Nie tylko chrząszcz, czyli z czego powinien słynąć Szczebrzeszyn

Nazwę „Szczebrzeszyn” zna każde polskie dziecko, uczone, że w kiedy nie pada to na ulicach jest  sucho, król Karol kupował  (chyba) żonie krzykliwą biżuterię, a „W Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w trzcinie”, z czego owa miejscowość słynie… tyle że nie do końca. Szczebrzeszyn bowiem zalicza się obecnie do tych miasteczek, przez które przejeżdża się w „drodze do”, często nawet tego nie zauważając.

Położony pomiędzy Zamościem a Zwierzyńcem gród prawa miejskie ma od 1352 roku, ale historia osadnictwa na tych terenach sięga neolitu. Lokalizacja na ważnych szlakach handlowych sprzyjała rozwojowi, ale też niosła ciągłe zagrożenia ze strony różnej maści najeźdźców. W rezultacie duża część zabytków regularnie ulegała zniszczeniu. Obecnie to dość senne miasteczko próbuje budować turystyczną renomę głównie na osławionym chrząszczu, który zawitał m.in. do księgarni, restauracji i na plac ratuszowy.

Centrum to także świątynie. Dwie katolickie, w stylu tzw. renesansu lubelskiego z elementami baroku.

 Wybudowany w latach 1610-1620 kościół parafialny św. Mikołaja:

i kościół p. w. św. Katarzyny (1620-1638):

Do tego XVI-wieczna cerkiew Zaśnięcia Przenajświętszej Bogurodzicy – najczęściej prawosławna, ale na przestrzeni wieków także kalwińska i unicka:

oraz dawna synagoga, w której mieści się obecnie Dom Kultury:

Niestety być może ze względu na dzień powszedni, a może też i pandemiczne ograniczenia, wszystkie budynki były zamknięte na głucho…

Otwarte za to było znajdujące się w ratuszu muzeum starych zegarów. To mała ekspozycja, przekazana miastu przez prywatnego kolekcjonera Leszka Marka Dudę. Zbiory zajmują zaledwie trzy nieduże pomieszczenia, ale cena biletu jest adekwatna do rozmiarów. Przy tym zegary są naprawdę fascynujące, choć oczywiście nie należy nastawiać się na zabytki wysokiej klasy.

Model tradycyjny…
i model myśliwsko makabryczny

Jednak powód, dla którego warto odwiedzić Szczebrzeszyn, znajduje się nieco poza centrum. To jeden z najstarszych zachowanych cmentarzy żydowskich w Polsce. Powstał prawdopodobnie w XVI wieku – na najstarszej macewie widnieje data 9 kwietnia 1545 roku. Został zniszczony w czasie II wojny światowej, a po jej zakończeniu do dalszej destrukcji przyczynili się Polacy. Do naszych czasów przetrwało około 1500 macew – a przynajmniej tak twierdzą źródła. Widocznych jest podobno ok. 400. Niestety trudno to sprawdzić, ponieważ zaniedbany teren niemal kompletnie zarósł. Kirkut obejmuje spory zalesiony obszar, na którym można znaleźć liczne skupiska nagrobków. Część kamieni jest przechylona lub przewrócona, część wbita w ziemię. Spacerując po cmentarzu można mieć tylko nadzieję, że kiedy czuje się pod stopą coś twardego to jest to zwykły głaz, a nie zniszczona macewa.

Kirkut jest niewątpliwie najbardziej wyjątkowym miejscem w Szczebrzeszynie. Wydaje się też, że ma największy potencjał turystyczny, jednak miasto niespecjalnie go wykorzystuje.  Jeśli chodzi o promocję – chrząszcz wygrywa.

Sam Szczebrzeszyn to miejsce na kilka godzin, zwłaszcza jeśli ktoś lubi starsze (choć nie zabytkowe) budownictwo wiejskie.

Jednak łatwo można spędzić tu jeden-dwa dni, a to ze względu na okoliczne atrakcje. Są to m.in.:

  • wąwozy lessowe pomiędzy Szczebrzeszynem i Zwierzyńcem. Można zwiedzać je pieszo lub bryczką. Skalne Miasto to nie jest, ale miejsce na piękny spacer – jak najbardziej.

Jeśli więc ktoś zawita na Roztocze to warto, by choć na chwilę zajrzał do Szczebrzeszyna.

A o Szczebrzeszynie, Roztoczu i innych mniej popularnych okolicach można porozmawiać na forum: https://znienacka.com.pl/index.php/forum/podroze/nie-tylko-gory-i-mazury/