Nie wiem, czy to dobry temat na nowy wątek.
Jeśli uznacie, że nie, to można usunąć.
Bardzo lubię książki, których lektura zachęca mnie do poszukiwań, do poszerzenia mojej wiedzy na temat / tematy w niej poruszone. Do zapoznania się z dziedziną, o której wcześniej nie wiedziałam nic lub prawie nic.
Tak było kiedyś z samochodzikami. Ich lektura zachęcała nas przecież do zgłębienia historii Templariuszy, masonów, alchemików. Do zapoznania się bliżej z taką dziedziną nauki jak antropologia czy automatyka.
Teraz rzadko trafiam na takie pozycje.
Ale czasem jednak się zdarza.
Dwa przykłady z ostatnich tygodni. Jedna nowość, a jedna staroć, do której wróciłam po wielu latach.
“Półmistrz” Mariusza Czubaja. Bardzo dobra i świetnie napisana opowieść sensacyjna z elementem kryminalnym, dzięki której poczytałam sobie sporo o znanych szachistach i ich losach.
Szczególnie poruszyła mnie historia pierwszej kobiety szachistki odnoszącej wielkie sukcesy, Very Menchik, która zginęła wraz z mamą i siostrą w jednym z ostatnich bombardowań Londynu w 1944r. Jej historia jest pasmem sukcesów.
“Hrabia Monte Christo”, którego jeszcze czytam i który zapewne odsłoni przede mną jeszcze wiele ciekawych tematów.
Wczoraj trafiłam na kartach tej powieści na wzmiankę o słynnym rysowniku i grafiku francuskim z XVII wieku.
Jacques Callot, bo o nim mowa, tworzył prawdziwe dzieła! Spójrzcie tylko na wizerunki rysowanych przez niego postaci bajkowych czy też ludzi z biedoty, żebraków. Cały wieczór czytałam o nim i ogładałam w internecie jego prace. Absolutnie piękne.
Zachęcam Was do podzielenia się Waszymi odkryciami z książek 🙂
Dodam jeszcze, że do założenia tematu zainspirowała mnie Aldona, która swoją nominacją przypomniała mi skąd znam obrazy Hoppera.
W listopadzie 2017 roku, na forum "Z przygodą na ty" w swojej recenzji książki Zygmunta Miłoszewskiego "Jak zawsze" napisałam tak:
Dzisiaj jeszcze tylko jedna dygresja. Niech mi ktoś powie, że literatura nie kształci wszechstronnie! Niech tylko znajdzie się taki śmiałek! I niechaj wyrwą temu kłamcy jego plugawy język (nie mogłam się powstrzymać, uwielbiam ten cytat z "Mistrza i Małgorzaty" )
Nie jestem specjalną znawczynią malarstwa (wybacz Oldmalarzu), dlatego, jak przeczytałam fragment, w którym autor pisze o obrazie Hoppera, zajrzałam do internetu, żeby sprawdzić kto zacz.
Spojrzałam i doznałam zachwytu! Naprawdę nie znałam wcześniej obrazów Edwarda Hoppera. A są wspaniałe! Jak idealnie Hopper oddaje na nich uczucia! Jak pięknie maluje samotność i relacje międzyludzkie! Coś wspaniałego! Oglądam je od godziny i nie mogę przestać. Szkoda, że większość jego obrazów można zobaczyć tylko w Stanach
A Miłoszewskiemu bardzo dziękuję za poszerzanie moich horyzontów
Hmm... z mojego punktu widzenia zdecydowana większość książek ma ten walor, że inspiruje do poszerzania wiedzy. Zresztą podobnie działają filmy. Jedne bardziej inne mniej. Często sprawdzam sobie coś co wyniknęło z fabuły, ale też w dzisiejszych czasach bardzo łatwo jest to czynić. Wrzutka w Google i za chwilę wiedza poszerzona. Trudo to porównać do czasów dzieciństwa gdzie takie poszerzanie wiedzy nie było możliwe. Pamiętam, że bardzo długo nie wiedziałem nawet z ilu tomów składa sie seria "Pan Samochodzik". O "Uroczysku" dowiedziałem sie później, a o "Atanaryku" dużo później.
Jeżeli więc wtedy postanawiałem poszerzyć wiedzą, korzystając z encyklopedii czy innych źródeł pisanych to impuls tej inspiracji musiał być nieporównanie silniejszy niż potrzebny jest dzisiaj.
Hmm... z mojego punktu widzenia zdecydowana większość książek ma ten walor, że inspiruje do poszerzania wiedzy.
To ja mam inne odczucia.
Z wielu książek, które ostatnio czytałam, tylko kilka zachęciło mnie do poszukania informacji.
Kiedyś takim inspirującym pisarzem był dla mnie Waldemar Łysiak. Potrafił pisać o wielu tematach w sposób, który fascynował czytelnika. A że były to jeszcze lata przedinternetowe to sprawiał wrażenie kogoś, kto ma szeroką i głęboką wiedzę, trudno osiągalną dla nastolatki z Polski.
Dumas to też kopalnia informacji. To z jego powieści dowiedziałam się np. o istnieniu Celliniego czy sprawie naszyjnika królowej. Z polskich twórców podobnie działał na mnie Karol Bunsch.
Ale przyznam, że teraz rzadziej mi się zdarza takie zaciekawienie. Może dlatego, że wiedza jest na wyciągnięcie ręki?
Kiedyś takim inspirującym pisarzem był dla mnie Waldemar Łysiak.
O tak! Poziom erudycji na akapit niespotykany gdzie indziej. Z drugiej strony nie znam drugiego pisarza, który aż tak jak Łysiak w pewnym momencie obniżył loty, że stał się groteskową karykaturą samego siebie.
Cieszę się, że byłam inspiracją dla Yvonne 🙂
Fajny wątek w ogóle. U mnie niestety wygląda to nieco inaczej. Jako młode dziecię większość tekstów łykałam jak młody pelikan.... Brałam za prawdę to, co było napisane. Tak po prostu. Nie pamiętam żebym przez to popełniała jakieś głupoty na lekcjach i żeby moja wiedza była niedorzeczna. A potem dorosłam do takiego momentu, że wszystko to co przeczytałam musiałam i tak sprawdzić czy to prawda 🙂 Na szczęście teraz już mi się wyrównało. I w zasadzie oprócz tego, że z wielką chęcią sprawdzę czy np. powieściowa uliczka, dom, jezioro albo cokolwiek innego istnieje, to dzisiaj już raczej po prostu czytam nie wnikając.
Ale...jeśli wśród czytanego tekstu pojawia się informacja o samochodzie jakiejś marki, której nie znam, o obrazie, którego tytuł mi nic nie mówi, albo po prostu o czymś co jest mi kompletnie nie znane i przeszkadza żeby czytać dalej, to zawsze sprawdzam w internecie o czym mowa. Bo po prostu zajmuje to tak niewiele czasu, że z tego korzystam.
No właśnie, Aldona poruszyła dość istotną kwestię. Mianowicie łatwość dostępu do informacji. Kiedyś sprawdzanie informacji, pogłębianie wiedzy wymagało sporego wysiłku w porównaniu z dzisiejszymi czasami kiedy wystarczy sięgnąć po telefon. Z tego samego co Aldona powodu ja także jako dziecko a później nastolatka po prostu przyjmowałam to co w książce było napisane i nie zastanawiałam się nad analizą poszczególnych elementów.
Ale rozumiem, że akurat nie o to chodziło Yvonne w tym wątku. Muszę się zastanowić czy coś co ostatnio czytałam skłoniło mnie do poszerzenia mojej wiedzy na jakiś temat (ustawa o gospodarce nieruchomościami to nie książka, więc się nie liczy 😉 ).
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"