Zamiast wstępu. Zanim zaczniecie czytać, w języku polskim jest pewna zasada, którą uważam za nieelegancką i głęboko się z nią nie zgadzam, dlatego z premedytacją ją łamię. W trakcie lektury z łatwością zorientujecie się o co chodzi. To co, zaczynamy?
Wszyscy zapewne zastanawiali się, jak mógł wyglądać wehikuł wuja Gromiłły. Każdy z ilustratorów podrzucał mniej lub bardziej zbliżone opisowi wyobrażenia tej maszyny. Moja wyobraźnia w tej kwestii została skażona wyglądem zmodyfikowanego Volkswagena Schwimmwagena z „Samochodzika i Templariuszy”. Od tamtej pory stał się on dla mnie niemal ikonicznym wyobrażeniem wehikułu. Tym łatwiej przyswoiłem mocno zresztą zbieżną ze Schwimmwagenem wersję Szymona Kobylińskiego.
Prawdę jednak mówiąc, gdy byłem dzieckiem największe wrażenie zrobił na mnie wehikuł, który zalazłem na kartach „Wyspy złoczyńców” wydanej przez KAW w 1983 roku. To była naprawdę interesująca koncepcja.
Ale ja właściwie nie o tym. Tak naprawdę chciałem wywołać bijące serca wehikułu, czyli silnik Ferrari.
Co o nim wiemy? Otóż była to dwunastocylindrowa jednostka napędowa pochodząca z rozbitego pod Zakopanem Ferrari 410 Superamerica. To wiemy, ale jak doszło do jej postania i czym się charakteryzowała? Enzo Ferrari miał wielkie marzenia i uparcie parł do celu, jednocześnie twardo stąpając po ziemi. Pewnego dnia wpadł na pomysł, że podbije rynek amerykański. Był jednak pewien problem. Jego firma nie produkowała silników, który swoimi gabarytami mógłby się wpisać w specyfikę amerykańskiego rynku.
Zadanie uzupełnienia - jakbyśmy to dziś powiedzieli - portfolio spadło na barki Aurelio Lamprediego, który zaprojektował tzw. "long block", posiadający oznaczenie kodowe 250. Była to dwunastocylindrowa jednostka o kącie rozwarcia cylindrów 60 stopni i pojemności 4101 cm3, wyposażona w trzy dwukanałowe gaźniki Weber 36 DCF. W takiej specyfikacji silnik osiągał moc 220 KM i napędzał Ferrari 340 America, które w wersji MM startował m.in. w słynnym wyścigu Mille Miglia, czyli miał wyścigowy rodowód.
https://www.ferrari.com/en-BN/auto/340-america
Po zwiększeniu pojemności do 4522 cm3 i zmianie gaźników na Weber 40 DCF „long block" V12 trafił pod maskę Ferrari 375 America.
https://www.ferrari.com/en-US/auto/375-america
W kolejnej fazie silnik Lamprediego "urósł" do 4962 cm3 i w takiej postaci (z trzema dwukanałowym gaźnikami Weber 40 DCF) stał się sercem modelu 410 Superamerica. Tipo 126 przy 6 tysiącach obr./min. osiągał moc 340 KM, dzięki czemu samochód rozpędzał się do 262 km/godz. Co ciekawe, jednostka napędowa pierwszej wersji "Superfast" otrzymała technologię stosowaną w Formule 1 - każdy cylinder posiadał dwie świece zapłonowe. Ostatnia seria 410 Superamerica otrzymała przeprojektowane głowice cylindrów i trzy dwukanałowe gaźniki Weber 46 DCF3. Zmiany podniosły moc do 360 KM.
Włoski producent nie zdradził zużycia paliwa tych silników, ale o jego poziomie sporo mówi zbiornik o pojemności 100 litrów. Pokaźny 🙂
Przeniesienie napędu odbywało się faktycznie za pomocą czterostopniowej skrzyni biegów. Jeśli pamiętacie bezskuteczne próby przejażdżki wehikułem przez ciotkę Eveline, to oczywiście taki rozgardiasz z przełożeniami nie jest mechanicznie możliwy.
https://www.ferrari.com/en-EN/auto/410-superamerica
To chyba tyle, jeśli chodzi o serce wehikułu pana Tomasza.
PS W linkach znajdziecie solidną porcję zdjęć każdego modelu. W przypadku 410 Superamerica także jednostkę napędową, która robiła na wszystkich takie wrażenie.
PPS Przy okazji, po zajrzeniu pod maskę wehikułu w krakowskim garażu nawet Tomasz by się zorientował, że ma do czynienia z silnikiem włoskiej marki, ponieważ na pokrywach wałków rozrządu widniały wielkie napisy "Ferrari".
Źródła:
Ferrari engines. 15 iconic Ferrari engines from 1947 to the present, Francesco Reggiani, Keith Bluemel.
www.ferrari.com
Jestem kompletnym lajkonikiem w sprawach motoryzacyjnych. Rozpoznaje samochody po znaczkach firmowych, tzn. odróżnię mercedesa, od audi po "celowniku" na przodzie.
Przy okazji, po zajrzeniu pod maskę wehikułu w krakowskim garażu nawet Tomasz by się zorientował, że ma do czynienia z silnikiem włoskiej marki, ponieważ na pokrywach wałków rozrządu widniały wielkie napisy "Ferrari"
No właśnie to mnie zawsze zastanawiało, choć po lekturze kolejnych rozdziałów zapominałem o tej niejasności. W późniejszych latach tłumaczyłem to sobie zastosowaniem przez wujka Gromiłłę jakiejś rzemieślniczo zrobionej pokrywy silnika z pozostawionymi jedynie korkami zbiorników płynów eksploatacyjnych.
Cała naprzód ku nowej przygodzie!
Taka gratka nie zdarza się co dzień
Niech piecuchy zostaną na brzegu
My odpocząć możemy i w biegu!
Jestem kompletnym lajkonikiem w sprawach motoryzacyjnych. Rozpoznaje samochody po znaczkach firmowych, tzn. odróżnię mercedesa, od audi po "celowniku" na przodzie.
I dzięki takiemu przystępnemu opisowi jaki przedstawił @seth_22 jesteś mądrzejszy o wiedzę na temat rozwoju silinków Ferrari.
Twtter is a day by day war
Jestem kompletnym lajkonikiem w sprawach motoryzacyjnych. Rozpoznaje samochody po znaczkach firmowych, tzn. odróżnię mercedesa, od audi po "celowniku" na przodzie.
I dzięki takiemu przystępnemu opisowi jaki przedstawił @seth_22 jesteś mądrzejszy o wiedzę na temat rozwoju silinków Ferrari.
Byłbym z pewnością, ale obawiam się że nie zapamiętam. Przy okazji Ferrari to ma takiego konika z przodu.
Jestem kompletnym lajkonikiem w sprawach motoryzacyjnych. Rozpoznaje samochody po znaczkach firmowych, tzn. odróżnię mercedesa, od audi po "celowniku" na przodzie.
I dzięki takiemu przystępnemu opisowi jaki przedstawił @seth_22 jesteś mądrzejszy o wiedzę na temat rozwoju silinków Ferrari.
Byłbym z pewnością, ale obawiam się że nie zapamiętam. Przy okazji Ferrari to ma takiego konika z przodu.
Nie poddawaj się! 😉
Z tego co pamiętam, to Nienacki dość frywolnie zmieniał w kolejnych tomach te silniki wehikułu?
W sensie opisu i osiągów to faktycznie dosyć często. Bo fizycznie raz, po schwytaniu Fantomasa.
Do dziś nie rozumiem, dlaczego?
Gdzieś kiedyś, na którejś ze stron poświęconych Samochodzikom była taka tabelka o wehikule z zestawieniem rozmaitych danych. I w każdym prawie tomie były one inne.
Gdzieś kiedyś, na którejś ze stron poświęconych Samochodzikom była taka tabelka o wehikule z zestawieniem rozmaitych danych. I w każdym prawie tomie były one inne.
Proszę uprzejmie, kolego Wowax. Musiałeś to oglądać na tej stronie: https://www.nienacki.art.pl/d_ferrari_410.html
Cała naprzód ku nowej przygodzie!
Taka gratka nie zdarza się co dzień
Niech piecuchy zostaną na brzegu
My odpocząć możemy i w biegu!
Miotał nam się Nienacki, bez dwóch zdań. Najbardziej zawsze mi zgrzytał „silnik Pinin Farina”, grrrrrrrrr... No nic. Na usprawiedliwienie trzeba zaznaczyć, że netu wtedy nie było, prasa też nie rozpisywała się szczególnie na temat takich cacek, a za oknem nie śmigały Ferrari.
