Niedziela 18.08.2019r.
Park astronomiczny w Roninie – opisuje Aga
Dzień zaczął się leniwie. Właściwie większość zlotowiczów stosunkowo wcześnie wstała, ale jakoś tak nieśpiesznie jadła śniadanie, piła poranną kawę (kakao lub herbatę) i gawędziła. Z planu, przedstawionego wczorajszego wieczoru przez Milady, wynikało, że do 10.30 wszyscy powinniśmy być zwarci i gotowi na nowe wyzwania, ale jakoś tak się nikomu nie składało… Dopiero pojawienie się Yvonne zmieniło wszystko. Dziewczyna, kipiąc wręcz energią, zarządziła, że wyjeżdżamy za 10 minut i mamy być gotowi. No i chyba tego było nam trzeba, bo towarzystwo grzecznie zebrało się i usadowiło w samochodach. Pojechaliśmy w kierunku wioski Ronin, oddalonej od Fromborka zaledwie kilka kilometrów. Naszym celem był Park Astronomiczny Muzeum Mikołaja Kopernika we Fromborku.
Park Astronomiczny Muzeum Mikołaja Kopernika znajduje się niespełna 2 km na południe od Wzgórza Katedralnego we Fromborku, w miejscowości Ronin, na najwyższym wzniesieniu w okolicy zwanym Górą Żurawią, na brzegu domniemanego krateru meteorytowego. Dysponuje siedmioma pawilonami z instrumentami do obserwacji nieba (teleskopy, lunety), trzema tarasami obserwacyjnymi oraz dwoma budynkami mieszczącymi salę recepcyjną, pracownie i podręczną bibliotekę. Służy głównie celom dydaktycznym. W Parku można obejrzeć teleskopy, popatrzeć przez lunety na plamy słoneczne oraz na Księżyc. Znajdują się tutaj także zrekonstruowane instrumenty astronomiczne używane przez Mikołaja Kopernika oraz kopie XVII-wiecznych lunet kaliskich do obserwacji plam słonecznych.
[Źródło: http://frombork.art.pl/pl/obserwatorium-astronomiczne ].
Już po kilku minutach byliśmy na miejscu. Weszliśmy do bialutkiego budynku recepcyjnego, w celu zakupu biletów na zwiedzanie Parku. Nie było chyba wśród nas osoby, która nie zainteresowałaby się rozłożonymi w sali, tuż przy kasie, różnego rodzaju zabawkami logicznymi.
Niestety, po krótkiej chwili, zabawa została brutalnie przerwana przez przewodnika, który na wstępie poinformował nas, że dziś pracuje w pojedynkę, a wiec musimy się „spiąć”, żeby zwiedzić teren Parku w niecałą godzinę. Poganiani i pilnowani przez przewodnika (bardzo miłego i sympatycznego zresztą) zwiedzaliśmy kolejne pawilony i oglądaliśmy umieszczone w nich instrumenty do obserwacji nieba.
Nasz przewodnik bardzo żywiołowo (z szybkością karabinu maszynowego) opowiadał nam o każdym obiekcie oraz instrumencie. Poznaliśmy przy okazji historię powstania samego Parku Astronomicznego.
Po niespełna godzinie (uf, udało się zmieścić w wyznaczonym limicie czasowym) wróciliśmy do budynku recepcyjnego, gdzie pozwoliliśmy sobie na kilkanaście minut odpoczynku (żar już zaczynał lać się z nieba) oraz zabawy, tak bezpardonowo nam wcześniej przerwanej. Gdy już wszyscy odpoczęli i zażyli rozrywki, postanowiliśmy pojechać do Fromborka w celu złożenia zamówienia na obiad w tamtejszej restauracji.
Spacer do portu, opuszczony kościół, wąwóz Asa i oktagon – opisuje Teresa van Hagen
Ostatniego dnia zapał do zwiedzania trochę przygasł i w finalnej części udział wzięła tylko mała ekipa „tych, którym się jeszcze chce” 😉 Ale zdecydowanie było warto- w planie mieliśmy zobaczyć prawdziwe „samochodzikowe miejsca”!
Na pierwszy cel poszła Diabla Góra. Wąską drogą snującą się pomiędzy polami i lasem dotarliśmy do Teufelsberg . Kiedy zatrzymaliśmy się, nie bardzo było wiadomo czego szukać, brakowało bowiem jakiegoś choć pagórka w okolicy. Okazało się, że musi nam wystarczyć intrygująca kępa drzew pośrodku pól…
…choć z opisu książkowego wyłaniało się tajemnicze, wręcz mistyczne miejsce:
Po lewej ręce panna Ala pokazała nam dość wysoki i płaski jak patelnia pagórek, wznoszący się wśród nadrzecznych łąk, krzaków i mokradeł. Regularny kształt wzgórka oraz jego płaska powierzchnia wyraźnie wskazywały, że wzniesienie to powstało w sposób sztuczny, stworzyła je ręka człowieka.(…)
Miejsce było dobrze wybrane. Okolica wydawała się bezludna i dzika. Rzeka Bauda spływała tędy do morza odnogami, wszędzie krzewiły się chaszcze, ziemia była podmokła i zdradliwa.(…)
Tutaj prawdopodobnie było jakieś stare grodzisko(..). Tu prawdopodobnie istniała pogańska świątynia starych Prusów.
Ale naszym oczom ukazała się dość zwykła, choć spora grupa drzew, krzewów i innej kolczastej zieleniny, otoczona świeżo zaoranym polem… Kępa była na tyle zarośnięta, że skutecznie zniechęciło nas to do dalszej analizy, czy aby na pewno drzewa rosną na jakiejś patelni 😉 Uwierzyliśmy na słowo tym, którzy byli tu wcześniej, że płaski pagórek pod tymi chaszczami istnieje. Zdjęcia map gooogla ukazują za to pagórek całkiem wyraźniej.
…a podobno niezły dostęp jest tam od tyłu …
Kolejnym punktem programu była Kraina Straszliwego Asa, czyli miejsca konfrontacji bojaźliwej ekipy z wehikułu z osiągnięciem myśli inżynierskiej tamtych czasów. Jadąc do wąwozu mieliśmy okazję zobaczyć Baudę, zasługującą w przyszłości na bliższe i dokładniejsze przyjrzenie się jej, najlepiej z kajaka!
Zaparkowaliśmy dwa samochody na dróżce zaraz za mostkiem nad Baudą, ruszyliśmy na rekonesans, a wkrótce pojawił się i sam wąwóz. Nie był on bardzo głęboki, ale wystarczająco, żeby zablokować możliwości manewrowania potencjalnym samochodom.
Dla wczucia się w klimat Nietajenko przedstawił nam inspirowaną dniem wcześniejszym swoją wersje Asa.
Spacerem wzdłuż wąwozu Asa dotarliśmy do niewielkiego wzniesienia, miejsca wykopek Babiego Lata- czyli grodziska Bogdany. Sama góra została zdobyta przez nielicznych, za to widoki z niej zdecydowanie wynagradzały wysiłek ;-). Od drugiej strony pozostałości grodziska ograniczało urwisko, w dole którego wiła się Bauda.
Na polanie pozostały tajemnicze nierówności, resztki wałów czy fosy. Teren nosił widoczne ślady prastarego grodu, a przewodnik ( Nietajenko) zdołał odtworzyć atmosferę poszukiwań wskazując i tłumacząc funkcje pozostałości dawnej osady. Nie było za to żadnych widocznych śladów prac badawczych, choć nie tak dawno (8 lat wcześniej) znaleziono tu podobno zabytkową ceramikę (datowana na 3 tysiące lat) i planowane były kolejne prace archeologiczne.
Legenda mówi, że grodzisko po drugiej stronie Baudy, tam gdzie to wzgórze porośnięte drzewami, było siedzibą naczelników pruskiego plemienia Narcenów.
Na wzgórzu Bogdany dokonano kilku wykopów, przede wszystkim na dziedzińcu dawnego grodziska (…)Odkryto wiele ciekawych przedmiotów, między innymi bardzo stary grób. Wszystko to dało podstawy do stwierdzenia, że grodzisko prawdopodobnie istniało w okresie poprzedzającym przybycie Krzyżaków i miało charakter militarny, znaleziono ostrogę. Ale również odbywała się tu produkcja rzemieślnicza, znaleziono bowiem półfabrykaty bursztynu. (…). Są wspaniale zachowane wały, fosy, ślady po dawnych bramach.
Chwilę syciliśmy się atmosferą miejsca, kontaktem z historią oraz Nienackim. Niestety, zaparkowane samochody mogły blokować wjazd na leśną drogę, więc musieliśmy rozpocząć odwrót.
Szybko wróciliśmy do Fromborka, żeby zobaczyć miejsce ukrycia ostatniego schowka Koeniga- oktogon, czyli dawną dzwonnicę fromborskiego Wzgórza Katedralnego nazwaną Wieżą Radziejowskiego.
Wiem! wiem! wiem! – krzyczał histerycznie. – Mam rozwiązanie zagadki trzeciego schowka. Osiem kątów na planie Koeniga to przecież oktogon. Ośmioboczna wieża warowni fromborskiej. Tam kryje się teraz trzeci schowek!
Jednak my zamiast eksplorować podziemia (zaliczone zresztą przy okazji sesji filmowej w planetarium) wspięliśmy się do góry pokonując miliony świeżo odnowionych schodów. Magii, choć nieco odmiennej niż Cagliostra popróbowaliśmy zresztą również, kiedy Nietajenko swym ciepłym głosem, przy wykorzystaniu wahadła Foucaulta, próbował hipnotyzować Milady i Kustosza 😎 .
Widoki z wieży były świetnym podsumowaniem pobytu we Fromborku, stąd bowiem można było dojrzeć prawie wszystkie miejsca akcji książki, docenić urok maleńkiego, ale pięknego Fromborka, a patrząc na potężne Wzgórze Katedralne pomyśleć historii tych ziem…
Po obiedzie nieśpiesznym krokiem zdecydowana część zlotowiczów udała się na spacer do portu.
Fromborska przystań nie jest duża. Składa się z szerokiego obmurowanego basenu, gdzie właśnie kołysało się na falach kilka motorówek, jachtów i łodzi rybackich. Z przystani wbijała się w wody zalewu dość długa ostroga betonowego falochronu, osłaniającego basen. Na końcu falochronu świeciła maleńka latarnia.
Niektórzy byli na tyle odważni, że nawet nogi w morzu zmoczyli! Port okazał się być faktycznie malutki, za to uroczy. Coś jest klimatycznego w tym miejscu, że zapada w pamięć…
O Parku Astronomicznym w Roninie oraz pozostałych zwiedzanych miejscach zainspirowanych książką Zbigniewa Nienackiego „Pan Samochodzik i Zagadki Fromborka” możemy pogadać na FORUM.
Drugą część relacji z Akcji Frombork znajdziecie TUTAJ.