Chyba teraz tylko w kinach. To w ogóle kuriozalna sytuacja, bo zarówno "Palm Springs", jak i "Boss Level" kilka miesięcy temu były dostępne na różnych stronach i vodach, a teraz zniknęły, bo zdecydowano się na oficjalną dystrybucję.
Co do anime, kiedyś byłam mocno w to wciągnięta, ale teraz już nie jestem na bieżąco. Natomiast ważne jest, że anime to coś niesamowicie różnorodnego i często z "bajkami" nie ma nic wspólnego...
Chyba teraz tylko w kinach. To w ogóle kuriozalna sytuacja, bo zarówno "Palm Springs", jak i "Boss Level" kilka miesięcy temu były dostępne na różnych stronach i vodach, a teraz zniknęły, bo zdecydowano się na oficjalną dystrybucję.
To rzeczywiście jakieś mało logiczne posunięcie.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
Podróże w czasie to jeden z moich ulubionych motywów literackich i filmowych. W „Wehikule czasu” Wellsa żałowałem, że bohater mało się w sumie napodróżował i utknął na dobre w przyszłości Morloków i Elojów. „Powrót do przyszłości” uwielbiam i nawet niedawno obejrzałem ponownie wszystkie części z dzieciakami. Alternatywna rzeczywistość też działa na wyobraźnię, a „Przypadek” to jeden z najlepszych polskich filmów ever.
Z tego wszystkiego najmniej kręci mnie motyw pętli czasu, choć też kryje w sobie fajny potencjał. Sztandarowy „Dzień świstaka” podobał mi się znacznie mniej kiedy obejrzałem go po latach. A polecany przez Agę „Russian Doll” koszmarnie mnie znudził, tzn. pierwsze dwa albo trzy odcinki, bo do reszty nie zdołałem się zmusić.
Z trzech nowych tytułów, o których wspominasz Maruto, dwójka i trójka jakoś mnie nie zachęcają. Nie jestem fanem nawalanek ani filmów, w których mam śledzić losy nastolatków. Natomiast „Palm Springs” brzmi obiecująco choć patrząc z dystansu koncepcja niebezpiecznie przypomina właśnie „Russian Doll”. Jak będzie znowu w sieci pewnie się skuszę. Do kina w najbliższej przyszłości się nie wybieram. Płacenie za siedzenie dwie godziny w masce to absurd.
Podróże w czasie to jeden z moich ulubionych motywów literackich i filmowych.
Też lubię.
Sztandarowy „Dzień świstaka” podobał mi się znacznie mniej kiedy obejrzałem go po latach.
Widocznie ten film tak ma, podejrzewam, że to wynika z braku efektu zaskoczenia przy ponownym oglądaniu.
„Powrót do przyszłości” uwielbiam i nawet niedawno obejrzałem ponownie wszystkie części z dzieciakami.
Dla mnie kultowy, perfekcyjnie wykonany i mogę go oglądać zawsze. A DeLorean chyba pobudził wyobraźnię wielu ludzi bo w kolekcjach różnych freaków samochodowych stoi obok Batomobila.
Mi się strasznie podobał swego czasu "Jeszcze raz Pearl Harbour", przez dłuższy czas go nie oglądałem ale gdzieś tkwi w pamięci. Pewnie przy obecnej technice film z roku 1980 będzie wyglądał kiepsko ale idea słuszna - amerykański lotniskowiec razem z załogą przenosi się z roku 1980 do 6 grudnia 1941.
Mam cały czas z tyłu głowy chiński film, który zacząłem oglądać w samolocie do Tokio ale nie skończyłem, bo gdzieś w połowie filmu zaczęliśmy podchodzić do lądowania i wyłączono telewizorki 🙁 W drodze powrotnej niestety już go nie było w zestawie dostępnych filmów. Gdyby ktoś, gdzieś widział i podpowiedział tytuł to byłbym wdzięczny. Teraz już pozostały tylko oderwane elementy: młoda dziewczyna, zmiany czasu poprzez wchodzenie do mieszkania i wychodzenie we wcześniejszej rzeczywistości, próba wykorzystania znanego motywu - "znam numerki loterii, będę bogaty".
Twtter is a day by day war
Mi się strasznie podobał swego czasu "Jeszcze raz Pearl Harbour", przez dłuższy czas go nie oglądałem ale gdzieś tkwi w pamięci. Pewnie przy obecnej technice film z roku 1980 będzie wyglądał kiepsko ale idea słuszna - amerykański lotniskowiec razem z załogą przenosi się z roku 1980 do 6 grudnia 1941.
Popatrz, a ja tego nie widziałem. Wpisuję na listę, mam nadzieję, że znajdę gdzieś w sieci.
BTW przedstawiony przez Ciebie zarys fabuły przywodzi mi na myśl serię powieści Marcina Ciszewskiego zapoczątkowaną przez "www.1939.com.pl". Tam polski, współczesny Samodzielny Batalion Rozpoznawczy, zamiast na wojnę w Afganistanie trafia pod Mokrą, we wrześniu 1939, gdzie bierze udział w wojnie obronnej. Kolejny tom to walka konspiracyjna, a trzeci, udział w Powstaniu Warszawskim. Jeśli lubisz takie klimaty, powinno Ci się podobać. Więcej pisałem o tym TUTAJ.
Jeśli lubisz takie klimaty, powinno Ci się podobać.
Popatrzę, teraz jeszcze getto warszawskie jest na tapecie.
Twtter is a day by day war
Czy ktoś oglądał film "Martin Eden"?
Warto?
@yvonnel
Nie był to przypadkiem jakiś serial w latach 80tych na podstawie książki Londona?
@yvonnel
Nie był to przypadkiem jakiś serial w latach 80tych na podstawie książki Londona?
Być może, ale ja akurat pytam o tę najnowszą wersję filmową.
Oczywiście według książki Londona 🙂
To może być hit! "Niebezpieczni dżentelmeni"- Zapowiedź wygląda smakowicie:
Tadeusz Boy-Żeleński (Tomasz Kot), Witkacy (Marcin Dorociński), Joseph Conrad (Andrzej Seweryn) i Bronisław Malinowski (Wojciech Mecwaldowski), cztery znakomitości zakopiańskiej bohemy budzą się po mocno zakrapianej, całonocnej imprezie. Głowy pękają im od kaca, nikt nic nie pamięta, a sytuacji nie poprawiają znalezione na podłodze zwłoki nieznanego mężczyzny. Dodatkowo do drzwi domu dobijają się właśnie stróże prawa, a to dopiero początek kłopotów. Rozpoczyna się wyścig z czasem, w którym bohaterowie muszą uwolnić się nie tylko od podejrzeń, ale także od równie niebezpiecznych środowiskowych plotek i jak najszybciej wyjaśnić zagadkę tajemniczej śmierci.
Moim zdaniem świetny pomysł i świetna obsada, już się nie mogę doczekać:)
A tutaj kolejna komedia:
Na oko połączenie "Wesela" i "(Nie)znajomych"...
8 października do kin wchodzi "Wesele 2" Smarzowskiego.
W pewien sposób czekam na ten film, ale... wcale nie mam ochoty go oglądać. Smarzowski ma unikalną zdolność wywoływania u widza doła psychicznego. Gdyby ktoś czuł potrzebę zepsucia sobie nastroju na kilka dni to wystarczy włączyć Smarzowskiego.
Gdyby ktoś czuł potrzebę zepsucia sobie nastroju na kilka dni to wystarczy włączyć Smarzowskiego.
W zupełności się z Tobą zgodzę. Po obejrzeniu "Róży" czułam się jakby mnie ktoś pobił. Po filmie "Pod mocnym aniołem" nie było lepiej. Wyszliśmy z kina w milczeniu i nikt nie miał ochoty dyskutować o seansie. Widziałam także "Księdza", "Drogówkę", "Kler" i "Wesele". Po wszystkich miałam podobne odczucia, choć chyba mam skłonność do sadyzmu, ponieważ "Wesele" widziałam dwa razy. Natomiast mimo wszystko uważam filmy Smarzowskiego za dopracowane i genialne w swoim gatunku dlatego też pewnie będę chciała zobaczyć "Wesele 2". A ponieważ nie byłam w kinie od stu lat to jeśli do października ich nie zamkną na pewno wybiorę się na seans.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
choć chyba mam skłonność do sadyzmu
chyba masochizmu 🤣
Twtter is a day by day war
chyba masochizmu
No oczywiście, że tak.;) Tak to jest jak się nie redaguje postów przed ich wstawieniem na forum.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
Ja na "Wesele 2" nie czekam. Nie wiem co nowego można by tym filmem powiedzieć, poza tym co zostało już powiedziane w "Weselu" nr 1.
Mam podobnie. Nie czekam na „Wesele 2”. Może się miło zaskoczę, ale z reguły bywa niestety tak, że takie pomysły kończą się spektakularną klapą. Mam na myśli jakość widowiska.
No cóż, jedno z pytań brzmi: kto jest w tym wypadku targetem?
Zainteresował mnie wpis @Maruty o „unikalnej zdolności Smarzowskiego do wywoływania u widza doła psychicznego” i „psucia sobie nastroju”. Moje odczucia są zupełnie inne, ale może jest to po prostu jakiś stan chorobowy 😉
No cóż, jedno z pytań brzmi: kto jest w tym wypadku targetem?
W jedynce target był podwójny. Na pierwszym poziomie czysta rozrywka gdzie można się pośmiać z rzygania i pierdolenia po kątach, na drugim poziomie przesłanie czyli społeczeństwo w krzywym zwierciadle jak u Gogola ("Z czego się śmiejecie? Z samych siebie się śmiejecie..."), przy czym drugi poziom już niedostrzegalny dla wszystkich.
W dwójce zamiar jest pewnie ten sam, więc nie wiem czym poza nowymi dekoracjami i aluzjami do współczesności może nas Smarzowski zaskoczyć.
Zainteresował mnie wpis @Maruty o „unikalnej zdolności Smarzowskiego do wywoływania u widza doła psychicznego” i „psucia sobie nastroju”. Moje odczucia są zupełnie inne, ale może jest to po prostu jakiś stan chorobowy
IMO Smarzowski jest po prostu dość męczący ale nie depresyjny. Jeśli wprowadza mnie w zły nastrój to tylko na chwilę.
Tak jak z „Dniem świra”. Dla niektórych jest to komedia…
Czy Smarzowski jest męczący czy depresyjny? Być może tak możecie go odbierać. Moim zdaniem facet lubi grzebać w wątrobie, a ja akurat taki sposób grzebania lubię. Z zastrzeżeniem, że nie mówię tu o jego wszystkich filmach. Natomiast „Wesele” czy „Dom zły” się tu mieszczą, a „Pod Mocnym Aniołem”, „Wołyń”, czy „Kler” już nie.
na drugim poziomie przesłanie czyli społeczeństwo w krzywym zwierciadle jak u Gogola ("Z czego się śmiejecie? Z samych siebie się śmiejecie..."),
facet lubi grzebać w wątrobie,
I ten właśnie przekaz jest dla mnie dołujący. Oglądanie jego filmów czasem wręcz boli. A ponieważ im człowiek starszy tym bardziej bywa doświadczony i zauważyłam u siebie ostatnio skłonność do częściowego unikania kina w typie.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"