Forum

Pięć minut z Magdą
 
Notifications
Clear all

Pięć minut z Magdą

Strona 10 / 16

PawelK
(@pawelk)
Member Admin
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 5247
 
Wysłany przez: @kustosz

Dylemat, komu ma się podobać prezent, mocno wydumany.

A u bym się nie zgodził. To jest wieczny dylemat prezentowy. Teraz bardziej się rozpatruje pod hasłem "nietrafiony prezent". Też mam trochę takich, które stoją i się kurzą.

Twtter is a day by day war


OdpowiedzCytat
Kustosz
(@kustosz)
Pan Samolocik Admin
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 9321
 
Wysłany przez: @hebius

Pół wieku temu ludzie mieli inny stosunek do zwierząt. 

Powiedziałbym raczej, że poł wieku temu mniej ludzi miało franciszkański stosunek do zwierząt. Ale prasa młodzieżowa miała kreować właściwe postawy. Tu się nie udało.


PawelK polubić
OdpowiedzCytat
Kustosz
(@kustosz)
Pan Samolocik Admin
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 9321
 
Wysłany przez: @pawelk

To jest wieczny dylemat prezentowy. Teraz bardziej się rozpatruje pod hasłem "nietrafiony prezent".

To jest niewłaściwie sformułowany dylemat. Nietrafiony prezent nie bierze się stąd, że kupuję to co mi się podoba olewając gust obdarowywanego, tylko z tego, że zakładam, że jemu też się spodoba. 


OdpowiedzCytat
PawelK
(@pawelk)
Member Admin
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 5247
 
Wysłany przez: @kustosz

Nietrafiony prezent nie bierze się stąd, że kupuję to co mi się podoba olewając gust obdarowywanego, tylko z tego, że zakładam, że jemu też się spodoba. 

Akurat przyczyna może być różna. Ty kupujesz bo zakładasz, a ktoś inny bo jemu się podoba.

Twtter is a day by day war


Maruta polubić
OdpowiedzCytat
Hebius
(@hebius)
Męber Moderator
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 3628
Topic starter  
Wysłany przez: @kustosz

Powiedziałbym raczej, że poł wieku temu mniej ludzi miało franciszkański stosunek do zwierząt.

To nawet nie chodzi o franciszkański stosunek. W latach 70. zwierzęta wszędzie nadal były traktowane zwyczajnie, tak jak się je traktowało przez wieki na wsi, użytkowo głównie. Sprawdziłem z ciekawości - film "Koty to dranie" został nakręcony w 1978 roku, czyli nawet jest młodszy od tego felietonu. A przypomnę, że główną dramatyczną osią tego filmu jest potrzeba uśmiercenia miotu świeżo narodzonych kociaków.


OdpowiedzCytat
Kustosz
(@kustosz)
Pan Samolocik Admin
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 9321
 

Sposób traktowania zwierząt na wsi i w mieście (upraszczając oczywiście) to były i są dwie różne sprawy.


OdpowiedzCytat
Maruta
(@maruta)
Member Potwierdzony
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 4017
 
Wysłany przez: @kustosz
Wysłany przez: @pawelk

To jest wieczny dylemat prezentowy. Teraz bardziej się rozpatruje pod hasłem "nietrafiony prezent".

To jest niewłaściwie sformułowany dylemat. Nietrafiony prezent nie bierze się stąd, że kupuję to co mi się podoba olewając gust obdarowywanego, tylko z tego, że zakładam, że jemu też się spodoba. 

Nie zawsze. Zdarzają się prezenty, które mają na celu zachęcić obdarowanego do czegoś, co może mu się nie podobać, ale obdarowujący uważa, że zmieni zdanie. Albo prezenty z kategorii "nowa patelnia dla mamy", które są przydatne, ale de facto nie są prezentami dla osoby, tylko dość przykrym dodatkiem do funkcji - no chyba że mama kocha gotowanie. Paradoksalnie dawniej to właśnie młodzież była często obdarzana takimi podarkami, jako że w świecie permanentnych niedoborów dorośli postrzegali praktyczny prezent jako atrakcyjny, a jednocześnie mieli dwa w jednym - i prezent z głowy, i załatwiona potrzeba, którą i tak trzeba było zaspokoić niezależnie od okazji.

