Jak patrzę z perspektywy czasu to piosenki śpiewane przez gówniarzy na obozach i koloniach nie bardzo pasowały do "piosenki obozowej".
Z takich charakterystycznych tych, które pamiętam to:
polska wersja "Domu wschodzącego słońca" - czyli "W więziennym szpitalu"
"Córka grabarza"
"Smak i zapach pomarańczy"
"Chryzantemy złociste"
"Ragazza da Provincia"
Paradoksalnie to co najbardziej utkwiło w pamięci to nie te ogniskowe piosenki, ale "Cisza" grana wieczorem przez radiowęzeł na obozach Pałacu Młodzieży w Pieczarkach.
i cały czas nie mogę zrozumieć dlaczego na jedynych koloniach w Zako kazano nam po apelu na boisku szkolnym śpiewać "Wszystko co nasze". Jak to bywało u nas, wszyscy śpiewali "wszystko co nasze oddam za kaszę, a co nie nasze oddam za groch" 🙂
Twtter is a day by day war
Kanonicznych słów "Wszystko co nasze" chyba nikt nie pamiętał...
U mnie śpiewano różności, bez dyskryminacji - Kaczmarski, Czerwone Gitary, Dżem, Perfect, Lady Pank, Oddział Zamknięty, "Skóra"... Może dlatego te piosenki nawet teraz się pamięta? Zresztą takie śpiewanie przy gitarze to był kompletny chaos gatunkowy, gdzie wszystkie rodzaje muzyki sprowadzano do podobnego poziomu. Przyznam, że w niektórych przypadkach dopiero po latach dowiadywałam się, że piosenka, którą znam z ognisk w dzieciństwie, to np. poezja śpiewana, rock, szanty (no dobra, tu akurat tekst był podpowiedzią) czy (o zgrozo!) disco polo. Takie coś:
znałam jako piosenkę "turystyczną", z całkiem innym stylem.
Potem doszło sporo przeróbek obcojęzycznych przebojów ("Lambada" 😉 ) i nowe śpiewanki, wśród których poczesne miejsce zajmują "Stare Dobre Małżeństwo" i "Bic Cyc", a zwłaszcza skin bez czapki...
Jeszcze sobie przypomniałem "Samba sikoreczka", oryginalnie chyba w wykonaniu "Nasza Basia kochana".
Twtter is a day by day war