Większą część tegorocznych wakacji spędziliśmy na Kefalonii, pięknej greckiej wyspie.
To były moje pierwsze letnie wakacje nad ciepłym morzem.
Cóż. Zachwyt od pierwszej do otatniej minuty.
Po raz pierwszy w życiu kąpałam się w ciepłym morzu. Bajka.
Do Bałtyku już chyba nie wejdę
A koloru wody nie da się opisać słowami. Lazur, błękit, turkus, granat ... Uczta dla oczu.
Czemu wybraliśmy Kefalonię?
Z dwóch powodów.
Po pierwsze, jest ona mniej komercyjna i oblegana, niż bardziej znane Zakynthos, Rodos, Korfu czy Kos (chociaż na miejscu okazało się, że chyba więcej osób tak myślało i w tym roku było wyjątkowo dużo turystów; tak dużo, że w pierwszym tygodniu zabrakło samochodów na wynajem i musieliśmy czekać do drugiego tygodnia).
Po drugie, skusiły mnie relacje ze zdjęciami oraz informacjami, że Kefalonia ma najpiękniejsze plaże.
Na bazę wybrałam kameralny, rodzinny hotel, w którym jest zaledwie 9 pokoi.
Hotel mały, czysty, z ogrodem i jednym basenem. Wszystkie pokoje mają widok na morze, a właściwie na Zatokę Paliki.
My mieliśmy studio z aż trzema balkonami.
Właściciele hotelu i obsługa - cudo, co za ludzie! Uśmiechnięci, gościnni, pomocni, serdeczni.
Czekali na nas przed hotelem, jak zajechaliśmy autokarem z lotniska!
Jedzenie w naszym hotelu - wyborne!
W innych miejscach - różnie.
Staraliśmy się jadać w miejscach polecanych, ale różnie z tym bywało.
Na koniec postaram się napisać krótkie podsumowanie.
Zdjęcia wrzucę, jak pozmniejszam 🙂
Najpierw trochę o jedzeniu
Pierwszego dnia po przylocie wybraliśmy się, na prośbę mojej koleżanki Beaty i jej dzieci, na wycieczkę "Eksplozja smaków Kefalonii".
Przyjechał po nas miły Grek, który ma żonę Polkę, poczęstował nas figami, zaprosił do busa i zabrał na wycieczkę.
Okazało się, że zaprosił nas do ... domu swoich rodziców.
Tego się nie spodziewaliśmy.
A dom to piękny, z wielkim tarasem z widokiem na góry i na ruiny zamku św. Jerzego.
Zagoniono nas do pracy w kuchni!
Pod okiem pani domu przygotowywaliśmy dwie pity, mięsną i wegetariańską.
Podczas, gdy te pity się piekły, wsiedliśmy do busika, zwiedziliśmy wytłaczarnię oliwek oraz winnicę, a potem wróciliśmy na gotową pitę i zasiedliśmy wszyscy do stołu zastawionego greckimi przysmakami.
No i jedziemy zwiedzać
Największy zachwyt - Itaka.
Popłynęliśmy na wycieczkę na wyspę Odyseusza, która skradła moje serce.
Najpiękniejsze miasteczko na Kefalonii - Assos.
Udaliśmy się na półgodzinny spacer pod górę do ruin zamku.
Było bardzo ciężko w czterdziestostopniowym upale. W pewnym momencie chciałam zrezygnować, ale Adam mnie namówił, żebym szła dalej i miał rację.
Widoki z góry były nieziemskie.
Najpiękniejsza plaża, na jakiej byliśmy - Petani.
Spędziliśmy tam kilka godzin i napawaliśmy oczy kolorami wody.
Bardzo ciekawa plaża, o cynamonowym kolorze piasku - plaża Xi.
Na skałach tej plaży jest glinka, którą można się nasmarować, poczekaż aż wyschnie, po czym wejść do wody i ją spłukać.
Człowiek młodnieje od razu o dzisięć lat
Oczywiście wypróbowaliśmy wszyscy.
Po spłukaniu skóra jest gładka jak pupcia niemowlaka
Ostatnie zdjęcie nie jest nasze, tylko z internetu.
Nie było szans zrobić takiego zdjęcia, tak tłoczno było.
