Przeczytałem w końcu wszystkie powieści Artura Pacuła z cyklu "Gdzie jest..." i podobało mi się, choć nie bez drobnych zastrzeżeń. Tekst jest na PORTALU.
Przeczytałem najnowszą powieść Artura Pacuły pt. "Gdzie jest dziewczyna z nutami". Teoretycznie mamy tu wszystko to za co kochamy „samochodziki”: wakacje, rejs po jeziorach, zagadkę historyczną ale... czegoś jednak brakuje. Moja recenzja na PORTALU.
Tylko Kustosz czytał te książki?
Tylko Kustosz czytał te książki?
Ja nie czytałem.
Twtter is a day by day war
Zamówiłem. Zobaczymy, cóż tam pan Pacuła wysmażył.
@seth_22
A co nabyłeś? Wszystko czy wybrane pozycje?
Na razie papierową „Dziewczynę…” Chciałem kupić ebook, ale w tej postaci jeszcze jej nie ma.
W księgarniach internetowych można sobie natomiast ściągnąć fragmenty innych książek tego Autora i sprawdzić, czy jesteśmy zainteresowani.
@seth_22
Też wolałem eBook i też kupiłem papier:) Ale naprawdę bardzo ładne wydanie więc nie ma co grymasić.
Na stronie wydawnictwa widziałem ilustracje. Nieźle się prezentują, a co do treści, wkrótce się przekonam.
Na stronie wydawnictwa widziałem rysunki. Nieźle się prezentują,
Tak, ilustracje są całkiem udane. Dwie z nich zamieściłem w swojej recenzji. Bardzo jestem ciekaw co powiesz po przeczytaniu.
Muszę uzbroić się w cierpliwość, gdyż książka jeszcze nie została wysłana.
Tylko Kustosz czytał te książki?
Ja czytałam: Gdzie jest Dukat Króla Zygmunta, Gdzie jest skrzynia z karabinami, Gdzie jest korona cara i gdzie jest skrytka Generała Grota, która podobała mi się najbardziej.
Muszę uzbroić się w cierpliwość, gdyż książka jeszcze nie została wysłana.
Ja zamawiałem w Empiku i było umiarkowanie szybko.
Ja czytałam: Gdzie jest Dukat Króla Zygmunta, Gdzie jest skrzynia z karabinami, Gdzie jest korona cara i gdzie jest skrytka Generała Grota, która podobała mi się najbardziej.
Zdecydowanie najlepsza jest "Skrytka generała Grota". Mniej samochodzikowa bo miejska i zimowa, ale może właśnie dlatego ma dużo uroku. Atmosfera podobała mi się w "Dukacie króla Zygmunta" a w "Dziewczynie z nutami" właśnie atmosfera nieco mnie rozczarowała. Najsłabsza jest otwierająca cykl "Korona cara", przebrnąłem przez nią dopiero za trzecim razem. "Skrzynia z karabinami" plasuje się w moim rankingu na przedostatniej pozycji.
Kustoszu, w recenzji świetnie ująłeś to czego brakuje mi w książkach tej serii. Mimo, że nieźle się je czyta, poruszają wiele ciekawych tematów itp itd, raczej do nich nie wrócę, nie przeczytam ich kolejny raz.
Kustoszu, w recenzji świetnie ująłeś to czego brakuje mi w książkach tej serii. Mimo, że nieźle się je czyta, poruszają wiele ciekawych tematów itp itd, raczej do nich nie wrócę, nie przeczytam ich kolejny raz.
No widzisz, a ja to zauważyłem dopiero przy "Dziewczynie z nutami". Nastawiłem się na bardzo samochodzikowy klimat i tego klimatu nie znalazłem. We wcześniejszych powieściach z tej serii jest chyba podobnie ale po prostu mniej oczekiwałem od tamtych miejsc akcji. Trochę inaczej jest w przypadku "Skrytki generała Grota". Tam jest fajny klimat, ale inny niż ten, z którym kojarzą się "samochodziki". Podobny trochę do zimowej Warszawy z retrospekcji w "Złotej rękawicy".
I masz rację, do "samochodzików" wraca się przede wszystkim ze względu na atmosferę.
Zacząłem czytać Dziewczynę z nutami, ale nie jestem pewien, czy dokończę...
Mam za sobą pięć rozdziałów. Najkrócej rzec ujmując, lektura jest irytująca i to z kilku powodów. Ok, niektóre tłumaczy fakt, że książka jest - jak sądzę - przeznaczona dla młodszych czytelników niż czytelnicy Nienackiego.
Zacznę od tego, że Dziewczyna z nutami posiada schemat znany z Samochodzików - mamy prolog, potem poznajemy bohaterów (niektórzy odświeżają sobie głównych i poznają ich rywali) i ruszamy po przygodę.
Fajnie, ale już na początku kilka rzeczy budzi moje wątpliwości. Bartąg musi popędzić do Tolkmicka, gdyż nie jest w stanie wykonać telefonu do redakcji i poprosić o przekazanie Dziureckiemu, by ten do niego zadzwonił, gdyż coś dla niego ma. Dziwactwo.
