Być może nie wszyscy pamiętają, ale powieść „Pan Samochodzik i Tajemnica Tajemnic” kończy się również w bardzo tajemniczy sposób. Ostatnie zdanie książki brzmi:
Po chwili w mym mieszkaniu zjawił się bardzo dziwny jegomość, który opowiedział mi bardzo dziwną historię...
Kto to był? I jaką historię opowiedział? Niczego nie możemy być pewni, ale ja już kiedyś postawiłem pewną hipotezę w tej kwestii. Dalsza cześć, tej historii, ucięta zapewne przez niefrasobliwość wydawcy wyglądała tak:
Był to chyba całkiem jeszcze młody człowiek ale jego wygląd utrudniał jednoznaczna ocenę wieku. Przedstawiając się, bardzo niewyraźnie wymienił swoje imię i nazwisko.
- Pan Tomasz NN zwany Panem Samochodzikiem, jak się domyślam? – zapytał zaglądając bez ceregieli do wnętrza mojej kawalerki.
Przyjrzałem mu się dokładniej. Wygląd miał bardzo podejrzany. Długie włosy, nieogolona broda, wzrok dziki, suknia plugawa…
- Taak - odpowiedziałem niepewnie - choć Panem Samochodzikiem nazywają mnie wyłącznie najbliżsi przyjaciele. Czy my się znamy?
- O ja pana znam doskonale … z książek. I mam do pana pewną sprawę – rzekł i nieproszony rozgościł się na jedynym fotelu wciśniętym między parapet i półki z książkami.
Rad nierad zająłem miejsce na małym tapczaniku pod oknem.
- To pewnie kolejny wielbiciel z prośbą o autograf - pomyślałem nieskromnie i na wszelki wypadek wyprostowałem się z godnością.
- Panie Samochodzik - zaczął - pańskie przygody są takie …
Słysząc to, wyprężyłem się dumnie na tapczaniku w oczekiwaniu na spodziewany komplement.
- … takie nudne, nie sądzi pan? – dokończył.
Ze zdumienia aż wypuściłem powietrze z wyprężonej piersi.
- Ach tak … – to wszystko co zdołałem z siebie wykrztusić.
Oparł łokcie na oparciach fotela i podparłszy brodę na splecionych dłoniach powiedział.
- Proszę pana, one są straaasznie nudne. Gdzie są strzelaniny, pościgi, wybuchy?
- O przepraszam, pościgi jednak są – wtrąciłem.
- Panie - skrzywił się z niesmakiem - Pościgi bez karamboli? … eee panie, a ma pan chociaż jakąś broń?
- Co? – zdumiałem się.
- Broń - karabin, wyrzutnię rakiet, jakiś granat chociaż?
- Nie, nie mam – odrzekłem zgodnie z prawdą.
- Właśnie - prawie pod sam nos podsunął mi swój oskarżycielski palec.
- I z nowoczesną techniką też u pana na bakier. Umie pan pilotować śmigłowiec?
- Nie umiem.
- A samolot?
- Też nie.
- A kierować łodzią podwodną?
- Nie! - prawie krzyknąłem z irytacją.
- Nie ma rady, w tej sytuacji musi pan znaleźć sobie jakiegoś współpracownika, najlepiej komandosa – powiedział z taką samą miną, z jaką w zeszłym tygodniu mechanik poinformował mnie, że powinienem sprawić sobie nowy samochód.
- Wykluczone! - podniosłem głos – Dyrektor Marczak nigdy nie zgodzi się na drugi etat w naszym skromnym referacie.
- Tak myślałem - wykrzyknął triumfująco i potrząsnął niechlujną czupryną.
Przesiadł się energicznie na tapczan i poufale położył dłoń na moim ramieniu.
- Ten Nienacki robi dla pana złą robotę – rzekł – Te dłużyzny, opisy przyrody, historyczne pogadanki to tylko odstrasza czytelników, wiedział pan o tym?
- Nnnie, nie wiedziałem.
- Ja zrobię to lepiej! – krzyknął i aż klepnął się w kolana - Wymyślę panu te pościgi, strzelaniny, bomby … wszystko. Będzie pierwsza klasa, a pan możesz sobie dalej siedzieć w tych swoich książkach czy starociach, wszystko jedno.
- A pan już kiedyś napisał coś podobnego? – zainteresowałem się.
- Owszem, cykl opowiadań o przygodach pewnego plugawego degenerata, bimbrownika i egzorcysty - czytał pan?
- Eee … niestety nie.
- To jak zgoda? – wyciągnął do mnie rękę.
- No wie pan, trochę mnie pan zaskoczył, ja się muszę nad tym zastanowić – wystękałem pragnąc żeby już wreszcie sobie poszedł.
Poderwał się z tapczanu.
- Niech się pan dobrze zastanowi Panie Samochodzik. Dobrze panu radzę. Do widzenia Panie Samochodzik.
- Do widzenia panie ... zapomniałem nazwiska.
- Nazywam się Pilipiuk, Andrzej Pilipiuk.
Kiedy wyszedł zapaliłem papierosa i otwierając drzwi łazienki pomyślałem.
- Całe szczęście, że to nie on opisuje moje przygody. Nudy, straszne nudy – powtarzałem w myślach przypatrując się swojej twarzy wyglądającej z lustra nad umywalką. Nagle zaskakując samego siebie wystrzeliłem kilka razy z niewidzialnego pistoletu mierząc prosto między odbijające się w lustrze oczy krzycząc:
- Yippi-ki-yay maderfucker!
Wróciłem do pokoju i opadłem na fotel.
- Hmm a może ten młody człowiek ma jednak trochę racji? Muszę o tym porozmawiać z panem Zbigniewem. Może mógłby wymyślić dla mnie jakiegoś godnego partnera albo przeciwnika? Terminatora, Batmana albo Zorro? Nie, już wiem, najlepiej Świętego. Tak, Simon Templer będzie w sam raz! Albo niech mnie uwikła w jakąś grę z przybyszami z przyszłości. A najlepiej jedno i drugie! Tak, to jest słuszna koncepcja – szepnąłem do siebie podśpiewując z zadowolenia.
I tak to właśnie było. Choć pomysł Templera przyszedł parę godzin później. Zapomniałeś dodać, że rzecz się miała w czwartek, a czwartek to przecież dzień filmu i serialu kryminalnego był. Otóż tego dnia leciał "The Saint".
Cała naprzód ku nowej przygodzie!
Taka gratka nie zdarza się co dzień
Niech piecuchy zostaną na brzegu
My odpocząć możemy i w biegu!
Jednym słowem, trzeba się wziąć za Andrzeja Pilipiuka 😀
Jednym słowem, trzeba się wziąć za Andrzeja Pilipiuka 😀
Jeśli się zdecydujesz na ten desperacki krok to mogę Ci coś "pożyczyć" na kindle'a.
Jednym słowem, trzeba się wziąć za Andrzeja Pilipiuka 😀
Jeśli się zdecydujesz na ten desperacki krok to mogę Ci coś "pożyczyć" na kindle'a.
Zdecydowanie z przyjemnością skorzystam z Twojej uprzejmości 🌹
Zdecydowanie z przyjemnością skorzystam z Twojej uprzejmości
Jak tak się palisz do lektury, to na youtubie jest całkiem sporo jego audiobooków
np:
Zdecydowanie z przyjemnością skorzystam z Twojej uprzejmości
Jak tak się palisz do lektury, to na youtubie jest całkiem sporo jego audiobooków
np:
Dziękuję, ale tam są chyba tylko spore fragmenty, po resztę zapraszają do sklepu 😎
Całkiem zgrabne 😀
Jest tylko jeden drobny problem - w 1975 roku Andrzej Pilipiuk miał ledwo roczek.
miał ledwo roczek
To nie problem, wręcz przeciwnie, teraz jest jasne, że kiedy pisał o wariacjach w czasie i przestrzeni to wiedział o czym pisze 🙂
Z przyjemnością przyczynię się do Twojej degrengolady 😉 .
Niestety nie potrafię znaleźć tu opcji PW, więc prześlij mi adres mailowy, może być sms-em.
Pięknieś nam to wyłuszczył panie Kustosz.
Realizując plan przenoszenia na portal niektórych swoich tekstów, opublikowałem tam fanfikowy żarcik z zakończenia "Tajemnicy tajemnic": Tajemniczy jegomość czyli o co chodzi w zakończeniu powieści Pan Samochodzik i tajemnica tajemnic.
Zachęcam wszystkich do wychodzenia z tekstami z hermetycznego forum na bardziej otwarty portal.
opublikowałem tam fanfikowy żarcik z zakończenia "Tajemnicy tajemnic
Ten kawałek niezmiennie budzi u mnie uśmiech 😀
To teraz coraz bardziej modna metoda uzupełniania historii wcześniej stworzonych. Nie ukrywam, że to bardzo zgrabnie wymyślone połączenie dalszych części i kontynuacji z podstawą kanonu.
Twtter is a day by day war
Ten kawałek niezmiennie budzi u mnie uśmiech
To teraz coraz bardziej modna metoda uzupełniania historii wcześniej stworzonych. Nie ukrywam, że to bardzo zgrabnie wymyślone połączenie dalszych części i kontynuacji z podstawą kanonu.
Dzięki Pawle🙂 Nie raz i nie dwa chciałem pójść podobną drogą w innych miejscach serii, ale jakoś nie mogłem się do tego zabrać. Odkąd Maruta ujawniła, że w maszynopisie "Templariuszy" znajdującym się w zbiorach FINA, w ostatniej scenie Karen decyduje się zostać w Polsce u boku Tomasza, chodzi mi po głowie żeby wykorzystać to jako punkt wyjścia swojej historii.
To ciekawe, Kustoszu. Pisz, pisz, chętnie poczytam. Ja z kolei od lat noszę się z przedstawieniem opowieści z drugiej strony, czyli przykładowo z perspektywy Waldka Batury we Fromborku.
Tylko ten czas...
Ja z kolei od lat noszę się z przedstawieniem opowieści z drugiej strony, czyli przykładowo z perspektywy Waldka Batury we Fromborku.
No właśnie, ciężko się zabrać. Zwłaszcza, że nie pisze mi się wcale lekko (pewnie podobnie jak Nienackiemu):) Twój projekt jest interesujący. Trzymam kciuki żebyś go w końcu zrealizował.
Bardzo fajny fanfik.:) No i w pewnym sensie pobawiłeś się czasoprzestrzenią, o której ostatnio dyskutowaliśmy.
Która część kanonu będzie następna?
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"