Tom "Pan Samochodzik i złota rękawica" to dla mnie jedna z ulubionych części cyklu.
Film "Latające machiny kontra Pan Samochodzik" uważam za najgorszą ekranizację Nienackiego w historii.
Ale pomiędzy tymi dwiema skrajnościami jest jeszcze scenariusz Janusza Kidawy z 1986, o którym piszę na portalu: Pomiędzy Nienackim a Kidawą czyli pierwsza wersja „Latających machin…”
Nie, nie, nie! Straszne to jest zarówno w wers i zrealizowanej, jak i tej dwuczęściowej, przed którą los nas ustrzegł 😀
Nie, nie, nie! Straszne to jest zarówno w wers i zrealizowanej, jak i tej dwuczęściowej, przed którą los nas ustrzegł 😀
O ile zgadzam się, że dobry film by z tego nie wyszedł, o tyle NIE zgadzam, że byłby tak fatalny, jak "Latające machiny...", w których nie udało się właściwie nic. Nawet nieźli aktorzy grają z bólem 😉
Nie, nie, nie! Straszne to jest zarówno w wers i zrealizowanej, jak i tej dwuczęściowej, przed którą los nas ustrzegł
Obiema rękoma się podpisuję pod tą oceną. Zarówno to co wyszło jak i to co nie wyszło to jakiś koszmar. To jest robienie z widza wariata. Każda komórka mojego ciała i ducha broni się przed tego typu pomysłami w adaptacji mojego ulubionego Samochodzika. Zęby wampira, reagujące na gwizdanie breloki, pseudopunkowskie wisiory to gadżety rodem z bazarku u schyłku lat '80. Błe.
Cała naprzód ku nowej przygodzie!
Taka gratka nie zdarza się co dzień
Niech piecuchy zostaną na brzegu
My odpocząć możemy i w biegu!
Ja też miałem okazję przeczytać scenariusz „Latających Machin”. Pożenienie dwóch części cyklu przygód Pana Samochodzika rozgrywających się nad Jeziorakiem mogłoby nie być takim złym pomysłem. Jeżeli jednak wziął się za to Janusz Kidawa, nie mogło się udać.
Już w pierwszej scenie orientujemy się z czym będziemy mieć do czynienia. Tomasz zmierza swym rozklekotanym (dlaczego rozklekotanym?) wehikułem ku nowej przygodzie. Oczywiście jest Bajtek, infantylne piosenki, dzieci wiwatujące przy drodze na cześć Pana Samochodzika, żeglarze też rozpoznają naszego bohatera i autostopowiczka Marta, która mówi „klawo”, również. Słowem celebryta końca lat 80. W Drągowie, gdzie rozpoczyna się akcja, trwa Rokowisko, stąd tłumy punków, przed knajpą biją się chuligani ze Stajni Czarnego Franka. A później mamy Kapitana Nemo, który pojawia się na błękitnym ślizgaczu, w obcisłym świetlistym dresie koloru niebieskiego, z małą pelerynką na plecach powiewającą na wietrze i błękitnym kasku (wygląda chyba jak Robin z Batmana). Kidawa style w pełnej krasie.
Scenariusz obu części nie udał się jednak nie w równym stopniu. Wszystko dzieje się współcześnie w stosunku do czasu powstania scenariusza (połowa lat 80), co oznacza, że realia „Nowych przygód” musiały zostać przesunięte w czasie znacznie bardziej niż „Złota Rękawica”. Poza tym konwencja a’la Kidawa daleko bardziej razi w „Nowych Przygodach”, ponieważ w „Rękawicy” już sam Nienacki wprowadził głupkowate motywy (filmowcy). W efekcie, scenariuszowej wersji „Nowych przygód” nie da się czytać bez zgrzytania zębami i rzucania co drugi akapit soczystych przekleństw, natomiast z „Rękawicą” jest już lepiej. Tutaj fabularnie, rzecz z grubsza trzyma się pierwowzoru, bo uproszczenia i rezygnacja z wątków pobocznych to standard przy ekranizacjach, niezależnie od tego kto firmuje je swoim nazwiskiem. I gdyby nie te kretyńskie, groteskowe wręcz, lotnie, upchnięte na chama w tej części, mogłoby to wyjść jako tako.
Z ciekawostek mogę jeszcze dodać, że Pani Księżyc nie jest tutaj dawną uczestniczką rejsu na Szkwale, tylko mgr Joanną Księżyc z Instytutu Badań Literackich w Warszawie, do której Tomasz pisze list po odnalezieniu dziennika pokładowego, a w nim wiersza „Złota rękawica”. Od pana Domini dowiadujemy się, że za kosztowny pomysł z lotniarzami odpowiada Batura. A więc nie Kidawa;)
Są też gagi, np:)
Fajny gag wyszedł przy przepalcowaniu Urzędniczki na Zrzędniczkę. W klawiaturze maszynistki literki U i Z sąsiadują ze sobą. 😉
Cała naprzód ku nowej przygodzie!
Taka gratka nie zdarza się co dzień
Niech piecuchy zostaną na brzegu
My odpocząć możemy i w biegu!
W klawiaturze maszynistki literki U i Z sąsiadują ze sobą.
Tylko w niemieckiej wersji.
Twtter is a day by day war
A Wikipedia mówi, że to Polska Norma PN-I-06000:1997
No nie wiem, ja się uczyłem maszynopisania trochę wcześniej i na klawiaturze obok U było Y a w wersjach niemieckich było Z ale może to były nietypowe maszyny.
Wiem, że zawsze był problem z przestawieniem się na niemiecką wersję sprzętu.
Twtter is a day by day war
Może szkoda, że w ZKF-ie nie wygrała kategoria nigdy więcej tego nie obejrzę, bo "Latające machiny" pasowałyby wtedy jak ulał:)
Ale wtedy trzeba by to jeszcze raz obejrzeć 😆 .
Właściwie kategoria "nigdy więcej tego nie obejrzę" kwalifikuje się jako paradoks...
Ale wtedy trzeba by to jeszcze raz obejrzeć 😆 .
Właściwie kategoria "nigdy więcej tego nie obejrzę" kwalifikuje się jako paradoks...
To samo powiedziałam Mysikrólikowi 😀
Właściwie kategoria "nigdy więcej tego nie obejrzę" kwalifikuje się jako paradoks...
Niekoniecznie. Zadajesz temat i jeśli już widziałaś, nie musisz oglądać. Oglądać będą inni:) Tę kategorię prawie w całości można by wypełnić ekranizacjami Pana Samochodzika:) Zostaje tylko jedno miejsce na coś innego.
Obejrzeliśmy sobie rodzinnie to dzieło polskiej kinematografii. Dla mnie był to pierwszy raz, tak od początku do końca. Na szybko nie przychodzi mi do głowy czy widziałem kiedyś gorszy, bardziej pozbawiony jakiegokolwiek pomysłu film. I ta ocena się nie zmienia w zależności od tego czy patrzymy na to przez pryzmat powieści Nienackiego czy jako całkiem samodzielny idiotyzm. Trudno mi sobie wyobrazić, żeby którykolwiek z twórców mógł po seansie powiedzieć sobie: "dobra robota". I jeszcze ta muzyka country na dokładkę. Kulminacja złego gustu i głupoty.
Nigdy tego od początku do końca nie obejrzałam. A dziewczynkom się podobało?
Obejrzeliśmy sobie rodzinnie to dzieło polskiej kinematografii.
Kustoszu, ja wiem, że izolacja, że można już zacząć wariować, ale żeby własnym córkom coś takiego proponować??? Jak one się teraz mają? Wszystko oki?