Źródło zdjęcia:
Widok z naszego hotelu.
Jak widzicie, nasza plaża była piaszczysta!
Mała, kameralna, bardzo ładna, z bardzo łagodnym wejściem do wody.
Naprawdę długo było płytko, dlatego polecam to miejsce rodzinom z małymi dziećmi.
Na plaży kilkanaście parasoli z leżakami oraz mały bar i wypożyczalnia sprzętu wodnego.
Dominik skorzystał z windsurfingu, ja z kajaka.
Wizytówka Kefalonii, plaża Myrtos, widnieje na każdej pocztówce i na każdej stronie internetowej poświęconej tej wyspie.
Nie byliśmy na niej.
Zrobiliśmy tylko zdjęcia z punktu widokowego.
Przepięknie! A do tego - co mnie bardzo zaskoczyło - dość zielono! Moje wrześniowe Santorini to przy tym wypalona pustynia.
@Yvonne, byliście z jakimś biurem czy na własną rękę? Jak rozumiem wynajęliście samochód, ale czy jest tam jakaś komunikacja publiczna?
Przepięknie! A do tego - co mnie bardzo zaskoczyło - dość zielono! Moje wrześniowe Santorini to przy tym wypalona pustynia.
Może też wrzucisz kilka zdjęć tej pustyni? 🙂
@Yvonne, byliście z jakimś biurem czy na własną rękę? Jak rozumiem wynajęliście samochód, ale czy jest tam jakaś komunikacja publiczna?
Na Kefalonię polecieliśmy z Grecosa.
Na miejscu wynajęliśmy samochód (w drugim tygodniu) na 3 dni i wtedy jeździliśmy sobie swoim tempem.
Ja wolałabym więcej dni z samochodem, ale miałam hamulcowych (moją kuzynkę), która wolała "leżeć na plaży i opalać dup...o" (cytat dosłowny). I to mi uświadomiło fakt, jak ważne jest dobieranie się na wspólne wakacje 🙂
Oprócz tego pojechaliśmy na dwie wycieczki zorganizowane: na Eksplozję Smaków Kefalonii i na Itakę.
Myśleliśmy też o wycieczce na Zakynthos, ale wyjazd był o 6 rano i sobie odpuściliśmy.
Smaki były organizowane przez małe biuro zlokalizowane na miejscu (Polkę i jej męża Greka, o czym pisałam) i wycieczka była super.
Itaka natomiast przez Grecosa (tę wycieczkę kupowaliśmy u rezydenta) i była piękna pod względem widoków i fatalna pod względem organizacji. Pani pilot była chyba znudzona i nie wczuła się w rolę przewodniczki.
W pierwszym tygodniu była z nami moja koleżanka Beata z dziećmi i oni codziennie jeździli na wycieczki. Kilka było z Grecosa i według jej opisu wszystkie takie, jak Itaka (czyli bez fajnego przewodnika). Jedna natomiast z lokalnego biura podróży Magic Tours i to było podobno świetne. Bardzo polecała. Mówiła, że różnica ogromna na korzyść Magic Tours.
Magic Tours to biuro, które działa głównie na Zakynthos, ale na Kefalonii też czasem robią wycieczki.
Komunikacja publiczna? Nie widziałam. Raczej nie ma. Jedynie taksówki, w których nie można płacić kartą.
Przepięknie! A do tego - co mnie bardzo zaskoczyło - dość zielono! Moje wrześniowe Santorini to przy tym wypalona pustynia.
Może też wrzucisz kilka zdjęć tej pustyni?
Toż wieloodcinkowa relację dawałam 😁.
Na przykład:
Komunikacja publiczna? Nie widziałam. Raczej nie ma. Jedynie taksówki, w których nie można płacić kartą.
No to kicha...
Postaram się wrzucić jeszcze kilka zdjęć, jak je pozmniejszam, ale póki co kilka słów podsumowania:
Plusy:
1. Kefalonia jest naprawdę piękną wyspą, wartą zwiedzenia. Widoki cudowne, a przy tym sporo ciekawych miejsc: Jaskinia Melissani, Jaskinia Drogarati, miasteczka Assos i Fiscardo, stolica Argostoli z najdłuższym kamiennym mostem na morzu na świecie, Klasztor Św. Gerasimosa. Polecam przeczytać ciekawostkę o wężach 🙂
2. Temperatura wody bardzo wysoka. Kąpiele były prawdziwą przyjemnością.
3. Kolory wody nieziemskie.
4. Gościnność i uśmiech Greków.
5. Cykady!!! Myslałam, że cykady cykają tylko wieczorami. Nic bardziej mylnego! Podobno jak jest powyżej 35 stopni (a codziennie było 40-41), to cykają cały dzień. Od samiutkiego rana do nocy. Codziennie od rana słuchaliśmy pięknego koncertu.
6. Jedzenie.
Choć nie zachwyciło mnie tak, jak się spodziewałam, było dobre.
Nie jadam owoców morza, więc może dlatego nie było zachwytu z mojej strony, bo to jest chyba ich specjalność.
Ale były bardzo dobre sery. Feta! To, co u nas sprzedają, może się schować. Jadłam głównie sałatki i ryby.
Bardzo dobre lody. Smakowały mi bardziej niż te we Włoszech.
7. Nasz hotel V Boutique.:
https://www.grecos.pl/wakacje/grecja/hotel-v-boutique
Wspaniałe miejsce, kameralne, ciche. Idealne na wypoczynek. Smaczne jedzenie.
Polecałabym go jednak dla osób dorosłych chcących naprawdę odpocząć w ciszy i spokoju.
Nam brakowało trochę placu zabaw dla dzieci i brodzika na basenie, ale to szczegóły. Dla dorosłych raj.
W hotelu sami Polacy, bo właściciel, Makis, współpracuje na razie tylko z Grecosem.
8. Rezydent Grecosa pan Krzysztof.
Bardzo pomocny, dostępny i sympatyczny.
9. Kozy.
Wszędzie widać śliczne kozy. Stoją przy drodze, chodzą luzem i tworzą fajny klimat.
10. Blisko do sąsiednich wysp: Itaki i Zakynthos.
Minusy:
1. Plaże.
Nie byliśmy na żadnej ładnej piaszczystej plaży, jakie znam i lubię nad Bałtykiem. Plaże są raczej kamieniste, a jeśli był piasek to na pewno nie taki piękny i gładki, jak u nas, tylko ciemny i nie tak miły w dotyku.
Być może dla osób lubiących leżaki nie ma to znaczenia. Ja nigdy nie byłam typem leżakowym. Zawsze wolałam kocyk. A poza tym na kamienistej plaży ciężko robić babki. Dlatego dla rodzin z małymi dziećmi plaże piaszczyste są lepsze. Tu robię ukłon w stronę Bałtyku.
2. Kwestia papieru toaletowego. Tak, muszę o tym napisać. Naprawdę nie wiedziałam, że na greckich wyspach nie można wrzucać papieru toaletowego do muszli tylko ... wkładać do śmietnika. Hm ... Bardzo mnie to obrzydzało. Jeszcze pół biedy, jak śmietnik był zamykany (choć też trzeba było go otworzyć, żeby wrzucić i wtedy widziało się wszystko to, co tam już było), ale raz byliśmy w restauracji, w której poszłam do toalety i tam stał taki śmietnik niezamykany! I widok na papier użyty przez poprzedników 🙁
Przyznam, że dla mnie było to okropne.
3. Lotnisko w Poznaniu. Najgorsze, na jakim byłam. Chaos organizacyjny przed wylotem. Nikt nie wiedział, gdzie się ustawić, ludzie byli nerwowi, żadnej informacji, zero. Zmiana bramki w ostatniej chwili i bieg tłumu. A przy powrocie: prawie godzinę czekaliśmy na walizki! Szok. Nigdy tak długo nie czekałam. Nawet na wielkim Charles de Gaulle.
Raczej więcej z Poznania nie polecę.
Kwestie neutralne (zależy kto co woli):
1. Siga-siga.
Tak. Tam się żyje w rytmie siga-siga, czyli powoli-powoli. Nikt się nie śpieszy. Zwłaszcza kelnerzy w restauracjach 🙂
Adam nawet stwierdził, że nie dziwi się, że Grecja miała problemy finansowe, z takim podejściem do pracy 🙂
2. Temperatura powietrza.
Codziennie 40-41 stopni. Bardzo gorąco. Można przeżyć tylko dzięki bliskości wody.
Nasz pobyt na Kefalonii miał się zakończyć pięknie.
Mieliśmy zarezerwowaną łódkę motorową w porcie w Lixouri (najbliższe miasteczko).
Planowaliśmy cały dzień pływać po Zatoce Paliki i przypływać do dzikich plaż, dostępnych tylko z wody.
Bardzo się cieszyliśmy na tę wyprawę. Dominik i Adam już planowali skoki z łódki.
Wstaliśmy rano w środę, wzięliśmy taxi do Lixouri. Przyjeżdżamy do portu, stoją już dwie rodziny, a na wodzie trzy łódki.
Pana wynajmującego brak (siga-siga).
Wreszcie się zjawił i okazało się, że jedna łódka jest uszkodzona i dla nas niestety zabrakło.
Byłam bardzo zła. Gdyby dali nam znać dzień wcześniej, może udaloby się nam jeszcze zapisać na jakąś wycieczkę.
Zapytałam pana, dlaczego nie dał znać. Powiedział, że miał nadzieję, że ktoś mu to rano naprawi. Jasne.
Odeszlismy z kwitkiem, z wolnym dniem i z dwudziestoma euro w ręce, które pan łaskawie oddał na moją prośbę za taxi. Targował się, że odda nam za taxi tylko za jedną stronę. Ale nie ze mną takie numery 🙂 Oddał za dwie.
Toż wieloodcinkowa relację dawałam 😁.
Na przykład:
A widzisz. Przegapiłam.
Idę czytać 🙂
Adam nawet stwierdził, że nie dziwi się, że Grecja miała takie problemy finansowe, z takim podejściem do pracy
To akurat nie z tego powodu. Chyba we wszystkich krajach południowych życie toczy się wolniej. To kwestia temperatury. Dzięki temu są mniej zestresowani, są bardziej wyluzowani i częściej się uśmiechają. Mój znajomy, który kilka lat spędził w Portugalii opowiadał, że w pierwszej chwili cholera go brała w sklepie, gdy on czekał żeby zapłacić za zakupy a kasjerka z klientką przed nim, ucinała sobie pogawędkę o dzieciach w szkole. Po miesiącu mu przeszło i też sobie gadał z kasjerką.
A Grecy, hmmm, mam wrażenie, że finanse państwa stały tak jak stały, bo tam z natury wszyscy to państwo oszukują. Przez dziesiątki lat wszyscy, jak jeden mąż, pozostawiali niedokończone ostatnie piętro domu, nie oddawali budowy i... nie płacili podatków od nieruchomości.
Moja historia z Aten dokładnie pokazuje jak wyglądał "biznes po grecku". Kolega, z którym wybrałem się na mecz miał znajomego, który miał przyjaciela Greka. Tenże Grek miał kilka hoteli w Atenach więc udało się zgadać, że zamiast szukać czegoś (wtedy to nie był booking i jedziemy), możemy wynająć pokoje, po korzystnych cenach, u niego. Facet wyjechał po nas, w środku nocy, na lotnisko - Mercedesem. W hotelu wszedł za ladę, wziął klucze z wieszaków, dał nam a kasę za pokoje schował do kieszeni. Następnego dnia przyjechał po nas Oplem Omegą. W międzyczasie okazało się, że jest on również właścicielem sklepu z futrami. Obaj koledzy stwierdzili, że muszą zrobić zakupy dla swoich małżonek. Umówiliśmy się dwa dni przed wyjazdem. Obskurna kamienica z dwiema witrynami, klatka schodowa po środku. Z lewej strony otwarty sklepik z szyldem w językach greckim i rosyjskim, z prawej strony witryna zabita dechami, obwieszona pajęczynami i brudem. Przy wejściu do kamienicy kilka tabliczek w języku rosyjskim, informujących, że mieszczą się tu biura podróży. Wszystkie należą do naszego gospodarza. Wchodzimy do sklepu. Po lewej stronie przy wejściu wieszaki z futrami, które by mogły grać w filmie o okupacji w Warszawie. Dalej skórzana kanapa z pęknięciami zszytymi sznurkiem czy grubymi nićmi. Na przeciwko barek z potężną butelką Metaxy 3* polepioną plastrem lekarskim, za barem mama gospodarza - typowa, pomarszczona Greczynka 80+. Tylko z grzeczności nie opuściliśmy lokalu. Za chwilę przychodzi do nas pomocnica naszego gospodarza, Mołdawianka. I mówi "teraz chodźcie do sklepu". Przez ciemne i brudne podwóreczko na zapleczu prowadzi nas do... tego drugiego, zabitego dechami, lokalu. Tam, na widok futer wszystkim zabłysły oczy. Metaxa 7*, najnowsza wieża Technicsa, skórzane meble. Nasz gospodarz zapewnia, że przed wyjazdem dostarczy spakowane futra do hotelu. Chłopaki wyjeżdżają z futrami spakowanymi tak, że wyglądają jak duże kanapki. Ale przed odlotem jesteśmy jeszcze odwiezieni przez gospodarza na lotnisko, zahaczając po drodze o klub nocny, kolejnym autem, tym razem BMW.