Dalej. Ścigają się na wodach Zalewu Wiślanego z Dziureckim, zapominając o obietnicy danej Bartągowi. Powiedzmy, że w ogniu walki można to zrozumieć. Poza tym wspominali o porcie... No nic… Skoro jesteśmy już na jachcie, to zaskakuje mnie fakt, bohaterowie nie wyciągają wniosków. Przykład? Dziurecki dwukrotnie popisuje się przed załogą Picassa brakiem poszanowania przepisów na wodzie (a wcześniej na drodze przed Krygierem), ale oni grają z nim tak czysto jak się tylko da…. Rozumiem, że chodzi o książkę dla dzieci, w której ważne są wzorce.
Właśnie, te najbardziej irytujące rzeczy można zrzucić na karb książki dla dzieci. Wtedy niektóre z wad stają się zaletami. Nie zmienia to faktu, że moim zdaniem w Dziewczynie z nutami spotykamy najgorszego z możliwych belfrów. Schematycznego, działającego bez instynktu. Takiego, który fatalnie opakowuje i sprzedaje wiedzę czytelnikom.
Wszystko dostajemy podane na tacy. Nawet jeśli książka jest przeznaczona dla bardzo młodych czytelników, to i tak uważam, że w świecie nowoczesnych technologii, w którym dzieciaki poruszają się znakomicie i spokojnie mogłyby poszukać czegoś na własną rękę, Autor nie powinien tłumaczyć każdego detalu jak krowie na rowie.
Co gorsza, odnoszę wrażenie, że niektóre rzeczy, w rodzaju Wisła Śmiała czy Wyspa Sobieszowska trafiły do książki tylko dlatego, że pan Artur Pacuła o nich wiedział i postanowił upchnąć coś jeszcze... Ale może się mylę i coś z tego wyniknie. Za najgorszy, najbardziej infantylny pomysł uważam jednak fragment z Picasso-Picasso, Dąbrowski-Dąbrowski etc. Mam nadzieję, że kryje się za tym jakaś myśl, która później spłynie na czytelnika niczym objawienie.
Marudzę, czepiam się, ale to pewnie dlatego, że jestem za stary na takie lektury. Mimo wszystko, czytam dalej...
Aaaa, jeszcze jedno, Autor ma lekkie pióro.
@seth_22
Surowo oceniasz. Książka adresowana jest do dzieciaków więc uproszczenia i tłumaczenie "jak krowie na rowie" mi akurat nie przeszkadza, podobnie jak trochę nieżyciowe pozytywne wzorce. To przecież przeniesione jest wprost z Nienackiego. Tomasz też był irytująco fair w stosunku do Karen, a na wzajemność nie mógł liczyć.
Dziwne rozwiązania fabularne są również u Nienackiego. Czytając "samochodziki" w dzieciństwie nie wyłapywaliśmy tych dziwności, teraz też często nie zwracamy na nie uwagi ponieważ obiór tych książek mamy wdrukowany i zabetonowany sentymentem. Przypomnę jednak, że dziwnością nad dziwnościami jest na przykład sposób poszukiwania skrytek Koeniga w "Zagadkach Fromborka". W realu, poszukiwacz, głowił by się przecież nad wszystkimi schowkami na raz a nie po kolei, w porządku ustalonym przez niemieckiego pułkownika.
Mnie najbardziej irytują kuriozalne zbiegi okoliczności, które niczego nie wnoszą do fabuły. Na przykład kiedy SUV Dziureckiego pojawia się w porcie w Tolkmicku, Boss orientuje się, że to ten sam samochód, który niebezpiecznie wyprzedzał go u zarania podróży, jeszcze w Warszawie. Po co autorowi taki niewiarygodny epizod? Świat jest aż tak mały?
Za najgorszy, najbardziej infantylny pomysł uważam jednak fragment z Picasso-Picasso, Dąbrowski-Dąbrowski etc. Mam nadzieję, że kryje się za tym jakaś myśl, która później spłynie na czytelnika niczym objawienie.
Przyznaję szczerze, że nie pamiętam już o co chodzi: Picasso-Picasso, Dąbrowski-Dąbrowski?
Zacząłem czytać Dziewczynę z nutami, ale nie jestem pewien, czy dokończę...
Ja dokończę 🙂 chociażby po to, żeby dokładnie napisać dlaczego jestem rozczarowana.
A ja mam największy problem z bohaterami, którzy mnie ani ziębią ani grzeją... Meg miała potencjał, ale chyba nie wyszło.
A ja mam największy problem z bohaterami
A ja póki co to mam problem z....akcją. No naprawdę to musi wszystko być takie szybkie i pozbawione chwili do pomyślunku? Nie dość, że cały czas gadają, nie dość, że nie wyłapałam ani jednego momentu na kontemplację przyrody, to cały czas mam wrażenie, że Autor popędza wszystko i wszystko nakręca a ginie w tym w zasadzie cała radość z czytania.
Jeszcze nie skończyłam, bo zajęły mnie inne sprawy, ale już teraz wyrażę swoje zaskoczenie. Już na samym początku rejsu dzieciaki przeżywają burzę nocną (spią na łajbie) i co mamy? Jedno zdanie mówiące o tym, że w nocy była burza.... Rozumiem, że w zasadzie burza na łódce na pierwszej w życiu wyprawie to w zasadzie nic, takie tam... o dach porozbijały się krople i gitara 🙂