Okres Bożego Narodzenia w tradycji i świadomości zbiorowej kojarzy się z ciepłem, miłością, rodziną, dobrocią, radością… Oczywiście nie każdy się z tym zgadza. Nie każdy ma kochającą rodzinę, ciepły dom (czy choćby posiłek). I odwrotnie – są tacy, którzy woleliby spędzić Boże Narodzenie w samotności… i spokoju. Bo w święta zło, okrucieństwo, egoizm czy pogarda po prostu bolą bardziej.
Wiedzą o tym i filmowcy, którzy właśnie w okolicach Bożego Narodzenia umieszczają akcję swoich depresyjnych dramatów. Chcesz złapać świątecznego doła? Obejrzyj „Cichą noc” Domagalskiego, „Żółty szalik” Morgensterna, „Zofię” Ryszarda Czekały… A jeśli masz ochotę na ponury świąteczny film kryminalny to polecam „Wśród nocnej ciszy” Tadeusza Chmielewskiego.
Tadeusz Chmielewski to jeden z najbardziej znanych polskich twórców… komedii. Ma na koncie takie hity jak „Ewa chce spać”, „Nie lubię poniedziałku” „Jak rozpętałem II wojnę światową” czy „Wiosna, panie sierżancie”. Jednak w jego dorobku znajdują się także dwa ciekawe kryminały. Pierwszy, zatytułowany „Dwaj panowie N”, Chmielewski zrealizował w 1961 roku. Film, w którym duże role grają Stanisław Mikulski i Joanna Jędryka, cechuje niemal dokumentalny realizm: wszystkie sceny plenerowe kręcono w oryginalnej scenerii warszawskich ulic. Sama historia także powstała w oparciu o ponoć autentyczne wydarzenia, opisane w drukowanej w tygodniku „Dookoła Świata” noweli Ryszarda Gontarza i Zygmunta Szeligi „Nowakowie”. O ile jednak „Dwaj panowie N” to swego rodzaju ciekawostka, o tyle późniejszy o niemal 20 lat „Wśród nocnej ciszy” zaliczam do najlepszych polskich filmów kryminalnych.
Rok 1923, Pomorze. W jednym z nadrzecznych miast grasuje seryjny morderca chłopców. Wśród mieszkańców narasta psychoza i panika. Śledztwo w tej sprawie prowadzi komisarz Teofil Herman, człowiek surowy, bezkompromisowy i apodyktyczny. Mężczyzna zmaga się z czasem, zwierzchnikami i opinią publiczną. Jednocześnie popada w coraz silniejszy konflikt ze swoim nastoletnim synem Wiktorem, który buntuje się przeciwko rygorowi i oczekiwaniom Hermana. Między ojcem a synem rozgrywa się dramat w mniejszej skali, ale wcale nie mniej znaczący…
„Wśród nocnej ciszy” reprezentuje rzadkie w polskim kinie zjawisko: kryminał historyczny. Kiedy powstawał – był ewenementem. Dziś, próbując go opisać, można odwołać się do twórczości Marka Krajewskiego, mrocznych seriali w stylu „Ripper Street” albo dzieł pisarzy ze Skandynawii. Chmielewski wykorzystał jako podstawę scenariusza powieść „Śledztwo prowadzi radca Heumann” czeskiego pisarza Ladislava Fuksa („Palacz zwłok”). Film jest autorską adaptacją książki, przy czym poza różnicami typu czas czy miejsce akcji największe znaczenie ma zmiana charakteru głównego bohatera, a co za tym idzie – wymowy całego dzieła.
„Wśród nocnej ciszy” to jednocześnie kryminał, thiller, dramat psychologiczny i obyczajowy. Choć wydarzenia zostały silnie osadzone w konkretnej epoce, to sama historia okazuje się uniwersalna i poruszająca także dla współczesnego widza. Tym bardziej, że to obraz, w którym nie ma ostrego podziału na biel i czerń, łatwych rozwiązań i jednoznacznych odpowiedzi. Seans skłania do myślenia o istocie relacji międzyludzkich, o konsekwencjach naszych działań i wyborów, o potrzebie empatii, wzajemnego zrozumienia i szacunku. Podkreśla to inteligentny scenariusz oraz znakomite aktorstwo. Na uznanie zasługuje niemal cała obsada (m.in. Piotr Łysak, Henryk Bista, Jerzy Bończak), jednak dla mnie to przede wszystkim film Tomasza Zaliwskiego, który jako Teofil Herman zagrał rolę życia. Lubię go od czasu Magneto w „Czterech pancernych…” i nie raz wypatrywałam na ekranie, ale to właśnie tutaj aktor osiągnął szczyt swoich możliwości.
Niesamowity, mroczny i „ciężki” klimat filmu współtworzą zdjęcia Jerzego Stawickiego oraz hipnotyzująca muzyka Jerzego Matuszkiewicza. Pojawia się też delikatny wątek, który można postrzegać jako homoseksualną fascynację, jednak sposób jego ukazania pozwala na dość zróżnicowaną interpretację.
Obraz kręcono w Bydgoszczy, Toruniu i Warszawie. Zwłaszcza mieszkańcy tego pierwszego miasta zauważą wiele znanych „miejscówek”. Ponieważ nie jestem specjalistką od tzw. lokacji, pozwolę sobie posłużyć się cytatem:
„Kluczowe zdjęcia do filmu Tadeusza Chmielewskiego powstały w Bydgoszczy i w Toruniu. W Bydgoszczy ekipa wykorzystała przede wszystkim plenery nad Brdą i na Starym Mieście. Wśród lokalizacji znalazły się: Wyspa Młyńska i budynki na tzw. „Wenecji bydgoskiej”, potrójne spichrze przy ul. Grodzkiej w scenach z „przesłuchaniem” niemowy – konfidenta policyjnego, nadbrzeże Brdy przy ulicy Stary Port widoczne w scenach z barką z Gdańska, ulica Pod Blankami w scenie linczu na przypadkowym mężczyźnie, ujście Brdy w Bydgoszczy – Łęgnowie w scenach z „samotnią” syna komisarza. W Toruniu wykorzystano również plenery i wnętrza. Pojawiają się: ulica Ciasna na Starym Mieście w scenie przejazdu samochodem komisarza, Port Zimowy na Wiśle przy ul. Rybaki w scenach na wymarzonej łodzi młodych bohaterów, wnętrze kościoła Najświętszej Marii Panny w pobliżu Rynku Staromiejskiego w scenie z chórem chłopięcym.”
żródło: Kujawsko-Pomorska Trasa Filmowa
Jako ciekawostkę warto dodać, że ekipa filmowa miała duży problem ze śniegiem, który zwyczajnie zawiódł. Tymczasem akcja „Wśród nocnej ciszy” rozgrywa się w czasie Bożego Narodzenia… By ratować produkcję śnieg zrobiono… z piany gaśniczej. Na jej użycie trzeba było uzyskać zgodę najważniejszych resortów gospodarczych, gdyż substancję tę produkowano przy użyciu komponentów kupowanych za dewizy.
Jeśli więc macie ochotę na Boże Narodzenie w trochę innym wydaniu, to w tym roku obejrzyjcie „Wśród nocnej ciszy”. Choć może niekoniecznie w wigilię…
A jeśli ktoś chciałby się wypowiedzieć – zapraszam na forum: https://znienacka.com.pl/index.php/forum/tytuly-filmowe/wsrod-nocnej-ciszy/