Kustoszu, a Ty w ogóle nie lubisz kryminałów? Żadnych?
W zasadzie żadnych. Od czasu do czasu lubię zanurzyć się w klimat retro kryminałów Agathy Christie. Czasami są jakieś inne wyjątki, ale raczej rzadko.
A czytałeś Joe Alexa?
A czytałeś Joe Alexa?
Czytałem, ale wtedy premierem był Zbigniew Messner;)
A czytałeś Joe Alexa?
Czytałem, ale wtedy premierem był Zbigniew Messner;)
😀
Podobały Ci się jego kryminały?
Podobały Ci się jego kryminały?
Chyba średnio. Była wtedy jakaś moda na Joe Alexa więc coś tam czytałem, ale nie zapadł mi w pamięci.
Podobały Ci się jego kryminały?
Chyba średnio. Była wtedy jakaś moda na Joe Alexa więc coś tam czytałem, ale nie zapadł mi w pamięci.
No patrz, a ja je bardzo, bardzo lubię.
Czytałam już po kilka razy każdy.
Pamiętam jeden, który toczy się na pokładzie samolotu lecącego z Południowej Afryki do Europy. Klasyka kryminału: zamknięta przestrzeń, ktoś z obecnych musi być mordercą, plus ciekawy pomysł z ulokowaniem miejsca zbrodni. Podobało mi się i chyba czas odświeżyć po wieeelu latach i ocenić czy tak jak wtedy, moja ocena będzie nadal pozytywna. ,,Piekło jest we mnie,,
Pamiętam jeden, który toczy się na pokładzie samolotu lecącego z Południowej Afryki do Europy. Klasyka kryminału: zamknięta przestrzeń, ktoś z obecnych musi być mordercą, plus ciekawy pomysł z ulokowaniem miejsca zbrodni. Podobało mi się i chyba czas odświeżyć po wieeelu latach i ocenić czy tak jak wtedy, moja ocena będzie nadal pozytywna. ,,Piekło jest we mnie,,
To chyba mój ulubiony kryminał Joe Alexa 🙂
Ja chyba najbardziej lubię "Opowiem wam jak zginął"...
Przyznam, że podczas lektury kryminałów Joe Alexa nigdy nie udało mi się rozwiązać zagadki, tzn. domyślałam się niekiedy, kto jest mordercą (w końcu czasem w grę wchodziło dosłownie kilka osób), ale nie jak mu się udało zabić.
Słomczyński miał dobre pióro do kryminałów. Przyznam, że chwile spędzone nad jego książkami uznaję za jedne z przyjemniejszych. Mam wrażenie, że przeczytałem wszystkie jego kryminałki, ale moim ulubionym jest "Śmierć mówi w moim imieniu". Rozwiązanie zagadki takie proste a takie trudne.
Cała naprzód ku nowej przygodzie!
Taka gratka nie zdarza się co dzień
Niech piecuchy zostaną na brzegu
My odpocząć możemy i w biegu!
Pamiętam jeden, który toczy się na pokładzie samolotu lecącego z Południowej Afryki do Europy. (...). ,,Piekło jest we mnie,,
To chyba mój ulubiony kryminał Joe Alexa 🙂
Wiecie, że ta historia była najpierw "Kobrą"? Teatr TV "Samolot do Londynu"
Przyznam, że Mariusz Dmochowski jako Joe Alex jakoś mnie nie przekonuje, ale może na ekranie się sprawdził? Trzeba będzie sprawdzić https://www.cda.pl/video/3388012ce
Dzięki Maruto za link. Obejrzę z przyjemnością.
Cała naprzód ku nowej przygodzie!
Taka gratka nie zdarza się co dzień
Niech piecuchy zostaną na brzegu
My odpocząć możemy i w biegu!
Ja też dziękuję. Chyba kiedyś oglądałem, ale na szczęście nic nie pamiętam 😁
Być może dziś mija 100. lat od urodzin Macieja Słomczyńskiego/Joe Alexa/Kazimierza Kwaśniewskiego. Być może, ponieważ na grobie twórcy – inaczej niż w niektórych dokumentach - widnieje data o dwa lata późniejsza. Nieważne wszak, czy to setna czy zaledwie 98. rocznica – ważne, że można ją uczcić przypominając o tym barwnym autorze oraz jego dość skomplikowanych związkach z X. muzą 😊 .
"Ostatniego kursu" chyba nigdy nie widziałem, muszę nadrobić.
Natomiast "Zbrodniarz i panna" to jeden z tych filmów, w których liczy się klimat, intryga kryminalna ma dla mnie drugorzędne znaczenie, więc nie tęsknię za bardziej spektakularnym zakończeniem. Zwłaszcza, że ta zimowa Krynica mogłaby nie mieć tego klimatu co letnie Zdroje. Oczywiście Zdroje filmowe, bo nadmorski PRL w tym filmie wygląda trochę jak francuska Riviera (oczywiście w zamierzonym kontraście do zapyziałego Kamocka), co jest urocze:)
"Gdzie jest trzeci król" (dawno nie oglądałem, więc coś być może uleciało mi z pamięci) to kryminał z kręgiem podejrzanych ograniczonym do gości zamkniętych na zamku. Rozwiązanie a'la Agatka Christie. Pościg samochodowy zupełnie mi do tego scenariusza nie pasuje.
Kustoszu, to nie tak, że scenariusz był identyczny jak film, a różnił się tylko zakończeniem. Całość była trochę inna, chwilami mniej, chwilami bardziej. Najlepiej widać to właśnie w finałach, dlatego te sceny przywołałam.
Krynica też miała być efektowna, z wykorzystaniem sportów zimowych i takiego klimatu "dziury z luksusami". W "Gdzie jest trzeci król" Słomczyński położył początkowo nacisk na wątek międzynarodowej szajki przemytników i dlatego pościg pasował, zwłaszcza, że potem następowała klasyczna scena "zbieramy się w jednym pokoju i detektyw demaskuje mordercę".
Ogólnie trudno powiedzieć, czy te oryginalne wersje miały rację bytu. Sądzę, że w Polsce nie dałoby się ich zrealizować na dobrym poziomie i wyszłoby coś w stylu współczesnych filmów historycznych, gdzie taniość i tandeta niszczą nawet dobre pomysły. Natomiast to, co wymyślał Słomczyński, sprawdziłoby się w kinematografii zachodniej, ponieważ przypominało takie klimaty a la Arsene Lupin czy Święty - kryminał z elementami sensacji, szpiegostwa i kina akcji.
Ogólnie trudno powiedzieć, czy te oryginalne wersje miały rację bytu. Sądzę, że w Polsce nie dałoby się ich zrealizować na dobrym poziomie i wyszłoby coś w stylu współczesnych filmów historycznych, gdzie taniość i tandeta niszczą nawet dobre pomysły. Natomiast to, co wymyślał Słomczyński, sprawdziłoby się w kinematografii zachodniej, ponieważ przypominało takie klimaty a la Arsene Lupin czy Święty - kryminał z elementami sensacji, szpiegostwa i kina akcji.
Oba filmy, które widziałem to moim zdaniem udane produkcje, więc być może dobrze się stało, że tych zmian dokonano. Fajerwerki przy ograniczonych budżetach wychodzą słabo. Jak wspomniałem, "Ostatniego kursu" nie oglądałem, ale skoro to historia zabójstwa taksówkarza, wydaje się, że spektakularny pościg w finale byłby jak najbardziej na miejscu.
Co do zasady, jak mam tak, że nie lubię czytać kryminałów. W wersji filmowej to co innego:)
Filmowych perypetii Macieja Słomczyńskiego część druga, a w niej: powikłane losy historii, którą znamy pod tytułem „Gdzie jest trzeci król”, kilka projektów niezrealizowanych oraz próba odpowiedzi na pytanie „co było pierwsze – scenariusz czy powieść?”. Moim skromnym zdaniem całość ciekawsza niż część pierwsza 😉
https://zebynieprzepadlo.blogspot.com/2020/04/joe-alex-w-krainie-x-muzy-czesc-ii.html
Dzięki Marucie odświeżają mi się wspomnienia....no, może nie z dzieciństwa ale jakieś takie, mimo wszystko mocno przykurzone. Joe Alex to taka postać, która gdzieś za mną się ciągnęła latami. A teraz dla relaksu obejrzę na spokojnie, przy kawce i ciasteczku "Gdzie jest trzeci król" a potem poszukam książek Alexa, które gdzieś mi się zawieruszyły na półkach.
Moim skromnym zdaniem całość ciekawsza niż część pierwsza
Faktycznie ciekawsza ta druga część. Z kolejnych trzech „Ziętkowych” projektów najbardziej podoba mi się pomysł „Tańca szkieletów”, a najmniej „Deszczowej nocy”. Zakład przemysłowy jako tło akcji zupełnie mnie nie pociąga (tak samo jak w noweli „Śledztwo w toku” Nienackiego). Za to „Milicja w krainie czarów” to genialny tytuł, dziwne, że nikt nigdy go nie wykorzystał (nie liczę tej recenzji Kydryńskiego – tym razem przeczytałem przypisy;))
Natomiast kapitan Ziętek, przynajmniej ten kreowany przez Cybulskiego w „Zbrodniarzu i pannie”, nie wydaje mi się na tyle ciekawy i charakterystyczny żeby warto było tworzyć wokół niego całą serię.
Trudno rozstrzygnąć, czy któraś z wariacji wokół pomysłu filmu „Gdzie jest trzeci król” byłaby lepsza niż to co ostatecznie możemy zobaczyć. Pamiętam, że ten film wydawał mi się kompletny również dlatego, że akcja rozgrywa się w ograniczonym miejscu i ograniczonym kręgu podejrzanych. Zaryzykuję więc tezę, że dobrze się stało, że powstała ta właśnie wersja. I bez nudnego kapitana Ziętka i pani z Kamocka.
Recykling pomysłów to chyba w ogóle stała praktyka autorów, którzy próbują coś zdziałać w filmie, żeby przypomnieć tylko kolejne wcielenia „Księgi strachów” („5:0 dla mordercy”, „Kto jest kto”).
No dobra, ale co z tym zabójstwem w kolejce linowej w noweli „Nikt”. Zaintrygowałaś mnie, to teraz musisz napisać, kto był zabójcą i w jaki sposób zamordował! Bo nie będę mógł spać;)
Rzeczywiście w "Tańcu szkieletów" miejsce było ciekawe, ale jeszcze lepiej wypada "Pośmiertna przechadzka", bo zagadka jest powiązana z nauką. Poza tym to taki trochę nietypowy kryminał - bohaterami są właściwie pracownicy instytutu jądrowego, wśród nich morderca, a milicja się tak jakby wtrąca po pewnym czasie 😉
Z Cybulskim Słomczyński trochę pofantazjował. Po pierwsze, aktor z taką pozycją nie przywiązałby się do jednej roli. Po drugie, to już był okres, kiedy Cybulski walczył z zaszufladkowaniem po Maćku Chełmickim i wybierał bardzo zróżnicowane role. Wydaje mi się, że pisarzowi zależało po prostu na ciągłości, obojętne, z jakim aktorem. Stała współpraca przy cyklu filmów zapewniłaby mu zabezpieczenie finansowe na dłuższy czas. Kilka lat później poszedłby zapewne do telewizji, ale pierwsze seriale to 1964-65 rok.
Co do recyklingu, to ja tych scenarzystów rozumiem. Człowiek poświęca czas, zbiera jakiś materiał źródłowy, stara się wymyślić coś atrakcyjnego, marnuje papier... i odrzucają mu tekst. Szkoda. Zresztą filmowcy mieli dość specyficzne podejście i nie przeszkadzało im, że dostają kilka razy to samo, tylko w innej wersji. Wiele scenariuszy się przeleżało, aż nagle trafiał się reżyser, któremu ten właśnie tekst się spodobał albo zmieniała się sytuacja polityczna i nagle sprawa ruszała z kopyta. Pamiętasz "Akcję Brutus"?
Co do "Nikt" to... nie pamiętam 😋 . Słomczyński przedstawił rozwiązanie, ale kluczowe szczegóły wyleciały mi z pamięci. Pamiętam tylko, że było raczej rozczarowujące.