To jeszcze dwie perełki na dobranoc:
autorowi nie udostępniono dokumentów Nienackiego z RSW bo... RODO. Widocznie Pan Kultura nie doczytał, że w naszym kraju RODO nie dotyczy osób zmarłych. A może uważa, że Nienacki wiecznie żywy...
Natomiast druga rzecz rozwaliła mnie zupełnie. Otóż dowodami na to, że Nienacki mógł nie mieć matury są (sic!) teksty z książek - Uroczysko (bohater nie zdał matury i poszedł do pracy w redakcji) oraz jeszcze lepszy fragment z Dworu (Panna Wierzchoń mówi, że kustosz miał problemy z nauką i w tajemniczych okolicznościach zdał maturę).
Twtter is a day by day war
Ale akurat z tym RODO to pewnie mogło tak być, bo w naszych urzędach mogą tak rozciągać interpretację przepisów.
Ale akurat z tym RODO to pewnie mogło tak być, bo w naszych urzędach mogą tak rozciągać interpretację przepisów.
Nie ma interpretacji w tym kontekście. Udostępniają wyłącznie właścicielom albo osobom upoważnionym, ale to nie ma nic wspólnego z RODO.
Twtter is a day by day war
Zostałem przytłoczony ilością informacji na temat tego jakim skurwysynem był Nienacki w kontekście Warszyca, daty, wywiady, reportaże, opinie, wszystko pomieszane.
To samo z wyjazdem Nienackiego do Moskwy i kobiet w jego życiu. Molenda miesza kwity służb, partyjniaków, pisarzy oraz... treści książek nie tylko Nienackiego. Masakra. Wybiera z tego to co mu pasuje i traktuje jako prawdę objawioną.
A najlepszym numerem jest to, że we wstępie przejeżdża się po fanach Pana Samochodzika, po to, żeby później, do swoich celów, cytować opracowania Maruty. No fikołek niezły. Chodził i opowiadał w różnych programach, że uświadomił ludziom jakim człowiekiem był Nienacki opierając się o materiały przygotowane przez kogoś kogo (w grupie) wcześniej skrytykował.
Twtter is a day by day war
Jesteś znacznie ostrzejszym recenzentem ode mnie Pawle:) Jak już wypunktujesz wszystko może jeszcze raz przeczytam pod tym kątem.
Kolejny etap - jestem przytłoczony ilością informacji przy jednoczesnym bałaganie w tych informacjach. Książka wygląda trochę jak anonim z tekstem "wiem kim jesteś" z liter wyciętych z różnych gazet, różnej wielkości, różną czcionką. To wszystko okraszone niewielkimi wstawkami "autora" tego "kolażu", które mają ukierunkować poglądy czytelnika. I tak jak we wspomnianym anonimie, nie bardzo wiemy jakie jest źródło liter, bo konstrukcja wygląda tak, że wpierw jest tekst, później liczba wskazująca na to, że to kolejny fragment napisany przez kogoś innego, a dopiero na końcu rozdziału można sprawdzić kim jest ktoś inny.Nie wiemy również czy cytowany fragment nie jest wyrwany z kontekstu.
O powtórzeniach, w kolejnych wywiadach i opowieściach, nawet nie warto pisać.
Ciekawe jest również to, że "autorowi" zaczęła się mieszać postać Pana Samochodzika z pisarzem Nienackim. W pewnym momencie dowiadujemy się, że Pan Samochodzik w swoich książkach...
Twtter is a day by day war
I tak jak we wspomnianym anonimie, nie bardzo wiemy jakie jest źródło liter, bo konstrukcja wygląda tak, że wpierw jest tekst, później liczba wskazująca na to, że to kolejny fragment napisany przez kogoś innego, a dopiero na końcu rozdziału można sprawdzić kim jest ktoś inny.Nie wiemy również czy cytowany fragment nie jest wyrwany z kontekstu.
Dokładnie tak, też mnie to wkurzał na maksa.
O powtórzeniach, w kolejnych wywiadach i opowieściach, nawet nie warto pisać.
Prawda, sporo informacji się powtarza.
W pewnym momencie dowiadujemy się, że Pan Samochodzik w swoich książkach..
A tego to nie wyłapałem:)
Doszedłem właśnie do cytatów z listów do pani Alicji Janeczek. Mierzi mnie to. Zwyczajnie nie toleruję cytowania listów osób żyjących o ile te osoby nie przekazały tych listów do publikacji. A te nie były przekazane przez panią Alicję bo są z "archiwum prywatnego" pana Ćwirko-Godyckiego. Nie widzę też informacji, że fragmenty są cytowane za zgodą pani Alicji.
Sam mam w domu listy obecnie matki polityka z pierwszych stron gazet, która była sympatią mojego taty w czasach licealnych, mam również listy pewnej łódzkiej malarki z lat 60tych, która kumplowała się z moim tatą. Do głowy mi nie przyszło żeby je komukolwiek udostępniać. Z mojego punktu widzenia są trzy opcje: mogą być tam gdzie są, czyli u mnie, mogę je zniszczyć lub oddać autorkom (o ile malarka jeszcze żyje, bo nie udało mi się tego zweryfikować).
