Z Panem Samochodzikiem w prozie też nie wiadomo, czy sobie poradzi, bo AI raczej nie były karmione polską literaturą.
Z Panem Samochodzikiem w prozie też nie wiadomo, czy sobie poradzi, bo AI raczej nie były karmione polską literaturą.
Grok radzi sobie, bo jest karmiony tym co ludzie piszą na X f. TT.
Prompt:
Napisz prolog do serii Pan Samochodzik. Dzieje się 40 lat po Pan Samochodzik i UFO. Pan Tomasz nie jeździ już w poszukiwaniu skarbów, jest na emeryturze ale pracuje w Ministerstwie Kultury i Sztuki jako konsultant. Doskonale sobie radzi z nowoczesnym systemem wykorzystującym AI do wyszukiwania informacji o zaginionych skarbach i łączeniu faktów na podstawie potężnych baz danych i zeskanowanych dokumentów.
Treść:
Prolog do serii "Pan Samochodzik – Nowe Tajemnice"
Minęło czterdzieści lat, odkąd Pan Tomasz, znany niegdyś jako Pan Samochodzik, ścigał się swoim niezwykłym wehikułem po krętych drogach Polski w poszukiwaniu zaginionych skarbów, tajemnic przeszłości i przygód, które rozpalały wyobraźnię. Czasy szaleńczych pościgów, ukrytych krypt i rozwiązywania zagadek na skraju niebezpieczeństwa odeszły w cień wspomnień. Dziś Pan Tomasz, choć wciąż pełen młodzieńczej ciekawości i błysku w oku, prowadzi spokojniejsze życie. Emerytura? Tak, ale nie taka zwykła. W Ministerstwie Kultury i Sztuki pełni rolę konsultanta, człowieka, którego doświadczenie i intuicja są niezastąpione w świecie, gdzie technologia splata się z historią.
Siedziba ministerstwa, nowoczesny budynek w sercu Warszawy, kryje w swoich podziemiach coś, co nawet Panu Tomaszowi przyprawia dreszczyk emocji – Archiwum Cyfrowe, gigantyczną bazę danych zawierającą zeskanowane dokumenty, mapy, kroniki i artefakty z całej Polski. System, nazwany przez młodych pracowników „Argonautą”, to sztuczna inteligencja zdolna do analizowania milionów stron w ułamku sekundy, łączenia faktów i wskazywania tropów, których ludzkie oko mogłoby nigdy nie dostrzec. Pan Tomasz, choć z początku sceptyczny wobec tej „magii komputerów”, szybko stał się mistrzem w wykorzystywaniu Argonauty. Jego umysł, wyostrzony latami rozwiązywania zagadek, w połączeniu z potęgą technologii, tworzy duet nie do pokonania.
Pewnego dnia, gdy za oknem szumi wiosenny deszcz, na biurko Pana Tomasza trafia nietypowa sprawa. Argonauta wyłowił z otchłani danych coś niezwykłego – ślad skarbu, o którym nikt nie słyszał od wieków, a który może zmienić nasze rozumienie przeszłości. W głowie Pana Samochodzika budzi się dawny zew przygody. Choć nie prowadzi już pościgów swoim wehikułem, wie, że zagadka czeka na rozwiązanie. I tak, w świecie, gdzie technologia spotyka się z historią, Pan Tomasz rusza na nową misję – tym razem z klawiaturą w ręku, ale z tym samym błyskiem w oku, który zawsze prowadził go ku prawdzie.
Czy dawny mistrz zagadek odnajdzie się w labiryncie cyfrowych tropów? Jedno jest pewne – Pan Samochodzik nigdy nie mówi „pas”.
Twtter is a day by day war
Na pewno będzie więcej błędów, ale z drugiej strony korzystałam z najprostszego, darmowego i ogólnie dostępnego groka, a nie zaawansowanych systemów, które mogą być o wiele lepsze. Pottera wybrałam właśnie ze względu na rozpoznawalność.
Natomiast warto zauważyć, że w "moim" fanfiku AI jest nie tylko odtwórcze, ale i w miarę logiczne. Przykładowo, w poleceniu dałam tylko "Dochodzi do walki" (między Draco a Lucjuszem). Grok sam zdecydował, że Lucjusz rzuci Imperio, czyli zaklęcie kontroli, a nie jakieś Crucio. I jest to bardzo dobry wybór, uwzględniający przedstawioną sytuację, prawdopodobieństwo oraz cele Lucjusza. Zupełnie jakby to przemyślał 😉
Ogólnie smutne to wszystko.
Ogólnie smutne to wszystko.
W sensie, że część pisarzy pójdzie do odstrzału? Ale otwiera to wszystko nowe możliwości. Nie musisz umieć pisać, żeby tworzyć. Wystarczy wyobraźnia, a w tym przypadku sky is the limit. Później wydajesz polecenia a podwykonawca pisze.
Zacząłem kolejny tom opowiadań Pilipiuka. Takie kilkustronicowe opowiadania grok pisze od ręki. Teraz tylko trzeba pomysłu. Inna sprawa, że pomysły Pilipiuka nadal robią na mnie wrażenie 🙂
Mieszając Pilipiuka z Andrzejem Zbychem poprosiłem o krótkie opowiadanie o tym jak Stanisława Kruszewska współpracowała z Hansem Klossem.
Rok 1944, gdzieś w okupowanej Polsce
Jesień 1944 roku była mokra i zimna. W ciasnej kryjówce na poddaszu zrujnowanej kamienicy w Warszawie Hans Kloss, w nienagannym mundurze hauptmanna Abwehry, poprawił mankiet koszuli, spoglądając na kobietę siedzącą naprzeciw. Stanisława Kruszewska wyglądała na dwudziestoparolatkę, choć jej oczy zdradzały wieki doświadczeń. Długie, ciemne włosy spięła w prosty kok, a w dłoniach trzymała sfatygowaną mapę.
– J-23, czas nas goni – zaczęła cicho, ale stanowczo. – Niemcy szykują transport prototypu V-3 z poligonu w Międzyzdrojach. Jeśli to dotrze na front, zaleje Londyn ogniem. Musimy to zatrzymać.
Kloss uniósł brew. Słyszał o Stanisławie od łącznika AL – tajemniczej alchemiczce, która pojawiała się i znikała, zawsze z kluczowymi informacjami. Nie pytał, skąd wie tyle o niemieckich planach. Jej reputacja mówiła sama za siebie.
– Masz plan? – rzucił, zapalając papierosa, by ukryć napięcie.
Stanisława rozłożyła mapę. – Wiem, gdzie jest transport. Pociąg rusza dziś w nocy przez lasy pod Włocławkiem. Mam... specyficzne środki, by go unieruchomić. – Uśmiechnęła się enigmatycznie, wyjmując z kieszeni fiolkę z mieniącym się płynem. – Ale potrzebuję twojej precyzji, Kloss. Ty znasz ich kody i procedury.
Kloss przyjrzał się fiolce, nie pytając, co zawiera. Czasem lepiej nie wiedzieć. – Dobra. Wejdę do ich sztabu w Toruniu, przechwycę rozkazy. Ty zajmiesz się sabotażem. Spotkamy się o 3 nad ranem przy moście na Wiśle.
Nocą las szumiał złowrogo. Kloss, z fałszywymi rozkazami w kieszeni, obserwował z ukrycia, jak Stanisława, niczym cień, podkrada się do torów. Pociąg z prototypem nadjechał z hukiem. Nagle rozległ się cichy trzask, a lokomotywa stanęła w kłębach pary. Płyn z fiolki, rozlany na szynach, zamienił stal w kruchą skorupę. Żołnierze wyskoczyli z wagonów, krzycząc w panice, ale Kloss już działał – fałszywe rozkazy skierowały eskortę w przeciwną stronę.
Gdy spotkali się przy moście, Stanisława otarła smolę z dłoni. – Zniszczone. V-3 nie dotrze na front.
Kloss skinął głową, gasząc kolejnego papierosa. – Kim ty naprawdę jesteś, Kruszewska?
Spojrzała na niego z lekkim uśmiechem. – Kimś, kto widział za dużo wojen, J-23. Idź, masz swoje rozkazy. Ja mam swoje.
Rozeszli się w mroku, nie oglądając się za siebie. W oddali płonął wrak pociągu, a wojna toczyła się dalej.
Twtter is a day by day war
W sensie, że to podważa sens jakiegokolwiek indywidualnego pisania. Tzn. jakieś jednostki wybitnie uzdolnione, sporo, ale po co mam się fatygować i odpowiadać, przykładowo, na ten twój wpis na forum, skoro mogę zlecić rzecz AI, a ona zrobi to lepiej, zabawniej, sensowniej.
Niestety tak może wyglądać przyszłość. Nadejdzie pewnie stopniowo - najpierw człowiek będzie pisał szkielet, AI wypełniała go słowami, a człowiek sprawdzał, czy jest to spójne. Po jakimś czasie "szkielety" też będą generowane automatycznie w oparciu jakieś szczątkowe polecenia i informacje zaciągnięte z innych książek. Możliwe, że "autor" będzie określać tylko podstawowe dane, czyli np. "romantasy, 2025 rok, USA, liceum, nastolatka zakochana w wampirze, trójkąt miłosny" plus jakieś dookreślające informacje, na których autorowi będzie zależało, jak "bohaterka jest córką króla elfów", "bohater ma zielone oczy" czy "łowcy wampirów są źli". Redakcję też przejmie AI... Co zostanie?
Autorski styl? To akurat dość łatwe do podrobienia. Może nie w 100%, ale na tyle dobrze, że przeciętny czytelnik nie zauważy różnicy.
Pomysły? No owszem, ale ile tak naprawdę powstaje unikatowych dzieł? Prawie wszystko już było, teraz częściej oryginalność polega na mieszaniu stylów, gatunków i schematów. Dodatkowo co innego pisarz, który rzeczywiście ma jakąś koncepcję i mu na niej zależy, a co innego producent, który może wydać AI polecenie "poszukiwanie skarbu" i kompletnie mu wisi, jaki to będzie skarb.
Przez chwilę myślałam, że może klimat i nastrój, czyli że AI będzie miała problem z poleceniami typy zabawny, wzruszający, straszny... Ale nie, radzi sobie, choć jeszcze nie najlepiej.
Wypróbowałam na przykładzie: Napisz krótkie zabawne opowiadanie, którego akcja dzieje się podczas lekcji transmutacji w Hogwarcie
Na lekcji transmutacji w Hogwarcie profesor McGonagall z surową miną tłumaczyła, jak zmienić jeża w poduszeczkę do igieł. „Skupienie i precyzja!” – powtarzała, mierząc wzrokiem rozchichotanych Gryfonów.
Harry, jak zwykle, gapił się w okno, Ron chrapał cicho nad książką, a Hermiona już miała idealną poduszeczkę, która wyglądała, jakby wyszła z katalogu. Nagle Seamus Finnigan, znany z talentu do wybuchów, machnął różdżką z entuzjazmem godnym cyrkowca. Jego jeż zamiast poduszeczki zamienił się w... skaczącego kaktusa.
– Finnigan! – ryknęła McGonagall, gdy kaktus radośnie podskakiwał po ławce, kłując wszystkich w zasięgu. – Czy ty w ogóle słuchasz?!
– Przepraszam, pani profesor, myślałem o... piniacie! – wyjąkał Seamus, unikając kolców.
Klasa wybuchła śmiechem, nawet McGonagall uniosła brew, choć próbowała zachować powagę. Harry szepnął do Rona: „Stawiam galeona, że za chwilę coś wybuchnie”. Ron tylko mruknął: „Za późno, spójrz na Neville’a”.
Neville, próbując naprawić swój jeżo-kaktus, przypadkiem transmutował go w balonik w kształcie kota, który uniósł się pod sufit, miaucząc rozpaczliwie. McGonagall westchnęła ciężko.
– Dwadzieścia punktów od Gryffindoru – oznajmiła. – I Finnigan, Longbottom, po lekcji nauczycie się odróżniać jeża od kaktusa. Bez różdżek!
Gdy klasa opuszczała salę, balonik-kot wciąż miauczał, a Seamus szeptał do Deana: „Myślisz, że da się zrobić jeżo-piniatę na następną lekcję?”
Powalające to nie jest, ale nie oszukujmy się, humor w "Harrym Potterze" też nie reprezentuje najwyższego poziomu...
I tu dochodzimy do pytania - czy czytelnikom będzie przeszkadzało, że czytają twory AI? Uważam, że większości nie będzie. Może na początku, może w przypadku ulubionych autorów...
Na koniec tego przydługiego wywodu jeszcze taka myśl: jeśli rozwój "pisarskiego AI" rzeczywiście zaszedłby tak daleko, to największymi jego ofiarami byliby nie czytelnicy, a może nawet nie pisarze, ale... wydawcy. Padło wcześniej pytanie, po co płacić autorowi, jeśli jego pracę może wykonać algorytm. Ale po co w takim razie płacić wydawcy, dystrybutorowi czy sklepowi? Dlaczego nie wykorzystać tego samego AI (no dobrze, może trochę gorszego, bo amatorskiego) i nie generować sobie samodzielnie książek, które chcemy przeczytać? Nie podobało ci się zakończenie "Wiedźmina"? Wolałbyś, żeby Gabrysia została z Januszem Pyziakiem? Czy po prostu chcesz kolejny tom przygód Pana Samochodzika? Nic prostszego!
Jeśli kiedyś ludzkość dojdzie do tego etapu, to jedyną poważną przeszkodą może być społeczność, czyli łącząca funkcja książki. To, że ludzie chcą czytać to, co inni ludzie, by móc o tym rozmawiać czy pisać - albo tylko pochwalić się na tik toku 😉 .
Czy po prostu chcesz kolejny tom przygód Pana Samochodzika? Nic prostszego!
Ja jestem za. Na 100% będzie to lepsze od kontynuacji z Warmii. A ja nie jestem ortodoksem jak wielu fanów "samochodzika", którzy uważają, że jak czegoś nie dotknęła ręka Nienackiego to się nie liczy:)
No dobrze, ale gdyby wyrzucić Nienackiego, nic nas nie łączy, nie wiem jakim cudem mógłbym się z wami spotkać na jakimś forum.
No dobrze, ale gdyby wyrzucić Nienackiego, nic nas nie łączy, nie wiem jakim cudem mógłbym się z wami spotkać na jakimś forum.
O to właśnie mi chodziło, kiedy pisałam o społeczności.
Przerażający jest ten wątek.
Mam ochotę rzucić to wszystko i wyjechać w Bieszczady.
Mam nadzieję że moje dzieci jakoś się odnajdą w tym świecie i będą szczęśliwe.
Mam nadzieję że moje dzieci jakoś się odnajdą w tym świecie i będą szczęśliwe.
Sądzę, że dla nich nie jest przerażający. One są wychowywane w takim świecie, więc powinny to wszystko przyjmować naturalnie. Jak my prąd i ciepłą wodę w kranie.
Twtter is a day by day war
Nadal wolałbym Bieszczady i ciepło jak sobie nazbieram wcześniej chrust.
Spróbowałem Meta AI i... są miliony lat za grokiem i setki tysięcy za Copilotem. Na pytanie "czy znasz polski" dostaję odpowiedź, że trochę, a później na każde pytanie po polsku - standardowa odpowiedź - nie zna jeszcze polskiego, ale jak już pozna to wyśle mi maila.
