O „Wiedźminie” nie będzie, choć czeka na mnie drugi sezon na Netflixie (ale do tego mamy oddzielny wątek) bo fanem „Wiedźmina” nie jestem. Uwielbiam za to Trylogię Husycką, zwłaszcza w wersji audio i „Boży bojownicy” (a wcześniej „Narrenturm”) aktualnie umilają nam czas w samochodzie lecz tym razem również nie o tym, przynajmniej nie bezpośrednio. Ale tak się w tych Husytów wkręciłem, że byłem ciekaw jak Andrzej Sapkowski przygotowywał się do napisania tych powieści i skąd akurat pomysł na wojny husyckie, które w podręcznikach do historii zajmują nie więcej niż jedną stronę tekstu. Bo wydaje się, że zrobił świetny, drobiazgowy research i wiedzę historyczną na ten temat ma potężną.
Sięgnąłem więc po książkę „Historia i fantastyka”, w której w konwencji wywiadu rzeki, Stanisław Bereś rozmawia z Sapkowskim o jego twórczości, warsztacie artystycznym i poglądach na literaturę. Nie przepadam za wywiadami przeprowadzanymi przez Beresia, jego rozmowy z Lemem: „Tako rzecze Lem” (swoją drogą straszna cegła) w całości nie zmogłem. Trudno mu odmówić przygotowania do rozmowy, ale sposób w jaki ją prowadzi jest mocno irytujący. Zadając pytania wygłasza własne tezy, popisuje się erudycją, forsuje swoje interpretacje, jego pytania często zawierają znacznie więcej treści, niż odpowiedź, która później pada. Słowem, gwiazdor. Ponieważ Andrzej Sapkowski do łatwych rozmówców też nie należy, rozmowa obu panów sprawia wrażenie nieco nerwowej przepychanki, pełnej szpilek, które ci niewątpliwie bardzo inteligentni i elokwentni panowie, co rusz nawzajem sobie wbijają.
Sapkowski nie kryje, że Bereś go wkurza, ale wkurza i mnie. Bo ileż dajmy na to można drążyć temat, że zdaniem Beresia, ciekawiej byłoby gdyby Geralt z Rivii był impotentem, co łamałoby konwencję herosa, której pełno w literaturze. I o tym sześć stron. Albo uporczywe próby wywodzenia poglądów politycznych i społecznych autora z postaw bohaterów jego książek, co Sapkowskiego doprowadza prawie do szału.
„Historia i fantastyka” to zapis rozmowy z Sapkowskim przeprowadzonej w połowie 2005 roku czyli w czasie gdy na rynku było już „Narrenturm” (wydanie 2002) i od niedawna „Boży bojownicy” (wydanie 2004), a ostatnia część cyklu „Lux perpetua” dopiero powstawała (wydanie 2006). I niestety główny ciężar rozmowy przechyla się w stronę „Wiedźmina” i literackich początków Sapkowskiego. Ale o Trylogii Husyckiej też trochę jest. I o Husytach. A odpowiedzi na swoje pytania znalazłem.
Bereś: Dlaczego zdecydował się pan akurat na ten okres historyczny i Dolny Śląsk? Jakie zastosował pan kryteria wyboru?
Sapkowski: Żadne. Ot, przypadek. Tak sobie wymyśliłem w trakcie studiowania źródeł. Przywoziłem książki z Czech, gdzie jestem mile widzianym i dość popularnym autorem, więc często bywałem w tym kraju. Od dłuższego już czasu zaczyna mnie nużyć fabuła, z przyjemnością więc czytam pozycje niebeletrystyczne. I właśnie u Czechów udało mi się zdobyć sporo książek poświęconych wojnom husyckim. I tak się zaczęło. Wiedźmin mi się pomału kończył, pojawił się natomiast pomysł, żeby napisać książkę historyczno - fantastyczną. Wprawdzie później to pierwotne założenie się nieco rozmyło, bo nie utrzymałem tego stylu, więc skręciłem w stronę powieści pikarejskiej, opartej na motywie wędrówki. Kiedy już miałem zamysł fabularny, zacząłem zastanawiać się nad wyborem okresu historycznego. Od razu wiedziałem, że będzie to średniowiecze, dlatego że jest mi ono najbliższe i pozwala na większą pisarską swadę, niż opowieść rozgrywająca się w Kongresówce lub na południu Afryki w czasie wojen burskich. Przechodząc płynnie od fantasy do średniowiecza, mogłem wykorzystywać wcześniej nagromadzoną wiedzę o „średniowiecznym detalu” – o koniu, jego uprzęży, zbroi, mieczu i innych rodzajach broni, słowem – miałem pod ręką te same materiały, z których korzystałem tworząc sagę o wiedźminie.
Bereś: A czy prawdą jest, że zanim siadł pan do pisania, przeprowadził pan dwu – lub trzyletnie studia terenowe i źródłowe?
Sapkowski: Były nawet dłuższe. Ale odbyłem je wcale nie dlatego, że zamierzałem stworzyć monografię wojen husyckich. Studiowałem dokumenty, by móc potem pewnych wydarzeń uchwycić się fabularnie. Pokazać mojego bohatera na tle konkretnych momentów dziejowych.
Bereś: Do jakiego więc stopnia opisana w pana książce topografia odpowiada rzeczywistej? Czy jeśli w Narrenturmie pojawia się na przykład koło Barda Śląskiego góra, to ona faktycznie tam właśnie się znajduje?
Sapkowski: Nie, oszalałbym, gdybym musiał sprawdzać aż tak drobne szczegóły. Tak pokierowałem akcją, żeby najbardziej charakterystyczne wydarzenia odbywały się w miejscach, które widziałem lub mam na ich temat dobre materiały źródłowe. Powieść rozpoczyna się zatem w Oleśnicy, w której byłem, i wiem dzięki różnym materiałom, jak wyglądała w czasach średniowiecza. Tak samo jest w przypadku Świdnicy i innych miejsc. Drugi tom rozgrywa się w Pradze, którą zwiedzałem wiele razy i dobrze znam, a Stare Miasto praskie niemal nie zmieniło się od czasów Jana Husa. Dysponuję mapami z piętnastego wieku, z których jasno wynika, że na przykład kościół św. Gawła stał tam, gdzie stoi, a tam, gdzie dziś jest Klementinum, był klasztor dominikanów. To niedaleko Mostu Karola, za czasów Husa zwanego Mostem Kamiennym.