Orzechowo – wieś, która nie istnieje ale jednak jest wciąż żywa i przyciąga turystów. Oprócz nas po tym terenie i w tej samej chwili wędrowało 5 osób. A przypomnę, że mamy zimę i to ze śniegiem i z kiepskim dojazdem. Kierunek Stawiguda, potem Pluski, za Pluskami w prawo, potem do rozwidlenia dróg i według kierunkowskazu znowu w prawo. Ale jakoś nie dziwiłam się, że Nietaj odpalił gpsa, bo okolica, jak to w lesie, różnorodna nie była a biorąc pod uwagę, że Nietaj już raz pojechał do Orzechowa bardzo okrężną drogą, to tym razem woleliśmy się kierować według mapy a nie pamięci Nietaja.
Po minięciu tablicy z oznaczeniem Orzechowo i znakiem drogowym o dopuszczalnej prędkości do 30 km/h zobaczyliśmy po lewej cmentarzyk i ogromny kościół. Aga z Nietajem jednak najpierw poprowadzili mnie wzdłuż drogi do miejsca, gdzie niegdyś były domostwa i gospodarstwa.
Wieś tętniła życiem do 1952 roku. Potem, nakazem ówczesnych, komunistycznych władz, sukcesywnie zmuszano mieszkańców do wyprowadzki, gdyż w niedalekim Łańsku powstawał ośrodek wypoczynkowy Urzędu Rady Ministrów. Wioska miała być zlikwidowana a grunty przeznaczone na tereny łowieckie. Jeszcze w 1953 roku, kiedy we wsi przebywał Stefan Wyszyński, wioska wyludniła się o połowę mieszkańców a w 1977 roku została opuszczona przez ostatnią rodzinę.
Szliśmy po śniegu uważając na śliskość drogi i dotarliśmy do kapliczki. Po lewej stał dom, jak się okazało zamieszkany, przez jedynych mieszkańców nieistniejącej wioski, to rodzina leśniczego (budynek dawnej szkoły przerobiono na leśniczówkę). W prawo wiodła dróżka i już parę metrów dalej natknęliśmy się na pozostałości po domostwach. Tajemnicze piwniczki, porozwalane cegły i drzewa sadzone w szpalery określały położenie gospodarstw. Nie przyszło nam do głowy, że w zasadzie możemy zaraz w coś wpaść, bo na terenie aż roiło się od zapadlisk.
Dreptaliśmy dalej szukając śladów a wcale nie było ich mało. Naprawdę z tego co pozostało, mimo śniegu, dało się wyczytać gdzie stały domy i jak wyglądały zabudowania przed wysiedleniem mieszkańców.
Pomyślałam, że wiosną i latem musi tu być bardzo malowniczo. Mnóstwo zieleni, kolorowa od kwiatów łąka i … cisza.
Wyszliśmy na drogę i z tej perspektywy kościół wydawał się jakby przeniesiony z innego wymiaru. To dlatego najpierw Aga i Nietaj upierali się żeby iść w drugą stronę. Dla lepszego efektu, bo zaiste kościół z tej perspektywy wyglądał nieziemsko. Przed chwilą dotknęliśmy kawałka historii ludzi, którzy tu uprawiali ziemię, hodowali zwierzęta, ot gospodarstwa rolne. Ale przede wszystkim tu żyli, rodzili się i umierali i to wszystko co po nich zostało, to kawałki ceglanych fundamentów i nagle wyrasta pośród tego niczego wielki Kościół. Nie kościółek jak to na wsiach, mały i niepozorny tylko wielki Kościół.
Powstał on w roku 1910 i uważany jest za jeden z najpiękniejszych w gminie Olsztynek. Niestety nie udało nam się wejść do środka. Otwarty jest tylko w niedziele o godzinie 11 i w czasie świąt. Dodatkowo wspomnę, że za sprawą tego Kościoła wioska naprawdę ożywa. Podczas nabożeństw są tłumy ludzi a dodatkowo są festyny odpustowe i koncerty organowe, które przyciągają nie tylko turystów. 26 stycznia 2000 roku kościół w Orzechowie został wpisany do rejestru zabytków na listę dóbr kultury.
Obok kościoła znajduje się dom parafialny, zamknięty na głucho w stanie mocno urbexowym i niebezpiecznym
oraz ruiny, które określiliśmy jako budynek gospodarski z częścią mieszkalną.
A na koniec poszliśmy jeszcze na cmentarz. Bardzo wyraźnie zaznaczona jest stara i nowa część cmentarza. Zaskakujące, że pomimo iż wieś, jako taka, nie istnieje, to dalej są prowadzone pochówki na cmentarzu a groby zadbane i odwiedzane.
I na tym zakończyliśmy wycieczkę do wsi, która nie istnieje. Mam nadzieję, że przyjadę tutaj jeszcze latem i zostanę na dłużej żeby poczuć magię tego miejsca.
Niesamowite miejsce. Dla mnie jest to odkrycie. Nie omieszkałem „pozwiedzać” wioski i okolic przy pomocy Google Maps. Przepiękne krajobrazy, niezwykle malownicze położenie wsród lasów i jezior.
Opierając się o materiał ikonograficzny, wyglada na to, że zielone Orzechowo, ze swoimi polnymi drogami, sosnowymi borami i kapliczkami, kusi jeszcze bardziej. Moim zdaniem trzeba tam pojechać.
Oczywiście poczytałem również trochę. Historia wsi, ale także okolic zachęcają do odwiedzin.
Kościół z początku XX wieku, ale za to z barokowym ołtarzem. Ciekawe skąd przywędrował do orzechowskiej świątyni (spróbuję poszukać)? Jeden dom, kilku mieszkańców na krzyż, las i cisza, o której wspomniałaś. Zazdroszczę wycieczki di świata, którego już nie ma.
Bardzo ciekawa relacja. Dziękuję!