Forum

Pięć minut z Magdą
 
Notifications
Clear all

Pięć minut z Magdą

Strona 15 / 19

Hebius
(@hebius)
Męber Moderator
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 3683
Topic starter  

Wtorkowy odcinek ciut wcześniej, bo od jutra (do końca tygodnia?) chyba nie będzie mnie w sieci.

Świat Młodych
nr 126 – wtorek 21 października 1975 r.

Pięć minut z Magdą

NO I CZEŚĆ, stało się! Właściwie, to nic takiego wielkiego ani strasznego, ale wolałabym w tej chwili przykleić z powrotem kilka oderwanych już kartek kalendarza. Po prostu jestem gapa. I nie tylko – jeszcze nieporządna, niesympatyczna, lekkomyślna, niegospodarna… Te przymiotniki są autorstwa mojej mamy. Mnie jednak nie pozostaje nic innego jak… się z nimi zgodzić.

W czasach niemal prehistorycznych otrzymałam w upominku od babci skarbonkę. Różne były etapy jej dziejów. Czasami stała zupełnie pusta, czasami kołatały się w niej jakieś drobniaki, czasami było tych „skarbonkowych plonów” nieco więcej, ale to ostatnie zjawisko należało do rzadkości. Zimą ubiegłego roku „zachorowałam” na mohairowy sweter. Wiecie, na taki wielki, puszysty i okropnie drogi. Z góry było wiadomo, że rodzice mi go nie kupią, ale gdy o sprawie napomknęłam, mama powiedziała, że na początek może mi służyć stówą, resztę miałam sobie powoli uzbierać. Odpowiadało mi to rozwiązanie, zresztą — jedyne realne. Wyciągnęłam więc z czeluści szafy skarbonkę i została do niej uroczyście wrzucona owa stówa. Potem też wrzucałam, co prawda mniejsze kwoty, ale względnie często — to oszczędziłam coś z tygodniówki, to sprzedałam makulaturę, to dostałam jakiś gotówkowy prezent. Oczyma duszy widziałam wymarzony mohair.

Usłyszałam raz, jak babcia chwaliła się komuś, że ma taką oszczędną wnuczkę. W ustach babci to ogromna pochwała, cieszyłam się. Jedynie Hanka twierdziła, że nigdy w życiu tyle nie uzbieram, że nie wytrzymam. Wściekałam się na nią i gotowa byłam się zakładać o nie wiadomo co, że nie ma racji. Zakładać się nie chciała.

Jak pierwszy raz, w czerwcu, wyciągnęłam ze skarbonki kilka dziesięciozłotówek na płytę jakąś chyba — to pomyślałam, że Hanka nie powinna się o tym dowiedzieć. Po co ma kpić?! Jak po raz drugi wyciągałam z niej coś w lipcu — już nie pamiętam na co — to przysięgałam sobie, że „pożyczkę” zwrócę. W końcu o co chodzi, moja skarbonka, nie?! Potem był sierpień i wrzesień. Wrzucałam do skarbonki co nieco, wyciągałam z niej również. Przedwczoraj mama spytała się, ile już mam, bo widziała gdzieś takie swetry. Wyciągnęłam ze skarbonki wszystko. Okazało się, że starczy mi najwyżej na… jeden rękaw. Nadrabiałam miną, że niby nic się nie stało, że już mi na tym swetrze nie zależy.

Ale to nieprawda! Strasznie chciałabym go mieć. I miałabym. Ale nie będę miała. Żal mi samej siebie. I zła jestem na siebie. I żal mi…, i zła jestem… I w ogóle…

MAGDA


OdpowiedzCytat
Kustosz
(@kustosz)
Pan Samolocik Admin
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 9392
 
Wysłany przez: @hebius

„zachorowałam” na mohairowy sweter.

Wtedy moherowy sweter, teraz pewnie moherowy beret:) Cóż, zwykł kolej losu.


OdpowiedzCytat
Hebius
(@hebius)
Męber Moderator
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 3683
Topic starter  

Świat Młodych
nr 129 – wtorek 28 października 1975 r.