Natomiast w tym tekście początek, tj. pies, jest rzeczywiście nietrafiony, zwłaszcza że mógł być dobrym punktem wyjścia do o wiele odpowiedniejszych rozważań.


OdpowiedzCytat
Kustosz
(@kustosz)
Pan Samolocik Admin
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 9321
 
Wysłany przez: @maruta

Nie zawsze. Zdarzają się prezenty, które mają na celu zachęcić obdarowanego do czegoś, co może mu się nie podobać, ale obdarowujący uważa, że zmieni zdanie. Albo prezenty z kategorii "nowa patelnia dla mamy", które są przydatne, ale de facto nie są prezentami dla osoby, tylko dość przykrym dodatkiem do funkcji - no chyba że mama kocha gotowanie.

Owszem, ale nie o takich prezentach jest mowa w felietonie. IMO dylemat przedstawiono sztucznie i bez sensu, w dodatku opierając się na fatalnym przykładzie z psem.


OdpowiedzCytat
Maruta
(@maruta)
Member Potwierdzony
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 4017
 

@kustosz 

Dlaczego nie o takie?

Hanka zwierzyła się, że ma już dawno zakupione dla swej mamy 3 motki puszystej włóczki. Dowcip polega na tym, że na drutach lubi robić Hanka, a nie jej mama. Bożena ma zamiar kupić swojej mamie jakąś przebojową płytę — tylko, że płyty zbiera Bożena, a nie jej mama

Przecież to nie tak, że Hanka ma już plan, co zrobi z tej włóczki, a Bożena kupi mamie płytę swojego ulubionego wykonawcy. Koleżanki Magdy prawdopodobnie myślą właśnie, że jeśli mamy dostaną coś, co lubią córki, to też to polubią. Jak dawanie komuś książki swojego ulubionego autora, bo przecież jest taka wspaniała, że musi się spodobać każdemu. To myślenie nastolatków, którzy nie tylko nie widzą w dorosłych ludzi podobnych do siebie, ale też uważają, że są wrażliwsi i mądrzejsi, podczas gdy naprawdę są egocentryczni.


OdpowiedzCytat
Hebius
(@hebius)
Męber Moderator
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 3628
Topic starter  

Cóż... w kolejnym felietonie Magda znów ma lekko wydumany problem.

----------

Świat Młodych
nr 63 – wtorek 27 maja 1975 r.

Pięć minut z Magdą

Jestem w rozterce. Zbliża się Międzynarodowy Dzień Dziecka, a wraz z nim pewna żenująca sprawa – czy powinnam traktować go jako swoje święto czy nie. Kilka lat temu jeszcze nie miałam wątpliwości i było bardzo fajnie. Prezenty, różne smakołyki, świąteczna wyprawa do teatru. Kłopoty zaczęły się w VI klasie, gdy pochwaliłam się Jagodzie otrzymaną z tej okazji bluzką, a ona na to wydęła wargi – „też coś, to ty jesteś jeszcze taki dzieciak?!”. Zrobiło mi się niesamowicie głupio. Wcale nie dlatego, że Jagoda jest jakąś wyrocznią, ale w tym wypadku to trochę racji miała.

W zeszłym roku swoją „nieprzynależność” do tego święta demonstrowało w naszej klasie już parę osób. Tak zupełnie, to to nie było z ich strony uczciwe, bo prezenty rodzinne skwapliwie przyjęli, ale na zewnątrz opowiadali, że ich to nie dotyczy, a upominki były z zupełnie innej okazji.

Myślę, że rzecz nie w upominkach, ale w tym, czy my jeszcze jesteśmy dziećmi czy już nie. Przecież faktem jest, że ten cały Dzień Dziecka, to jest przeznaczony dla maluchów, a my maluchami to na pewno nie jesteśmy. Dorośli z nas też nie są, ale czy dzieci?! Pewnie, dla rodziców to dziećmi będziemy zawsze i na to nic się nie poradzi. Babcia mówi zawsze do mojego taty – „synku”. W związku z tym „synkiem”, to ilekroć byłam w podróży i na dworcu widziałam napis: „Poczekalnia dla matek z dziećmi”, zawsze zastanawiałam się, czy jak babcia będzie kiedyś jechała z tatusiem, to będą sobie w tej właśnie poczekalni odpoczywali. I zawsze rozśmieszało mnie to, że tam to pewnie dzieciom nie wolno palić, więc biedny tatuś nie będzie mógł wytrzymać. Ale babcia nie obchodzi tatusiowego Dnia Dziecka, wszyscy natomiast w rodzinie obchodzą… mój. Przyznam się, że podglądnęłam u mamy w szafie spodnie z błękitnego teksasu. Chyba nie dla siebie je kupiła. I właśnie w tym momencie zrobiło mi się tak jakoś łyso.

Bo nie chciałabym, żeby wszyscy podkreślali naokoło moją dziecięcość. Ale nie wiem, jak przeciwko temu zadziałać. Tadeusz śmiał się z tych moich kłopotów. Mówi, że to przecież fajnie mieć jeszcze jedno święto. Zgadzam się z nim, ale tylko teoretycznie, praktycznie moja dusza się przeciwko temu buntuje. I wstyd mi, że w tym dniu będę zrównana z najmarniejszym przedszkolakiem. I wydaje mi się nawet, że to w stosunku do takiego przedszkolaka trochę nieuczciwe, tak jakbym zabierała mu coś z tego jego święta. I dlatego jestem w rozterce. W końcu o spodniach z błękitnego teksasu marzyłam od dawna.

Magda

 


OdpowiedzCytat
PawelK
(@pawelk)
Member Admin
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 5247
 
Wysłany przez: @hebius

Cóż... w kolejnym felietonie Magda znów ma lekko wydumany problem.

Wydaje mi się, że wcale nie jest wydumany. Tylko rozterki młodych ludzi pod tytułem "do kiedy rodzice mogą mnie traktować jak dziecko" zostały przeniesione na konkretny symbol tego dzieciństwa - Dzień dziecka.

Twtter is a day by day war


OdpowiedzCytat
Hebius
(@hebius)
Męber Moderator
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 3628
Topic starter  

Wydumany o tyle, że został właśnie powiązany ze świętowaniem. 


OdpowiedzCytat
irycki
(@irycki)
Pan Motocyklik Potwierdzony
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 541
 

Dla mnie też jest wydumany. Ja w każdym razie nigdy nie miałem problemu z Dniem Dziecka, starym koniem już byłem a jakąś czekoladkę zawsze dostałem 🙂

„Nie chcę pani schlebiać, ale jest pani uosobieniem przygody. Gdy patrzę na panią łowiącą ryby, pływającą po jeziorze, nie wyobrażam sobie, aby istniała bardziej romantyczna dziewczyna”

Moje fotoszopki (akt. 13.12.2024)


OdpowiedzCytat
Kustosz
(@kustosz)
Pan Samolocik Admin
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 9321
 

Z rozterkami tego typu jest jak z sytuacją w słynnym bon mocie autorstwa Margaret Thatcher: Jeśli musisz wszystkich zapewniać, że jesteś damą– to znaczy, że nią nie jesteś. Jeśli Magda ma problem z prezentem z okazji dnia dziecka bo uważa się za dorosłą, to znaczy, że nie jest jeszcze dorosła.


OdpowiedzCytat
PawelK
(@pawelk)
Member Admin
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 5247
 
Wysłany przez: @kustosz

Z rozterkami tego typu jest jak z sytuacją w słynnym bon mocie autorstwa Margaret Thatcher: Jeśli musisz wszystkich zapewniać, że jesteś damą– to znaczy, że nią nie jesteś. Jeśli Magda ma problem z prezentem z okazji dnia dziecka bo uważa się za dorosłą, to znaczy, że nie jest jeszcze dorosła.

Tyle że Magda twierdzi w tym samym tekście, że dorosłymi jeszcze nie są. To jest raczej dylemat czy jeszcze dzieckiem, czy już młodzieżą, czy nadal rodzice muszą ją traktować jak małe dziecko, czy jednak mogą mieć jakąś dozę zaufania, kiedy zostanie sama w domu bo rodzice wychodzą wieczorem, kiedy pozwolą żeby sama pojechała do babci, kiedy wreszcie zgodzą się na wyjazd na weekend na działkę z koleżankami. Ten etap przejściowy najczęściej nazywa się młodzieżą.

 

Twtter is a day by day war


OdpowiedzCytat
irycki
(@irycki)
Pan Motocyklik Potwierdzony
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 541
 
Wysłany przez: @pawelk

czy jednak mogą mieć jakąś dozę zaufania, kiedy zostanie sama w domu bo rodzice wychodzą wieczorem, kiedy pozwolą żeby sama pojechała do babci, kiedy wreszcie zgodzą się na wyjazd na weekend na działkę z koleżankami. Ten etap przejściowy najczęściej nazywa się młodzieżą.

Tylko że jak dla mnie to nie ma to nic wspólnego z Dniem Dziecka. Po Warszawie szwendałem się sam odkąd pamiętam, pod namiot samodzielnie pierwszy raz pojechałem mając lat 16, więc zapewne byłem uważany za młodzież. Ale to nie przeszkadzało dostać prezent na Dzień Dziecka (choćby symboliczny, przesadnie kasy u nas w domu nie było). Gdybym nie dostał, to pewnie by mi się jakoś dziwnie zrobiło... 

„Nie chcę pani schlebiać, ale jest pani uosobieniem przygody. Gdy patrzę na panią łowiącą ryby, pływającą po jeziorze, nie wyobrażam sobie, aby istniała bardziej romantyczna dziewczyna”

Moje fotoszopki (akt. 13.12.2024)


OdpowiedzCytat
PawelK
(@pawelk)
Member Admin
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 5247
 
Wysłany przez: @irycki

Po Warszawie szwendałem się sam odkąd pamiętam,

czyli miałeś 7 lat i szwendałeś się po Warszawie? A co rozumiesz przez szwędanie się po Warszawie? Bo niby ja też, ale na podwórku przed blokiem.

Wysłany przez: @irycki

pod namiot samodzielnie pierwszy raz pojechałem mając lat 16,

ja 15

Wysłany przez: @irycki

Ale to nie przeszkadzało dostać prezent na Dzień Dziecka

u nas na podwórku chyba nikt w wieku 15 lat nie dostawał prezentów na Dzień Dziecka. Widocznie inne światy.

Twtter is a day by day war


OdpowiedzCytat
irycki
(@irycki)
Pan Motocyklik Potwierdzony
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 541
 

Przecież Magda, bo od niej się zaczęło, nie ma 7 lat. Ma koło 15 skoro jakiś czas wcześniej był temat do jakiej szkoły pójść.

W wieku 7 lat nie. W wieku 10 ciu (około, w każdym razie razie okolice 4, 5 klasy) miałem klucze do chaty, a że rodzice wracali jak to z pracy, raczej późno, to sobie czasami z ferajną urządzaliśmy wycieczki krajoznawcze. Oczywiście nie od razu gdzieś dalej, nie pamiętam zresztą po tylu latach kiedy i gdzie, ale np. pojechanie autobusem do kumpla na Ursynów w okolicach 5 klasy to nie było nic specjalnego (pamiętam, pośpieszny „U”, wtedy były literkowe oznaczenia).

„Nie chcę pani schlebiać, ale jest pani uosobieniem przygody. Gdy patrzę na panią łowiącą ryby, pływającą po jeziorze, nie wyobrażam sobie, aby istniała bardziej romantyczna dziewczyna”

Moje fotoszopki (akt. 13.12.2024)


OdpowiedzCytat
Hebius
(@hebius)
Męber Moderator
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 3628
Topic starter  

Magda urodziła się 15 lipca 1960 roku.


OdpowiedzCytat
Hebius
(@hebius)
Męber Moderator
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 3628
Topic starter  

Świat Młodych
nr 66 – wtorek 3 czerwca 1975 r

Pięć minut z Magdą

Jeszcze tylko kilka dni i cześć. Powiemy sobie do widzenia i się rozejdziemy, każdy w swoją stronę. Będzie jeszcze zabawa pożegnalna, ale to niewiele znaczy. Nasza „ósma be” przestanie istnieć. Oczywiście, będziemy się widywać, mieszkamy przecież wszyscy w pobliżu, niektórzy spotkają się we wrześniu w tych samych szkołach, może nawet w tych samych klasach, ale to już nie będzie to sam.

Żal mi. W gruncie rzeczy nasza klasa była fajna. Co prawda nieraz się kłóciliśmy, a parę lat temu to i do rękoczynów dochodziło, były różne grupy i grupki, które wzajemnie niezbyt się kochały, ale tak w sumie, to nikt z nas do innej klasy by chyba chodzić nie chciał. Pewnie jestem w tym momencie trochę sentymentalna i doszukuję się na silę jakichś głębokich powodów, podejrzewam, że największą rolę grało w tym wszystkim zwyczajne przyzwyczajenie. Ale czy przyzwyczajenie należy lekceważyć?!

Bo to się wszystko dzieje tak nagle. Niby było wiadomo, że już niedługo, że do czerwca tylko, ale ten czerwiec przyleciał tak szybko, że mnie trochę zaskoczył. Chyba zresztą nie tylko mnie. Hanka mówi, że też się tak jakoś głupio czuje, a Jagoda, która wszem wobec głosiła od wieków, że ona to ma wszystko gdzieś i przejmować się czymkolwiek nie ma zamiaru, kupiła sobie pamiętnik i daje go każdemu z naszej klasy do wpisania się. I zdjęcie chce, żeby wkleić. Takich pamiętników kursuje w tej chwil po klasie kilkanaście, dziewczyny wypisują w nich długie epistoły, chłopcy krygują się, że niby nie, że niby po co, ale w końcu też piszą.

Jestem przekonana, że tak naprawdę, to każdy z nas ma silnego pietra. Głośno nikt się do tego nie przyzna, ale bać to się boi. Tutaj wiadomo było, kto jest kto, co powie, co zrobi, na co można liczyć. A teraz zaczyna się niewiadoma. I to jest denerwujące.

Jeszcze miesiąc temu strasznie się cieszyłam, ze już koniec z podstawówką, a teraz to tak sobie w głębi ducha myślę, że wcale nieźle by było, gdyby tak… cofnąć kalendarz do tyłu, i żeby mieć przed sobą jeszcze jeden rok – żebyśmy teraz nie kończyli ósmą, ale zdawali do ósmej. Na szczęście to są marzenia, które nie mają żadnej szansy spełnienia się. Trudno, trzeba przeskoczyć! Bo przecież ciągle są jakieś sytuacje, które budzą w decydującej chwili obawy. Gdyby można je było faktycznie odsunąć, to wszystko by stało w miejscu. To nie ja wymyśliłam. Tak jest. I chociaż niezbyt mnie to w tej chwili pociesza, nie, nie mogę się uczyć. Najwyżej założę sobie taki pamiętnik jak Jagody, jeszcze zdążę.

MAGDA

-----

Podoba mi się ten odcinek.

Nie żebym sam miał podobne wspomnienia z pożegnaniem nauki w szkole podstawowej (ostatni rok był dla mnie wyjątkowo nieprzyjemny i bez najmniejszego żalu rozstałem się z całym tym towarzystwem), ale przypomniało mi się wyjście do cywila po półtorarocznej zasadniczej służbie wojskowej 😀 Zbieranie podpisów na chustach to prawie to samo, jak w tych podstawówkowych pamiętnikach. I niby każdy się cieszył, ale też czul smutek z powodu rozstania, zakończenia pewnego etapu w życiu, przerwania dotychczasowych znajomości.


OdpowiedzCytat
Strona 10 / 16
Share: