Mogłabym polubić "Noelkę" gdyby nie ..Elka.
Milady, no rozumiem, że Elka Ci się nie podoba. Jej rozkapryszenie i postawa nie jest godne naśladowania. Ale czy widzisz jej przemianę? Pewnie skupiłaś się tylko na niej, a przecież jest w Noelce ogrom pięknych chwil, emocji, miłości i zadumania. Może przeczytaj jeszcze raz?
Cóż, nie mogę się z Wami zgodzić. Mogłabym polubić "Noelkę" gdyby nie ..Elka.
zła postać, prowadzona w magiczną, wigilijną noc, (...) zmienia się i odkrywa nową, lepszą siebie
Jakoś Ebenezera Scrooga potrafię lubić.
Już o tym gdzieś kiedyś pisałem, że Noelka tchnie Opowieścią Wigilijną. Skoro to rozumiesz, to czemu nie rozumiesz potrzeby zawarcia w niej takiej właśnie, a nie innej Elki? Trudno mi przyjąć Twoje stanowisko, bo to trochę tak, jakbyś napisała "nie lubię bajki o Czerwonym Kapturku, bo występuje w niej zły wilk" - przecież każdy wie, po co ten zły wilk tam jest.
Chyba raczej to pierwsze, bo zwierząt nie ma w ogóle jako tematu (poza myszami Bobcia w "Szóstej klepce" i Lucyperem). Nikt ich nie hoduje, nikt nie wyraża nawet chęci posiadania jakiegoś zwierzątka.
Dla mnie to nie jest argument. Niby na jakiej zasadzie fakt, że nie umieszcza zwierzaków w swoich książkach ma potwierdzać tezę, że w życiu realnym nie lubi zwierząt?
Zgadzam się z Wowaxem. Dla mnie to też nie jest argument.
Czy gdybym ja napisała cykl książek, w których ani razu nie pojawiłby się wątek żeglowania, znaczyłoby to, że nie lubię żeglarstwa?
Absolutnie nie, bo przecież uwielbiam. Ale przecież nie musiałoby się to znaleźć w moich książkach.
Dlatego ja tej teorii o zwierzętach nie kupuję
Żeglarstwo od posiadania zwierząt odróżniają procenty. Żeglarstwo jest pasją pewnej grupy ludzi, a nie powszechnym zjawiskiem, podczas gdy posiadanie zwierząt to naturalny element otaczającego nas świata. W swoim otoczeniu nie mam nikogo, kto by żeglował, za to jakieś 40 % znajomych posiada zwierzątko, a gdyby rozciągnąć to o "posiadało" to zrobiłoby się 60-70 %. I dlatego można stworzyć świat przedstawiony, w którym na 50 postaci żadna nie będzie żeglowała, ale 50 postaci bez zwierząt to już coś dziwnego.
A jak to się przekłada na sympatie Autorki? Jak pisałam wyżej - dla osób lubiących zwierzęta są one zwyczajnie ważne. Ma się do nich przyjazny stosunek, uważa za potrzebne. Nawet jeśli ktoś z powodów zdrowotnych lub lokalowych nie może mieć pupila to nie wpływa na jego poglądy. Większość dzieci chce mieć jakieś zwierzątko, to etap dorastania. Jeśli mieć go nie może to interesuje się zwierzakami sąsiadów, znajomych albo nawet obcych ludzi. Takie wyrugowanie zwierząt z rzeczywistości, jakie ma miejsce w "Jeżycjadzie", wykrzywia rzeczywistość. Pisarz czerpie informacje z obserwacji świata wokół siebie. Nie wierzę, że pani Musierowicz żyje w środowisku, gdzie nikt nie ma zwierząt. Skoro tak konsekwentnie je pomija, to musi mieć jakieś powody. Może nie mieć doświadczeń ze zwierzętami i nie chcieć wgłębiać się w relacje człowiek-pies, ale przecież nie musi - wystarczyłaby wzmianka, że Cyryjek nakarmił świnkę morską Elki, albo że Łusia chciałaby labradora, ale ma alergię. W "Jeżycjadzie" poza "Szóstą klepką" i "Ciotką Zgryzotką" nic takiego nie ma, tylko instrumentalnie potraktowany Lucyper. Moim zdaniem wyklucza to lubienie zwierząt. Pozostaje stosunek obojętny, co jednak sugerowałoby obiektywizm w opisywaniu zjawiska, a tego brak. No i niechętny stosunek do zwierząt, który może tłumaczyć brak tych motywów i konsekwentne budowanie bohaterów, którzy reprezentują takie samo podejście jak autorka.
Gdyby autorka opisała jedną rodzinę, w której nikt nie czyta książek, to uznalibyśmy to za element charakterystyki tych bohaterów. Gdyby stworzyła cały świat, z postaciami w różnym wieku, z różnych rodzin i o różnej pozycji, wśród których nie byłoby osób czytających, to świadczyłoby nie o postaciach, ale o autorce.
Maruto, bardzo trafnie to opisałaś. Własnie dlatego, że zjawisko posiadania, czy też chęci posiadania zwierzaka, jest tak popularne i powszechne, to aż w oczy razi, że w Jeżycjadzie nie ma żadnego poważnego aspektu zwierzęcego. Ale nie sądzę, że wynika to z niechęci autorki do naszych milusińskich. Może dobrym sposobem dla rozwiania wątpliwości byłoby napisanie listu do Autorki. Zaraz się tym zajmę.
Musi coś być w tym o czym pisze Maruta, skoro ulubione zwierzę autorki to nie udomowiony pies, kot czy choćby królik, a żyjąca gdzieś obok wiewiórka:)
I jeszcze taki wywiad:
KH-K: Dlaczego ukochana przez Panią najbardziej jest wiewiórka? Czy pojawi się w końcu w Jeżycjadzie pies, bo w życiu już się pojawił? Jeśli tak, to bardzo proszę, by to był jamnik. Generalnie odczuwam brak zwierząt w Jeżycjadzie.
MM: Są przecież zwierzęta w wiejskim domu Patrycji – tak jak są teraz i w naszym. Zawsze uważaliśmy, że mieszkając w centrum starych Jeżyc, w starej kamienicy, w miejskim hałasie i zaduchu, bez kawałka choćby podwórka czy parku, nie mamy prawa męczyć podobnie „naszych młodszych braci”(jak ich nazywał Jesienin). Teraz, tkwiąc w przyrodzie, mamy ich pod dostatkiem, mamy nawet swoje zaprzyjaźnione wiewiórki (to jedne z najbardziej uroczych zwierzątek! – i nie wiem, dlaczego tak je lubię!). Ale jakoś nie mam wielkiej ochoty na obszerniejsze opisywanie zwierząt – całkowicie pochłania mnie przebogaty, skomplikowany świat ludzkich myśli, emocji i związków. To sprawy ludzi są najciekawsze! I ludzie są najciekawsi! Jeżycjada rozrosła się przez tych 40 lat, przybyło nowych bohaterów, dawni rozwijają się i rosną, zagarniają coraz to nowe obszary i obrastają w nowe znajomości. Muszę porządkować ten świat i dbać sprawiedliwie o wszystkich. Zwierzęta, siłą rzeczy, przesuwają się tylko w tle – jak w życiu.
Zawsze uważaliśmy, że mieszkając w centrum starych Jeżyc, w starej kamienicy, w miejskim hałasie i zaduchu, bez kawałka choćby podwórka czy parku, nie mamy prawa męczyć podobnie „naszych młodszych braci”
Teraz, tkwiąc w przyrodzie, mamy ich pod dostatkiem,
Ale jakoś nie mam wielkiej ochoty na obszerniejsze opisywanie zwierząt – całkowicie pochłania mnie przebogaty, skomplikowany świat ludzkich myśli, emocji i związków. To sprawy ludzi są najciekawsze! I ludzie są najciekawsi!
I wszystko to moim zdaniem dowodzi, że jednak nie masz racji Maruto.
Właśnie o to mi chodziło, kiedy zapytałem - czy WIESZ to skądś (wywiad, biografia), czy to tylko Twoje przypuszczenia oparte na subiektywnej ocenie i wątpliwych jednak, z punktu widzenia statystyki, wyliczeniach.
Koty domowe, chomiki, papużki, rybki akwariowe nie potrzebują wybiegu, parku, obszernego podwórka.
całkowicie pochłania mnie przebogaty, skomplikowany świat ludzkich myśli, emocji i związków. To sprawy ludzi są najciekawsze! I ludzie są najciekawsi!
Zwierzęta w świecie ludzi są chyba nawet bardziej, niż istotne. Wywołują emocje, angażują myśli, sprawiają radości i problemy, o których też można, a nawet trzeba pisać. To, że ktoś tego nie zauważa jest więcej, niż dziwne. Dlatego musi być coś na rzeczy w przypuszczeniach Maruty.
Kilkakrotnie podkreślałam, że dla mnie ważna jest nie tylko nieobecność samych zwierząt, ale ich brak w świecie uczuć, emocji, myśli. Pani Musierowicz mówi:
Zawsze uważaliśmy, że mieszkając w centrum starych Jeżyc, w starej kamienicy, w miejskim hałasie i zaduchu, bez kawałka choćby podwórka czy parku, nie mamy prawa męczyć podobnie „naszych młodszych braci”
I to OK - ale w żadnej książce z cyklu nie ma takiej refleksji! Nie ma chęci posiadania zwierzaka, dziecka, które widząc psa na ulicy jęczy, że ono też chce, żalu, że to niemożliwe... Czyli czegoś, co dla osoby lubiącej zwierzęta jako towarzyszy jest oczywiste i naturalne. Zwierzęta pojawiają się u "mającej warunki" Patrycji - i znowu, poza "Ciotką Zgryzotką" funkcjonują na zasadzie rekwizytów: są psy i są porzeczki, dla bohaterów to żadna różnica. A jak zaznaczyłam nie chodzi o robienie z relacji człowiek-zwierzę jednego z głównych wątków. Ale mamy "Noelkę" czy "Opium w rosole", gdzie pojawiają się różne "gospodarstwa domowe". I nigdzie nie widać klatki z chomikiem ani nie słychać szczekanie psa.