Co do pierwszej tabelki, ciekawe z którego wydania „Wyspy” korzystał Piotrek, bo w Naszej Księgarni (1979) są cztery biegi, nie pięć.
Najfajniejsze są uwagi w tabelce porównujące wehikuł z Ferrari 410 Superamerica 😉
Ciekawe jest tam zestawienie ilustracji wehikułu.
Moim zdaniem zdecydowanie najlepiej wehikuł przedstawiony został przez Szymona Kobylińskiego. Ma reflektory jak wybałuszone ślepia, jest rozkraczony, a na wodzie wygląda jak motorówka.
Sama tabelka natomiast jest niekompletna. Określeń wehikułu było przecież dużo więcej. I brakuje niektórych części cyklu.
Może ktoś ma ochotę uzupełnić? 🙂
Co do pierwszej tabelki, ciekawe z którego wydania „Wyspy” korzystał Piotrek, bo w Naszej Księgarni (1979) są cztery biegi, nie pięć.
Na szybko - w białej i w kolorowej serii jest pięć biegów.
Twtter is a day by day war
Yvonne, ja mam wrażenie, że właśnie są to wszystkie, a na pewno większość opisów. Pamiętam jak szukaliśmy opisów Tomasza i wbrew osądowi, że musiało być ich mnóstwo znalazły się w kanonie raptem że cztery zdania na ten temat.
Cała naprzód ku nowej przygodzie!
Taka gratka nie zdarza się co dzień
Niech piecuchy zostaną na brzegu
My odpocząć możemy i w biegu!
Ciekawe jest tam zestawienie ilustracji wehikułu.
Moim zdaniem zdecydowanie najlepiej wehikuł przedstawiony został przez Szymona Kobylińskiego. Ma reflektory jak wybałuszone ślepia, jest rozkraczony, a na wodzie wygląda jak motorówka.
Ja też tak "widzę" wehikuł, ale podejrzewam, że rzeczywistość mogła być inna. Dlaczego? Ponieważ pojazd narysowany przez Kobylińskiego jest raczej nowoczesny w kształcie (jak na tamte czasy). Wygląda nietypowo, ale nie jak gruchot czy złom. Ba, nie wygląda nawet na samoróbkę. W "ND" mamy fragment: "Mówiono o nim: „poczwara", wołano: „do lamusa z nim". Radzono mi, abym swój samochód pokazywał w cyrku albo w muzeum starożytności." W rysunkach Kobylińskiego nie ma nic, co by usprawiedliwiało opinie, że wehikuł jest zabytkiem czy starociem.
Yvonne, ja mam wrażenie, że właśnie są to wszystkie, a na pewno większość opisów. Pamiętam jak szukaliśmy opisów Tomasza i wbrew osądowi, że musiało być ich mnóstwo znalazły się w kanonie raptem że cztery zdania na ten temat.
Nietajenko, ale ja nie miałam na myśli opisów.
Wyraźnie napisałam, że chodzi o "określenia". Chodzi mi o to, jak wehikuł nazywają różne postaci w różnych częściach. Wydaje mi się, że powinno być tego dużo więcej (ostatnia kolumna).
No i w zestawieniu brakuje Templariuszy i Niewidzialnych.
podejrzewam, że rzeczywistość mogła być inna.
Chyba raczej ,,rzeczywistość,, 😉
Przypomnę, że rozmawiamy o czymś, co nigdy nie istniało w realu.
Śledząc liczne wątki i wpisy poświęcone wehikułowi jeszcze na starym forum, już dawno doszedłem do wniosku, że zawsze przywiązywałem mniejsze znaczenie do pojazdu Tomasza niż większość. I odpowiada mi wizualizacja Kobylińskiego, która przedstawia wehikuł jako dziwny ale nie jak brzydki stary rupieć. Nawet jeśli jest to wbrew intencji Nienackiego.
Mnie zawsze denerwowało jak Tomasz się wielce obrażał, gdy ktoś drwił z samochodu. Przecież sam miał oczy i wiedział jak wygląda, a dwa znał też jego możliwości więc nie miał powodu za niego się wstydzić, co nieraz mu się zdarzało.
Przecież sam miał oczy i wiedział jak wygląda, a dwa znał też jego możliwości więc nie miał powodu za niego się wstydzić, co nieraz mu się zdarzało.
Zwłaszcza, że jego miłość do wehikułu też nie była z tych od pierwszego wejrzenia.