Twtter is a day by day war
Poprosiłem ChatGPT żeby sprawdził mój tekst pod katem ewentualnych błędów. AI miało zastrzeżenie do kopytek i zaleciło mi formę: Kopytków planowanych na poniedziałek raczej nie będzie.
😀
Naukowcy korzystają z ChataGPT, a potem bezmyślnie robią kopiuj-wklej. "Ryzyko kaskady błędów
Tygodnik "Nature" pisze o setkach artykułów naukowych, których autorzy po kryjomu korzystają z ChataGPT. Zdradzają ich nienaturalne zwroty, typowe dla narzędzi sztucznej inteligencji.
ChatGPT to dziś pomocnik nie tylko ucznia czy studenta, ale też naukowca. Badacze korzystają z narzędzi generatywnej sztucznej inteligencji przy pisaniu lub recenzowaniu artykułów naukowych. A wydawcy naukowi odpowiadają stosownymi wytycznymi, jak to robić zgodnie z naukową etyką. Zasady są różne, ale wielu wydawców wymaga od autorów zaznaczania, że korzystali z AI przy przygotowywaniu pracy.Tyle że z tym, jak pisze "Nature", bywa różnie. Nie wszyscy przyznają się do tego, że pisali z ChatemGPT.
Ale czasem zdradza ich niechlujność. Przeklejając odpowiedzi wygenerowane przez sztuczną inteligencję, zapominają wyciąć typowe dla niej, a raczej nieużywane przez ludzi wstawki, jak: "Cieszę się, że mogę pomóc!" czy "Oczywiście! Tutaj jest/są ...".
Tygodnik powołuje się m.in. na badania prof. Artura Strzeleckiego z Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach, którzy przeszukał pod tym kątem bazę publikacji naukowych Google Scholar. Wyniki opublikował pod koniec 2024 r. na łamach "Learned Publishing". Znalazł ponad 1,3 tys. artykułów, które zawierały fragmenty dialogów z ChatemGPT. O ile w 2022 r. niektóre zwroty występowały sporadycznie, w kolejnych latach ich popularność lawinowo rosła.
Zdecydowanie najczęściej autorzy zapominali usunąć grzecznościowego "oczywiście, tutaj jest/są" ("certainly, here is/are"). Ale bezmyślnie kopiowali też zwroty typu: "według mojej wiedzy z ostatniej aktualizacji" ("as of my last knowledge update"), "jako model językowy AI" ("as an AI language model") albo "nie mam dostępu do aktualnych...". Każdy z nich pojawił się ponad sto razy. Tak samo często kopiowano polecenie ponownego przygotowania odpowiedzi ("regenerate response").
Prof. Strzelecki przeanalizował też renomowane czasopisma z bazy Scopus. Wtręty z rozmów z czatbotem znalazły w 89 artykułach o najwyższej cytowalności (w pierwszym i drugim kwartylu wskaźnika CiteScore).
Czatbot nie zawsze zostawia ślady
Co ważne, wszystkie analizowane artykuły przeszły pełen proces wydawniczy: były więc czytane przez recenzentów, akceptowane przez redaktorów i poddawane korekcie językowej.
"Wiele artykułów zawierających wygenerowane przy pomocy sztucznej inteligencji zwroty jest cytowanych w kolejnych pracach naukowych, co podważa zaufanie do publikacji naukowych" - napisał badacz.
Drugi z cytowanych przez "Nature" naukowców, Alex Glynn z Uniwersytetu Louisville w Kentucky, opracował internetowy program, który rejestruje takie przypadki. Namierzył w ten sposób ponad 700 artykułów. Jesienią ubiegłego roku przeanalizował pierwszą pięćsetkę i okazało się, że 13 proc. tych publikacji ukazało się w czasopismach należących do znaczących wydawców jak Elsevier, Springer Nature i MDPI.
W rozmowie z tygodnikiem zaznacza, że skala znalezionych przeklejeń z czatbotów nie jest może wielka, bo dotyczy "mniejszości czasopism". Ale biorąc pod uwagę, że prawdopodobnie istnieje wiele przypadków, w których autorzy wykorzystali sztuczną inteligencję, nie pozostawiając po sobie oczywistych śladów, „jest zaskoczony, jak wiele tego jest".
AI w nauce. Czego wydawnictwa oczekują od autorów?
"Nature" pisze o ryzyku kaskady błędów - nieujawnione wtręty z czatbotów są już cytowane w literaturze naukowej. A to oznacza, że niezweryfikowane informacje mogą być wielokrotnie powielane.
- Prace, które powstały przy użyciu AI są potem cytowane przez kolejnych naukowców, którzy uznają je za rzetelne, a niekoniecznie powinni. Sztuczna inteligencja miewa halucynacje i może sama od siebie coś dołożyć, wymyślić" - mówi prof. Strzelecki w rozmowie z serwisem "PAP Nauka w Polsce".
Redaktorzy tygodnika skontaktowali się w wydawcami, których publikacje zostały wskazane przez naukowców (m.in. Springer Nature, Taylor & Francis, IEEE). Usłyszeli, że wszystkie te publikacje są właśnie sprawdzane. Niektórzy zaznaczali, że nie w każdym przypadku wymagają od autorów informowania o skorzystaniu z pomocy sztucznej inteligencji. Np. Springer nie oczekuje, że naukowcy będą spowiadać się z używania czatbotów do redakcji tekstu, jeśli ma ona poprawić jego czytelność i styl oraz wyłapać gramatyczne i ortograficzne błędy. To ważne szczególnie wtedy, gdy angielski nie jest ojczystym językiem autora.
Brytyjskie IOP Publishing zmieniło swoją politykę w ubiegłym roku i już nie wymaga od autorów ujawniania, że korzystali z ChataGPT. Choć nadal ich do tego zachęca. Wydawca zabrania jednak "tworzenia, zmieniania lub manipulowania" danymi i wynikami badań za pomocą narzędzi AI.
Redakcja: Anna Gamdzyk-Chełmińska
AI nas załatwi, czy też raczej - sami się załatwimy za pomocą AI.
Matury czas zacząć 😉
to akurat jest proste. Wiemy, że AI może napisać opowiadanie, bo sami się w to bawiliśmy. Bardziej niepokojąca jest nauczycielka, która nie wyłapuje specyficznego "stylu" sztucznej inteligencji. Poprosiłem groka o napisanie wypracowania na ten temat i strukturalnie i językowo nie różni się od chatowego
Twtter is a day by day war
Wczoraj Copilot się na mnie obraził i przestał reagować na polecenia. Po kolejnej próbie prostego prompta - "znajdź w dokumencie wszystkie komentarze, w których jest określone słowo" i listowaniu przez Copilota wszystkich komentarzy, napisałem mu, że jest głupi. Od tego momentu odpisywał wyłącznie, że nie będzie ze mną rozmawiał.
Chyba wolę do prostej roboty studenta na umowę zlecenie.
A w obszarze zabawy i testowania, zacząłem programować w Pythonie nie znając języka. Założyłem prostą "fabrykę oprogramowania" - ja jestem pomysłodawcą i testerem a Grok jest koderem. Nie jest idealny ale po kilku iteracjach da się coś zrobić. W chwili obecnej zrobiłem podstawową wersję czegoś co jest w necie, ale nie zawsze wszystko działa, mianowicie skrypt do konwersji pdfów do epubów. To co grok wyprodukował nie jest idealne, ale: po pierwsze ewentualnie potrzebuję epuby do czytania a nie do sprzedaży a po drugie, to co jest w necie często rozwalało kodowanie i brakowało polskich liter, a tutaj przy testowaniu się z tym nie spotkałem.
Twtter is a day by day war