Dylemat, komu ma się podobać prezent, mocno wydumany.
A u bym się nie zgodził. To jest wieczny dylemat prezentowy. Teraz bardziej się rozpatruje pod hasłem "nietrafiony prezent". Też mam trochę takich, które stoją i się kurzą.
Twtter is a day by day war
Pół wieku temu ludzie mieli inny stosunek do zwierząt.
Powiedziałbym raczej, że poł wieku temu mniej ludzi miało franciszkański stosunek do zwierząt. Ale prasa młodzieżowa miała kreować właściwe postawy. Tu się nie udało.
To jest wieczny dylemat prezentowy. Teraz bardziej się rozpatruje pod hasłem "nietrafiony prezent".
To jest niewłaściwie sformułowany dylemat. Nietrafiony prezent nie bierze się stąd, że kupuję to co mi się podoba olewając gust obdarowywanego, tylko z tego, że zakładam, że jemu też się spodoba.
Nietrafiony prezent nie bierze się stąd, że kupuję to co mi się podoba olewając gust obdarowywanego, tylko z tego, że zakładam, że jemu też się spodoba.
Akurat przyczyna może być różna. Ty kupujesz bo zakładasz, a ktoś inny bo jemu się podoba.
Twtter is a day by day war
Powiedziałbym raczej, że poł wieku temu mniej ludzi miało franciszkański stosunek do zwierząt.
To nawet nie chodzi o franciszkański stosunek. W latach 70. zwierzęta wszędzie nadal były traktowane zwyczajnie, tak jak się je traktowało przez wieki na wsi, użytkowo głównie. Sprawdziłem z ciekawości - film "Koty to dranie" został nakręcony w 1978 roku, czyli nawet jest młodszy od tego felietonu. A przypomnę, że główną dramatyczną osią tego filmu jest potrzeba uśmiercenia miotu świeżo narodzonych kociaków.
Sposób traktowania zwierząt na wsi i w mieście (upraszczając oczywiście) to były i są dwie różne sprawy.
To jest wieczny dylemat prezentowy. Teraz bardziej się rozpatruje pod hasłem "nietrafiony prezent".
To jest niewłaściwie sformułowany dylemat. Nietrafiony prezent nie bierze się stąd, że kupuję to co mi się podoba olewając gust obdarowywanego, tylko z tego, że zakładam, że jemu też się spodoba.
Nie zawsze. Zdarzają się prezenty, które mają na celu zachęcić obdarowanego do czegoś, co może mu się nie podobać, ale obdarowujący uważa, że zmieni zdanie. Albo prezenty z kategorii "nowa patelnia dla mamy", które są przydatne, ale de facto nie są prezentami dla osoby, tylko dość przykrym dodatkiem do funkcji - no chyba że mama kocha gotowanie. Paradoksalnie dawniej to właśnie młodzież była często obdarzana takimi podarkami, jako że w świecie permanentnych niedoborów dorośli postrzegali praktyczny prezent jako atrakcyjny, a jednocześnie mieli dwa w jednym - i prezent z głowy, i załatwiona potrzeba, którą i tak trzeba było zaspokoić niezależnie od okazji.
Natomiast w tym tekście początek, tj. pies, jest rzeczywiście nietrafiony, zwłaszcza że mógł być dobrym punktem wyjścia do o wiele odpowiedniejszych rozważań.