Pięć minut z Magdą

Jak Jagoda przyszła do szkoły z wiadomością, że na ich klatce jedną dziewczynkę pogotowie zabrało do szpitala, to nie było w tej wiadomości nic szczególnego. Jagoda lubi wiedzieć, co się u kogo w domu dzieje. Ponieważ zaś ciekawskich w naszej klasie jest więcej, zaczęły nawet wypytywać, co się jej stało? Jagoda nie potrafiła odpowiedzieć. Zresztą, nieważne!

Ale potem Kryśka, też z tego domu co i jagoda, napomknęła coś o dezynfekcji. Ze cały dom dezynfekowali. Wtedy pytających o bliższe szczegóły było jeszcze więcej, a i Kryśka okazała się być informatorką lepiej poinformowaną. Z zapałem wyjaśniła, że to jakaś choroba zakaźna.

W sklepie, to już było po południu, usłyszałam o… tyfusie. Że panuje. Kolejka w SAM-ie była mocno podekscytowana. Mówiono, że wypadków było kilka i że lada dzień zostanie zarządzona kwarantanna. Jedna pani na wieść o kwarantannie kupiła o 2 kg jabłek więcej, bo kto wie – stwierdziła kiedy następnym razem będzie mogła wyjść do sklepu. I wszyscy zaczęli jabłka namiętnie kupować, nawet ci, co przedtem nie mieli takiego zamiaru.

Pod wieczór zadzwoniła Anka, czy wiem o jagodzie. Nie wiedziałam. Anka zachłystując się opowiedziała, że Jagodę zabrano do szpitala, bo zachorowała na tyfus. Jest prawie umierająca, straszne wszystko razem, cały ich dom jest zagrożony. Zrobiło mi się żal Jagody – w końcu koleżanka – i opowiedziałam o wszystkim babci. Babcia ogromnie się zmartwiła, że nic dotychczas nie wiedziała, bo przecież „trzeba się zabezpieczyć”. Polegało to na szorowaniu wszystkiego, co w domu do szorowania się nadawało.

Zostałyśmy obie z babcią dokumentnie uziemione – babcia szorowała klamki i podłogi, ja łazienkę i kuchnię. W międzyczasie wpadła przerażona sąsiadka, że jej mały synek ma tyfus – ma gorączkę, wymiotuje… Babcia rzuciła swoje szczotki i pognała razem z sąsiadką ratować jej jedyne dziecko. Zostałam sama w towarzystwie ścierek i rozpuszczonego w misce „Ixi”. Wtedy zadzwonił dzwonek u drzwi. Na słomiance stała uśmiechnięta Jagoda. „Cześć” – powiedziała – „Ta Marysia, co ją pogotowie zabrało już wróciła do domu. Myśleli, że złamała nogę, ale okazało się, że to tylko stłuczenie”.

Nie odpowiedziałam jej nic. Zaniemówiłam.

I jestem taka „zaniemówiona” aż do tej pory. I zastanawiam się, jakim cudem dałam się zwariować?! Bo to, że się dałam, to fakt niewątpliwy. Ja, przyszły fizyk atomowy!…

MAGDA


OdpowiedzCytat
Maruta
(@maruta)
Member Potwierdzony
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 4034
 

Przed pandemią uznałabym, że to mało prawdopodobne, ale życie weryfikowało moje poglądy w tej kwestii 😉 . Tylko dzisiaj ze względu na telefony komórkowe plus internet można by łatwo sprawdzić, czy taka Jagoda jest w szpitalu.


OdpowiedzCytat
Hebius
(@hebius)
Męber Moderator
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 3683
Topic starter  

Nie było odcinka w czwartek, nadrabiam więc w niedzielę dodatkowym wrzutem.

Świat Młodych
nr 132 – wtorek 4 listopada 1975 r.

Pięć minut z Magdą

Jestem zniechęcona do wszystkiego. I żyć mi się nie chce. I w ogóle.

To brzmi pewnie strasznie patetycznie i śmiesznie, ale naprawdę jestem w podłym nastroju. Co, czy nie mogę mieć chandry?! Albo migreny?! Albo… sama zresztą nie wiem.

Bo właściwie to się wszystko zaczęło od grypy. Zachorowała Hanka, zachorował Tadeusz, zachorowała babcia, zachorowało pół klasy, a ja — nic, mnie nic nie brało, ani troszeczkę. Bo mnie prawie nigdy nic nie bierze! Inni wylegują się w łóżkach, piją podtykane pod nos soczki, łykają kolorowe witaminki, czytają najnowsze kryminały zdobyte przez troskliwą rodzinę, czasem mierzą gorączkę, mogą sobie pokaprysić i ponudzić… Ja zaś latam tymczasem ze śmieciami do zsypu, wystaję w kilometrowych ogonkach do apteki po lekarstwa dla któregoś z chorych domowników, wydzwaniam do Hanki, żeby ją poinstruować co było zadane, robię zakupy i w ogóle zasuwam jak mały samochodzik. Ale to nie o to zasuwanie chodzi. Do tego się już przyzwyczaiłam. I do tego, że zawsze wyglądam kwitnąco. „Jak okaz zdrowia” — mówi o mnie mama i przestaje się mną przejmować, bo jest strasznie zaambarasowana tatą, który od trzech dni ma katar. „O Magdusię to mogę być spokojna” — stwierdza babcia i też przestaje się mną przejmować, bo jest przejęta mamą, którą w kościach łamie. „Magda to ma końskie zdrowie” — wygłasza lewy komplement tata i przestaje już o mnie myśleć, bo martwi się babcinym kaszlem. Ja też się martwię. I o taty katar, i o mamy łamanie w kościach, i o babci kaszel, i o migrenę cioci Oli, i o Hankę, która ma gorączkę… I współczuję im wszystkim. I… zazdroszczę!

Bo o mnie nikt się nie martwi. Po co, kiedy wiadomo, że nie potrzeba? Jestem przecież „zahartowana”, „dzielna”, „wytrwała”… Tymi właśnie przymiotnikami chwaliła mnie mama przez telefon jednej ze swych przyjaciółek. Tamta mamie zazdrościła, że mama ma tak fajnie. Mama to ma, ale ja?! Przypuszczam, że gdybym jakimś cudem nagie ciężka się przeziębiła, to… pewnie nikt by mi nie uwierzył. Ani w to, że mam migrenę, bo jeszcze jej nigdy w życiu nie miałam. Mogę mieć najwyżej chandrę…

Która nie upoważnia, niestety, do wylegiwania się w wyrze, do łykania kolorowych witaminek, do podsuwania pod nos soczków… Nie myślcie, że zwariowałam, wcale nie chcę być chora! Ale pokaprysić sobie, to bym jednak troszeczkę chciała… Czy to taki grzech?!

MAGDA


OdpowiedzCytat
Hebius
(@hebius)
Męber Moderator
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 3683
Topic starter  

Świat Młodych
nr 135 – wtorek 11 listopada 1975 r.

Pięć minut z Magdą

Urządziłyśmy sobie w niedzielę takie towarzyskie spotkanie dziewczyn z naszej starej klasy. Nie wszystkie przyszły, ale było nas siedem. Najpierw przez pół godziny odbywały się różne ochy i achy — że którejś włosy urosły, że inna ma fantastyczną spódnicę, że Baśka schudła a Bożena wyskubała sobie brwi (nawiasem mówiąc koszmarnie jej z tym)… A potem to już poleciała normalna gadka o tym, jak to jest w naszych szkołach.

Jolka wygłosiła długachne expose, jak to ona zaczęła się porządnie uczyć i jak starannie przygotowuje się do każdej lekcji, aby nie mieć żadnych zaległości. Hanka opowiedziała o swoim specjalnym zeszycie do matematyki, w którym rozwiązuje różne nadprogramowe zadania, żeby być — jak mówi — na poziomie. Bożena nawet ze sobą miała swój album z wycinkami geograficznymi. Baśka pochwaliła się, że lekcje niemieckiego nagrywa sobie na magnetofon i odgrywa po kilka razy. Elżbieta westchnęła, że jej to nie wszystko, niestety, wychodzi tak jakby chciała, ja też coś dodałam, tylko Marta siedziała ze znudzoną miną.

