Śladami Pana Samochodzika – Iława, Malbork

Zaplanowana wycieczka Śladami Pana Samochodzika w Iławie rozwinęła się jeszcze krótko o wizytę w Malborku. Jak to zwykle bywa ze zorganizowanymi szaleństwami – wszystko prawie biegiem i w dzikiej ekscytacji. Azalia, zwana pieszczotliwie Azorem, została na mojej ciepłej podusi obrażona i zfoszona jak prawdziwa dama.

W Iławie umówiona byłam z moją warszawską Iwonką i kiedy ona ruszała z Centralnej, to ja sobie spokojnie w domu dopijałam poranną kawkę i delektowałam się pięknym burym porankiem, okraszonym chmurami zwiastującymi przelotny opad.

Nadszedł czas wyjścia i tradycyjnej paniki podróżniczej.

Tym razem w pociągu nie było żadnych interesujących pogaduszek pasażerów, czego bardzo żałuję, bo byłam przygotowana do notowania co pikantniejszych szczegółów podsłuchanych rozmów.

Do pociągu jako lekturę zabrałam „Proces” Kafki i wraz z Józefem K. przybyłam po dwóch godzinach jazdy do Iławy. Od razu pomknęłam na spotkanie z Iwonką przed budynek PKP. Plac przed dworcem rozkopano i zabrano parowóz, który rok temu oglądaliśmy w zachwycie z Nietajenką. Ale spokojnie, zabytkowy parowóz wróci, jak skończy się modernizacja placu, o czym można przeczytać na stronie wiadomości iławskich.

Remontowany plac przy dworcu w Iławie

Iwonka przybyła, jak się okazało, parę minut po mnie i pobiegłyśmy z powrotem na peron, aby zaoszczędzić czas i podjechać do Iławy Miasta, zamiast latać w obu kierunkach bez sensu. Podróż trwała tylko 3 minuty, ale zdążyłam się przez ten czas otrząsnąć z wrażeń procesowych Józefa.  

I uwaga! Najpierw stadion iławski. Tak, oczywiście wiem, że Pan Samochodzik w żaden sposób nie interesował się sportem (no może tylko judo w „Księdze Strachów”) ale ja stadion obejrzeć i sfotografować przecież musiałam. Nie zrobił na mnie zachwycającego wrażenia, więc nie poświęciłam mu zbytniej uwagi. W międzyczasie szukałam natchnienia do zdjęcia na temat „Wieś”. Chwilowo bez większych emocji, ale też, bez jakiegokolwiek pasującego tematycznie obiektu.

Stadion miejski w Iławie
Stadion miejski w Iławie

Pierwszym samochodzikowym miejscem, które odwiedziłyśmy to – kemping POSTiW, opisany w powieści „Pan Samochodzik i Złota Rękawica”. Na kempingu nocowała ekipa filmowa wraz z piękną Dianą Denver i Rogerem Moore.

Ba, hotel — wzruszył ramionami. — Wszystkie miejsca w hotelu i w domkach kempingowych POSTiW–u zostały zarezerwowane dla ekipy filmowej, która ma tu przybyć jutro rano.

Diana wyglądała przepięknie — znowu aż zakręciło mi się w głowie, gdy poczułem oszałamiający zapach jej egzotycznych perfum. — Mieszkam w domku numer trzy tuż za kawiarnią, która nazywa się „Leśna” — opowiadała. — To ładny, piętrowy, murowany domek kempingowy. Zajęłam parter. Na górze miał zamieszkać Roger Moore, ale się rozmyślił.

Nie spiesząc się, wolniutkim krokiem zbliżyłem się do piętrowej nowoczesnej kawiarni „Leśna”. Obok był wjazd do ogrodzonego siatką ośrodka kempingowego. Stały tam domki murowane i drewniane oraz rozciągało się pole namiotowe i parking dla samochodów ukryty na małym wzgórku w zieleni drzew.

Kierunek do kempingu
Restauracja i hotelik bez palm.

Pusto i jakoś nieprzyjemnie tutaj poza sezonem. Latem przed wejściem stały sztuczne palmy ze sztucznymi bananami i liczyłam, że teraz też będą i byłoby zdjęcie do konkursu, a tak niestety obeszłam się smakiem i z coraz większą pewnością, że przepadnie mi pierwsze miejsce. Nie zrobiłyśmy szerszego rozeznania w terenie w poszukiwaniu domku numer trzy, ale kto wie czy następnym razem, jak już zostanę dyplomowaną dziennikarką, nie wcisnę się chyłkiem na teren „Leśnej” po zdjęcia dowodowe, że Diana Denver naprawdę tu była.

Następnie minęłyśmy dawną przystań PTTK

Doszedłem do wniosku, że mój niepokój jest nieuzasadniony. Tuż obok znajdowała się przecież przystań PTTK, do której wpływało mnóstwo jachtów. I oto właśnie mógł przybyć jeden z nich, po prostu jakiś spóźnialski powracał z rejsu na spoczynek.

Dawna przystań PTTK

Poszłyśmy dalej wzdłuż ulicy Chodkiewicza – cel – obecna przeprawa przez Wielką Żuławę.

Kierunek do Wielkiej Żuławy
Dzisiejsze miejsce przeprawy promowej.

Nienacki pisząc o przeprawie na Wielką Żuławę opisywał miejsce przy dawnym ośrodku Czapla. Ani Czapli ani dawnego pomostu przeprawowego już nie ma.

Na chwiejnych deskach ustawiały się tłumy spoconych, objuczonych walizami wczasowiczów, którzy przyjeżdżali z najdalszych okolic Polski, aby niewielką motorówką, dobijającą do pomostu co pół godziny, przedostać się do ośrodków wypoczynkowych na Wielkiej Żuławie, o której powiadają, że jest jedną z największych wysp w Polsce, a może nawet w Europie.

Nieco dalej natknęłyśmy się na resztki, które pozostały z Restauracji Kormoran, opisywanej w „Nowych Przygodach Pana Samochodzika”

Wjechaliśmy w uliczki miasta. Iława jest bardzo piękna, nowoczesne domy stanęły na miejscu gruzów i rumowisk z czasów wojny. Miasteczko ma charakter wczasowiska, bo rozciąga się nad przesmykiem Jezioraka. Nad jeziorem są domki kempingowe, bary, kawiarnie, piękna restauracja o nazwie „Kormoran”

Podjechałem do restauracji „Kormoran” znajdującej się już prawie za miastem, w najbliższym sąsiedztwie osiedla kempingowego. Restauracja mieściła się nad samym brzegiem jeziora, odgrodzona od wody złocistą plażą z kąpieliskiem i przystanią. Przez wielkie szyby widziało się szarą toń Jezioraka i białe trójkąciki żaglówek

Może i była to piękna restauracja, dzisiaj pozostało po niej gruzowisko. To samo widziałam dokładnie rok temu, więc nie wiem czy tam w końcu coś powstanie. Póki co, jest tylko projekt wiszący na płocie.

Gruzowisko Restauracji Kormoran
Ciągle jeszcze miły dla oka widok, z tyłu gruzowisko Kormorana

Z miejsca po dawnym Kormoranie widać było już Port w Iławie, gdzie w Alei Żeglarskiej 16.11.2018 r, została umieszczona tabliczka poświęcona Zbigniewowi Nienackiemu, jako zasłużonemu działaczowi na rzecz żeglarstwa i Jezioraka.

Wraz z Nietajenką i Hebiusem oraz kolegami ze starego forum, miałam okazję uczestniczyć w odsłonięciu pamiątkowej tablicy.

Zostały nam jeszcze trzy ciekawe miejsca w Iławie i coraz mniej czasu. Coraz mniej czasu również na znalezienie obiektu do „wsi”. Popędziłyśmy na skwer.

Z ładnej pogody zrobiła się przepiękna aura, gdyż zerwał się wiatr od jeziora niosąc przyjemne, jesienne zimno. Iwonka się zatrzęsła efekciarsko, ale myślę, że z wrażenia okazałego pomnika Stefana Żeromskiego a nie chłodu. Nie chciała się przyznać, ale widziałam, że pomnik się jej podobał. Zresztą cały skwerek się Iwonce podobał.

Za bulajami jachtu zapadała już noc. Świeciły latarnie uliczne na drodze do mostu i po drugiej stronie jeziora, na skwerze przy pomniku Stefana Żeromskiego.

Ja również po pewnym czasie odszedłem. Ale zanim pomaszerowałem na przystań, do „Krasuli”, odbyłem krótki spacer na skwer z pomnikiem Żeromskiego.

Kolejnym miejscem, które koniecznie chciałyśmy obejrzeć był Kościół i podziemia. Niestety Kościół na głucho zamknięty, więc mowy nie było ani o ambitnym zwiedzaniu, ani o ukradkowym szukaniu wejścia do podziemi.

Późnym wieczorem przespacerowałem się na Stare Miasto, w okolice zabytkowego kościoła zbudowanego z czerwonej cegły. Kościół ten postawili Krzyżacy jeszcze w czternastym wieku, jak dwunawowy, z wieżą, którą przebudowano w wieku szesnastym. Pod głównym ołtarzem są podziemne krypty, gdzie znajduje się wiele starych trumien, drewnianych i blaszanych, kryjących szczątki ludzi nieznanych już dziś ani z imienia, ani z nazwiska.

A na deser zostawiłyśmy sobie dawny posterunek Milicji.

Ale nie pora była na kontemplowanie uroków Iławy. Znalazłem duży dom Komendy Miejskiej Milicji Obywatelskiej i zaparkowałem przed nim swój wehikuł.

To już koniec iławskich podróży samochodzikowych. Trochę wygłodniałe i zmęczone szybkim marszem, znalazłyśmy miłą knajpkę z widokiem na Mały Jeziorak aby chwilę się ogrzać i wyciszyć od wiatru. Zjadłyśmy bajeczne, bardzo późne śniadanie i stąd już tylko miałyśmy krok na dworzec.

Kaper jak żywy

Dla wielbicieli moich porwaszowych inspiracji, poniżej zdjęcie trzcin znad Małego Jezioraka przy knajpce Kaper. Zdjęcia do konkursu dalej nie zrobiłam.

Porwaszowe trzcinowisko

Kolejny  cel podróży – Malbork.

Trafiłyśmy na relację TLK zapchaną ludźmi tak, jakby to jeszcze były wakacje. I jak tu siąść koło siebie skoro miałyśmy miejscówki w różnych przedziałach? Spokojnie jednak się udało, użyłyśmy uroku osobistego i wpłynęłyśmy na pana konduktora. Wpływanie polegało głównie na wyeksponowaniu naszego sieroctwa i trzepocie rzęs. Cóż za wspaniałym człowiekiem okazał się pan konduktor, otworzył specjalnie dla nas, uroczych dam, przedział zamknięty służbowo. I wszystko było nasze….mogłyśmy się tarzać w luksusie a nawet przespać, ale wolałyśmy zabawiać się rozmową i podziwiać widoki zaokienne. W Malborku pan konduktor nas wypuścił i zamknął starannie za nami drzwi. No po prostu cudowny człowiek. I jaki przystojny przy okazji, ale już nie dał się namówić na zwiedzanie z nami Malborka.

Lecimy bocznymi dróżkami nad Nogat mijając ogródki działkowe i uroczy parczek z dinozaurami. Oczywiście wszystkie jak żywe. Mijamy Wieżę Maślankową, po prawej mamy Nogat jak zwykle mocno zarośnięty.

Zarośnięty Nogat
Wieża Maślankowa

I w końcu Zamek.

I tutaj właśnie Pan Samochodzik przyjechał swoim wehikułem na poszukiwania skarbu Templariuszy. „Tam skarb Twój gdzie serce Twoje”.

w Malborku skierowałem od razu wehikuł na znajdujące się w pobliżu nad Nogatem pole namiotowe i camping turystyczny. Zamek krzyżacki, który zobaczyliśmy jadąc od strony miasta, nie wydał się chłopcom tak imponujący, jak to sobie wyobrażali na podstawie opisów w książkach. Dopiero później, zbliżając się do niego od strony rzeki, przekonali się, jak jest wspaniały.

Rozmyślam z Iwonką, że pewnie gdybym miała serce to i skarb bym znalazła a, że nie mam serca to i skarbu brak. Iwonka zwróciła mi uwagę, że mam serce i skarb (na upartego) też by się znalazł. Nie mam jednak czasu na życiową filozofię, bo już oczami wyobraźni widzę przechadzającego się Pana Tomasza i harcerzy. Gdzieś tu zaraz Bahomet ukradnie list z wehikułu, będzie pościg a potem w pośpiechu ruszą do Kortumowa.

My tymczasem kończymy naszą wędrówkę na placu przy pomniku Kazimierza Jagiellończyka i nieczynnej fontannie.

Po drodze minęłyśmy restaurację, w której rok temu, część z naszych forowiczów ogrzewała się za pomocą żółtych kocyków i zajadała pysznościami do późnego wieczora.

O tym jaki jest Zamek w Malborku, gdzie zamknięto podstępnie Pana Tomasza i czy skarb Templariuszy istnieje, będziecie mogli przeczytać w następnym wydaniu Śladów Pana Samochodzika, a o Iławie możemy podyskutować tutaj.

Cytaty zawarte w tekście pochodzą z:

Z. Nienacki „Pan Samochodzik i Złota rękawica”

Z. Nienacki „Nowe Przygody Pana Samochodzika”

Z. Nienacki „Pan Samochodzik i Templariusze”

O mojej wycieczce śladami Pana Samochodzika możemy pogawędzić na NASZYM FORUM.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *