Ja rozpoznaję tylko najbardziej charakterystyczne głosy,
A ja chyba wcale.....W filmach nie skupiam się na głosach, ale może spróbuję. Natomiast....dziwne jest to, że rozpoznaję aktorów ze słuchowisk. Na koniec czytam listę biorących udział i zazwyczaj wyłapuję wszystkich. Zdarza się, że czasem nie znam żadnego, ale to przy produkcjach współczesnych bardziej.
Obejrzałem "Uwaga chuligani" i nie kupuję tego. To nie jest film dokumentalny tylko stylizowany na dokumentalny ale z mocno zarysowanym scenariuszem - napad na ulicy, bójka w knajpie czy wyrzucenie konduktora z pociągu to już za dużo jak na dokument. Pewnie się nie znam, ale bardziej wiarygodny jest film Karabasza i Ślesickiego "Ludzie z pustego obszaru", który jest zlepkiem migawek wyglądających na dokument. Jest kawałek propagandy (dobra, ciężko pracująca dziewczyna vs. obiboki z Pragi) ale całkiem sensownie się to ogląda.
No i w obu filmach są fajne ujęcia Warszawy z lat pięćdziesiątych. Pierwszy jest czytany przez Łapickiego drugi przez Łomnickiego.
Twtter is a day by day war
Pisałam w którymś komentarzu, że to, co w latach 50. uchodziło za dokumenty, dzisiaj byłoby dokumentami fabularyzowanymi. Twórcy mocno opierali się na inscenizacji, obojętne czy byli "za" czy "przeciw". Między innymi takie zarzuty stawiano twórcom "czarnej serii" - że stosują takie same chwyty, jak w dokumentach głównego nurtu, zakładają jakąś tezę po czym tak konstruują dzieło, żeby ją potwierdzić. Dlatego te filmy ważne są przede wszystkim jako opozycja do propagandowych treści PKF i podobnych produkcji.
Tak naprawdę dopiero w latach 60. ukształtował się dokument w dzisiejszym tego słowa znaczeniu - na świecie było to "kino bezpośrednie", a w Polsce "szkoła Karabasza".
Kazimierz Karabasz "Muzykanci"
Ja rozumiem, że dokument też ma formę scenariusza bo nie jest to kamerka w mieście, która pokazuje wszystko. Ale "Uwaga" w przeciwieństwie do "Ludzi" to film faktycznie fabularny nawet jeśli nie występują tam aktorzy. Przecież film fabularny nie musi pokazywać rzeczy nierealnych ale również takie, które się zdarzyły.
I nie chcę się tu wymądrzać, ktoś stworzył taki nurt kina, ktoś do niego zakwalifikował te a nie inne filmy. To jest tylko moje zdanie o tym czego oczekiwałem a co zobaczyłem. Może później popatrzę na kilka innych to będę miał lepszą perspektywę.
Twtter is a day by day war
"Warszawa 1956" Bossaka i Brzozowskiego, czyta Łapicki, to obrazek z "mieszkań" w warszawskich ruinach. Przypomina to trochę o "Do przerwy 0:1" tylko cel jest inny, tutaj autorzy chcieli pokazać, że urzędnicy pracują w pięknych, nowych budynkach a ludzie dalej mieszkają w ruinach (nie ruderach tylko ruinach). Mocny trik bo z jednej strony krytykują władzę ale z drugiej strony krzyczą, że trzeba się zająć ludem pracującym. Ewidentnie też scenariusz, bo uchwycenie dziecka biegającego nad brzegiem oberwanego korytarza jest oczywiście mało prawdopodobne. Swoją drogą ciekawe jak zabezpieczali to dziecko.
Twtter is a day by day war
Chodziło też o pokazanie, jak oficjalne "media" zakłamują rzeczywistość, pokazując Warszawę jako wspaniałe, nowoczesne miasto, gdzie wszyscy poza marginesem społecznym żyją w dobrobycie, zaopiekowani przez państwo. W połowie lat 50. już nie wypadało wspominać, że odbudowa jeszcze długo potrwa, a ludzie nadal bytują w tragicznych warunkach... Na topie była narracja taka jak w tej kronice (temat "Rośnie Warszawa" od 5 minuty)
Hoffman i Skórzewski nakręcili w 1954 filmik dla PKF o wandalizmie. Niby sporo podobieństw- interwencyjny, krytyka, zbliżone czasy, ci sami twórcy... Porównując z czarną serią można łatwo zauważyć różnicę - piękne miasto, nowe dzielnice, krytyka ludzkich przywar oderwana od kontekstu społecznego czy politycznego... Można tylko zgadywać, jak by to wyglądało, gdyby wzięli na warsztat ten sam temat, ale już w ramach "czarnej serii".
Swoją drogą, temat mocno aktualny, no może z wyjątkiem wody, za którą się teraz inaczej płaci...