„Oficer i szpieg” Roberta Harrisa - warto teraz przypomnieć tę powieść. To fabularyzowana historia afery Dreyfusa, która wstrząsnęła Francją pod koniec XIX wieku, podzieliła społeczeństwo i doprowadziła do fundamentalnych zmian w armii i polityce tego kraju. Powieść niezwykle barwna, napisana mistrzowsko z wielką dbałością o detale, a przy tym drobiazgowo oparta na faktach historycznych. Narratorem i głównym bohaterem jest oficer, który po pierwszym procesie Dreyfusa przejmuje kierownictwo komórki francuskiego wywiadu i wpada na trop niezwykłych faktów dotyczących tej sprawy. W tej powieści jest wszystko, wątki szpiegowskie, wielka polityka, szkic stosunków społecznych, kompleksów i namiętności targających Francją u progu XX wieku.
Świetna książka i prawdziwie filmowa narracja. W trakcie lektury projekcja odbywała się w mojej głowie - poszczególne sekwencje, sceny, ujęcie, niemalże prowadzenie kamery. Nic dziwnego, że powieścią zachwycił się Roman Polański, który przeniósł ja na ekran w swoim najnowszym filmie. „Oficer i szpieg” (tytuł oryginalny: "J'accuse") Romana Polańskiego otrzymał właśnie wielką nagrodę jury przyznawaną drugiemu najlepszemu filmowi na festiwalu filmowym w Wenecji. Premiera w Polsce zapowiadana jest na grudzień. Nie mogę się doczekać!
Zachwycony powieścią „Oficer i szpieg”, po skończonej lekturze, natychmiast rzuciłem się na inne powieści Harrisa i…. przeżyłem rozczarowanie. Cóż, od „Oficera i szpiega” dzielą je lata świetlne. Autor który taki apetyt rozbudził historią afery Dreyfusa okazuje się drugorzędnym Forsythem czy trzeciorzędnym Ludlumem. Ani śladu tej maestrii, wyłącznie rzemiosło lepszej a często nawet nieco gorszej próby.
Najlepszą z trzech pozostałych książek Harrisa jakie przeczytałem jest „Vaterland”, pomysł bardzo chwytliwy, z gatunku historii kontrfaktycznej. Rzecz dzieje się w latach 60-tych XX wieku, w III Rzeszy, która wyszła zwycięsko ze zmagań II wojny światowej, w przededniu kolejnych urodzin fuhrera. Książka napisana w konwencji kryminału noir, wciąga bez wątpienia i pewnie gdyby nie wysoko ustawiona poprzeczka oceniłbym ją lepiej. Na podstawie tej książki, w 1994 roku powstał film „Vaterland - Tajemnica III Rzeszy”, którego niestety nie widziałem.
„Konklawe” to średniak. Znowu obiecujący temat, bo polityczne intrygi za kulisami wyboru papieża zapowiadają smakowitą lekturę, ale mam wrażenie, że ten potencjał został tu słabo wykorzystany.
I najgorszy z tej trójki „Archangielsk”. Powieść zapowiada samochodzikową wręcz intrygę, bo głównym bohaterem jest brytyjski historyk, który wpada na trop zaginionego notesu z notatkami Stalina z ostatnich miesięcy jego życia. Książkę do połowy czyta się jako tako, potem to już tylko koszmarny gniot. Zmarnowany pomysł.
Kustoszu, widziałeś już film?
Nie oglądałem, cholera i muszę wreszcie obejrzeć. Tylko, że ciężko już złapać ten film. Strasznie szybko przemykają teraz przez ekrany kin.