W zbiorach Filmoteki Narodowej nie ma scenariusza filmu „Pan Samochodzik i niesamowity dwór”, w którym widać byłoby współpracę Zbigniewa Nienackiego i Janusza Kidawy. Jedynym (dość wątpliwym) świadectwem, że pisarz wiedział, jakie zmiany wprowadził Kidawa, jest pochodzące z lipca 1986 roku oświadczenie reżysera. Wynika z niego, że Nienacki był współautorem dialogów, które znalazły się w scenopisie. O tym właśnie scenopisie Janusza Kidawy, ale „według Zbigniewa Nienackiego”, piszę poniżej.
Gwoli ułatwienia – kilka słów o tym czym jest scenopis. Osoby, które to wiedzą, mogą przeskoczyć do następnego akapitu ;-). Otóż scenopis to, mówiąc obrazowo, scenariusz „przetłumaczony” na język filmu. Patrząc od strony praktycznej, literacki scenariusz nie jest zbyt przydatny podczas kręcenia zdjęć. Dlatego na jego podstawie reżyser, często z pomocą operatora i/lub scenarzysty tworzył scenopis. W nim scenariusz rozpisywano na sceny i ujęcia, określano plany (pełny, amerykański, zbliżenie) oraz prognozowaną długość ujęcia w metrach. Precyzowano też dialogi, które w scenariuszu mogły być markowane. Przykładowo jedno zdanie ze scenariusza „Esesman strzela do chłopca, nie zważając na błagania jego matki” w scenopisie mogło zostać rozpisane na kilka stron: „ujęcie 1 – pokój, esesman stoi, chłopiec klęczy, matka stoi przy stole, plan ogólny, ujęcie 2 – twarz chłopca, zbliżenie, ujęcie 3 – esesman wyciąga broń, plan pełny, ujęcie 4 – matka rzuca się między syna a Niemca, plan ogólny, matka mówi „Nie, błagam, on niewinny”, ujęcie 5 – twarz esesmana, zbliżenie…” i tak dalej. Po zaakceptowaniu scenopis powielano w kilkudziesięciu egzemplarzach, po czym przekazywano ekipie i aktorom do użytku na planie. Oczywiście nie znaczy to, że film realizowano dokładnie według scenopisu, ale był on mocną podstawą.
W przypadku ekranizacji „Niesamowitego dworu” prawdopodobnie powstała tylko jedna wersja scenopisu. Wskazuje na to chronologia: na materiale nie ma daty, jednak scenariusz trafił do zespołu „Profil” w październiku 1985 roku, a zdjęcia (sądząc po pogodzie) realizowano w ciepłych miesiącach 1986 roku. Ponadto scenopis, który znajduje się w zbiorach FINA, został już oficjalnie „wydrukowany”, powielony i oprawiony. Tak robiono zazwyczaj z ostatecznymi wersjami, ponieważ druk sporo trwał, a przede wszystkim kosztował – egzemplarzy było wszak kilkanaście lub kilkadziesiąt. Jako że poważnym zmianom uległo dosłownie kilka scen, podczas gdy kilka innych wycięto Kidawa mógł dość łatwo ponanosić poprawki na istniejących egzemplarzach. Elementy należące do warstwy wizualnej, takie jak modyfikacja wyglądu wehikułu, nie musiały być w scenopisie uwzględnione. Reszta zmian to bardziej kosmetyczne retusze, które można wprowadzić jednym skreśleniem czy dopiskiem. Przykład: w filmie mamy scenę, gdy Bigos budzi się obok szkieletu, wyskakuje z łóżka demonstracyjnie przerażony, trzęsąc się i wydając „zabawne” okrzyki. W scenopisie Bigos widzi szkielet, po czym stwierdza spokojnie, nie wstając z łóżka: „Brrr… Spać ze szkieletem to zboczenie!”. W scenopisie Kidawa zachował też przedstawienie „Balladyny”, natomiast kompletnie zlikwidował wątek rozwiązania zagadki loży dzięki scenie zabójstwa Aliny. W rezultacie łatwiej mu było zamienić „Balladynę” na „Smutną królewnę”, ponieważ zgodnie z jego koncepcją spektakl nie miał większego znaczenia dla fabuły.
Czy scenopis, który napisał Kidawa na motywach scenariusza Nienackiego, jest lepszy od wersji ekranowej? Nieszczególnie. Widać wyraźnie, że to właśnie reżyser wymyślił te wszystkie „efektowne” elementy, które sprawiają, że oglądanie „Niesamowitego dworu” powinno odbywać się pod kontrolą lekarza – Bajtek, strój Tomasza, wiek panny Wierzchoń i Bigosa… Wiele scen w filmie jest identycznych, jak w scenopisie. Są jednak i różnice.
Przede wszystkim – sądząc po scenopisie „Pan Samochodzik i niesamowity dwór” początkowo NIE miał być filmem dla dzieci. Zwłaszcza małych. Z dzieci pojawiają się Antek, Zosia i Jacek. Żadnych obozów młodzieżowych. Wehikuł to „pojazd w kształcie łódki ze śmiesznymi detalami na karoserii”, buchający sadzą z normalnej rury wydechowej, a nie z komina lokomotywy. O zębach czy parasolu nie ma ani słowa. Nie wiem, dlaczego Kidawa zmienił koncepcję i czy zrobił to z własnej woli, w każdym razie w filmie „ugrzecznił” i spłycił fabułę, dopasowując ją do potrzeb najmłodszych widzów.
Jak się to przekłada na treść scenopisu? Przykładów jest sporo. Słynna scena z Mary w skąpym kostiumie kąpielowym w scenopisie rozgrywa się „twarzą w twarz”, czyli Mary prezentuje swe wdzięki dużo bardziej bezpośrednio („plan pełny – Mary stoi w całej okazałości w skromnym kostiumie bikini”). Nie ma żadnych osłon typu ręcznik, kobieta znajduje się obok Bigosa, a nie na znajdującym się dość daleko tarasie pierwszego piętra.
W scenopisie nie ma obozu młodzieżowego. Jak więc wygląda scena „dansu”? Otóż Batura jedzie samochodem obok odbywającej się na brzegu „dorosłej” dyskoteki. Gra muzyka, Batura zaczyna podśpiewywać, wysiada z samochodu i przyłącza się do tańczących dziewcząt, wśród których odnajduje Mary (bez kamuflażu). Prawdziwym hitem jest piosenka śpiewana przez samego Waldemara. Jej słowa brzmią:
„Nowy taniec, nowe disco.
Dysk wyskoczy ci jak piskorz
Nawet Harris nie pomoże,
Łokieć w brzuchu – mój ty Boże!
Paralityk dans! Paralityk dans!
Kto nie tańczy – jest bez szans! (x2)
Ręka, noga – mózg na ścianie.
Co upadło – już nie wstanie.
Posplataj się mocno sam.
Rozwiąże cię Superman.
Paralityk dans! Paralityk dans!
Kto nie tańczy – jest bez szans!” (x2)
Jasno widać, że nie jest to tekst dla dzieci, raczej jedna wielka kpina w stylu „niegrzecznych” wersji znanych piosenek, do tego z aluzjami (Harris) których dziecko nie załapie.
Z drobnych elementów – w filmie członkowie szajki Batury noszą dziwaczne okulary z czymś w rodzaju ptasich dziobów (?). W scenopisie tylko Mary ma charakterystyczne oprawki „w kształcie splecionych węży”. Ma to znaczenie dla fabuły, ponieważ najpierw nosi je zamaskowana osoba z szajki Batury (pierwsze sceny), a następnie można zobaczyć je u Mary. Najwyraźniej Kidawa uznał, że dzieci nie są dość spostrzegawcze, by zauważyć takie szczegóły i dlatego ubrał bandytów w te kuriozalne stroje…
Sekwencja przyjazdu Pana Samochodzika jest dużo dłuższa i uzupełniona o czarny humor. Kiedy wehikuł mija kondukt pogrzebowy z trumny wydostaje się „nieboszczyk”, który przekazuje panu Tomaszowi kartkę z ostrzeżeniem. Przy okazji rzekomy trup traci rękę. Okazuje się oczywiście, że żałobnicy to wynajęci przez Baturę aktorzy…
Ogólnie – czy dla dorosłych, czy dla dzieci, pomysły Kidawy są straszne. Tyle że w tej wersji dla starszych widzów elementy humorystyczne mają wydźwięk satyryczny i są zamierzone. Przyczyną największych udziwnień była niewątpliwie zmiana grupy docelowej. W którymś momencie Kidawa zdecydował – lub zdecydowano za niego – że „Samochodziki” będą filmami dla dzieci. Ta decyzja wpłynęła na całość projektu. Usunięto pomysły i sceny, które uznano za nieodpowiednie dla dzieci. Patrząc na scenopis widać, że zmieniono epizody, które:
a) mogłyby być dla dzieci niezrozumiałe lub nudne – jak interesująca, kojarząca się z filmami Barei scena kupowania pasty do zębów. Pan Tomasz prosi w wiejskim kiosku ruchu o dziesięć tubek tego produktu, budząc zdumienie i podejrzliwość sprzedawcy. Następnie odchodzi na chwilę, by porozmawiać z Mary. Kiedy wraca pod kioskiem kłębi się tłum klientów – rozeszła się plotka, że zabraknie pasty do zębów…
b) mogłyby dzieciom „zaszkodzić” – ujęcia lub dialogi z podtekstami, ale też sceny antywychowawcze: na przykład z sekwencji początkowej wyleciał fragment, w którym Batura i jego gang próbują zatrzymać wehikuł podpalając rozlaną na szosie benzynę.
Zdecydowano się też na zmianę wyglądu wehikułu. Jego wstrząsający wygląd w filmach Kidawy to „zasługa” dzieci, które wzięły udział w konkursie plastycznym na projekt pojazdu Pana Samochodzika ogłoszonym w popularnym programie telewizyjnym „Sobótka”. W tygodniku „Ekran” zamieszczono zdjęcia kilku propozycji. Nie ogłoszono, która wygrała, ponieważ wygląd wehikułu był tajemnicą aż do premiery filmu. Możliwe, że nazwisko zwycięzcy podano potem w „Sobótce”, jednak z informacji prasowych wynika, że Kidawa „złożył” pojazd z elementów pojawiających się w różnych pracach. Wiek uczestników pozwala niestety domniemywać, że większość małych autorów nigdy wcześniej nie słyszało o książkach Nienackiego i wehikule… W rezultacie stworzyli oni po prostu projekty bardzo dziwnego samochodu, wykorzystując zresztą istniejące już motywy 😉
Kluczowym pytaniem pozostaje, co skłoniło Kidawę, by przerobić „Niesamowity dwór” na produkt dla dzieci. Czy sam uznał, że przygody Pana Samochodzika są zbyt infantylne dla dorosłego widza? Czy też otrzymał może ultimatum w stylu „dostaniesz pieniądze, ale film ma być dla dzieci”? Za tą drugą opcją przemawiają słowa, które podły podczas posiedzenia Komisji Kolaudacyjnej 17 listopada 1986 r. Większość dyskutantów podchodziła do tematu bardzo niechętnie i nie zgłaszała żadnych uwag, zasłaniając się tezą, że „Pan Samochodzik i niesamowity dwór” przeznaczony jest dla młodej widowni, więc nie można go oceniać według „normalnych” kryteriów. Bohdan Poręba, kierownik artystyczny ZF „Profil”, w którym wyprodukowano to dzieło, przedstawił dane liczbowe: film pokazano grupie 157 uczniów z klas V, VI i VII. 138 młodych widzów oceniło go bardzo dobrze. Dzieciom najbardziej podobał się Bigos oraz wehikuł. Nie było ani jednej opinii negatywnej.
Najlepszym podsumowaniem i jednocześnie kluczem do przedsięwzięcia pod tytułem „Pan Samochodzik i niesamowity dwór” wydaje się zdanie, które podczas kolaudacji wypowiedział red. Wieluński:
Nie mam uwag kolaudacyjnych. Uważam, że film należałoby skierować na ekrany i liczyć złotówki, które będą wpływały do kasy.
O ekranizacji książki Zbigniewa Nienackiego pt. „Niesamowity dwór”, o zrealizowanych i niezrealizowanych scenariuszach rozmawiamy na NASZYM FORUM.