na ferie szkół średnich można było wylać.
A Lucyna się wyprowadziła.
Twtter is a day by day war
Nie wyprowadziła, tylko miała ferie wcześniej, bo przecież chodzi do VIII klasy.
Nie wyprowadziła, tylko miała ferie wcześniej, bo przecież chodzi do VIII klasy.
Ale ferie przecież nie były na zakładkę. Więc Lucyna w czasie swoich ferii nie mogła oczekiwać, że razem będą chodziły na lodowisko, bo Magda chodziła w tym czasie do szkoły.
Twtter is a day by day war
Ale Lucyna ze swoją roszczeniowością widocznie miała takie oczekiwania. Biedna Magda dala jej palec z litości, a ona by ją zawłaszczyła ze wszystkim. I z Hanką i Jagodą na dokładkę.
Znów mam felerny skan i muszę sztukować tekst w drugiej kolumnie, bo przycięło w nim po pięć, sześć znaków z końca każdego wersu. Niestety tym razem jest trudniej i radzę sobie gorzej.
Świat Młodych
nr 21 – wtorek 17 lutego 1976 r.
Pięć minut z Magdą
Nigdy nie przypuszczałam, że przyjdzie mi w niedalekiej przyszłości wystąpić w charakterze… starej cioty. Do przedwczoraj nie myślałam. Bo przedwczoraj odwiedziłyśmy z Hanką Jagodę.
Wdrapujemy się na trzecie piętro, dzwonimy do drzwi, czekamy chwil kilka i drzwi się otwierają. A w drzwiach stoi Jagoda. Tak na dobrą sprawę, to tylko domyślać się mogłyśmy, że to jest Jagoda, bo podobna była do siebie niezbyt bardzo. Na głowie ruda peruka w fidrygałki, sztuczne rzęsy, dookoła sztucznych rzęs zielono-niebiesko-brązowe łaty z takiego malowidła do oczu, reszta twarzy upojnie naklajstrowana pudrem w kremie, usta solidnie wymalowane bardzo czerwoną szminką. W takim samym bardzo czerwonym kolorze lakier na paznokciach, a ona sama wbita w przedziwną suknię (chyba jej mamy) z bardzo błyszczącego materiału i z ogromnym dekoltem na plecach. I jeszcze zapach. Moja mama, to tyle perfum, co ona na siebie wylała, używa w ciągu trzech lat.
Zamurowało nas co nieco. Hanka nawet spytała, czy Jagoda na bal maskowy się nie wybiera, ale ona wzruszyła tylko ramionami i mówi, że czekała na nas. No to idziemy. W pokoju Jagody naszykowane były na stoliku trzy (śliczne zresztą) kieliszki i paczka papierosów. [?] 24 złote. Siadamy na wersalce, a Jagoda się pyta, jakiego drinka sobie życzymy. Hanka, korba niby z angielskiego, nie zrozumiała i bardzo inteligentnie usiłuje się dowiedzieć, jakie [?]go. Jagoda miała minę pogardliwą i ironiczną, że my dwie, to niby takie ćmoki, co na wytwornym życiu towarzyskim się nie znają. A mnie diabli wzięli.
I wygarnęłam jej, co myślę. Że jak się ma 16 lat, to się nie kładzie na twarzy całego sklepu kosmetycznego. Że peruka jest niezdrowa, a tak w ogóle, to Jagodzie w ryżych włosach nie jest bynajmniej do twarzy. Że ta sukienka jest nieodpowiednia dla] uczennicy, a częstowanie nas alkoholem i papierosami jest co najmniej w kiepskim tonie. Uff! Jagoda nie p[?] ła się, na twarzy dz[?] cały czas uroczy uśmiech i tylko powiedziała – „Stara ciota przez ciebie, Magdo, przemawia”.
Od tamtej chwili jest mi głupio. Bo faktycznie, wygłupiłam się, postąpiłam jakby moja rodzona babcia miała to za złe. Hanka się śmieje z moich wyrzutów sumienia, ale ja nie mogę sobie darować. Okropność! Czyżbym się już tak zestarzała?!
MAGDA
Gdyby ktoś coś, dorzucam materiał do łamigłówki:
i paczka papierosów. [?]
24 złote. Siadamy na [wersal-]
ce, a Jagoda się py[ta, ja-]
kiego drinka sobie ży[czymy.]
Hanka, korba niby z [angiel-]
skiego, nie zrozumiała [i bar-]
dzo inteligentnie u[siłuje]
się dowiedzieć, jakiego [?]
go. Jagoda miała m[inę po-]
gardliwą i ironiczną, [że my]
dwie, to niby takie ć[moki, co]
na wytwornym życiu [towarzy-]
skim się nie znają. [A mnie]
diabli wzięli.
I wygarnęłam jej, c[o my-]
ślę. Że jak się ma 16 l[at, to]
się nie kładzie na twar[zy ca-]
łego sklepu kosmetycz[nego.]
Że peruka jest niezdrow[a, a tak]
w ogóle, to Jagodzie [w ry-
żych włosach nie jest [bynaj-]
mniej do twarzy. Że ta [sukien-]
ka jest nieodpowiednia [dla]
uczennicy, a częstowa[nie nas]
alkoholem i papierosami [jest]
co najmniej w kiepski[m to-]
nie. Uff! Jagoda nie p[?]
ła się, na twarzy dz[?]
cały czas uroczy uśmi[ech i]
tylko powiedziała – [„Stara
ciota przez ciebie, M[agdo,]
przemawia”.
Od tamtej chwili je[st mi]
głupio. Bo faktycznie, w[ygłu-]
piłam się, postąpiłam [jakby]
moja rodzona babcia, m[iała to]
za złe. Hanka się śmie[je z]
moich wyrzutów sumieni[a, ale]
ja nie mogę sobie dar[ować.]
Okropność! Czyżbym s[ię już]
tak zestarzała?!
I wygarnęłam jej, co myślę. Że jak się ma 16 lat, to się nie kładzie na twarzy całego sklepu kosmetycznego. Że peruka jest niezdrowa, a tak w ogóle, to Jagodzie w ryżych włosach nie jest bynajmniej do twarzy. Że ta sukienka jest nieodpowiednia dla] uczennicy, a częstowanie nas alkoholem i papierosami jest co najmniej w kiepskim tonie. Uff! Jagoda nie p[?] ła się, na twarzy dz[?] cały czas uroczy uśmiech i tylko powiedziała – „Stara ciota przez ciebie, Magdo, przemawia”.
No fakt, stara ciotka przemówiła. Nawet wtedy, bo czasy się zmieniły i mało która licealistka nie korzysta dziś z makijażu.
Ale przypomniało mi to pewną sytuację.
Kolega dzwoni do drzwi, czeka chwil kilka i drzwi się otwierają. A w drzwiach stoję ja. Tak na dobrą sprawę, to tylko domyślać się może, że to jestem ja, bo podobny byłem do siebie niezbyt bardzo. Na głowie natapirowane stojące włosy, pomalowane rzęsy, dookoła rzęs zielono-niebiesko-brązowe łaty z takiego malowidła do oczu, reszta twarzy upojnie naklajstrowana pudrem w kremie, usta solidnie wymalowane bardzo czerwoną szminką. Bo... wystylizowałem sie na Roberta Smitha z The Cure;)
A kolega na to co? Zajarzył przynajmniej, że to miał być Robert Smith?
Zamiast ć[moki] może powinny być ć[woki].
Czasami szkoda, że nasza młodość przypadła na czasy bez komórek. To mógłby być hit!
A kolega na to co? Zajarzył przynajmniej, że to miał być Robert Smith?
Powiedział coś w stylu: po***ało cie?:)
Czasami szkoda, że nasza młodość przypadła na czasy bez komórek. To mógłby być hit!
No szkoda:)
Mały z was pożytek.
Do uzupełnienia zostają jeszcze dwa miejsca w pierwszym akapicie:
A.
i paczka papierosów. [?] - [I wino za] (?) wódka?
24 złote. Siadamy na [wersal-]
ce, a Jagoda się py[ta, ja-]
kiego drinka sobie ży[czymy.]
Hanka, korba niby z [angiel-]
skiego, nie zrozumiała [i bar-]
dzo inteligentnie u[siłuje]
się dowiedzieć, jakiego [?]
go. Jagoda miała m[inę po-]
gardliwą i ironiczną, [że my]
dwie, to niby takie ć[woki, co] - ćwoki zamiast ćmoki
na wytwornym życiu [towarzy-]
skim się nie znają. [A mnie]
diabli wzięli.
B.
I wygarnęłam jej, c[o my-]
ślę. Że jak się ma 16 l[at, to]
się nie kładzie na twar[zy ca-]
łego sklepu kosmetycz[nego.]
Że peruka jest niezdrow[a, a tak]
w ogóle, to Jagodzie [w ry-
żych włosach nie jest [bynaj-]
mniej do twarzy. Że ta [sukien-]
ka jest nieodpowiednia [dla]
uczennicy, a częstowa[nie nas]
alkoholem i papierosami [jest]
co najmniej w kiepski[m to-]
nie. Uff! Jagoda nie p[rzeję-] - "przejęła się" ma sens
ła się, na twarzy dz[ierżyła] - naciągane, ale prawdopodobne
cały czas uroczy uśmi[ech i]
tylko powiedziała – [„Stara
ciota przez ciebie, M[agdo,]
przemawia”.
C.
Od tamtej chwili je[st mi]
głupio. Bo faktycznie, w[ygłu-]
piłam się, postąpiłam [niczym] (?) bardziej sensowne
moja rodzona babcia, m[ająca coś] (?) bardziej sensowne
za złe. Hanka się śmie[je z]
moich wyrzutów sumieni[a, ale]
ja nie mogę sobie dar[ować.]
Okropność! Czyżbym s[ię już]
tak zestarzała?!
Świat Młodych
nr 24 – wtorek 24 lutego 1976 r.
Pięć minut z Magdą
Jestem obserwatorem tej historii, z boku i nie wiem, czy takie same miałabym zdanie, gdyby rzecz dotyczyła mnie. Zgłaszam to zastrzeżenie na samym początku jako, że sprawa jest… no, na pewno można ją bardzo różnorodnie oceniać.
Zdarzyło się w równoległej klasie. Pewnego dnia niejaka Elka namówiła niejaką Dorotę na zwagarowanie z dwóch ostatnich lekcji. Było to tzw. zwagarowanie z usprawiedliwieniem. Elka usprawiedliwiła się u nauczycielki, która miała te dwie ostatnie lekcje, Dorota u wychowawczyni. Powiedziała o zamówionej od miesięcy wizycie u lekarza, została zwolniona. A zaczęło się od tego, że Elka namówiła Dorotę, aby iść na „Papierowy księżyc”. Dorota skusiła się. I poszły.
To był etap pierwszy. Etap drugi nastąpił w momencie, gdy udawały się już w stronę kina. Spotkały po drodze koleżankę Elki z podstawówki. Elka ogromnie się ucieszyła, a następnie powiedziała Dorocie coś w tym stylu — no to już mi nie jesteś potrzebna, idę do kina z tą koleżanką, zmiataj do chaty! Ale Dorota nie mogła iść do chaty, bo co by powiedziała babci, że tak wcześnie wraca? Do szkoły też wrócić nie mogła, to oczywiste. Do kina… Mogła iść do kina sama, ale widocznie na to nie wpadła. Więc chcąc nie chcąc wałęsała się przez te dwie godziny po ulicy. Na tej ulicy dojrzała ją wychowawczyni i zagadnęła, dlaczego nie poszła do tego swojego umówionego lekarza.
Etap trzeci nastąpił dnia kolejnego. Obydwie, Elka i Dorota, zostały wezwane do dyrektora, obydwie zostały ukarane.
Do tego momentu wszystko jest jasne i proste. Co było dalej? Elka zabrała z ławki swoje książki i wyniosła się od Doroty, nazwała ją przy wszystkich donosicielem i lizusem, powiedziała, że koniec z ich przyjaźnią. Dorota usiłowała Elkę… przepraszać, ale tamta nie chciała słuchać i na tym koniec.
Mnie to się wydaje, że jeśli ktoś zachował się tu niekoleżeńsko, to była to Elka. Namówić dziewczynę do wagarów kusząc kinem a później zostawić na lodzie, to nie fair!
Nie wiem, jeśli ja bym była na miejscu Doroty, czy bym się pierwsza na Elkę nie obraziła, zanim ona zdąży na mnie. Jeślibym była na miejscu Elki… No właśnie, gdybym namawiała kogoś np. do kradzieży w samie i ten ktoś dałby się namówić, to czy czułabym obowiązek mu w tej kradzieży pomagać żeby przypadkiem nie wpadł?
Hm, dobrze, że nie uczę się z Elką ani Dorotą.
MAGDA
----------
Nadal korzystam z felernych skanów i muszę sztukować tekst w drugiej kolumnie, bo przycięło w nim po sześć, czy nawet więcej znaków z końca każdego wersu. Pouzupełniałem luki żeby całość miała jakiś sens, ale mam wrażenie, że miejscami moje uzupełnienia mogą być za długie.
Dla porządku:
A.
dziny po ulicy. Na [tej ulicy]
dojrzała ją wychow[waczyni i]
zagadnęła, dlaczeg[o nie]
poszła do tego sw[ojego u-]
mówionego lekarza.
Etap trzeci nastą[pił dnia]
kolejnego. Obydwie, [Elka i]
Dorota, zostały wez[wane do]
dyrektora, obydwie [zostały]
ukarane.
B.
Do tego momentu [wszystko]
jest jasne i proste.
Co było dalej? Elka [zabrała z ławki]
swoje książki i wy[niosła się]
od Doroty, nazwała [ją przy]
wszystkich donosici[elem i li-]
zusem, powiedziała,[ że koniec]
z ich przyjaźnią. D[orota usi-]
łowala Elkę… przep[raszać, ale]
tamta nie chciała [słuchać i]
na tym koniec.
C.
Mnie to się wydaje[, że jeśli]
ktoś zachował się [tu nieko-]
leżeńsko, to była to [Elka. Na-]
mówić dziewczynę d[o waga-]
rów kusząc kinem [a później]
zostawić na lodzie, [to nie fair!]
D.
Nie wiem, jeśli ja [bym by-]
ła na miejscu Dor[oty, czy]
bym się pierwsza na [Elkę nie ob-]
raziła, zanim ona [zdąży na mnie.]
Jeślibym była na [miejscu Elk-]
ki… No właśnie, [gdybym]
namawiała kogoś np. [do kra-]
dzieży w samie i ten [ktoś dał-]
by się namówić, to [czy czu-]
łabym obowiązek [mu w tej]
kradzieży pomaga[ć żeby]
przypadkiem nie wpad[ł?]
Hm, dobrze, że [nie uczę się z ]
Elką ani Dorotą.
[MAGDA]
Gdzie tu dylemat? Zachowanie Elki jest dyskwalifikujące. Takim osobom nie podaje się ręki.
Gdzie tu dylemat? Zachowanie Elki jest dyskwalifikujące. Takim osobom nie podaje się ręki.
Standardzik z amerykańskich filmów. Jest, w tym przypadku, dziewczyna, która jest najważniejsza, najbogatsza, najładniejsza (niepotrzebne skreślić) i ona decyduje kto mieści się w gronie jej przybocznych, a o byciu przyboczną marzy wiele. Dorota była bliską przyboczną (bo siedziała w jednej ławce z królową balu) i się nie sprawdziła.
Ja, w tamtych czasach, nie spotkałem się z takimi sytuacjami, ale wiem, że i u nas się zdarzają.
Twtter is a day by day war
A to już sobie chyba za dużo dopowiadasz. O Elce wiemy tylko, że lubi ambitniejsze kino, bo "Papierowy księżyc" chyba należy do takiego zaliczyć
A propos dopowiadania - podejrzewam, że Elka lubi nie tyle ambitniejsze kino, co Ryana O'Neila... Wprawdzie premiera "Love Story" była kilka lat wcześniej, ale legenda trwała dłużej.
A to już sobie chyba za dużo dopowiadasz.
Patrząc na dalsze kroki historii, to nie do końca. Zauważ jak wyglądają takie zależności - ta jedyna może robić dowolne świństwa, ale tak przedstawia te zdarzenia, że to przyboczne czują się winne i przepraszają.
Twtter is a day by day war
Tylko czy ona miała okazję, możliwość zobaczenia Love Story? Polska premiera filmu była w 1970 roku - dziesięciolatki nikt by przecież do kina na to nie zabrał. To była legenda, ale raczej dla dorosłych. W telewizji chyba zbyt szybko też tego filmu nie puścili. Sam widziałem Love Story w tv chyba w latach osiemdziesiątych.
Tylko czy ona miała okazję, możliwość zobaczenia Love Story? Polska premiera filmu była w 1970 roku - dziesięciolatki nikt by przecież do kina na to nie zabrał. To była legenda, ale raczej dla dorosłych. W telewizji chyba zbyt szybko też tego filmu nie puścili. Sam widziałem Love Story w tv chyba w latach osiemdziesiątych.
W tamtych czasach sprzedawano w sklepach ze wszystkim lusterka ze zdjęciami z filmów z tyłu. Ja kupowałem z bohaterami Bonanzy, dziewczyny mogły kupować z O'Nealem.
Twtter is a day by day war
W PRL-u tempo kultury masowej było wolniejsze. Nie było jak dziś, że co roku pojawiał się nowy hit i nowy idol. Ze względu na ograniczony dostęp do zachodnich filmów zdarzało się też, że niektóre produkcje powtarzano w kinach. Ale tak naprawdę można było "kochać się" w aktorze/aktorce nie obejrzawszy żadnego filmu z jego/jej udziałem. Wystarczyło, że były zdjęcia w gazetach, jakieś gadżety i właśnie legenda - filmu lub osoby.