Jak ktoś ma trochę więcej czasu polecam filmik Marcina Przybyłka, polskiego pisarza, który przeżył ostatnio przygodę z przekładem dwóch tomów opowiadań na język angielski, a był to właśnie "przekład" nacechowany troską o inkluzywność i wrażliwość czytelników.
W skrócie: usunięto z ważnych miejsc słowo "mężczyzna", zlikwidowano wzmianki o otyłości, dodano zdania, których w moich książkach nie ma, zwłaszcza podkreślające uczucia i rolę kobiet, nawet jeśli te kobiety są postaciami NPC (czyli programami, które żadnych uczuć nie posiadają, a ich rola jest marginalna), dodano zdania zmieniające sens fraz, a jeśli kobieta widzi męską erekcję, koniecznie musi z niej zakpić (chociaż w oryginale reaguje pozytywnie).
Inny dotyczy potencjalnego antysemityzmu belgijskiego prywatnego detektywa Herkulesa Poirota, który w „Tajemniczej historii w Styles" mówi: „To Żyd oczywiście", w nowej wersji nie ma już tego zdania.
Nie pamiętam kontekstu, ale samo w sobie stwierdzenie już jest antysemickie?
Nie wiem, czy w polskiej wersji tak to przełożono, ale forma sugeruje, że Poirot odwołuje się do jakiegoś stereotypu, możliwe, że negatywnego. Typu "ale z niego lichwa" "Tak, to Żyd oczywiście".
Wykasowania Nubii w ogóle nie rozumiem, może jakaś tam pokrętna logika byłaby w przypadku Nigru czy Nigerii...
To chyba pokłosie tego, co napisano wcześniej, tj.
Wielka Brytania miała jeszcze kolonie w Indiach i Afryce Północnej (Nubia). Biali Brytyjczycy uważali więc rdzennych mieszkańców Indii i Afryki za swoich poddanych i tym samym za istoty o niższym statusie cywilizacyjnym.
Prawdopodobnie określenie Nubijczyk było synonimem afrykańskiego poddanego, co dla czytelników poza Wielką Brytanią jest całkowicie nieczytelne...
Prawdopodobnie określenie Nubijczyk było synonimem afrykańskiego poddanego
Bardzo mało prawdopodobne. Anglicy mieli w Afryce wiele kolonii, z których Nubia nie była wcale najznaczniejsza. Ale nie chce mi się szukać kryminału i sprawdzać kontekstu, bo wg mnie niczym tych zmian usprawiedliwić się nie da.
Generalnie, za chwilę książki sprzed cenzury pójdą w górę. Będzie z nimi tak jak z pierwszymi wydaniami. A później świat dojdzie do wniosku, że należy je zebrać i spalić na stosie, jako nieprawomyślne. Następnie wprowadzą inwigilację zasobów chmurowych, żeby złe słowa pousuwać w plikach przechowywanych w chmurze. Ale to zrobią po zakazie posiadania twardych dysków w komputerach, tak aby wszystkie zasoby informacyjne były dostępne do cenzury w chmurze. Równolegle będzie się rozwijał świat po ciemnej stronie, gdzie będą białasy, murzyni i żółci, książki będą papierowe, będzie się grało jazz i uprawiało dzikie tańce, a komputery będą takie jakie kto sobie wymarzy. Na tych, którzy żyją w równoległym świecie, służby bezpieczeństwa świata poprawnego będą uprawiały regularne polowania, po to żeby renegatów naprostować.
Twtter is a day by day war
No dobra, książki można poprawiać w kolejnych wydaniach, a co z filmami? Powycinają nieprawomyślne fragmenty? A może powróci wypikiwanie pojedynczych słów czy zdań? W skrajnych wypadkach pewnie filmy powędrują na indeks.
Ależ to się cały czas dzieje! Pisałam o tym nawet w tym wątku, na pierwszej stronie:
Na przykład dwa lata temu Disney zaczął ograniczać dostęp do części klasycznych bajek, co i tak było złagodzeniem podejścia, jako że początkowo mówiono o wycinaniu "szkodliwych" fragmentów. Tak zrobiono w przypadku "Fantazji" (1940) w wersji odnowionej na potrzeby wydania DVD.
Dla przykładu ocenzurowany fragment "Fantazji" wygląda tak:
W USA, gdzie także od liczby przekleństw zależy kategoria wiekowa, było niedawno głośno o "poprawkach" w filmie "Nie patrz w dół", który początkowo nie był przeznaczony dla kin:
Po udanych pokazach próbnych, studio Lionsgate postanowiło wypuścić film reżysera Scotta Manna i operatora MacGregora w kinach. Mieli tylko jeden wymóg. Aby film otrzymał niższą kategorię wiekową, należało usunąć z niego jakieś trzydzieści przekleństw. Twórcy filmu sięgnęli po technologię zbliżoną do deepfake’u i używaną w procesie dubbingowania filmów na obce języki. Zmieniono ruchy warg bohaterek, a aktorki dodały neutralne nie-przekleństwa i voila, film można było pokazywać w kinach.
U nas filmy cenzuruje np. Polsat, tak jak w przypadku "Psów 3", które zdecydowano się puścić wczesnym wieczorem, a więc w paśmie, gdzie nie może być treści "tylko dla dorosłych" (oczywiście w telewizji ogólnodostępnej). Wcześniej pocięli np. "Wilka z Wall Street"
https://naekranie.pl/lekkie/psy-3-przeklenstwa-cenzura-polsat-1639480800
Inny przykład: platformy streamingowe wycofują czasem budzące kontrowersje odcinki, nawet ze starych, zakończonych seriali, dostępnych w całości... pozornie:
Czemu więc nie mieliby stosować podobnych sztuczek w celu usunięcia innych obraźliwych określeń czy niepoprawnych scen? To tylko kwestia czasu.
Prawdopodobnie określenie Nubijczyk było synonimem afrykańskiego poddanego
Bardzo mało prawdopodobne. Anglicy mieli w Afryce wiele kolonii, z których Nubia nie była wcale najznaczniejsza. Ale nie chce mi się szukać kryminału i sprawdzać kontekstu, bo wg mnie niczym tych zmian usprawiedliwić się nie da.
To raczej określenie kulturowe, jak u nas Arab czy Cygan, który wcale nie musi być Arabem/Cyganem, ale go "identyfikujemy" po stereotypowych cechach wyglądu. Tak jak dla niektórych każdy wschodni Azjata będzie Chińczykiem, nawet jeśli pochodzi z kraju będącego wrogiem Chin. Myślę, że tak to właśnie działało wśród Anglików, czyli po prostu nazywali Nubijczykami ciemnoskórych mieszkańców między innymi Egiptu, nawet jeśli ci nie mieli z Nubią nic wspólnego.
A dzisiaj przeczytałam felieton Piotra Zaremby, który dobrze pasuje do tego tematu:
Wielki Brat zmienia Agatę Christie
Autor jest z mocno konserwatywnej strony, ale akurat w tej kwestii poglądy ma raczej zbieżne z tym, co tu piszemy.
A teraz coś już mocno absurdalnego, choć paradoksalnie trochę się z tym zgadzam 😉
Otóż Disney kręci aktorską wersję swojej animacji "Lilo & Stitch". Akcja rozgrywa się na Hawajach. Właśnie obsadzono jedną z głównych ról, co wywołało sporą burzę w sieci. Dlaczego? Otóż aktorka jest... za jasna. Nie biała, ale właśnie za jasna. Sydney Elizebeth Agudong urodziła się na Hawajach, rasowo jest mieszanego pochodzenia - krew filipińska, hawajska, nawet europejska. Jednak jej skóra jest dużo jaśniejsza niż u oryginalnej Nani. Co więcej, Disney nakręcił "Lilo & Stitch" na fali uwzględniania w animacjach osób innych niż białe, więc postacie z tej bajki mają wygląd kojarzony ze stereotypowym rdzennym mieszkańcem Hawajów. A S.E. Agudong to raczej piękność w zachodnim stylu.