Twtter is a day by day war
Pan Molenda powiedział w wywiadzie, że nie próbował w ogóle kontaktować się z Alicją Janeczek, bo wie, że ona jest subiektywna względem Nienackiego.
Nie miałem szansy porozmawiać z Nienackim czy ludźmi, którzy go dobrze znali, stąd musiałem podchodzić ostrożnie do znalezionych przez siebie informacji. Jego żona już nie żyje, syn również, wnuk nie może przecież nic pamiętać na jego temat, a pani Alicja Janeczek ma wyidealizowany obraz Nienackiego, dlatego uznałem, że nawet nie ma sensu się z nią spotykać, bo napisałbym hagiografię
Mało prawdopodobne, by autoryzowała te listy.
On z nią nie miał żadnego kontaktu. Niczego nie autoryzowała.
Mało prawdopodobne, by autoryzowała te listy.
On z nią nie miał żadnego kontaktu. Niczego nie autoryzowała.
No właśnie. Nie akceptuję takich działań, dla mnie to świństwo.
Twtter is a day by day war
Sam mam w domu listy obecnie matki polityka z pierwszych stron gazet, która była sympatią mojego taty w czasach licealnych, mam również listy pewnej łódzkiej malarki z lat 60tych, która kumplowała się z moim tatą. Do głowy mi nie przyszło żeby je komukolwiek udostępniać.
Ale teraz zarzuciłeś sieci 😉
Sam mam w domu listy obecnie matki polityka z pierwszych stron gazet, która była sympatią mojego taty w czasach licealnych, mam również listy pewnej łódzkiej malarki z lat 60tych, która kumplowała się z moim tatą. Do głowy mi nie przyszło żeby je komukolwiek udostępniać.
Ale teraz zarzuciłeś sieci 😉
ale nie powiem 🙂
Twtter is a day by day war
Znalazłem taki fragment u Molendy: "Podobno jako mały chłopiec odwiedził dom "ojca" Winnetou i odczuł ogromne rozczarowanie, ponieważ nie było tam żadnych indiańskich artefaktów".
Skoro jako mały chłopiec to musiało być w latach 1929-1939. Zakładając, że był dzieckiem pojętnym i nauczył się czytać w miarę szybko i przeczytał, ze zrozumieniem, Winnetou, to raczej lata 38-39. Dowcip polega na tym, w tych latach muzeum Karla Maya prezentowało, jak to napisali na stronie "an ethnographic exhibition on the material culture of the indigenous peoples of North America". Później, za czasów wczesnych Niemiec Wschodnich i PRL, May był na cenzurowanych i być może kolekcje nie były dostępne, ale wtedy Nienacki już nie był "małym chłopcem".
Twtter is a day by day war
Znalazłem taki fragment u Molendy: "Podobno jako mały chłopiec odwiedził dom "ojca" Winnetou i odczuł ogromne rozczarowanie, ponieważ nie było tam żadnych indiańskich artefaktów".
Jest tam jakiś przypis, czy tylko podobno? To miałaby być wizyta przy okazji, bo chyba nie celowa? Radebeul (koło Drezna) dzieli od Łodzi jakieś 500 kilometrów, więc taka wyprawa, tuż przed wojną, byłaby zaskakująca.
Jest tam jakiś przypis, czy tylko podobno?
Tylko podobno. Generalnie w książce jest sporo plotek, insynuacji i opinii własnych i cudzych.
Twtter is a day by day war
Przeszedłem przez pseudo-dowody na to, że Nienacki był alkoholikiem.
Najtwardszym dowodem jest raport jakiegoś politruka z ambasady PRL w Moskwie. Moje zdanie na temat "dowodów" i "dokumentów" tworzonych przez służby komunistyczne jest jednoznaczne - nie wierzę w jedno słowo do czasu do kiedy nie ma potwierdzenia z innego, bardziej wiarygodnego źródła. Poza tym to są wspomnienia ludzi z tamtych czasów oraz opis środowiska, które piło.
Nosz k....a, kto nie balował i nie pił gdy miał 25-35 lat niech pierwszy rzuci kamień. Nawet balowanie codziennie nie jest jeszcze żadnym dowodem na alkoholizm.
Twtter is a day by day war
Kolejny fragment, który mnie rozśmieszył do łez to wynurzenia Molendy na temat niedoceniania wielkiego twórcy, który napisał pięćdziesiąt książek, w Świnoujściu. Poważnie? W biografii Nienackiego Molenda się wypłakuje na niewdzięczne władze miasta, które jego nie doceniają?
Twtter is a day by day war
No i na koniec miks plotek, z których wynika, że ludzie w Jerzwałdzie lubili i cenili Nienackiego ale jednocześnie go nie lubili i nie cenili i generalnie mieli go gdzieś. Niestety Molenda ani tego nie posortował ani nie podsumował. Trochę to wygląda tak, że po każdym cytacie było "AI zrób podsumowanie" i jedziemy dalej, ten sam algorytm.
Twtter is a day by day war
Zachęciłeś mnie:) Chyba sobie ponownie przeczytam, w końcu to już 2 lata minęły od lektury.
O "dowodach" na alkoholizm pisałem w swojej recenzji. Skargi Molendy, że go nie doceniają też pamiętam jako żałosne.