Krzyżówki z "Feblika" nie ruszałam, ponieważ nie czytałam (nawet McDusi nie mogłam doczytać do końca).
Tę drugą, ogólną, zrobiłam w zasadzie bez problemu. I masz rację, że do jej rozwiązania w zasadzie nie trzeba w ogóle znać Jeżycjady. Chyba nie do końca mnie to usatysfakcjonowało.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
Miałam już nie kupować książek, ale się nie da.
Oto, na co czekam z nowości i zapowiedzi 🙂
"Kukły" być może przyjdą już jutro. Jeśli tak, to zapowiada się pasjonujący czytelniczo weekend, bo pan Siembieda pisze wspaniale.
Miałam już nie kupować książek, ale się nie da.
Ilu ja znam, którzy tak mówili.;)
Siembiedy czytałam "444". Książka nie była zła, ale dość mroczna z tego co pamiętam. Daj znać Yvonne jak te "Kukły". Po Zafona na razie nie sięgam. Może kiedyś wrócę do "Cienia wiatru", ale raczej nie za szybko.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
Ja tam nic teraz nie czytam, najwyżej przeglądam (co w badaniu Biblioteki Narodowej i tak liczy się jakbym czytał) więc nie kupuję:)
Siembiedy czytałam "444". Książka nie była zła, ale dość mroczna z tego co pamiętam. Daj znać Yvonne jak te "Kukły".
Ja czytałam wszystkie jego książki. Choć czytałam to złe słowo. Ja je pochłonęłam. Pan Siembieda przywrócił mi wiarę w polskich autorów powieści sensacyjno-przygodowych. Pisze świetnie. Jego książki są arcyciekawe, fabuła jest spójna, postaci z charakterem, nie ma naciągniętych i słabych scen, a w dodatku napisane są poprawną polszczyzną. Osią fabuły są prawdziwe wydarzenia, choć czasem ciężko w to uwierzyć. Czego chcieć więcej?
Moją ulubioną z dotychczas przeczytanych jest "Miejsce i imię".
Dzisiaj rano, po 7 już, dostałam sms-a, że paczka jest do odbioru w paczkomacie! Zatem weekend upłynie mi pod znakiem "Kukieł".
Choć czytałam to złe słowo.
W nawiązaniu do innego wątku w pierwszej chwili pomyślałam, że napiszesz, że je przeglądałaś.;)
Ja już naprawdę niewiele pamiętam z lektury "444". Tym bardziej, że nie miałam dostępnej książki a jedynie wydruk z PDF-u. Bardzo źle się to czytało.
Yvonne, jak przeczytasz już "Kukły" to napisz kilka słów.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
Tegoroczna wiosna obfituje w ciekawe zapowiedzi wydawnicze.
Co Was zainteresowało?
Kustosza zapewne "Byk" Twardocha 🙂
Ja zamierzam kupić nową książkę Myśliwskiego (już na mnie czeka w księgarni w Toruniu), "Chodź ze mną" Orbitowskiego (widzieliście okładkę? Znacie Orbitowskiego?), Kańtoch i oczywiście Szczygła.
Siembieda też ogłosił swoje "Katharsis", ale jakoś mnie nie przekonuje ani opis ani okładka. Bardzo lubię jego książki, ale ostatnia z nich ("Kukły") mnie lekko rozczarowała.
Kustosza zapewne "Byk" Twardocha
Od Ciebie się dowiaduję i oczywiście jestem zainteresowany. Szybki look co to ma być i entuzjazm trochę opada. Monodram, spektakl teatralny? No nie wiem. Ale i tak przeczytam.
A u mnie z nowości niewątpliwie "Jasny gwint" Marcina Szczygielskiego, jakoś na dniach będzie premiera.
Dzisiaj przychodzę do tego wątku, aby trochę pomarudzić.
Ostatnio dość mocno denerwują mnie dziwadła wydawnicze związane ze sposobem tworzenia okładek.
Nie rozumiem tego przenoszenia słowa na kilka linijek, ani pisania imienia i nazwiska autora małymi literami.
Jak, do licha, mam nauczyć dziecko, że imię i nazwisko piszemy wielką literą, jak ono może mi powiedzieć: "Mamo, ale przecież widziałam w księgarni małymi! W księgarni!".
No właśnie. A co Wy o tym sądzicie?
Poniżej kilka przykładów:
I jeszcze post marudzący numer dwa.
Chyba niedługo nie będę kupować nowości wydawniczych ani ich czytać.
Wrócę do staroci 🙂
Czemu? Z dwóch powodów.
1. Ostatnio zaciekawił mnie opis książki "Pojechałam do brata na południe". Zamierzałam ją kupić. Ale przeczytałam kilka opinii i w jednej z nich znalazłam informację, że książka napisana jest ciężkim stylem, bez wielkich liter i interpunkcji! Odechciało mi się.
I to jest jakiś dziwny zabieg, który ostatnio powtarza się w literaturze. Chyba jakiś nowy styl, nie wiem? Styl bez stylu. Bez zasad i norm.
2. Feminatywy. No właśnie. Te nieszczęsne, niecierpiane przeze mne potworki językowe.
Może popukacie się w czoło, jak to przeczytacie i pomyślicie sobie, że ta Yvonne to jednak jest dziwaczka (jestem!), ale przyznam się Wam do czegoś.
Bardzo lubię książki Zygmunta Miłoszewskiego. Bardzo. Ale nie kupiłam jego ostatniej książki, bo przeczytałam w opiniach, że używa w niej często feminatywów właśnie, takich jak np. naukowczyni.
Chyba nie byłabym w stanie tego znieść i do tej pory "Kwestia ceny" pozostaje jedyną książką pióra pana Zygmunta, której nie przeczytałam.
Ech...
Chyba rzeczywiście czas na wielki powrót do klasyki.
Chyba niedługo nie będę kupować nowości wydawniczych ani ich czytać.
Wrócę do staroci
Czemu? Z dwóch powodów.
Marudzisz i przesadzasz:) Projekt graficzny rządzi się swoimi prawami, to kwestia estetyki i gustu, jednym się podoba, innymi nie. Z okładkami, które prezentujesz ja nie mam żadnego problemu. Nie spotkałem się natomiast z książką napisaną bez wielkich liter i z pominięciem interpunkcji ale zawsze znajdzie się autor żądny eksperymentowania z formą, to nic nowego. To jednak nisza nisz i nie trzeba tego czytać. Co do ostatniej kwestii. Unikaj po prostu autorów o zacięciu socjalistyczno-postępowym to problem z feminatywami i epatowaniem poprawnością polityczną nie będzie Ci doskwierał. Wszyscy wiedzą, że Zygmunt Miłoszewski jest, jak to się mówi, lewakiem i manifestuje w swoich książkach swój światopogląd.
Kustoszu, zrozumiałam za pierwszym razem 🙂
Kustoszu, zrozumiałam za pierwszym razem
Serwer się zawiesił a potem widać odwiesił.
Chyba niedługo nie będę kupować nowości wydawniczych ani ich czytać.
Wrócę do staroci
Czemu? Z dwóch powodów.
Marudzisz i przesadzasz:) Projekt graficzny rządzi się swoimi prawami, to kwestia estetyki i gustu, jednym się podoba, innymi nie
Nie zgodzę się. Kwestia estetyki to rodzaj czcionki, kolor, grafika.
A nie dziwne dzielenie wyrazu na jakieś zbitki liter.
A nie dziwne dzielenie wyrazu na jakieś zbitki liter.
Tu ja się z kolei nie zgodzę.
Co do okładek, faktycznie, dziwnie to wygląda imię i nazwisko z małej litery.
Za feminatywami też nie przepadałem, dopóki nie znalazłem aktu zgonu mojej prababci z rolniczką jako zawodem.
Jeśli "Kwestia ceny" jest kontynuacją "Bezcennego" to pewnie nic nie straciłaś, bo to bardziej scenariusz słabego filmu akcji (takiego jak "Skarb narodów") niż książka przygodowa.
Jeśli "Kwestia ceny" jest kontynuacją "Bezcennego" to pewnie nic nie straciłaś, bo to bardziej scenariusz słabego filmu akcji (takiego jak "Skarb narodów") niż książka przygodowa.
Już "Bezcenny" jest gniotem a opis kontynuacji sugeruje gniot do kwadratu.
Nie rozumiem tego przenoszenia słowa na kilka linijek
Jakby wszystko było na jedno kopyto, to byłoby nudne i nie miałabyś możliwości ponarzekania 🙂
Jak, do licha, mam nauczyć dziecko, że imię i nazwisko piszemy wielką literą
Normalnie 🙂 Są przecież zasady i tego możesz dziecko uczyć. Natomiast to co widzi nie zawsze musi te zasady odzwierciedlać. Czy jak dziecko zobaczy obraz, na którym jest naga kobieta to wyjdzie z domu bez ubrania? Czy jednak zauważy różnicę pomiędzy sztuką , którą ogląda i ma związane z tym przemyślenia, emocje czy nie zauważy i będzie ślepo naśladować widziany świat bez żadnej refleksji?
Ja jestem ostatnio nawet zdziwaczała a z wiekiem robi się to podejrzanie zauważalne, ale lubię kiedy coś w literaturze się dzieje i zachęca mnie do obserwacji. Świat bez tych wszystkich pomysłów byłby cholernie nudny. Może nam się to podobać albo wręcz przeciwnie ale jest w tym jakiś koloryt, który dostarcza nam niezłej zabawy.