Spacerkiem po Dolnym Mieście w Gdańsku

Od czasu do czasu, kiedy nie chce mi się wygłupiać z podróżami koleją w dalekie strony, tuptam po swojej uroczej okolicy. Oliwę opiszę kiedy indziej, jak się przez nią przejdę w końcu z zainteresowaniem, bo póki co, to przebiegam tylko gwałtownie.

Tym razem, jak co roku w czas zimowy, padło na kawałek Dolnego Miasta, czyli południowo wschodnią część Śródziemia Gdańska. Dolne Miasto powstało na tzw. świńskich łąkach czyli po prostu pastwiskach, którymi władali gdańscy rzeźnicy. Jako ciekawostkę podam informację, że dwie wysepki przy zakończeniu grobli broniących Śluzy Kamiennej miały kształt świńskiej głowy (świńska głowa występuje też na Górze Gradowej i bastionie szańca wschodniego w Twierdzy Wisłoujście). Tych odniesień świńskich jest całe stado, nawet w Oliwie, ale o tym może w innej opowieści, gdyż teraz przecież czas na spacer po ziemnowodnych fortyfikacjach bastionowych typu holenderskiego.

Ale zanim dotrę na ścieżkę i swobodnie wypuszczę Azora na przebieżki, muszę gdzieś zaparkować. A jest to problem dotkliwy, bo miasto w tym rejonie jest rozkopane. Tutaj właśnie widać orkę i od razu powiem, że nie zgadzam się, żeby zakopali ten kawałek z powrotem. Kawałek historii znowu pod asfalt.

Naprzeciw tych wykopalisk znajduje się Biskupia Górka, ale jej poświęcę inny artykuł z nawiązaniem do sztuki filmowej.

Idziemy dalej aż do średniowiecznej Wieży Białej (XV w.). Odremontowana, faktycznie biała. Mijałam ją tyle razy, że jak mi przyszło kiedyś powalczyć z keszem, to się poddałam. Niby nic, a zakamarków jak dla mnie w tamtym momencie, za dużo.

Następnie Mała Zbrojownia. Uwielbiam zaglądać przez kraty na nowoczesne dzieła plastyków. Sztuka jak się patrzy.  

I tutaj zaczyna się dla mnie Gdańsk. W otulinie ruin i zieleni trawników, która nawet teraz jest widoczna mimo, że zima. Nie ulica Długa z odnowionymi kamienicami tylko właśnie ta część. Owszem, w dzień jest przyjaźnie, natomiast nie proponuję nikomu przechadzki nocą. Sama szłam parę razy to wiem.

Bastion Św. Gertrudy zawsze powodował we mnie słabość i dziwny niepokój. Może świadomość tego, że przechowywano tutaj zwłoki gdańszczan poległych w czasie bombardowania Armii Czerwonej. Może tajemnica, o której półgębkiem dla lepszego efektu, mówią przewodnicy. Związana ona jest ze śmiertelnymi zejściami z tego świata śmiałków, którzy chcą odkryć ukryty przez Niemców skarb. Jak już stwierdzę, że na mnie czas, to pójdę poszukać z łopatą cóż oni tam ukryli. I albo będę sławna i bogata albo tylko sławna.

Brama Nizinna już po remoncie i w końcu spokojnie można przejść bez narażenia życia. Mało kto kojarzy, że jeździła tędy kolej a Brama pełniła funkcję Dworca – Danzig Leege Tor.

Odpuściłam sobie wspinaczkę na Bastion Żubr, niby nie wysoko ale za każdym razem kiedy się wspinam następuje załamanie pogody a już czarne chmury gdzieś w oddali się pojawiły. Nie chciałam umorusać się jak nieboskie stworzenie, więc z Azorem tylko przycupnęłyśmy na ławce dla chwili oddechu. Starość, brak kondycji albo trzeba więcej warzyw wrzucić do menu.

Tymczasem Śluza Kamienna i cztery strzegące Śluzy kamienne dziewice. Śluza jest poniekąd kurtyną dzielącą Bastion Żubr od Bastionu Wilk. Jest to jedno z moich ulubionych miejsc. Przewijają mi się w głowie różne sceny z udziałem malowniczych widoków, przypominają się lata młodości, pierwsze randki z historią w tle, rozczarowania i niepowodzenia też, ale jakby mniej ostatnio dotkliwie. Tutaj zawsze można spokojnie pomyśleć, chociaż czasami myślenie szkodzi.

Dziewice nazywane są tak ze względu na swoją niedostępność. A to właśnie tutaj mamy ten świński ryj tzn. świńskie głowy – dwie wysepki za grodzami.   

Z Bastionu Wilk ładnie widać Bastion Wyskok i Miś. Do Królika i dalej wzdłuż fortyfikacji dzisiaj nie idę, bo chciałam jeszcze obejrzeć za dnia ulicę Łąkową.

Taka ulica Łąkowa Weidengasse zazwyczaj bywa w każdym mieście. Chociaż osobiście nie zdecydowałam się, która warszawska ulica mogłaby to miano nosić. Za dużo ich. Ale za to w Piotrkowie jest jedna i to całkiem „łąkowa”.

Schodzimy ze ścieżki. Aza wędruje na postronek i mogę się delektować widoczkami. Niestety robienie zdjęć tutaj nie jest  dobrym pomysłem. Tubylcy są tak drażliwi jak mniej więcej ci na Pradze warszawskiej.

A oto tramwaj, który jeździł kiedyś tutaj, efekt został z tego taki, że część kamienic się rozsypywała.

Ulica Łąkowa przeszła rewitalizację i mieszkańcy mówią, że teraz żyje im się znacznie lepiej. Podczas mojej wędrówki zostałam zaczepiona parę razy i musiałam „dorzucić” się na wino i fajki. Dobrze, że miałam drobne. Jeden raz zostałam zaproszona na wspólny spacer a dwa razy spytano się mnie co tutaj robię.

I to na dzisiaj tyle. To nie wszystko z Dolnego Miasta, ale resztę pokażę wam jak już spadnie śnieg. Może uda mi się w końcu wejść do starego szpitala i fabryki karabinów o ile już tego nie zrównali z ziemią…. w ramach rewitalizacji.

O Dolnym Mieście w Gdańsku możemy podyskutować na NASZYM FORUM.

Jedna uwaga do wpisu “Spacerkiem po Dolnym Mieście w Gdańsku

  1. Bardzo fajny reportaż. Już kilka razy odwiedzaliśmy to miejsce z Beatką na rowerach, planujemy również gdy zrobi się ciepłej, kajakiem opłynąć tę część miasta.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *