Forum

Wiosenny spływ Wkrą...
 
Notifications
Clear all

Wiosenny spływ Wkrą 18-19 maja 2019


Wowax
(@wowax)
Wcale nie taki zły
Dołączył: 5 lat temu
Posty: 2493
Topic starter  

Autorem relacji z naszego spływu jest Aldona.

Sobota 18.05

Yvonne i Adam przybyli już dzień wcześniej, żeby oswoić się z nadmiarem powietrza i przejść aklimatyzację bezboleśnie. Zważywszy na stan chorobowy Yvonne okazało się to słuszne.
W czasie kiedy wszyscy spływowicze jeszcze słodko spali Aldona już była po pierwszym śniadaniu ( 3 rano!) i po kawie. Nietajenko obudził się pół godziny później i po cichutku, aby nie obudzić nietajenkowskich pacholąt, dokonał pobieżnego rzutu na swoją fizjonomię i kontent z wizerunku ucałował Agę na do widzenia. Otrzymał również mnóstwo porad jak się ma zachowywać i wszystko sobie później skrupulatnie zanotował, gdyż z racji wieku podeszłego i przyjaźni z panem na A. Nietaj zapominał wszystko w sekundę.

Kiedy Nietajenko czekał w Iławie na pociąg z Aldonką, która w tym czasie zdążyła zjeść drugie śniadanie, zdrzemnąć się i zaprzyjaźnić z psem rasy Husky, Milady i Kustosz powoli ogarniali, że dzwoni budzik. W tym samym czasie Wowax dopiero kładł się spać po nieprzespanej, z wrażenia, nocy.

Iława – Nietajenko bez problemu znalazł wagon numer 14 i ogromnie rad przywitał się z oczekującą z niecierpliwością Aldoną, która to wpłynęła na wszystkich pasażerów z energią i wdziękiem, aby miejsce dla Nietajenki było tu, tuż przy niej.

Kiedy wyżej wymienieni mknęli po szynach, najnowszym pociągiem europejskim, Milady z Kustoszem zdążyli się obudzić nie uszkadzając przy tym budzika oraz przygotować cokolwiek do zjedzenia. Wszak zaraz spływ i trzeba mieć siłę na wiosłowanie. Yvonne na śniadanie zjadła garść różnorakich proszków i pigułek w interesujących kolorach, przegryzając kanapką z sałatą. Adam nie jadł sałaty.
Wowax dalej spał.
W okolicach Działdowa zaczęło mżyć. Mniej więcej pół kilometra dalej wyszło słońce. O 7:40 obudził się w końcu Wowax. O 7:43 pociąg wjechał na peron w Mławie.

Chwilę później Wowax przekazał wiadomość, że jest zmiana planów, że nie płyniemy, bo pada, bo chmury, bo będzie mokro. Jednak na skutek rzewnego płaczu i ogromnych łez Aldony, Nietajenko przystąpił do uspokajania Wowaxa, że się nie zna, że nie jest z cukru, że damy radę i żeby nie robił scen. Wowax przestał robić sceny kiedy pociąg zbliżał się do Modlina, a w miedzy czasie zdążył się na tyle ogarnąć żeby ruszyć w drogę po Nietaja i Aldonę. Bure, smutne niebo zaczęło się powoli przecierać.

Yvonne zaopatrzona w stado chustek do nosa( i ciepłe wdzianka) wraz z Adamem wsiedli do auta. Kustosz z Milady ruszyli w drogę wioząc ze sobą niespodziankę w postaci Księżnej Sisi (Sissi, SSissi?) zwanej Emilką. Aldona i Nietaj na dworcu w Modlinie raczyli się zapiekanką (wyglądająca na dwa dni) oraz kawą (świeżą). Dokonali również pomiarów własnej wagi i wzrostu na starej wadze lekarskiej służącej jako wystrój wnętrza przytulnej dworcowej kawiarenki. Przez te wygłupy Aldona postanowiła, ze więcej już nic nie zje. Waga oszukiwała za bardzo.

Kiedy zupełnie przestało padać, do dworcowego przybytku wpadł jak wicher Wowax. Po uściskach i okrzykach radości, w których uczestniczył z uwagą, cały dworzec, trójka wariatów udała się w końcu do samochodu i odjechała na zbiórkę. Dworzec odetchnął z ulgą.
Do godziny dziesiątej zostało jeszcze parę minut. Po szybkiej akcji przebrania się w ciuchy mniej wizytowe Aldonka z Nietajem zostali uraczeni puszką piwa, co spowodowało prawie kataklizm w drodze do miejsca spływu. Fantastyczni ludzie z wypożyczalni kajaków nie zdziwili się na nieco pokręcone pytania Aldony o ilość zwłok wyłowionych z Narwi. Chyba byli przyzwyczajeni, że skoro rzeka to i wypadki. 

Mniej wizytowy Nietaj

1563204555-w2.jpg

Trzy minuty później dojechali Milady, Emilka i Kustosz. Uśmiechnięci i zadowoleni przytargali ze sobą pierwsze promyki słońca. Albo po prostu od nich bił taki blask, który przebijał się przez szarugę późnego poranka. Yvonne z Adamem i katarem pojawiła się już przy zupełnie bezpadającym błękitnym niebie.

Prawie piękna pogoda

1563204520-w1.jpg

W końcu całe towarzystwo ruszyło w ślad za kajakami do Śniadówka, gdzie znowu trzeba było przeczekać opady. Po pozostawieniu wozów i zabraniu najpotrzebniejszych rzeczy do kajaka spływowicze zbliżyli się w końcu do linii startu. Do wsi, zaznaczonej na mapie jako Bolęcin.Bolęcin, powiat płoński, gmina Sochocin, województwo mazowieckie. Przez Bolęcin przepływa rzeka Wkra, którą to szurnięte towarzystwo w liczbie ośmiu sztuk zamierzało tego dnia spłynąć do Śniadówka.
Po krótkich wygłupach przy kajakach nadszedł moment, kiedy trzeba było odbić wreszcie od brzegu i uznać spływ za rozpoczęty.

1563190215-DSC_1057.jpg

Pierwszy kajak ruszył ku przygodzie – Aldona i Wowax. Następnie Milady z Kustoszem, Emilka z Nietajem i Yvonne z Adamem. Rozczulona okolicznościami przyrody Aldona nie mogła powstrzymać łez wzruszenia. Kaczki, ptaszki, plusk wody rozcinającej dziób kajaka, który wcale nie był z przodu zbyt dociążony, gdyż cięższa część załogi siedziała w tyle. Do tego lekki wietrzyk i nieśmiało przebijające się przez chmury słońce oraz cisza wokół sprawiła, że wszyscy poczuli się jak w innym świecie. Nikt sobie nie zdawał sprawy, że do wiosłowania jest prawie 30km i dlatego błogi nastrój utrzymywał się przez dłuższą chwilę.

Milady z Kustoszem wyprzedzili wszystkich w krótkim czasie. Następnie Yvonne pognała do przodu wiosłując zawzięcie. W tym czasie Adam delektował się odpoczynkiem. Emilka z Nietajem wiosłowali równiutko, posilając się ukradkiem ciasteczkami i orzeszkami. Aldona z Wowaxem kontemplowali  przyrodę wokół.
Wowax zasłużył co najmniej na medal za wytrwałość i cierpliwość do współtowarzyszki, która zadawała setki głupich pytań, a w między czasie marudziła, żarła, piła, chlapała wiosłem, straszyła wodne zwierzęta i myliła kierunki wpływając cały czas w szuwary. Biedny Wowax robił co mógł, żeby kajak płynął w miarę prosto. Jednak, jak tylko odkładał wiosło, to kajak płynął w mało słusznym kierunku czyli przeciwnym do zamierzonego. W krótkiej chwili okazało się, że Aldona z Wowaxem się zgubili. Na Wkrze można się zgubić. Całkowicie. Ale można się tak zgubić żeby się nie zagubić.
Słońce całkowicie wyszło zza chmur. Można było zdjąć pelerynki i na brzegu odpocząć. Woda, mimo, że mokra, sprawiała wrażenie przychylnej spływowiczom i płynęła wraz z nimi. Obślizgłe kamienie i konary nie stanowiły wielkiego zagrożenia na trasie.
W barze na brzegu rzeki cały zespół dzielił się wrażeniami. Co niektórzy posilali się ciepłym jedzeniem. A co niektórzy po prostu nie robili nic.

Kiedy ekipa zmęczonych kajakarzy posilała się żurem z jajem, kapustą niewegetariańską, kopytkami zachęcająco wyglądającymi, piwem, kanapkami (skąd Wowax miał kanapkę?) oraz zupą z dziwnymi egzemplarzami warzyw, Marysia z iryckim stali na brzegu Baru Koza i z niepokojem spoglądali na chylące się ku zachodowi słońce. Słońce było, co prawda, jeszcze dość wysoko aby nagle mogło zrobić się ciemno i niedorzecznie ale nadciągała licha chmura bez polotu, która sprawiała wrażenie nagłego załamania pogody. Marysia z nudów turlała stópką kamyk po trawie spoglądając na wiszący w oddali most. Irycki leniwie drzemał i zastanawiał się czemu jednak nie wzięli na eskapadę psa. W tym czasie Paweł z Anią w doskonałych nastrojach przekraczali granice Śniadówka, kierując się do Baru Koza i nie zdając sobie jeszcze sprawy, że tak oto wszystkie dotychczasowe ich podróże są dopiero namiastką wrażeń, które miały ich spotkać na tych paru metrach przyjaznego miejsca. Świat, który znali z licznych swoich podróży jakby na chwilę przestał istnieć. Koza otwierała inny wymiar pojmowania rzeczywistości.

Bar Koza w oddali most.

1563205076-w3.jpg

Do grupy oczekujących na spływowiczów dołączyła radosna Bajeczka z wiecznie głodną Helenką i Washem.
A w tym czasie osiem niepoczytalnych osobników wypłynęło z Jońca kierując się do koziej przystani. Yvonne zadumana nad pięknem otaczającego ją wszechświata Wkry, wzrokiem ogarniała rzeczne zarośla i chaszcze brzegowe. Katar jakby zelżał, więc harówka kajakarska przyniosła zamierzony efekt zdrowotny. Twarzyczka Yvonne nabrała uciesznej emocji, radosnego rumieńca z wizerunkiem czystej przyjemności obcowania z naturą. Adam delikatnymi ruchami wiosła podprowadził kajak do brzegu Baru Koza.
Tuż za chwilę kolejna ekipa w postaci Emilki i Nietaja wyłoniła się zza zakrętu. Nietaj machał wiosłem odważnie, gdyż zdążył się przez ostatnie 10 minut nieco zdrzemnąć, dzięki czemu Emilka przez chwilę mogła posłuchać ciszy rzecznej. Gryząc kruche ciasteczka miała wrażenie, że odgłosem własnych szczęk wystrasza Anas platyrhynchos czyli popularną błotno-wodną kaczkę krzyżówkę. Tuż obok równiutko do brzegu zbliżała się Milady z Kustoszem.
Lekko zmrużywszy oczy Milady całkowicie dała się ponieść romantycznej chwili. Delikatny wietrzyk unosił Jejmościance czuprynkę a muskając zaróżowione od słońca policzki, przy okazji bawił się wraz z promykami słońca w przeuroczą gonitwę emocji na jej twarzy. Kustosz starannie poprowadził kajak do brzegu aby Milady mogła wyskoczyć suchą stópką na trawę.
Aldona z Wowaxem do Kozy przybyli jako najpierwsi, ale mieli ogromne chęci żeby płynąć dalej. No dobrze, Aldonka chciała płynąć dalej, dalej i dalej. Wowaxowi skończyła się jednakże cierpliwość i już bardzo za bardzo odczuwał brak porządnego obiadu, dlatego też niezdecydowanie ale z impetem ich kajak zarył w brzeg koziej przystani.
W pięknych okolicznościach przyrody nastąpiło przywitanie kajakarzy z oczekującymi ich gośćmi.
Popołudnie w końcu zrobiło się leniwe i niespieszne.

Leniwość popołudniowa

1563206247-w4.jpg

Podczas rozmów na tematy przeróżne i wielowymiarowe nastąpiła akcja, której już jedynym tematem było wielkie żarcie. Od zupki z czegopopadnie a co rosło obok, aż po tłustawą goloneczkę i inne mięsa i rośliny. Jedzonko smakowało domowo i pysznie. Najdłużej na swoją porcje czekała Aldona…..z minuty na minutę gasnąc w oczach. Nikt się nie zlitował i nie uraczył konającej ani odrobiną czegokolwiek.

Nastał ciepły wieczór. Słoneczko zaszło za rzekę i gąszcz okolicznych zarośli . Ekipa przeniosła się znad brzegu Wkry do pobliskiego ogniska - rozpalonego przez bardzo miłych sympatycznych gości barowych, świętujących kolejną udaną rocznicę związku małżeńskiego. Gitary (cztery!) i śpiewy wraz z atmosferą spokoju i wypoczynku pozwoliły wszystkim na prawdziwą chwilę ukojenia, zadumy ale przede wszystkim na duży oddech od mankamentów burej rzeczywistości.

Ognisko

1563206372-5w.jpg

Czas płynął błogo i leniwie. W międzyczasie Wowax zepsuł Aldonce leżaczek i naraził się czaszką Krystyny (lub Stefana) oraz niezrozumieniem tematu pand. Uraz i foch w Aldonie pozostał.
Yvonne nie miała siły na walkę z powracającym (a już prawie zapomnianym) przeziębieniem i wraz z Adamem udali się do suchego ciepłego noclegu. Chwilę później Ania z Pawłem oraz iryccy i łosze również udali się na spoczynek w ramiona cywilizacji.
W ostatnich minutach sobotniego wieczoru, po ostatnich pobrzękiwaniach gitar, przy świetle księżyca pozostałe osobniki udały się na ekscytujący nocleg do szałasu.

W całkowitych ciemnościach karimaty zostały rzucone gdziekolwiek, byle na odrobinie wolnej przestrzeni. W ten oto sposób zakończył się pierwszy dzień spływu obfitujący przede wszystkim w przepyszne nastroje każdego z uczestników. Z błogimi uśmiechami na twarzy w końcu wszyscy zasnęli.

Około godziny drugiej w nocy w Aldonę wstąpiło szaleństwo. Gdyby nie była tak zmęczona to dokonałaby morderstwa lub chociaż wywlekłaby Nietaja z szałasu i pozostawiła gdziekolwiek. Nietaj zakłócał ciszę nocną chrapaniem. …… Natomiast kozom odgłosy Nietaja podobaly się bardzo…..Nietaj, bojący się zwierząt, nawiązał sobie tylko znana nić porozumienia z pannami kozami…..

Niedziela 19.05
Aldona pierwsza obudziła się i wyczłapała z szałasu. Nietaj spał błogim snem i nie wydawał dźwięków. Aldona sprawdziła - żył, nie zamordowała go. Przebiegła się krótko przez lasek mocno liściasty i po krótkiej porannej gimnastyce umysłu poszła na pełen obchód przestrzenny.
Wracając, spotkała ziewającego i głodnego Wowaxa. Ustalili, że zanim reszta się obudzi oni zdążą wyżłopać gorącą herbatkę. Zamówili przy okazji aby śniadanko już powoli się wykonywało.
Pozostali półżywi mieszkańcy szałasu, niemrawo otwierali jeszcze ciągle senne oczka. Nietajowi przypadał akurat dzień mycia herów, więc nie zwlekając pognał w kierunku jedynego zbiornika wodnego, czyli do rzeki. Nietajowi wydawało się, że biegł, tymczasem zbliżał się do rzeki krokiem niezdarnie apatycznym. Wkrótce do szaleńca dołączyła dzielna Emilka i pluskali się bohatersko w zimnej wodzie niczym dwie syrenki.
Śniadanko w Barze Koza zdecydowanie zasługiwać powinno na pochwałę. Fantastyczny twarożek, kozi serek, ogóreczki z własnego poletka, jajecznica w sam raz ścięta, kiełbaski, świeży chlebek - wszystko to wyglądało i smakowało doskonale.
Yvonne z Adamem przybyli na końcówkę posiłku. Niestety, mimo nocnego cywilizacyjnego ciepełka i garści medykamentów Yvonne rozłożyła się chorobowo i oznajmiła, że nie da rady kolejnym wyczynom kajakarskim.
Ze smutkiem wiadomość ta została przyjęta przez spływowiczów, którzy teraz w trzy kajaki musieli zmierzyć się z kolejnym odcinkiem rwącej rzeki.
Aldonę opanował strach, że nie da już rady tyle wiosłować. Wowax solennie obiecał, że jeśli Aldona słowem się nie odezwie i nie będzie marudzić, to on przejmie wszystkie wioślarskie czynności. Dziewczę się prawie popłakało z radości i oczywiście obiecało milczenie. Chmurki pochlipywały momentami wraz ze wzruszoną Aldoną a słoneczko przebijało się przez stalowy koloryt nieba. Trzy kajaki ruszyły na ostatnie kilometry spływu.

Nietaj opowiadał o dziko żyjących i już nie żyjących zwierzętach, barwnie wplatając w swoje historie namiastkę horroru i wspomnień z lat młodości. Emilka nie kryła przerażenia.
Po ślamazarnym wiosłowaniu nastąpiło całkowite rozleniwienie i trzy kajaki po połączeniu się burtami i płynęły samoistnie z nurtem rzeki.
Spływowicze dopłynęli do pierwszego i jedynego postoju na trasie. W tym czasie Nietaj wyszperał w szuwarach pokrzywę i z uwielbieniem chciał ją wręczyć Jejmościance Milady, która niestety uciekła w popłochu.
Po krótkich wygłupach grupa ruszyła dalej.

Na rzece pojawiło się paru kajakarskich zapaleńców a na brzegach można było zauważyć liczne towarzystwo człowiecze, spragnione natury.
Wkra z wdziękiem szemrała, gdzieniegdzie załamywała się malowniczo, bystrza nie powodowały niepokoju a leżące na brzegach drzewa i korzenie dodawały otoczeniu atrakcyjności. Spływowicze zbliżali się ku ujściu Wkry do Narwi śpiewając przy tym o promocjach na cmentarzach czynnych całą dobę.
I nagle niespieszna wąska Wkra rozlała się w odmętach ciemnej Narwi. Jakże piękny to był widok. Zupełnie inne doznania i zupełnie inne emocje. Aldonką szarpnął niepokój - wszak przecież pływać nie umiała. Ale co to za strach w porównaniu z wrażeniami. Cóż, że za chwilę nawet nie zdąży absolutnie na pociąg do Gdańska. Ważny był ten moment. Moment ostatnich minut spływu i całego piękna przygody na wodzie. Aldona obiecała sobie, że przeczyta nawet całą opowieść o Marcie będącej Kapitanem Nemo, a jak nie padnie, to nawet Złotą Rękawicę.
Po dotarciu do bazy i po podwózce do samochodów nastąpił moment pożegnania. Nie było czasu na dłuższe roztkliwianie i fazę przygnębienia, gdyż Wowax został pogoniony przez Nietaja, Emilkę i Aldonkę do szybkiego udania się w kierunku stacji Modlin PKP. W Śniadówku nastąpiło pożegnanie z Milady i Kustoszem, którzy ruszyli w drugą stronę.
W tym czasie Aldona sprawdziła, że mogłaby jechać do Gdańska przez Kraków i byłoby to ze wszech miar w jej stylu ale tym razem dała sobie spokój i grzecznie kupiła bilet do Gdańska.
Smutek dotkliwy zrobił się dopiero na peronie, po pożegnaniu się Aldony i Nietaja z Emilką , która pognała na pociąg w niewiadomym kierunku oraz po pożegnaniu z Wowaxem, który udał się na swą warszawską wieś.
Wkrótce jednak Nietaj z Aldonką się rozweselili. W pociągu, którym wracali do swych domów, zajęli fantastyczne miejsca, siedząc naprzeciwko śmietnika, na własnych plecakach i w pobliżu kibla. Jak za młodych lat…..
Tak oto zakończył się spływ kajakowy Wkrą. Pełen wrażeń i pełen emocji.
Jeszcze raz Wowax dziękuję z całego serca za namówienie mnie na tę przygodę i opiekę podczas spływu.

1563191400-DSC_1074.jpg
1563191427-DSC_1086.jpg
1563191461-DSC_1097.jpg

Cytat
Tagi tematu
Aldona
(@aldona)
... Moderator
Dołączył: 5 lat temu
Posty: 5962
 

Kustoszu, Pawle a gdzie Wasze filmiki?


OdpowiedzCytat
Nietajenko
(@nietajenko)
Kopię w gruncie rzeczy Admin
Dołączył: 5 lat temu
Posty: 1023
 

Wowo, ale po tomamy portal by takie relacje zamieszczać tam w formie artykułu. Eh, te stare przyzwyczajenia...