„Po co wam to wszystko?” — spytała się w końcu. I wyjaśniła, że w jej przekonaniu jesteśmy dziecinne i naiwne, i że tracimy niepotrzebnie masę czasu. Ona, Marta, też się uczy. Ale nie więcej niż potrzeba na tróję. Gdyby uparła się na czwórki lub piątki, musiałoby się uczyć kilkakrotnie więcej. Ale na szczęście ma trochę zdrowe go rozsądku — tu wymowne spojrzenie w naszą stronę — i nie dała silę zwariować. Ba niby co jej z tych lepszych stopni przyjdzie?! A z trójami i tak będzie zdawać z klasy do klasy. I maturę też zda, i pracę dostanie po technikum wcale nie gorszą od tych, co się lepiej od niej uczyły.

Poczułyśmy się malutkie i głupiutkie. I tak nam się żal jakoś zrobiło tych godzin spędzonych nad podręcznikami podczas, gdy Marta ma czas i na kino, i na spacery z chłopakiem, i na tysiące różnych przyjemności. I już nam się rozmowa dalej kleić nie chciała. Cóż, popsuła nam Marta trochę humor, nie ma co mówić!

Nie ma co mówić Dałyśmy sobie zaimponować tym jej wolnym czasem, tą jej pewnością siebie, tym, że wszystko wie. Zatkało nas. Tylko prawdę mówiąc, to tak w głębi serca chyba wcale nie uważamy, że ma ona rację. Bo co to w gruncie rzeczy za pomysł — być średnimi? Może i wygodne to życie, ale… takie jakieś mdłe, Nie?! I tylko diabli mnie biorą, że tak się jej dałyśmy skołować!

MAGDA


OdpowiedzCytat
Hebius
(@hebius)
Męber Moderator
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 3683
Topic starter  

Świat Młodych
nr 138 – wtorek 18 listopada 1975 r.

Pięć minut z Magdą

Jest u nas w klasie dziewczyna, co tak jakoś rusza się i uczy na bardzo zwolnionych obrotach. Zdążyła zarobić już multum dwój. Niefajnie. Żal nam jej — będzie się przecież musiała, jak tak dalej pójdzie, z naszą budą pożegnać. A skądinąd bardzo sympatyczna dziewczyna. I miła. Tylko przygaszona jakaś taka. Rozmawialiśmy na jej temat w samorządzie, gadałyśmy o niej z Hanką. Wczoraj spotkałam się z Tadeuszem, ponieważ o stopniach nawijaliśmy i o nauce, to mi się ta Basia też wtedy przypomniała.

Opowiedziałam Tadeuszowi, że coś z nią jest chyba nie tak i że ktoś by się tą sprawą musiał zająć. Bo ja wiem, pogadać z nią by trzeba, dowiedzieć się, co jej jest, pomóc. W dobrej wierze mu o tym opowiadałam — że kłopot jest taki, a Tadeusz jak na mnie nie ryknie. Że kto ma to zrobić i że co ja sobie wyobrażam?!

Aż się skuliłam w sobie. A on nic na to nie zważał tylko mi dogryzał, jaka to ja jestem dobra, że o tej Bosi myślę. W końcu to się nawet na niego obraziłam, bo niby dlaczego na mnie ryczy?!

A potem, jak już wróciłam do domu — zła byłam cały czas na niego jak piorun — to tak sobie pomyślałam, że… mimo wszystko ma Tadeusz trochę racji. Właściwie — ale do tego, to po dłuższym myśleniu doszłam — ma tej racji zupełnie sporo. No bo niby faktycznie — jesteśmy tacy dobrzy, myślimy, że dziewczynie trzeba pomóc, że koniecznie trzeba jej pomóc, że ktoś powinien jej pomóc. Ale konkretnie — co za ktoś? Rząd Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej?!

Bo tak naprawdę, to nie pierwszy raz wychodzi takie… głupstwo. Często się przecież mówi o czymś, że jest nie tak, i że trzeba to zmienić. Ale dosłownie, że: „ktoś powinien się tym zająć”. I już gra — jesteśmy zadowoleni, żeśmy tacy mądrzy, spostrzegawczy, konstruktywni… A przecież to nieprawda! Bo np. jeśli dochodzę do wniosku, że przydałby się generalny porządeczek w moim biurku, to już w momencie formułowania tej myśli wiem, że to ja sama to zrobię i do głowy mi nie przychodzi żaden „ktoś”. Ale jeśli chodzi o jakąś sprawę ogólniejszą, to… ograniczam się do zauważenia problemu. I do zwalenia go na tego legendarnego „ktosia”. A to przecież niczego nie załatwia!

Hm, chyba powinnam Tadeusza przeprosić. I z Basią pogadać też…

MAGDA


OdpowiedzCytat
Maruta
(@maruta)
Member Potwierdzony
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 4034
 

Ten Tadeusz wydawał się w porządku, ale od jakiegoś czasu jest kreowany na taki dojrzały ideał, kompas moralny i przykład, którego Magda powinna słuchać, bo wie lepiej. A już to wrzeszczenie wygląda bardzo niepokojąco. Za co Magda ma przepraszać? Że się na niego obraziła? Ale obraziła się nie dlatego, że powiedział coś, co okazało się prawdą, a ze względu na sposób, w jaki to powiedział. Ryczenie nagle na swoją dziewczynę zamiast normalnej rozmowy jak najbardziej podpada pod uzasadniony powód do obrazy. Jeszcze przy kinie można było go tłumaczyć, jednak tutaj wystarczyło, by spokojnie wyjaśnił swój punkt widzenia.


OdpowiedzCytat
Hebius
(@hebius)
Męber Moderator
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 3683
Topic starter  

Me too.

Też pomyślałem "Rzucaj go dziewczyno, zanim zacznie cię bić!" 😀

A w przypadku Baśki interweniować powinni rodzice i nauczyciele w pierwszej kolejności.


OdpowiedzCytat
Maruta
(@maruta)
Member Potwierdzony
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 4034
 
Wysłany przez: @hebius

A w przypadku Baśki interweniować powinni rodzice i nauczyciele w pierwszej kolejności.

Przy czym jest też możliwość, że Baśka zwyczajnie nie ma predyspozycji do klasy mat-fiz w liceum, a trafiła tam, bo np. rodzice mają duże ambicje i wysyłali ją na korki, żeby miała dobre świadectwo i się dostała. W takiej sytuacji dużo lepiej nie będzie, nawet jak wszystkie koleżanki zaczną jej pomagać. Ot, wyciągnie się na trójki, ale jak długo?


OdpowiedzCytat
Kustosz
(@kustosz)
Pan Samolocik Admin
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 9392
 

Magda i Tadeusz to zaskakująco mało romantyczna para, zwłaszcza jak na parę nastolatków:)


OdpowiedzCytat
Maruta
(@maruta)
Member Potwierdzony
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 4034
 
Wysłany przez: @kustosz

Magda i Tadeusz to zaskakująco mało romantyczna para, zwłaszcza jak na parę nastolatków:)

Właśnie dlatego, że od dłuższego czasu Tadeusz występuje tylko jako przykład dla Magdy - pracuje w polu, potępia koników, domyślnie pomaga kolegom w nauce... Założę się, że 20 lat wcześniej byłby przodownikiem ZMP.


OdpowiedzCytat
Kustosz
(@kustosz)
Pan Samolocik Admin
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 9392
 
Wysłany przez: @maruta

Założę się, że 20 lat wcześniej byłby przodownikiem ZMP.

Bingo:)


OdpowiedzCytat
Hebius
(@hebius)
Męber Moderator
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 3683
Topic starter  

Poprosiłem ChatGPT o portret Magdy, ale rezultaty są takie sobie. Mając fotografię to już autor byle monidła lepiej by sobie poradził.

1743802914-ChatGPT-Image-4-kwi-2025-23_39_56.png

OdpowiedzCytat
Maruta
(@maruta)
Member Potwierdzony
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 4034
 

Nie jest tak źle, jeśli idziesz w realizm. Zdjęcie Magdy jest na tyle niewyraźne, że idealne odwzorowanie jest niemożliwe, więc można zaakceptować pewne wariacje 😉 Nie wiem tylko, dlaczego grok tak kombinuje z fryzurami, skoro ma zdjęcie?

1743832001-imagem.jpg
1743832046-imagemn.jpg
1743832061-Zrzut-ekranu-2025-04-05-073355.png
1743832077-imagej.jpg
1743832096-image.jpg

OdpowiedzCytat
Hebius
(@hebius)
Męber Moderator
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 3683
Topic starter  

Całkiem ładna ta Magda wyszła.

____

Świat Młodych
nr 141 – wtorek 26 listopada 1975 r.

Pięć minut z Magdą

Zimno. Sztywnieję w takiej sytuacji nie tylko od zewnątrz, ale i od środka. I robię się taka… chropowata jakby. W domu to o tym wiedzą, tata nazywa mnie wtedy jeżozwierzem, a babcia mówi, że musi… rozgrzać moje fumy. Po paru dniach, czasami po paru godzinach przechodzi mi. Przyzwyczajam się do zimna, nie marznę od środka, nie jestem już chropowata i nie kłuję. Ale w trakcie tego zamarzania, to, nie daj Boże, ze mną zacząć — trzask, błysk, trach i bums! Czyli inaczej mówiąc zwyczajna scysja. Albo awantura, albo chryja… — jak kto woli to nazwać.

Właśnie ostatnio nadziała się na mnie, taką zamarzającą, Hanka. Śmieszne, Hanka, która od wieków mnie zna i która wszystko o mnie wie. A jednak. Z tym, że śmieszne wydało się to mnie. W tej chwili. Hanka jest oburzona, obrażona, zdegustowana i… podejrzewam, że sama na najprostszej drodze do takiego właśnie zamarznięcia. Ciekawe, czy jeśli ja jej w takim momencie nadepnę na odcisk, a ona na mnie naskoczy, to ja z kolei się zdegustuję?!

I czym dłużej nad tym myślę, to dochodzę do wniosku, że tak, że oczywiście. No bo niby dlaczego nie?! W końcu sytuacja jest zaskakująca — przyjaźnisz się z kimś, lubicie się wzajemnie, rozumiecie w pół słowa, a nagle, w którymś momencie odzywasz się do niego i on zamiast się uśmiechnąć — warczy. Każdy by się zdenerwował. Więc ja też. Inna jestem czy jak?!

Podzieliłam się tymi swoimi przemyśleniami z Tadeuszem, a on… ręce załamał. I powiedział, że nawet śmiać mu się trudno. Zaskoczyła mnie ta jego reakcja, więc pytam się, o co chodzi? A on na to też pytaniem mi odpowiedział, czy ja uważam, że mnie wolno czasami „zamarznąć”, a innym nie?!

Hm, ze mną to jest tak, że trudno się aklimatyzuję gdy mrozy nadchodzą, złości mnie to, wściekam się — ot, cały powód złego humoru. Jasne, proste, każdy powinien zrozumieć, nie?

Zaraz… A może to jego pytanie nie było takie bezsensowne? Tak w ogóle, to je wiem, co on na temat takich humorów myśli — że człowiek powinien się opanować, nie dopuścić do niepotrzebnej draki. Skądinąd zgadzam się z tym poglądem, ale gdy powód jest absolutnie nie do podważenia, jak mój?

Mój?! Zaczynam rozumieć o co mu szło… Faktycznie, to wcale nie jest zabawne. Że każdy myśli tylko o sobie, siebie tłumaczy — innych nie.

Ale Hanka też tak postąpiła, więc?!…

MAGDA

 

 


OdpowiedzCytat
Kustosz
(@kustosz)
Pan Samolocik Admin
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 9392
 

Za dużo tego Tadeusza ostatnio.


OdpowiedzCytat
Hebius
(@hebius)
Męber Moderator
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 3683
Topic starter  

Świat Młodych
nr 144 – wtorek 2 grudnia 1975 r.

Pięć minut z Magdą

Wybrałyśmy się wczoraj z Hanką na krem. Wielkie święto – dostałam piątkę z historii – trzeb ją było godziwie uczcić!

Pora była taka dopiero lekko popołudniowa i ludzi w barku kawowo-kremowym niezbyt wiele, ale mimo tego nie było dwóch wolnych koło siebie stołków, tylko pojedyncze, pomiędzy ludźmi. A myśmy chciały trochę posiedzieć, pogadać. Mówię więc do Hanki: „Ty postój przy kasie i weź kremy, a ja przez ten czas poproszę tamtego pana – wskazałam w tym momencie głową na wujowatego osobnika w ciemnozielonym lodenie – żeby się przesiadł na stołek obok, to będziemy miały dwa dla siebie”. I już idę w stronę zielonego lodenu. W tym momencie… Hanka łapie mnie za rękaw i najnormalniej w świecie błagać niemal zaczyna, żeby tego nie robiła. Że po co mu przeszkadzać, że przecież my możemy sobie postać, albo ewentualnie zaczekać aż się jakieś dwa
miejsca koło siebie zwolnią, że naprawdę nie ma potrzeby, że to byłoby niegrzeczne… A w oczach ma prawie łzy. Widzę, że za nic w świecie nie da się przekonać, że jeśli podejdę do zielonego lodenu, to… po prostu sobie pójdzie, z kremu zrezygnuje.

Cóż?! To ja zrezygnowałam. Zjadłyśmy krem stojąc pod ścianą. Wcale mi tak na stojąco nie smakował!

A w ogóle pyszny przecież był. Wiec zła jestem i na Hankę, i na siebie. Na Hankę dlatego, że przesadziła w tej swojej grzeczności, w uprzejmości. Ona by tak chciała… przepraszać, że żyje, krygować się, że zużywa ileś tam litrów ogólnospołecznego powietrza. A już jak ognia boi się, żeby, broń boże, ktoś jej nie posądził, że chciałaby coś dla siebie cudzym kosztem. Pewnie, tak w zarysach to ma rację, ale w szczegółach… Co by się stało, gdybym tego pana grzecznie poprosiła, żeby się przesiadł? Nie widzę powodu, dla którego miałby się obrazić lub poczuć dotknięty.

Hanka uważa, że to byłby nietakt. Nie zgadzam się – w końcu ten barek jest dla wszystkich, i stołki też są dla wszystkich, i ci wszyscy powinni się nimi tak podzielić, żeby każdemu było wygodnie. A że my jesteśmy trochę młodsze, to już nie mamy do niczego prawa?

Zresztą, co tutaj mówić o prawach skoro sami z nich rezygnujemy? Hanka z grzeczności woli żadnego prawa nie mieć, do wiadomości go nie przyjmuje. Cóż, skoro lubi się samoumartwiać… Tylko w imię czego ja również wciapywałam ten krem na stojąco jak pies?

I o to jestem zła na siebie.

MAGDA


OdpowiedzCytat
PawelK
(@pawelk)
Member Admin
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 5303
 

Jakoś zupełnie nie mam problemu z tym żeby prosić kogoś aby się przesiadł, jeśli są miejsca, natomiast współczesne społeczeństwo mierzy się z innymi problemami dotyczącymi przesiadania się. Madki z bombelkami chcą siedzieć w pociągu/samolocie przy oknie. Temat bombelków i okna urósł do poziomu ogólnoświatowych dyskusji.

Twtter is a day by day war


OdpowiedzCytat
Maruta
(@maruta)
Member Potwierdzony
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 4034
 

Oj Madziu, Madziu... Jakaś ostatnio nieprzyjemna się robisz. Nastoletni kryzys dojrzewania?

Jak dla mnie Magda źle interpretuje sytuację i w rezultacie problem poruszony w odcinku jest postawiony fałszywie. Nie wiem, czy to był celowy zabieg autorki, czy czasy się po prostu zmieniły? Bo zachowanie Hanki wskazuje, że dziewczyna jest po prostu introwertyczką, nie pomnę, jakiego typu. Rozumiem ją, bo sama mam podobne odruchy i zapewniam, że nie ma to nic wspólnego z grzecznością czy uprzejmością.


OdpowiedzCytat
Strona 15 / 19
Share: