Dawno, dawno temu jedną z popularnych rozrywek młodzieży podczas różnych wyjazdów, prywatek i ognisk była gra „prawda czy wyzwanie”. Zapewne i dzisiaj funkcjonuje w jakiejś formie, jednak rozwój nie tak już nowych technologii sprawił, że została zepchnięta w cień. Jej miejsce zajęła zmutowana latorośl, czyli wirtualny „challenge” (lub też, po spolszczeniu „czelendż”1).
Przyznam, że nie śledzę internetowych mód i trendów. Mimo to co jakiś czas natykam się na informację typu „wyzwanie xyzxyz opanowało sieć/fb/insta/tweeter/cokolwiek innego”. Często zresztą „natknięcie” ma miejsce grubo po owym „wydarzeniu”, jako że typowy challenge ma przysłowiowe pięć minut, po czym zostaje zapomniany i tylko w nielicznych przypadkach powraca do łask. Jednak covid-19 plus izolacja sprawiły, że internet dosłownie wybuchł różnymi wyzwaniami – ciekawymi, głupimi, bezsensownymi, inspirującymi… Do wyboru, do koloru. Może więc warto pochylić się nad tym zjawiskiem?
„Czelendże” są dość zróżnicowane i to pod wieloma względami. Można podzielić je na kilka sposobów, na przykład na wyzwania:
- oficjalne i oddolne – w pierwszym przypadku challenge zostaje oficjalnie ogłoszony, ma określonego pomysłodawcę i jasno określone warunki. W drugim powstaje bardziej spontanicznie, na zasadzie „ktoś (często nie wiadomo kto) rzuca pomysł, który zdobywa popularność”.
- celowe i bezcelowe – w pierwszym przypadku poprzez realizację wyzwania uczestnicy chcą osiągnąć jakiś wyznaczony z góry cel (na przykład zebrać pieniądze), w drugim wypełnienie wyzwania jest celem samym w sobie.
- dedykowane i powszechne – w pierwszym przypadku obowiązkowym elementem „czelendżu” jest wyzwanie kolejnych konkretnych
ofiarosób, w drugim do zabawy przystępuje każdy, kto zechce. - pozytywne, neutralne i negatywne – część wyzwań na szczytny cel lub polega na „czynieniu dobra”, część to tylko zabawa, zaś wiele należy do kategorii „głupie i/lub niebezpieczne”.
W tym miejscu warto jeszcze zaznaczyć, że granica pomiędzy typowym challenge’m a trendem jest dość płynna. Teoretycznie wyzwanie powinno być rzucone – ale w epoce wirtualnej trudno zdefiniować, na czym owo rzucanie polega. Czy wystarczy hasło „sprawdziłam, do jakiego dzieła sztuki jestem podobna, a ty?” Czy #10yearchallenge to… no właśnie, challenge, czy tylko moda? Czy ktoś rzucił na TikToku wyzwanie „hej, sfilmujcie swoją reakcję na sceny erotyczne w tym polskim czymś” , czy też po prostu jeden użytkownik wrzucił filmik, a inni zaczęli go naśladować? A może doszliśmy do etapu, kiedy wyzwaniem staje się samo istnienie jakiejś mody?
Pierwsze wirtualne „czelendże” wyewoluowały bezpośrednio z tradycji młodzieżowych rozrywek. Początkowo funkcjonowały głównie jako pomysły na urozmaicenie realnych spotkań lub zrobienie dowcipu. Wszystko zmieniło się wraz ze wzrostem popularności takich serwisów jak Myspace (data powstania – 2003) czy YouTube (2005), które dawały możliwość publikowania filmików dokumentujących realizację wyzwania. Do tego doszło upowszechnienie kamerek w laptopach oraz telefonach. I zaczęło się szaleństwo (albo rozpętało piekło, jak kto woli).
Problem w tym, że duża część wyzwań wiąże się ze zrobieniem czegoś głupiego, niebezpiecznego lub odrażającego. Jak stareńkie, powracające co jakiś czas „cinnamon challenge”, polegające na spożyciu w ciągu 60 sekund łyżki cynamonu bez popijania wodą. „Zabawa” wynika z faktu, że ta popularna przyprawa pokrywa i wysusza gardło oraz krtań, co prowadzi do „śmiesznych” objawów, takich jak kaszel, krztuszenie, wymioty i duszności. A w niektórych przypadkach – zatkanie dróg oddechowych, zadławienia, podrażnienia oraz choroby typu zapalenie płuc lub odma. Do tej samej kategorii zalicza się wyzwanie „Tide Pod Challenge” , w ramach którego należało połknąć kolorową kapsułkę ze środkiem do prania. Pomysł wziął się z anonimowego stwierdzenia, że tabletki te przypominają cukierki, co zaowocowało serią memów
Według amerykańskiej organizacji AAPCC tylko „w styczniu 2018 roku zarejestrowano prawie 20 przypadków hospitalizacji nastolatków, którzy celowo zjedli kapsułki z detergentem2”. Inne wyzwanie – Bird Box Challenge – zostało zainspirowane filmem „Nie otwieraj oczu” (tyt. oryginalny „Bird Box”), którego bohaterowie, żyjący w post-apokaliptycznej rzeczywistości, musieli radzić sobie bez zmysłu wzroku. Brzmi niewinnie? Może w idealnym świecie… Niestety uczestnicy „zabawy” w imię popularności przekraczali wszelkie granice – tak jak 17-letnia dziewczyna, która z zasłoniętymi oczami próbowała prowadzić samochód.
O innych tego typu wyzwaniach można poczytać w sieci. Na szczęście trafiają się też „czelendże”, którym można przyklasnąć, jak #ChallengeForChange, którego celem jest… sprzątanie zaśmieconych miejsc w przestrzeni publicznej.
(swoją drogą – ciekawe, ile osób wpadło na pomysł zastosowania odwrotnej kolejności: najpierw zdjęcie z workami, potem rozsypanie zawartości i dramatyczna fotka zaśmieconego terenu… Tak, wiem, cyniczna jestem.)
W świadomości globalnego odbiorcy „czelendże” zaistniały jednak dopiero w 2014 roku i to w pozytywnym znaczeniu. Wtedy właśnie światową popularność zyskał „Ice Bucket Challenge”.
Korzenie tego wyzwania giną w otchłaniach internetu. Początkowo „cold water challenge” było mało znaną inicjatywą charytatywną, nie powiązaną z żadną konkretną osobą czy chorobą. W połowie 2014 roku to się zmieniło. W wyniku zaangażowania osób chorych na stwardnienie zanikowe boczne oraz ich rodzin i przyjaciół narodził się „ALS Ice Bucket Challenge”. Wyzwanie polegało na oblaniu się kubłem zimnej wody (opcjonalnie z lodem) i nominowaniu kolejnych osób. Wyznaczeni mieli 24 godziny, by spełnić wyzwanie lub wpłacić 100 dolarów na walkę z ALS. Oczywiście jedno nie wykluczało drugiego ;-). Popularność akcji była oszałamiająca. Kubeł zimnej wody wylali na siebie m.in. Bill Gates, Ronaldo i Messi, Jennifer Lopez, Tom Cruise, obsada „Gwiezdnych wojen”, George W. Bush, Donald Trump (polewały Miss Universe i Miss USA) i Kermit
…a w Polsce na przykład reprezentacja piłkarzy:
W ramach „Ice Bucket Challenge” na całym świecie zebrano ok. 220 milionów dolarów. Pieniądze te przyczyniły się do odkrycia w dwa lata później genu powiązanego z ALS, co w przyszłości może doprowadzić do pokonania tej choroby. Niestety po pewnym czasie idea stojąca za wyzwaniem została zapomniana, a w sieci pojawiły się filmiki, na których oblewający się wodą ludzie robili to wyłącznie dla rozrywki i lajków.
Wymuszona przez koronawirusa izolacja okazała się idealną okazją dla „czelendży”. Media społecznościowe zalały łańcuszki typu „10 filmów na 10 dni. Żadnych opisów, plakatów, szczegółów. Jedynie kadr z filmu.” czy „10 dni. 10 albumów, które wpłynęły na mój rozwój muzyczny. Bez wyjaśnień, żadnych recenzji, tylko okładka. Codziennie nowy nominowany.” Zwolennicy instagrama mieli „Pillow Challenge” oraz „makijaż w kolorze koranawirusa”:
Oczywiście pojawiło się też sporo wyzwań z ciemnej strony mocy, takich jak lizanie powierzchni w przestrzeni publicznej, zapoczątkowane przez celebrytkę z TikToka, która polizała… deskę klozetową w samolocie.
W Polsce prawdziwym fenomenem okazało się jednak muzyczne wyzwanie #hot16challenge2.
Akcja nawiązuje do #hot16challenge z sierpnia 2014 roku, rzuconego kolegom przez Karola „Solara” Poziemskiego: 16 wersów, dowolny beat, 72 godziny, nominacje dla kolejnych osób. Wówczas w zabawie wzięło udział ok. 200 wykonawców. W kwietniu 2020 roku Solar reaktywował challenge, uruchamiając jednocześnie zbiórkę na walkę z koronawirusem. Cel: milion złotych.
#hot16challenge2 osiągnęło niezwykłą popularność, przede wszystkim dlatego, że w przeciwieństwie do pierwszej edycji szybko wyszło poza ramy raperskiego światka. Swoje „szesnastki” nagrali piosenkarze z różnych stron sceny muzycznej, aktorzy, politycy, sportowcy… W chwili, kiedy piszę ten tekst, wyzwanie podjęło ponad 1400 osób3, a suma zbiórki przekroczyła 3,5 mln.
Nie wiem, czy ktokolwiek przesłuchał wszystkie „szesnastki”. Wiem, że ja znam niespełna 30. Nie będę więc próbowała dokonać całościowej analizy zjawiska. Zamiast tego skupię się na kilku wybranych aspektach.
- „Śpiewać każdy może…”
Śpiewać może i może, rapować – niekoniecznie. Choć oryginalnie wyzwanie dotyczyło raperów dość szybko pojawili się wykonawcy, którzy zamieścili utwory reprezentujące inne gatunki muzyczne. Są wśród nich Dawid Podsiadlo, Daria Zawiałow, Golec Orkietra czy mój osobisty faworyt Artur Andrus:
- Rym do „muzyka”? „Polityka”
Wśród wyzwanych znalazło się wielu polityków. Niektórych prawdopodobnie nominowano dla żartu, niemniej nagrali swoje „szesnastki”, z lepszym lub gorszym skutkiem. Do historii przejdzie zapewne „ostry cień mgły” Andrzeja Dudy, sporo dyskusji wzbudził także filmik Janusza Korwina-Mikkego. Najlepiej z politycznego grona wypadł chyba kolega tego ostatniego, poseł Konrad Berkowicz, którego utwór (abstrahując od wymowy, bo o polityce nie dyskutujemy) ma niezły tekst, jest zrealizowany z pomysłem i wykonany poprawnie:
- And the Winner is…
W sieci można natknąć się na stwierdzenia, że największym przebojem #hot16challenge2 jest filmik Andrzeja Dudy. Tymczasem choć obecny prezydent wygrywa wśród polityków, to daleko mu do prawdziwego zwycięzcy. Podium na dzień dzisiejszy (15.06.2020, g.14:07) wygląda następująco:
miejsce 3. Taconafide – 12 062 859 wyświetleń
miejsce 2. TEDE – 13 217 250 wyświetleń
i na miejscu pierwszym z gigantyczną przewagą nad konkurencją…
Szpaku – 29 568 645 wyświetleń (dla głównego filmiku)
Nie próbujcie analizować 😉
Cóż, problem w tym, że mogę skrytykować prawie każdy element tej „szesnastki”, ale słuchałam jej z dziesięć razy i dziwnie się do człowieka przyczepia. Doszłam do wniosku, że najlepiej podsumowano to w jednym z komentarzy: „Słucham pierwszy raz – co to w ogóle jest??? Drugi raz – no w sumie… Piąty raz – niezły ten bicik …. Dziesiąty raz – ŁoooOooo różowa pantera…”
- „Zakazy są po to, by je łamać”
Paradoks – wykonawcy śpiewali o koronawirusie, izolacji i zagrożeniu, ale wielu z nich kompletnie zignorowało obowiązujące w tamtym okresie obostrzenia. Owszem, część utworów nagrano w domu, ale niektóre aż się proszą o interwencję sanepidu ;-).
Na koniec wspomnę jeszcze, że wśród tych wszystkich „szesnastek” są też takie, których słuchałam z przyjemnością. Także dlatego, że „czelendż” przywołał parę duchów z przeszłości…
Ogólnie #hot16challenge2 spotkało się z pozytywnym przyjęciem, jednak znalazło też krytyków. I tych załamujących ręce nad umiejętnościami wokalnymi niektórych wykonawców, i tych, którzy negowali samą ideę, podkreślając, że tego typu akcje to dla polskiej służby zdrowia ryba, a nie wędka.
A co Wy myślicie o wirtualnych „czelendżach”? Kojarzycie jakieś? A może braliście w którymś udział? Na ten temat można porozmawiać na forum:
https://znienacka.com.pl/index.php/forum/inne/internetowe-zjawiska/
1 W tekście będę używała polskiego zapisu między innymi ze względu na problemy z odmianą wersji angielskiej.
2 https://epolacy.interia.pl/bezpieczenstwo-w-sieci/news-niebezpieczne-wyzwania-w-internecie-dlaczego-dzieci-sie-w-to,nId,4172496
3 https://hot16challenge.network/