Cała naprzód ku nowej przygodzie!
Taka gratka nie zdarza się co dzień
Niech piecuchy zostaną na brzegu
My odpocząć możemy i w biegu!


OdpowiedzCytat
Wowax
(@wowax)
Wcale nie taki zły
Dołączył: 5 lat temu
Posty: 2493
Topic starter  

Mosz recht...


OdpowiedzCytat
Kustosz
(@kustosz)
Pan Samolocik Admin
Dołączył: 5 lat temu
Posty: 8805
 

To jeszcze moje filmowe uzupełnienie relacji Aldony.

 

Dla niecierpliwych krótko - Wkra 2019 - Trailer:

 

Dla nieco bardziej wytrwałych, wersja reżyserska - Wkra 18-19 maja 2019:

 


OdpowiedzCytat
Aldona
(@aldona)
... Moderator
Dołączył: 5 lat temu
Posty: 5962
 

To kiedy następny spływ? 🙂 


OdpowiedzCytat
Aga
 Aga
(@aga)
Kierowniczka Zamieszania Potwierdzony
Dołączył: 5 lat temu
Posty: 3023
 

To może by to wszystko jednak na portal przerzucić?


OdpowiedzCytat
Wowax
(@wowax)
Wcale nie taki zły
Dołączył: 5 lat temu
Posty: 2493
Topic starter  

Ja posprzątałem trochę offtopy i wątki związane z wedźminem, teraz twoja kolej Flo! 😀 😀 


OdpowiedzCytat
Aldona
(@aldona)
... Moderator
Dołączył: 5 lat temu
Posty: 5962
 
Wysłany przez: @wowax

Ja posprzątałem trochę

No i dla mnie już nic nie zostało 🙂


OdpowiedzCytat
PawelK
(@pawelk)
Member Admin
Dołączył: 5 lat temu
Posty: 4500
 

Teraz już film można oglądać z forum

Twtter is a day by day war


OdpowiedzCytat
Kustosz
(@kustosz)
Pan Samolocik Admin
Dołączył: 5 lat temu
Posty: 8805
 

Kolejna zabawka:) Mikołaj w środku lata? Git:)


OdpowiedzCytat
Wowax
(@wowax)
Wcale nie taki zły
Dołączył: 5 lat temu
Posty: 2493
Topic starter  

Pięknie się tu u nas robi!!!

Brawo!!!


OdpowiedzCytat
Aldona
(@aldona)
... Moderator
Dołączył: 5 lat temu
Posty: 5962
 

Ależ to były fajne chwile 🙂

 


OdpowiedzCytat
Kustosz
(@kustosz)
Pan Samolocik Admin
Dołączył: 5 lat temu
Posty: 8805
 

Fajne, fajne. Na tyle fajne, że niektórzy nie mogli nam darować, że dobrze się bawiliśmy.


OdpowiedzCytat
Aldona
(@aldona)
... Moderator
Dołączył: 5 lat temu
Posty: 5962
 
Wysłany przez: @kustosz

nie mogli nam darować

raczej: nie mogą nam darować 😀 


OdpowiedzCytat
Wowax
(@wowax)
Wcale nie taki zły
Dołączył: 5 lat temu
Posty: 2493
Topic starter  
Wysłany przez: @kustosz

Na tyle fajne, że niektórzy nie mogli nam darować, że dobrze się bawiliśmy

😆 😆 😆 

Podobno to bardzo złe było z naszej strony i nie powinniśmy ani płynąć, ani już Boże broń dobrze się bawić, a organizator to powinien być na stosie spalony...uff, jak to dobrze, że to tylko zły sen był 😉 


OdpowiedzCytat
Aga
 Aga
(@aga)
Kierowniczka Zamieszania Potwierdzony
Dołączył: 5 lat temu
Posty: 3023
 
Wysłany przez: @kustosz

Fajne, fajne. Na tyle fajne, że niektórzy nie mogli nam darować, że dobrze się bawiliśmy.

Ja na przykład. Od samego początku Wam zazdrościłam i wcale się z tym nie kryłam. 


OdpowiedzCytat
Aldona
(@aldona)
... Moderator
Dołączył: 5 lat temu
Posty: 5962
 
Wysłany przez: @aga

Od samego początku Wam zazdrościłam i

I następnym razem weźmiesz udział? 🙂 


OdpowiedzCytat
Share: