A można i tutaj.
Ja w przyszłym roku planuję przeczytać:
- "Wojnę i pokój" (po raz pierwszy)
- "Przeminęło z wiatrem" (po raz drugi)
- kolejne książki Remarque'a
- kolejne książki Steinbecka
- Rolanda Topora
- kilka biografii, które sobie dawno temu kupiłam i jeszcze nie czytałam (między innymi Agathy Christie, Heleny Rubinstein, Antoine Cierplikowskiego, Coco Chanel)
- Umberto Eco
Ja nie mam planów czytelniczych. Czytam to co akurat harmonizuje z moim stanem duszy i czego w danej chwili mi się chce. Dlatego często przerywam lekturę, kiedy stan duszy się zmienia. Ostatnio niestety najczęściej mi się nie chce. Mam oczywiście jakieś tam książki, które chciałbym przeczytać kiedyś, z naciskiem na KIEDYŚ. Kilka wyżej wymieniłem.
A najbliższa przyszłość? Zobaczymy co wpadnie mi w ręcę. Jest wznowienie „Dobrego wychowania” Amora Towlesa i coś czuję, że Mikołaj mi przyniesie, więc może to?
Podziwiam, Yvonne. Dawno temu też próbowałem tworzyć takie listy, ale niewiele z tego wychodziło. Ok, niektóre rzeczy zaczynałem, ale okazywało się, że to nie jest właściwy moment i książka wędrowała na półkę. Czasem do niej wracałem, innym razem nie.
Jest oczywiście mnóstwo książek, które chciałbym przeczytać/odświeżyć. Ostatnio chodzi za mną powtórka „Stu lat samotności”.
Szarżuję trochę w Audiotece, ale głównie po starszych tytułach. Z nowych bardziej koncentruję się na ich superprodukcjach, z paletą aktorów, podkładami muzycznymi i dźwiękowymi. Bywa, że realizacja jest znacznie lepsza od treści 🙂
Ok, wiem, co chcę przeczytać. „W poszukiwaniu straconego czasu”. Dotychczas jakoś się mijaliśmy…
Ja nie potrafię podsumować ubiegłego roku. Czytałam sporo głupotek, trochę innych rzeczy, ciut poezji... Dużo powtórek. Ale jakoś trudno mi to zebrać w całość. Mam wrażenie, że "winny" jest w pewnym stopniu czytnik, ponieważ to, co na nim czytam, jest dziwnie nierealne 😉 Tak jakbym przeczytała, ale nie naprawdę.
Co do planów na przyszły rok - na razie mam tylko jeden: zebrałam w jednym miejscu kilkanaście książek, które od dłuższego czasu czekają na przeczytanie, bo jakoś nie trafiły w czas lub nastrój. I muszę się z nimi zmierzyć.
Ok, wiem, co chcę przeczytać. „W poszukiwaniu straconego czasu”. Dotychczas jakoś się mijaliśmy…
Ja kiedyś poległem już na „W stronę Swanna” ale może za młody byłem.
„Sto lat samotności” przeczytałem dawno temu, w tym roku zrobiłem drugie podejście i jest to jedna z tych porzuconych książek. Literatura iberoamerykańska zupełnie mi teraz nie wchodzi.
Ja kiedyś poległem już na „W stronę Swanna” ale może za młody byłem.
Dla mnie "W stronę Swanna" było najgorsze. Potem miałam lepsze wrażenia, ale tak szczerze to nie pamiętam, czy skończyłam całość.
„Zapiski oficera Armii Czerwonej” Sergiusza Piaseckiego
Warto? Pewnie głupie pytanie, bo świat opisywany przez Piaseckiego jest warty poznania, ale jakąś chwilę już czeka na przeczytanie.
Podejrzewam, że "Zapiski..." mogą nie robić obecnie takiego wrażenia jak w latach 90. Kiedyś to było odkrycie, do tego przezabawne - powtarzałam sobie niektóre fragmenty prawie płacząc ze śmiechu. Ale... Piasecki napisał satyrę z elementami parodii, dotyczącą wydarzeń, które w PRL-u były na cenzurowanym. Teraz są to sprawy znane i jawne. Podobne z krytycznym obrazem radzieckich żołnierzy - owszem, kiedyś niby wiedziano, ale głośno nie mówiono, teraz to wręcz dominująca narracja. No i satyra, która była nowością, a dziś może wydawać się schematyczna i wtórna.
Ale przyznam, że jestem ciekawa jak "Zapiski..." odbierze ktoś, kto czyta po raz pierwszy.
Mam wrażenie, że "winny" jest w pewnym stopniu czytnik, ponieważ to, co na nim czytam, jest dziwnie nierealne
Mam zupełnie podobnie przy czytaniu ebooków. Przy książce papierowej, nawet jeśli zapomniałem treść, pamiętam chociaż okładkę, czy okoliczności towarzyszące lekturze. A po ebookach czytanych ponownie z papieru miewam momentami wrażenie, że to pierwszy raz dopiero czytam.
Przez cykl Prousta powinienem wreszcie też przebrnąć. Zwłaszcza że kupiłem już dwa pierwsze tomy nowego przekładu.
Nigdy nie planuję co przeczytam. Mam parę pozycji na liście i zazwyczaj tylko dopisuję, zeby KIEDYŚ przeczytać. Zazwyczaj jednak trafiam na coś przypadkiem, albo czytam coś co już znam. Ostatnio raczej sięgam po lekkie powieści i takie raczej będą mi towarzyszyć w przyszłym roku
Mam wrażenie, że "winny" jest w pewnym stopniu czytnik, ponieważ to, co na nim czytam, jest dziwnie nierealne
Mam zupełnie podobnie przy czytaniu ebooków. Przy książce papierowej, nawet jeśli zapomniałem treść, pamiętam chociaż okładkę, czy okoliczności towarzyszące lekturze. A po ebookach czytanych ponownie z papieru miewam momentami wrażenie, że to pierwszy raz dopiero czytam.
Wydziwiacie z tymi czytnikami. Tak, książka to często po prostu ładny przedmiot, a z ładnymi przedmiotami przyjemnie obcować, ale w kwestii meritum nie ma dla mnie znaczenia czy książka wchodziła do głowy przez papier czy epapier:)
Przez cykl Prousta powinienem wreszcie też przebrnąć. Zwłaszcza że kupiłem już dwa pierwsze tomy nowego przekładu.
A ten nowy przekład to jest jakiś dodatkowy atut?
Nie wydziwiamy, tylko piszemy jak jest. Forma ma znaczenie.
Nowy przekład Prousta ma być oczywiście wierniejszy oryginałowi. Tłumaczka pierwszego, Krystyna Rodowska, tomu mówiła na przykład tak:
Boy podkreślał wprawdzie nowatorstwo Prousta w tworzeniu narracji, pozbawionej tradycyjnej fabuły, ale, jak mówiła Rogowska, cenił sobie najwyżej w tym dziele "nową komedię ludzką", obraz rzeczywistości, społeczeństwa. Boy postanowił przy przekładzie zmodyfikować zapis powieści, po to, aby, jak pisał "osiągnąć większą przejrzystość" i ułatwić czytelnikowi wymagającą cierpliwości lekturę. Pisał, że proustowskiego zdania "nie zniósłby często język polski", przerabiał więc utwór na "normalną" powieść, wyodrębniając akapity i dialogi.
Więc może różnice i rozbieżności nie są aż tak straszne, jak w przypadku polskich tłumaczeń bajek braci Grimm*, ale jakieś są.
_______
* Moim ulubionym przykładem [pisała Eliza Pieciul-Karmińska w "Przekroju"] jest fragment z baśni Dary karzełków. Gdy w oryginale czytamy: „Dziewczyna posłuchała i poszła nad rzekę. Tam zaczęła rąbać przerębel w lodzie, a gdy była w samym środku pracy, nadjechała wspaniała kareta, w której siedział król” (fragment w moim przekładzie), u Niewiadomskiej znajdujemy następujący rozbudowany opis: „Biedna pasierbica ani jednego słowa przemówić nie śmiała, wzięła siekierę i płachtę z bielizną, wyrąbała przerębel w rzece koło mostu i prać zaczęła. Pierze. Łzy padają na mokre chusty, ręce pękają od mrozu i krwawią białe płótno, lecz ona wciąż pierze. I nie słyszała nawet, że król z liczną świtą jadąc przez most zobaczył dziewczynę na lodzie i kazał zatrzymać konie”.
To tak apropos krótkoterminowych planów czytelniczych. "Dobre wychowanie" dostałem wcześniej niż się spodziewałem, już w ramach kalendarza adwentowego, który przygotowała dla mnie Milady,
Jestem bardzo ciekawa Twojej opinii.
Ja byłam bardzo rozczarowana.
Naprawdę podczas lektury zadawałam sobie pytanie, jak to możliwe, że tę słabą moim zdaniem książkę napisał autor genialnego "Dżentelmena w Moskwie".
Rzuciłem okiem na opinie na Lubimy Czytać, są zdecydowanie pozytywne, choć zapewne jest to trochę słabsza książka od "Dżentelmena w Moskwie". Tam ekscytujący był już sam pomysł na fabułę (rosyjski arystokrata przez lata uwięziony w luksusowym hotelu gdy na zewnątrz szaleje komunizm), tutaj nie będzie tak łatwo przykuć moją uwagę.
Rzuciłem okiem na opinie na Lubimy Czytać, są zdecydowanie pozytywne, choć zapewne jest to trochę słabsza książka od "Dżentelmena w Moskwie". Tam ekscytujący był już sam pomysł na fabułę (rosyjski arystokrata przez lata uwięziony w luksusowym hotelu gdy na zewnątrz szaleje komunizm), tutaj nie będzie tak łatwo przykuć moją uwagę.
Ja już przestałam czytać opinie na Lubimy czytać.
W tym roku kupiłam dwie książki, które mają dobre i bardzo dobre opinie na tym portalu i były to najgorzej wydane przeze mnie pieniądze. Obie tak kiepskie, że uzyskały u mnie noty 2 i 2 z minusem, a także miano najgorszych książek roku.
Mam wrażenie, że dzisiejszego czytelnika bardzo łatwo zaspokoić. Widzę to zwłaszcza czytając zachwyty nad kryminałami, które naprawdę niczym się nie wyróżniają. Ani sposobem poprowadzenia fabuły, ani językiem, ani intrygującym zakończeniem. Ot, czytadła bez żadnej iskry polotu. Wydaje się tego mnóstwo. Co chwilę jest głośno o jakimś nowym "odkryciu na polskim rynku". Na Lubimy czytać - zachwyty! Co jakiś czas daję się skusić i ... Ech. Niepojęte 🙁
Ja jestem bardziej wymagająca.
I znów muszę poruszyć temat korekty, a raczej jej braku.
Najśmieszniejsze jest to, że nazwiska redaktorki i korektorki widnieją oczywiście ślicznie w książce, ale za co ci ludzie biorą pieniądze, to ja naprawdę nie wiem.
Kilka przykładów z aktualnie czytanej książki:
- dzwonek spostrzegawczy (to mnie nawet rozbawiło)
- wszyscy skinęli słowami na powitanie
Kilka przykładów z aktualnie czytanej książki:
- dzwonek spostrzegawczy (to mnie nawet rozbawiło)
- wszyscy skinęli słowami na powitanie
Oj czepiasz się, komputer nie podkreślił, znaczy, jest dobrze.
Twtter is a day by day war
Kilka przykładów z aktualnie czytanej książki:
- dzwonek spostrzegawczy (to mnie nawet rozbawiło)
- wszyscy skinęli słowami na powitanie
Oj czepiasz się, komputer nie podkreślił, znaczy, jest dobrze.
Myślę, że było odwrotnie, tzn. w oryginalnym słowie Word znalazł literówkę i poprawił jak ustawienia podpowiadały, a korekta zaakceptowała bezmyślnie. Te błędy są tak specyficzne, że raczej trudno je popełnić "w pisaniu" . Za to pasują do autokorekty, która uparcie poprawia mi imię Gaba na Fabia 😁
Myślę, że było odwrotnie, tzn. w oryginalnym słowie Word znalazł literówkę i poprawił jak ustawienia podpowiadały, a korekta zaakceptowała bezmyślnie. Te błędy są tak specyficzne, że raczej trudno je popełnić "w pisaniu" . Za to pasują do autokorekty, która uparcie poprawia mi imię Gaba na Fabia
Jakoś nie kupuję, że słownik w komputerze zmienił ostrzegawczy na spostrzegawczy i głowami na słowami.
W moim wszystkie cztery słowa są traktowane jako poprawne. A jeśli pracujesz jako korektor i masz włączone automatyczne poprawianie to znaczy, że nie pracujesz jako korektor, tylko się obijasz.
Twtter is a day by day war
Mnie tam błędy korektorskie w zasadzie nie przeszkadzają, jeśli nie ma ich w co drugim akapicie. Zależy mi przede wszystkim na ładnym wydaniu książki jeżeli ma być papier. Bo jeśli wydanie ma być byle jakie to już lepsza wersja na czytnik.