Tatry 2019 – jedna z pasji Nietajenki cz. 1

Po raz kolejny moja tatrzańska przygoda rozpocząć się miała od Kuźnic. Dzięki uprzejmości Straży Granicznej oraz policyjnej legitymacji kolegi zniknął problem zabezpieczenia auta na czas górskich wędrówek. Z placówki SG do bramy TPN w Kuźnicach to zaledwie kilkanaście minut. Jeszcze tylko opłata za wstęp, rzut oka na szemrzące rozlewisko Bystrej i już mogliśmy delektować się tak unikalnymi okolicznościami przyrody jakie stanowią Polskie Tatry.

rozlewisko Bystrej
wejście do TPN

Plan był prosty – idziemy do „Murowańca” na Hali Gąsienicowej, zrzucamy tam mandżur, pakujemy małe plecaki i na start robimy Kościelec lub Świnicę. Niedługo okazało się, że z planów nici. Był to feralny 22 sierpnia. Każdy chyba pamięta z przekazów telewizyjnych co się wówczas w Tatrach stało – nad górami przeszła fatalna w skutkach burza, której efektem było porażenie piorunami wielu turystów w okolicy Giewontu, ale nie tylko. Bilans to 5 ofiar śmiertelnych i przeszło 150 rannych. Początkowo nic nie zapowiadało takich gwałtownych eventów atmosferycznych. Co prawda spodziewaliśmy się opadów, ale dużo później.

Nie było na co czekać. Wybraliśmy drogę przez Boczań, bo Jaworzynką szliśmy rok wcześniej, a kolega zbiera punkty GOT. Nie lubię tej drogi. Kamienista ścieżka jest w wielu miejscach zniszczona, jest ciemno i ponuro, a w cieplejsze dni strasznie duszno. Dopiero jak się wyjdzie poza linię drzew na grzbiet Skupniowego Upłazu robi się miło, a widoki rekompensują nużące leśne podejście. Józef Nyka w swoim przewodniku „Tatry Polskie” pisze o tej drodze tak: szlak o niezmiennej popularności, ciekawy widokowo i sławny od przeszło wieku. Zbudowano go jako drogę do zwózki rudy, później zarzuconą na rzecz traktu przez Jaworzynkę. O Jaworzynce rozpisuje się jednak cieplej z czym się w pełni zgadzam.

las, las, las
taki sobie widoczek
chwila przerwy i w drogę
wreszcie coś

I właśnie na Skupniowym Upłazie złapał nas deszcz, a chwilę później burza. Do Przełęczy pomiędzy Kopami było jeszcze jakieś 20 minut, a stamtąd kolejne 20 minut do „Murowańca”. Schować się nie było gdzie zatem podjęliśmy decyzję o szybkim marszu w deszczu pośród walących piorunów. Miałem już za sobą burzę na górskim szlaku i nie jest to nic przyjemnego, szczególnie jak od błysku do gromu jest zaledwie moment co wskazuje na bliskość zjawiska. Jeszcze wtedy nie wiedzieliśmy jakiego żniwa dokonała. Całe szczęście mokrzy dobrnęliśmy do schroniska gdzie po dokonaniu stosownych formalności i ulokowaniu maneli w pokoju w Sali jadalnej przy kawie czekaliśmy na poprawę pogody. Niestety nie dane nam było tego dnia zdobyć żadnego szczytu. Wybraliśmy się jedynie na wieczorny spacer nad Czarny Staw Gąsienicowy. Tatry wysokie są piękne choć tego dnia ich odbiór zakłócała świadomość prowadzonej nieopodal akcji ratunkowej.

zaraz lunie
jeszcze chwila
na Przełęczy pomiędzy Kopami pada
Hala Gąsienicowa
tęcza za „Murowańcem”
wieczorne przejaśnienie
chmury w dolinie
Czarny Staw Gąsienicowy

A tu możemy sobie na temat gór porozmawiać LINK

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *