Top wszech czasów to top wszech czasów, ale jak będzie wam się chciało zrobimy potem inne zestawienie tylko z filmami po 1989 roku.
‚‚Kustoszu, nie mieszajmy myślowo dwóch różnych systemów walutowych.”
Niczego nie mieszamy. Cezura roku 1989 jest zresztą sztuczna. Na przykład metafizyczne filmy Kieślowskiego mentalnie przynależą w mojej ocenie bardziej do okresu PRL niż czasów po zmianie systemu.
Ja bym ujął ją jako dyskusyjną, bo można polemizować, od kiedy w filmie zaistniała nowa rzeczywistość. A propos tego, co dopisałeś, to jest Twoja interpretacja. Może pozostali uważają inaczej.
to jest Twoja interpretacja. Może pozostali uważają inaczej.
Bardzo możliwe, dlatego wprowadzanie jakiejś cezury czasowej jest sztuczne i zawsze dyskusyjne. Nie przemawiają do mnie argumenty, że filmy sprzed 30 lat trzeba oceniać inną miarę niż te sprzed 35.
Nie wiedziałem, że jesteś takim fanem Machulskiego. IMO akurat te dwa filmy są słabe, zwłaszcza "Ambassada", za to brakuje w takim razie "Vinci".
To już wiem, że mamy zupełnie inne poczucie humoru, więc nic dziwnego. "Vinci" oglądam jeśli puszczają ale nie powala mnie na kolana, w rankingu filmów Machulskiego jest raczej u mnie na poziomie "VIP".
Bardzo niszowe filmy proponujecie, ciekawe czy mają szanse w późniejszym głosowaniu.
To trochę o tym, że proponujemy to co się nam podoba a nie tylko to co obiektywnie jest uznane za dzieła.
Twtter is a day by day war
to jest Twoja interpretacja. Może pozostali uważają inaczej.
Bardzo możliwe, dlatego wprowadzanie jakiejś cezury czasowej jest sztuczne i zawsze dyskusyjne. Nie przemawiają do mnie argumenty, że filmy sprzed 30 lat trzeba oceniać inną miarę niż te sprzed 35.
A zatem się różnimy, bo moim zdaniem bardzo istotny w odbiorze każdego filmu jest kontekst i kod kulturowy.
To temat na inną rozmowę, ale nie ma też przypadku w tym, że wielu znakomitych twórców nie odnalazło się w nowej rzeczywistości.
A zatem się różnimy, bo moim zdaniem bardzo istotny w odbiorze każdego filmu jest kontekst i kod kulturowy.
To temat na inną rozmowę, ale nie ma też przypadku w tym, że wielu znakomitych twórców nie odnalazło się w nowej rzeczywistości.
Kontekst jest oczywiście ważny, ale przecież inny był w latach 50, inny w 70 i 80. Kwesta odnajdywania się w innej rzeczywistości to sprawa złożona bo ważą zarówno względy artystyczne jak i reguły gry. Te ostatnie z kolei inne były na początku lat 90, a inne są teraz.
Top wszech czasów powinien obejmować całokształt polskiej kinematografii od przedwojennego kina do dzisiaj. Natomiast nic nie stoi na przeszkodzie żeby zrobić również inne zestawienie, w którym będziemy wybierać filmy według innego kryterium, na przykład cezury czasowej.
Stąd moja uwaga i dlatego też może trzeba rozważyć zasadność i sens topu wszech czasów.
Dla mnie problemem w takim ogólnym zestawieniu jest nasze podejście. Dokładniej - nie potrafię porównać filmów z różnych "epok przyswajania". Co przez to rozumiem? Cóż, jeśli wybieram najlepsze filmy, to instynktownie będą to dzieła a) które pasują do mojej wrażliwości jako widza b) których wartość została zweryfikowana przez czas.
Pierwsza kwestia sprawia, że wśród zgłoszonych dotąd propozycji nie ma żadnego tytuły sprzed połowy lat 50. XX wieku. Po prostu wcześniejsze kino oceniamy według innych kryteriów. Sposób narracji, aktorstwo, możliwości techniczne... To wszystko sprawia, że możemy z przyjemnością oglądać "Wrzos" czy "Piętro wyżej", ale nie jesteśmy w stanie oceniać ich tak samo jak "Ziemię obiecaną" i "Misia".
Druga kwestia może być dla niektórych osób mniej znacząca, ale ja osobiście mam podobny problem z zestawianiem filmów sprzed 50 lat z filmami współczesnymi. Tymi, które należą do przeszłości, ale jeszcze nie stały się historią. Ich wartość dopiero zostanie zweryfikowana. Czy zachowają swoją pozycję? Czy się brzydko zestarzeją? Czy okażą się ciekawym, ale zapomnianym eksperymentem? Kiedy przypominam sobie filmy, które w ostatnich dekadach były wychwalane i podziwiane to jest wśród nich wiele tytułów, które po prostu przepadły. A są też takie, którym wartości nikt nie odmawia, ale... nie uważamy ich za "ulubione". Krzysztof Krauze i Wojciech Smarzowski mają na koncie bardzo dobre filmy, ale o ile umówisz się ze znajomymi na oglądanie "Pociągu" to raczej nie zaproponujesz seansu "Placu Zbawiciela" czy "Róży".
I owszem, 1989 jest sztuczną granicą, ale nie ma lepszej. Po 1989 roku zmienił się model produkcyjny i marketingowy, zniknęła cenzura polityczna, a wzmocniła komercyjna, widz zyskał dostęp do rynków zachodnich, upowszechniło się video... Oczywiście nie w jednej chwili 😉 Niemniej zmiany były na tyle znaczące i szerokie, że używanie tej daty jako granicy się broni. Choć można umówić się np. na rok 2000 czy 2002.
Zobaczymy, jak wyjdzie.
No właśnie każdy ma jakieś tam swoje indywidualne podejście do oceny. Od wyników naszej ankiety nie zależy niczyje życie ani los, więc po prostu nie dzielmy włosa na czworo. Topy wszech czasów są tworzone w różnych dziedzinach popkultury, są na wielu stronach tematycznych więc nie wymyśliłem tutaj niczego nowego ani dziwnego.
Top filmów po 1989 roku zrobimy sobie oddzielnie i będzie on może nawet ciekawszy, a przynajmniej dla mnie samego ciekawsze będą moje własne wybory. Bo o ile nominacje do topu wszech czasów były dla mnie mniej więcej oczywiste bo po prostu mam te filmy w swojej kolekcji DVD, to wybierając najlepsze filmy po okresie PRL musiałbym bardzo mocno się zastanowić. Miałbym może trzy lub cztery oczywiste typy, reszta do przemyślenia.
To już wiem, że mamy zupełnie inne poczucie humoru, więc nic dziwnego. "Vinci" oglądam jeśli puszczają ale nie powala mnie na kolana, w rankingu filmów Machulskiego jest raczej u mnie na poziomie "VIP".
Możliwe. Ja bardzo lubię Machulskiego. Jego "Vabanki" nie zmieściły się w moim TOP 10, ale są wysoko w rankingu. "Seksmisja" również, choć ździebko się zestarzała i dzisiaj wolę "Kingsajz", choć kiedyś było odwrotnie. Ale na kolejnym miejscu umieściłby właśnie "Vinci", na pewno przed "Kilerem". Z kolei "VIP" byłby na szarym końcu rankingu bo to gniot straszny, niegodny Machulskiego. "Deja vu" i "Ambassada" to dla mnie przeciętniaki.
Przygotowałam nawet coś na portal o tym filmie, ale nie mogę znaleźć.
To poszukaj koniecznie. Z tej okazji przypomniałbym sobie nawet "Medium". Rozumiem, że na zdjęciu jest ta filmowa willa, gdzie to?
Kustoszu, ja w sprawie poprawności języka naszego ojczystego.
"Wszech czasów" piszemy rozłącznie 🙂
Kustoszu, ja w sprawie poprawności języka naszego ojczystego.
"Wszech czasów" piszemy rozłącznie
No popatrz, a pytałem Milady:) Lecą poprawiać.
Dla mnie problemem w takim ogólnym zestawieniu jest nasze podejście. Dokładniej - nie potrafię porównać filmów z różnych "epok przyswajania". Co przez to rozumiem? Cóż, jeśli wybieram najlepsze filmy, to instynktownie będą to dzieła a) które pasują do mojej wrażliwości jako widza b) których wartość została zweryfikowana przez czas.
Pierwsza kwestia sprawia, że wśród zgłoszonych dotąd propozycji nie ma żadnego tytuły sprzed połowy lat 50. XX wieku. Po prostu wcześniejsze kino oceniamy według innych kryteriów. Sposób narracji, aktorstwo, możliwości techniczne... To wszystko sprawia, że możemy z przyjemnością oglądać "Wrzos" czy "Piętro wyżej", ale nie jesteśmy w stanie oceniać ich tak samo jak "Ziemię obiecaną" i "Misia".
Druga kwestia może być dla niektórych osób mniej znacząca, ale ja osobiście mam podobny problem z zestawianiem filmów sprzed 50 lat z filmami współczesnymi. Tymi, które należą do przeszłości, ale jeszcze nie stały się historią. Ich wartość dopiero zostanie zweryfikowana. Czy zachowają swoją pozycję? Czy się brzydko zestarzeją? Czy okażą się ciekawym, ale zapomnianym eksperymentem? Kiedy przypominam sobie filmy, które w ostatnich dekadach były wychwalane i podziwiane to jest wśród nich wiele tytułów, które po prostu przepadły. A są też takie, którym wartości nikt nie odmawia, ale... nie uważamy ich za "ulubione". Krzysztof Krauze i Wojciech Smarzowski mają na koncie bardzo dobre filmy, ale o ile umówisz się ze znajomymi na oglądanie "Pociągu" to raczej nie zaproponujesz seansu "Placu Zbawiciela" czy "Róży".
I owszem, 1989 jest sztuczną granicą, ale nie ma lepszej. Po 1989 roku zmienił się model produkcyjny i marketingowy, zniknęła cenzura polityczna, a wzmocniła komercyjna, widz zyskał dostęp do rynków zachodnich, upowszechniło się video... Oczywiście nie w jednej chwili 😉 Niemniej zmiany były na tyle znaczące i szerokie, że używanie tej daty jako granicy się broni. Choć można umówić się np. na rok 2000 czy 2002.
Zobaczymy, jak wyjdzie.
Przepraszam, że ja dziś takie krótkie wrzuty, ale brakuje mi czasu. Maruta ładnie to rozpisała, ja tylko wzmocnię, że w filmach po 1989 roku strona komercyjna stała się istotniejsza niż walory artystyczne.
Ok, nie wszystkich filmów to dotyczy, niemniej jednak w rzeczywistości, którą mamy, nie kręci się filmów w warunkach slow, czekania na optymalne światło i inne detale, na które zwracał uwagę taki Has, albo korzystania z pomocy bratnich armii w roli statystów czy budowania kosztownych dekoracji, bo film jest „przecież najważniejszą ze sztuk”.
Obecnie znacznie większą rolę odgrywają czas i pieniądz, co odbija się na jakości w każdym tego słowa znaczeniu.
Słaby ruch w weekend na forum, przedłużam więc czas na zgłaszanie swoich propozycji do filmowego topu wszechczasów, do wtorku.
Nikt już nie zgłasza filmów? Dzisiaj zamykam listę.
Ja jeszcze zgłaszam! Wrzucę wieczorem.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
Dzisiaj zamykam listę
Nie no poczekaj jeszcze. Milady wrzuci wieczorem - jak pisze, a reszta się pewnie obudzi przy czwartku 🙂
OK, wrzucam, ale kompromisowo 😉
Człowiek na torze |
Pasażerka |
Jak być kochaną |
Morderca zostawia ślad |
Śmierć prezydenta |
Gry uliczne |
Perła w koronie |
Sami swoi |
Znachor |
Tam i z powrotem |
Z listy Maruty nie znam aż siedmiu filmów!
Chyba jestem ignorantką w dziedzinie polskiego kina 🙂
OK, wrzucam, ale kompromisowo 😉
Człowiek na torze Pasażerka Jak być kochaną Morderca zostawia ślad Śmierć prezydenta Gry uliczne Perła w koronie Sami swoi Znachor Tam i z powrotem
Ciekawy dobór!
Zastanawiałem się nad Jak być kochaną, ale z czegoś trzeba zrezygnować.
Gry uliczne kiedyś uwielbiałem. Uważałem, że to ważny i potrzebny film, na dodatek z genialną muzyką. Potem trochę spadł w moim rankingu, m.in. za Dług, którego nikt nie wywołał do tablicy 😉
Może uznacie to za dziwactwo, ale filmami takimi jak Śmierć prezydenta czy Sprawa Gorgonowej karmiłem się jako 13-, może 14-latek.