Interesujecie się historią swoich małych ojczyzn?
Ciekawi Was przeszłość ziemi, na której przyszło Wam żyć, nawet jeśli los i rozmaite zawirowania sprawiły, że mieszkacie i budujecie swój świat zupełnie gdzie indziej niż Wasi przodkowie?
Ja mam właśnie tak: warszawiak z dziada pradziada, przesiedlony już od kilkunastu lat na stałe do nieodległych wprawdzie, ale nie tak do końca „moich” Łomianek. Od lat 70 XX wieku moi rodzice mieli tu działkę, potem dom, na koniec osiadłem w Łomiankach i ja. Miałem więc okazję obserwować wszystkie zmiany, które sprawiły, że ze spokojnej podwarszawskiej wioski, w której wszyscy się znali, Łomianki stały się dwudziestoparotysięcznym miastem z mnóstwem sklepów, centrum handlowym i tłumem nieznających się nawzajem, choć mieszkających po sąsiedzku nachodźców. Przez te wszystkie lata, po wielekroć, jako „prawie miejscowy”, miałem okazję posłuchać historii od „starych” mieszkańców o tym, co działo się w Łomiankach i okolicach przed wojną, w trakcie i po jej zakończeniu. Często w tych opowieściach była mowa o wielu „Niemcach” jacy jeszcze przed 1939 rokiem mieszkali na tych terenach. Po wojnie większość z nich uciekła, zostało tylko kilka rodzin, tych, których członkowie traktowali naonczas Polaków jak ludzi, i których potomkowie mieszkają tu do dziś. Korzystając ze źródeł mówionych, pisanych i wiedzy dostępnej w sieci postanowiłem zweryfikować te informacje, co w efekcie doprowadziło do zlokalizowania na terenie gminy pozostałości aż trzech cmentarzy „poniemieckich”.
Czy rzeczywiście są to cmentarzyki o rodowodzie niemieckim? Wydaje się, że tak, chociaż istnieją informacje wskazujące na menonicki, czyli bardziej holenderski rodowód osadników. Przemawiać za tym mógłby np.fakt, że wg dokumentów, w nieodległym Kazuniu (przed wojną zwanym Kazuniem Niemieckim), funkcjonowała za czasów II Rzeczypospolitej gmina menonicka.
Najbardziej prawdopodobna wydaje się teoria, że była to ludność mieszana, ze znaczną początkowo przewagą ewangelików pochodzenia niemieckiego.
Sprowadzono ich na te tereny na początku XIX wieku – pierwszych osadników kolonistów, na nieużytki w zakolu Wisły sprowadził w latach 1801-1803 dziedzic Łomianek i okolic Jerzy Fryderyk Poths – założono wówczas osadę kolonia Kiełpin (Kępa Kiełpińska). Działała we wsi karczma, szkoła, była drewniana kaplica. W latach 1801–1806 sprowadzono dużą gromadę kolonistów m.in. do Dziekanowa, który z czasem otrzymał nazwę Dziekanów Niemiecki (obecnie Leśny), w odróżnieniu od leżącego nieopodal Dziekanowa Polskiego.
W tym miejscu warto przypomnieć, że po trzecim rozbiorze Polski w 1795 r. Łomianki znalazły się w granicach zaboru pruskiego, na terenie tzw. Prus Południowych ze stolicą w Warszawie, a dopiero w następstwie ustaleń wiedeńskich weszły w skład carskiego Królestwa Kongresowego. Osiedlanie całych kolonii chłopów niemieckich na ziemiach, na których odsetek Niemców, poza dużymi miastami, był śladowy, miało przyspieszać i usprawniać nie tylko gospodarkę rolną, ale i procesy germanizacyjne. Być może właśnie fakt, że Prusacy stracili te ziemie na rzecz Rosji już po kilkunastu latach sprawił, że Polacy i Niemcy żyli tu w miarę zgodnie i nie dochodziło do większych konfliktów, a mieszanie i łączenie rodzin było dosyć powszechnym zjawiskiem. Z czasem potomkowie kolonistów z Dziekanowa i Kępy Kiełpińskiej osiedlali się na terenie Łomianek Dolnych i Górnych (obecnie to Dąbrowa Zachodnia) i nawet już po odzyskaniu przez Polskę niepodległości stanowili spory odsetek ludności. Według spisu powszechnego z 1921 roku w Łomiankach Górnych na 315 mieszkańców było 76 luteran, a w Łomiankach Dolnych, na 156 mieszkańców, 113. W tym samym roku w Kępie Kiełpińskiej zamieszkiwało 166 osób, w tym 58 luteran. Łomianki były filią parafii ewangelickiej w Nowym Dworze, działała tu kaplica i szkoła ewangelicka. Dziś ani po tych ludziach, ani po tych miejscach nie zostało już praktycznie nic, a jedyne ślady ich półtorawiekowego funkcjonowania, to owe 3 cmentarzyki rozsiane po terenie gminy.
Źródła: własne i Wirtualne Muzeum Łomianek
Pierwszy z nich to cmentarzyk na Kępie Kiełpińskiej. Mieści się on obecnie na terenie prywatnej posesji przy ulicy 6 Pułku Piechoty nr 8, a przemili właściciele nie robią najmniejszych trudności w udostępnieniu tego miejsca. Wprowadzili mnie, miły starszy pan uprzątnął liście z grobów i wraz z małżonką opowiedział, że zawsze na 1 listopada, Boże Narodzenie i Wielkanoc uprzątają te „swoje” groby i zapalają na nich świeczki. Ze zdjęć jakie wcześniej znalazłem w sieci, cmentarzyk wydawał mi się raczej pojedynczym stanowiskiem z dwiema, trzema resztkami mogił w samotnej kępce drzew. Tymczasem to spory teren porośnięty wielkimi drzewami i zajmujący obszar kilkuset metrów kwadratowych, na którym w kilku miejscach natknąć się można na pozostałości nagrobków. Niezwykle klimatyczne i tajemnicą spowite miejsce…
Kolejny Cmentarz w Dziekanowie Leśnym – na skraju zabudowań, w lesie, w kierunku szpitala Dziecięcego po lewej stronie drogi. Ogrodzony drewnianym niskim płotkiem, częściowo odnowiony, sprawia wrażenie raczej malowniczego parku, a nie cmentarza.
Trzeci – cmentarz w Dąbrowie Zachodniej – na rogu ulic Zachodniej i Szpitalnej. Dawniej, ze względu na bliskie sąsiedztwo sklepu spożywczo-monopolowego, służył miejscowej „arystokracji” jako miejsce spotkań i degustacji. Obecnie zabezpieczony murem, dużo godniej się prezentuje, kilka grobów odnowionych i zadbanych. Klimat rzekłbym taki sobie, pewnie przez to, że leży w zasadzie w środku miejscowości.
Dobrze, że wraca chęć dbania o takie miejsca, przywracania pamięci o ludziach, którzy tworzyli nasz świat przed wiekami, a o których istnieniu długo, z różnych powodów nie pamiętano…
Ewentualne komentarze i dyskusja na forum w wątku: https://znienacka.com.pl/index.php/forum/podroze/wspomnienie-dawnych-lomianek/