Klub nocny to zupełnie inna historia - kluczyki oddajemy boy'owi przy wejściu, gospodarz ma "swój" stolik. W klubie podają whiskey (a może whisky, w sumie nie wiem jakiej produkcji były %), wodę i kilka rodzajów orzeszków do przegryzienia. Na scenie najbardziej znani greccy wykonawcy. W ramach rozrywki można: zaprosić dowolną osobę ze sceny do stolika, zafundować wykonawcy kieliszek szampana (wykonawca wskazuje kto jest fundatorem), zafundować wykonawcy... skrzynkę szampana, otwierana jest jedna butelka, fundator płaci za całość, zlecić wykonawcy obsypanie wskazanej osoby płatkami kwiatów. Wychodzimy o 3, bo samolot 4:30, więc nie załapaliśmy się na striptease. Na moje pytanie o płatność, bo widzę, że "zrywamy się z rachunku", słyszę, że płacą raz w miesiącu. O to już nie pytałem, ale sądzę, że również gotówką...
Twtter is a day by day war
Adam nawet stwierdził, że nie dziwi się, że Grecja miała takie problemy finansowe, z takim podejściem do pracy
To akurat nie z tego powodu.
To był żart, ale Twoja historia ciekawa 🙂
2. Kwestia papieru toaletowego. Tak, muszę o tym napisać. Naprawdę nie wiedziałam, że na greckich wyspach nie można wrzucać papieru toaletowego do muszli tylko ... wkładać do śmietnika. Hm ... Bardzo mnie to obrzydzało. Jeszcze pół biedy, jak śmietnik był zamykany (choć też trzeba było go otworzyć, żeby wrzucić i wtedy widziało się wszystko to, co tam już było), ale raz byliśmy w restauracji, w której poszłam do toalety i tam stał taki śmietnik niezamykany! I widok na papier użyty przez poprzedników
Przyznam, że dla mnie było to okropne.
Oj tam, oj tam. Jesteś uprzedzona, bo w naszej kulturze kupa to temat wstydliwy. A przecież:
Cała naprzód ku nowej przygodzie!
Taka gratka nie zdarza się co dzień
Niech piecuchy zostaną na brzegu
My odpocząć możemy i w biegu!
Kwestie neutralne (zależy kto co woli):
1. Siga-siga.
Tak. Tam się żyje w rytmie siga-siga, czyli powoli-powoli. Nikt się nie śpieszy. Zwłaszcza kelnerzy w restauracjach
Adam nawet stwierdził, że nie dziwi się, że Grecja miała problemy finansowe, z takim podejściem do pracy
2. Temperatura powietrza.
Codziennie 40-41 stopni. Bardzo gorąco. Można przeżyć tylko dzięki bliskości wody.
Tutaj, podejrzewam, punkt pierwszy wynika z punktu drugiego. To charakterystyka ciepłych krajów taka ospałość w pracy. Ja odczytałem Greków jako raczej pracowitych. Nie trzeba jednak zapieprzać jak w pato-korpo, by robota się robiła. Dlatego może kosztem mniejszej wydajności Grecy są szczęśliwsi i zdrowsi.
Cała naprzód ku nowej przygodzie!
Taka gratka nie zdarza się co dzień
Niech piecuchy zostaną na brzegu
My odpocząć możemy i w biegu!