O czym jest „Uwodziciel”? Tytuł może sugerować płomienny erotyk, romans albo awanturnicze przygody jakiegoś PRL-owskiego Casanovy, nic bardziej błędnego. Na pewno nie jest to też poradnik z serii „Jak zrozumieć i uwieść kobietę w weekend”. W największym uproszczeniu można by rzec, że jest to książka o odkłamywaniu wizerunku miłości prezentowanego w literaturze, w oparciu o drobiazgową analizę licznych dzieł kanonu literatury światowej. Ale nie tylko. Obok wielu głębokich prawd życiowych to także klucz do Nienackiego. Nie taki zwyczajny klucz, który jednym ruchem przekręcamy w zamku i już u naszych stóp rozścielają się tajemnice, których dotąd strzegły solidne drzwi. Raczej rodzaj szarady, łamigłówki, którą każdy z nas może rozwiązywać trochę inaczej.
Stylistyczny patchwork
Zrozumienie i ocena tej książki, bardziej nawet niż w przypadku innych powieści Nienackiego dla dorosłych, będzie zależała od wieku czytelnika. Dla 20-letniego młodzieńca powieść będzie trudna do przebrnięcia chociaż właśnie czytelnik w tym wieku mógłby najwięcej z tej lektury skorzystać. Autor dzieli się doświadczeniami dojrzałego mężczyzny, które z punktu widzenia młodzieńca mogą wydawać się cyniczne, obrazoburcze, wyzute z romantyzmu etc. Są za to głęboko prawdziwe. Ale młodzieniec pełen idealizmu przyrodzonego początkom drogi życiowej raczej tej wiedzy nie doceni. Bo czy da się skutecznie iść na skróty ucząc się rozumienia życia, kobiet, miłości bez ofiary własnych niepowodzeń i rozczarowań? Chyba nie. Czymże w końcu jest doświadczenie życiowe jak nie zdobywaniem kolejnych dowodów na to jak naiwny jest młodzieńczy idealizm? Dla dojrzałego mężczyzny, który skórę zazwyczaj ma już znacznie grubszą, wielu nowych prawd o życiu autor tutaj nie objawia, raczej porządkuje, uzasadnia i w oparciu o wiedzę z dziedziny medycyny i psychoanalizy nobilituje naukowo mądrość, którą facet w moim wieku powinien już znać z autopsji. Powinien ale czy zna?
Ta książka nie opowiada jakiejś jednej historii. To zbiór rozważań psychologicznych raz ubranych w tzw. rozmowy istotne prowadzone przez głównego bohatera z wyimaginowanymi rozmówcami, innym razem w stricte filozoficzny wykład albo para autobiograficzne wynurzenia, jeszcze innym w opowiastki z życia profesjonalnego uwodziciela, dla którego kobieca dusza nie kryje już żadnych sekretów. Przyznaję, że pierwsza i druga formuła w miarę lektury coraz bardziej mnie nudziły. Zmęczyło mnie to zagęszczenie erudycyjnych popisów na jeden centymetr kwadratowy, ta szermierka dialogowa między głównym bohaterem a Jorgiem oparta na medycznej wiwisekcji ludzkich zachowań. Redukcjonizm fizjologiczny jak nazywa to autor? Właśnie, choć sam nie potrafiłem tego tak celnie zdefiniować. Dla niektórych pewnie creme de la creme ale nie dla mnie. Ja raczej odniosłem wrażenie, że ta przerafinowana forma potrzebna jest autorowi jako alibi konieczne do odrzucenia a priori ewentualnych zarzutów krytyki o zajmowanie się tak trzeciorzędną tematyką jak uwodzenie. Problem w tym, że w tych dogłębnych analizach psychiatrycznych „pan doktor” Nienacki nie jest dla mnie wystarczająco wiarygodny. Chcąc wniknąć w mroczne zakamarki ludzkiego mózgu wolę sięgnąć chociażby po „Schizofrenię” Kępińskiego zamiast polegać na amatorskiej syntezie oferowanej przez autora.
Patrząc na trzy dojrzałe powieści Nienackiego, które układają się w pewien cykl („Uwodziciel” „Raz w roku w Skiroławkach”, „Wielki las”) mam wrażenie pewnego poszukiwania proporcji. Autor porusza się w obszarze tych samych tematów, żongluje tymi sami prawdami o życiu ale proporcja w każdej z tych książek jest inna. Doskonałość osiągnął pisząc „Raz w roku w Skiroławkach”. W „Uwodzicielu” widać wyraźnie zalążki historii rozwiniętych później właśnie w „Skiroławkach”. Sfera rozważań medyczno-psychoanalitycznych na temat losów duszy ludzkiej, do czego autor ma wyraźne inklinacje, w tej ostatniej powieści to domena doktora Niegłowicza tylko, że tam dawka aplikowana czytelnikom jest znacznie bardziej strawna. Bo „Uwodziciel” to zdecydowanie najtrudniejsza rzecz napisana przez Nienackiego. Wieloznaczna, przekombinowana, pełna przydługich erudycyjnych popisów.
Odpowiedzi
Wiele cytatów z „Uwodziciela” może służyć jako odpowiedź Nienackiego na rozmaite pytania, które stawiamy sobie w związku z nim i jego dorobkiem literackim. Czy i dlaczego należy oddzielać autora od jego twórczości? W jaki sposób buduje się legendę pisarza by mogła trwać dłużej niż jego dzieła? Jak autor zbudował postać Pana Samochodzika? Dlaczego bohaterowie kontynuacji cyklu o Panu Samochodziku nie mają szans na zdobycie serc fanów kanonicznej serii?
Na koniec warto się zastanowić czy jest jakaś pointa tej książki? Jednoznacznej i wyraźnej chyba nie ma bo „Uwodziciel” to patchwork stylów i gatunków literackich więc każdy może przeczytać ją trochę inaczej. Moja osobista pointa jest niepokojąca jak myśl, która nie sprowadza jeszcze bezsennych nocy ale z biegiem lat będzie o sobie coraz silniej przypominać aż zacznie w końcu budzić przerażenie. Brzmi tak – Jakże bezbronny, mimo całego doświadczenia i wiedzy, którą posiadłem, mogę się kiedyś okazać wobec wyborów dokonywanych przez moje własne dzieci.
Animacja
Ciekawostką jest, że na podstawie „Uwodziciela” powstał scenariusz „Animacji” pierwszego polskiego niezależnego filmu fabularnego nakręconego w 1983 roku. Jego autorem był Jerzy Seipp, który tak wspomina genezę jego powstania:
Po krótkiej korespondencji pan Zbigniew udzielił nam darmowego błogosławieństwa. Remont (klub studencki) obiecał wsparcie wszystkimi posiadanymi pieczątkami, byśmy mogli przebrnąć pole minowe państwowego procesu technologicznego. Pozostała kwestia funduszy. Mogłem je zdobyć w Anglii, wysłano mnie więc w „podróż służbową” z której wróciłem z 5 000 dolarów. Wciąż działał socjalistyczny „przelicznik” i na tyle wyliczyliśmy – po wymianie u cinkciarzy – budżet tego projektu zatytułowanego „Animacja”.
Film miał kłopoty z cenzurą, poza kilkoma zamkniętymi pokazami jego polska premiera właściwie się nie odbyła. Nakazano zniszczyć negatywy. Jerzy Seipp przemycił jedną kopię za granicę i „Animację” można było zobaczyć m.in. w Anglii, Niemczech, Hiszpanii gdzie dostała zaproszenie na festiwal w San Sebastian. Jerzy Seipp wspomina:
Mimo że „Animacja” jest filmem o miłości, cenzura nie dała się nabrać. W ciemnych okularach noszonych w filmie przez Jurka Bończaka dopatrywano się aluzji do Jaruzelskiego nie pozwalającego młodym ludziom spełniać swoich aspiracji. Moje rozpaczliwe tłumaczenia o „kreowaniu własnej rzeczywistości” zbywano odciąganiem dolnej powieki: „Widzisz pan tu tramwaj?” Wszystko co niezrozumiałe było argumentem przeciwko mnie: obrzędowe tańce mimów, palenie pieniędzy, niszczenie mieszkania krzyżem zbitym z desek, a już nagość bohatera tak wstrząsnęła panią z Mysiej, że jasno postawiła sprawę: „Po moim trupie!”
W ogóle bardzo tajemnicza jest historia tego filmu. Trudno znaleźć kogoś kto go oglądał. Na podstawie opisu fabuły zaryzykuję jednak tezę, że „Animacja” ma niewiele wspólnego z „Uwodzicielem” i jest prawdopodobnie jedynie odlegle inspirowana książką Nienackiego. Jeden z naszych forowych kolegów, Mirekpiano, nawiązał kontakt z Jerzy Seippem, który dysponuje mocno zniszczoną kopią filmu więc być może, po zakończeniu pandemii, uda się nam zorganizować pokaz i sprawdzić ile Nienackiego znajdziemy u Seippa.
Kustoszu, dzięki Twojej recenzji poczytałem o „Animacji” na stronie Jerzego Seippa i z wielką rozkoszą bym obejrzał ten film. Bezwzględni na ewentualne odległości od „Uwodziciela”.
* Bez względu – kocham korekty z automatu.
Jest na forum wątek o „Animacji”. Mirekpiano był w kontakcie w Jerzym Seippem, który był bardzo zainteresowany zorganizowaniem projekcji swojego filmu. Problem w tym, że to mocno zniszczona kopia z pokiereszowaną fonią i żeby było śmieszniej, hiszpańskimi napisami:) W dodatku zdaje się na taśmie 8 mm więc trzeba jeszcze mieć projektor, na którym da się to odtworzyć.