Właśnie obsadzono jedną z głównych ról, co wywołało sporą burzę w sieci. Dlaczego? Otóż aktorka jest... za jasna.
Ja też się zgadzam. I nie widzę tu nic absurdalnego. Ta pani jest rzeczywiści za jasna, tak samo jak czarna aktorka, która wcieliła się w rolę Anny Boleyn, drugiej żony króla Anglii Henryka VIII był za ciemna:)
Tam to był colorblinding 😉 Tutaj sytuacja jest o tyle absurdalna, że już nie wystarczy być przedstawicielem odpowiedniej rasy, trzeba być odpowiednim przedstawicielem odpowiedniej rasy. Czyli stereotypowym. A przecież stereotypy też są złe, bo prowadzą do dyskryminacji, jak np. profilowanie rasowe... I robi się paragraf 22.
Oczywiście, że nie wystarczy być przedstawicielem rasy, wszak po to są castingi żeby wybrać osobę pasującą do roli:)
Tam to był colorblinding
Że co? 🙂
Nie wiem....ale generalnie coraz bardziej ostatnio dochodzę do wniosku, że jestem głupsza niż myślałam.
Tu o tym pisałam: https://znienacka.com.pl/forum/postid/43488/
Teraz na wszystko jest jakaś nazwa 😉
Tam to był colorblinding
Że co? 🙂
Nie wiem....ale generalnie coraz bardziej ostatnio dochodzę do wniosku, że jestem głupsza niż myślałam.
Pociesz się, że ja jestem jeszcze głupsza 🙂
Nie mam pojęcia, o czym pisze Maruta.
Ten świat schodzi na psy rasy Cundel burry.
Teraz jest kolejna g*burza, bo kręcą paradokument o Kleopatrze, a aktorka którą ją odtwarza jest bardzo ciemna. I niby wreszcie wszystko wróciło na właściwe tory, tylko badania mówią, że Kleopatra wcale nie była Murzynką 🙂
Oczywiście Netflix, a za serial odpowiada bardzo zaangażowana społecznie żona Willa Smitha.
Hahahahaha, boskie! Zwłaszcza komentarze aktorki grającą Kleopatrę. Jak to było? Tylko dwie rzeczy są nieskończone, ale nie jestem pewien, co do wszechświata 😉
A na koniec, jakby człowiek się nie starał, i tak kogoś obrazi. Morgana Freemana na przykład.
Mogę powiedzieć publicznie, że nie lubię dwóch rzeczy. Miesiąc Czarnej Historii to obelga. Sprowadzacie moją historię do miesiąca? Obelgą jest również słowo "Afroamerykanin". Nie podpisuję się pod tym terminem. Jest mnóstwo określeń na Czarnych, łącznie ze "słowem na n". Nie wiem, w jaki sposób te rzeczy się tak utrwalają, ale każdy używa słowa "Afroamerykanin". Co to w ogóle znaczy? Większość Czarnych w tej części świata to mieszańcy. Mówi się też "Afryka", jakby to był kraj, podczas gdy jest to kontynent, jak Europa, dodał Freeman wskazując, że funkcjonują osobne określenia na Amerykanów irlandzkiego czy włoskiego pochodzenia (Irish-Americans, Italian-Americans) i nie mówi się o Euroamerykanach.
Wprawdzie nie w popkulturze, ale ciekawy przykład "z drugiej strony":
Biblia znika ze szkół w Utah. Powodem "nieodpowiednie treści"
Przyznaję, że jestem ciekawa, o które "nieodpowiednie treści" chodzi...