Nie ukrywam, że to moje przypuszczenia, jednak nie oszukujmy się, szanse na znalezienie potwierdzenia w wywiadach są zerowe. Żadna autorka powieści domyślnie dla młodzieży nie przyzna, że nie przepada za zwierzętami... Przy czym nie podejrzewam pani Musierowicz o jakąś szczególną awersję czy niechęć wobec zwierząt, raczej łagodne "nie lubię, nie czuję potrzeby i uważam, że to zbędne". Nic nagannego jeśli chodzi o człowieka, nie każdy musi być psiarzem czy kociarzem. Problem widzę raczej w tym, że autorka "rozlała" to podejście właściwie na cały opisywany świat.
Żadna autorka powieści domyślnie dla młodzieży nie przyzna, że nie przepada za zwierzętami.
A niby dlaczego? 😛
Nowa książka Musierowicz Na Jowisza! Uzupełniam Jeżycjadę.
W opisie czytam, że wyjaśni się, między innymi, pochodzenie serwisu Nowakowskich.
Nowa książka Musierowicz Na Jowisza! Uzupełniam Jeżycjadę.
W opisie czytam, że wyjaśni się, między innymi, pochodzenie serwisu Nowakowskich.
No proszę!
Ciekawe, czy warto, bo cena jest dość wysoka.
Książka ukaże się w maju i jeszcze nie ma żadnych recenzji.
Pamiętajmy, że to nie powieść tylko taki album/leksykon:
"Na Jowisza! Uzupełniam Jeżycjadę to ponad 130 alfabetycznie ułożonych haseł, kolorowe zdjęcia, nigdy dotąd niepublikowane ilustracje, ciekawostki, anegdoty, cytaty i powiedzonka."
Może być to całkiem fajna książka, właśnie ze względu na takie kompendium różności w jednym miejscu. Obawiam się jednak, że to co mnie rozbawia w Jeżycjadzie nie musi rozbawiać aż tak autorek i "moje" powiedzonka się tam nie znajdą.
No proszę!
Ciekawe, czy warto, bo cena jest dość wysoka.
No ja to na pewno kupię, bo już tak niestety mam ;-( Ale widzę, że to córka próbuje kupony odcinać 🙂
Ta Emilia Kiereś to jej córka?
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
Ta Emilia Kiereś to jej córka?
Tak.
Na stronie MM jest post ze zdjęciami, na których widać strony "Na Jowisza..." w drukarni.
Można podejrzeć to i owo: http://musierowicz.com.pl/mm/?page_id=32
Na stronie MM jest post ze zdjęciami, na których widać strony "Na Jowisza..." w drukarni.
Można podejrzeć to i owo: http://musierowicz.com.pl/mm/?page_id=32
Chyba się jednak skuszę, zwłaszcza, że premiera 2 dni przed moimi urodzinami.
Zażyczę sobie na prezent 😀
Pamiętam, jak kiedyś przegapiłam "Poznań Borejków", a potem nakład się wyczerpał i nigdzie już nie można było kupić. Do dzisiaj żałuję.
Aktualnie można chyba kupić na Allegro, ale za dość dużą kwotę.
Może ktoś z Was posiada tę książkę?
Chyba się jednak skuszę, zwłaszcza, że premiera 2 dni przed moimi urodzinami.
Zażyczę sobie na prezent 😀
Nie wiem, gdzie patrzyłaś, ale jak na razie ceny w wielu placówkach są z promocją - 45 zł zamiast 60. Ciekawe, czy to będzie jedna z tych książek, przy których promocja jest niemal stała i tylko w nielicznych punktach będzie sprzedawana za cenę "okładkową"?
Na ogół lubię tego typu książki. Takie przewodniki łączące fikcyjny świat literacki z rzeczywistymi miejscami na mapie. Ale tej książki raczej nie kupię. Od młodości budowałam sobie w wyobraźni świat Borejków i jest on już na tyle ugruntowany w mojej głowie, że nie jestem pewna czy chciałabym konfrontować moje wyobrażenia z rzeczywistością. Pamiętam jak bodajże 3 lata temu byłam w Poznaniu i miałam okazję obejrzeć kilka miejsc z Jeżycjady i świadomie zrezygnowałam.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"