Mógł iść do jakiejkolwiek pracy, ale czy to cokolwiek by rozwiązało?
Oczywiście, że tak.
A - przestałby snuć się bezproduktywnie po mieście za 0 złotych dziennie.
B - zacząłby zarabiać kwotę powiedzmy ,,x,, - a jak wiemy mieć ,,x,, a nie mieć ,,x,, to razem daje różnicę ,,2x,,
C - odciążyłby żonę zasuwającą na 2 etaty.
W rzeczywistości musiało być inaczej.
Nie wiem jak było dokładnie w rzeczywistości i akurat analizy porównawczej jak bardzo film odbiega od historii prawdziwej robić nie będę. Skupiam się tu na samym filmie.
który nie walczy o "swojo babe".
Może zwyczajnie nie chcieli o siebie walczyć.
który doprowadza rodzinę do rozkładu, do braku środków, do utraty dachu nad głową, do długów, który wysyła dziecko do wątpliwej jakości przedszkola
Nie zgodzę się, on nie doprowadza do tych sytuacji. Te sytuacje są konsekwencją tego, że coś w życiu się nie udało. Nie wierzę, że nikt z Was nie podjął w życiu jakiejś decyzji, która później okazała się mieć negatywne skutki.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
Oczywiście, że tak.
I patrzyłby się na stojące pod ścianą zainwestowane pieniądze, których nie mógłby odzyskać. Co z tego, że na chwilę by odciążył żonę skoro i tak żyliby nieszczęśliwi. Poza tym według mnie za bardzo sprowadzacie sens całkowity tylko do zarabiania pieniędzy. Dla mnie jest to opowieść o czymś zupełnie innym i to opisałam na portalu: W gruncie rzeczy nie potrzebujemy niedostępnych narzędzi. To silnie motywujące, że mamy władzę nad swoim życiem i możemy nim pokierować tak jak tylko chcemy. A że będzie kosztować trud? Cóż, nie ma przecież nic za darmo. Tak samo jak nie smakuje zwycięstwo, które przychodzi z największą łatwością.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
Poza tym według mnie za bardzo sprowadzacie sens całkowity tylko do zarabiania pieniędzy. Dla mnie jest to opowieść o czymś zupełnie innym i to opisałam na portalu:
A według mnie Ty dodajesz temu filmowi czegoś, czego w nim zupełnie nie ma w oczach innych, stąd zapewne tak różne zdania od Twojego.
Ale dla mnie ważniejsze jest jeszcze jedno, pomijając odbiór filmu, ocenę moralną bohatera itd, to jest moim zdaniem delikatnie mówiąc baaardzo średniej klasy film. Tym bardziej dziwi mnie Twój wybór.
Jakby nie patrzeć facet był hazardzistą- postawił na bezpłatny staż i bardzo mało prawdopodobną pracę- jemu się udało, ale jeśli nie było by takiego happy endu? Zobacz na koszty jego decyzji/pogoni/marzeń- nie zarabia, nocuje w przytułku, jest z synem na dnie... To chwilowe, ale on o tym nie wie. Jeżeli byłby samotny, jego prawo, tutaj cenę ponosi również syn, którego tak "kocha"... czy nie prościej byłoby pozwolić matce na czas stażu zająć się dzieckiem? czy ta jego "troska i miłość" * nie były wyrazem jego egoizmu? Przecież nie było żadnych zarzutów do matki chłopca, wprost przeciwnie, harowała kobieta na dwa etaty i nigdy nie migała się, jeśli chodzi o zajmowanie się synem.
*ale czego się nie robi dla emocji w filmie, bo w życiu było chyba inaczej...
Ale dla mnie ważniejsze jest jeszcze jedno, pomijając odbiór filmu, ocenę moralną bohatera itd, to jest moim zdaniem delikatnie mówiąc baaardzo średniej klasy film. Tym bardziej dziwi mnie Twój wybór.
Ale to miał być subiektywny wybór, który wpływa na nastrójMilady ! Ja podałabym film, który zdecydowanie jest słaby, ale zawsze poprawia mi humor! i dopiero byłby płacz 😎
A według mnie Ty dodajesz temu filmowi czegoś, czego w nim zupełnie nie ma w oczach innych, stąd zapewne tak różne zdania od Twojego.
A mnie się wydaje, że spodziewaliście się czegoś zupełnie innego w tej kategorii. Zaczynam trochę żałować, że nie zaproponowałam Dumy i uprzedzenia bądź Bridget Jones, które również zawsze poprawiają mi nastrój.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
Fajnie, że wywiązała się taka dyskusja. Są różne odbiory i o to w tym chodzi. Tylko nie zapomnijcie, że to TYLKO film i to zrealizowany, powiedzmy, na faktach z happy endem – jakże łatwiej wtedy o optymizm.
(Milady, to bardzo dobry film do dyskusji)
Co się dzieje z takimi narwańcami, którym nie wychodzi….jest ich znacznie więcej i znacznie mniej się o nich mówi. No chyba, że w wiadomościach jako przerywnik, że jakiś tam rzucił się z mostu do rzeki.
Wracając do filmu. Tutaj naprawdę brak podstawowych emocji, które w moim odczuciu współgrają ze szczęściem. Jakże łatwo się podchodzi do tych wszelkich trudów i niedogodności kiedy efekt końcowy jest tak spektakularny. W tym przypadku udało się tak bardzo, że aż trudno w to uwierzyć, tym bardziej, że W.Smith charyzmą na ekranie nie tryskał. Skoro TEMU facetowi się udało, to niech nikogo nie zwiedzie to, że też mu się uda i wystarczy tylko tak jak on ciężko na to wszystko pracować i się nie poddawać.
Toć jesteśmy na tyle duzi, że doskonale wiemy, że wszystko to co zrobił Chris (ta jego despotyczna walka) to tylko jakaś część tego sukcesu. Jakiego sukcesu? Sukcesu li i jedynie materialnego. I o tym jest ten film. Nie walczył o żonę, miłość, nie walczył o lepsze jutro dla syna, bo jak na to wszystko spojrzy się bez emocji, to nie miało to prawo się udać.
Mówicie, że kochał tak bardzo swojego syna….. No dajcie spokój. Miłość nie polega na tym, żeby MIEĆ (w tym przypadku syna obok i ze sobą) bo to nawet nie jest egoizm, tylko coś o wiele gorszego. O ileż bardziej byłoby na miejscu, gdyby się ten syn nie tułał, tylko mieszkał z matką? A matka co? Wredna jakaś? Czyli rozumiem, że też tylko znowu pieniądze….a nie szczęście syna?
Hmm, będąc na miejscu Chrisa też w tej sytuacji ważniejszy byłby dla mnie nocleg dla dziecka
A dla mnie ważniejsze byłoby cofnięcie się po tę figurkę. Kto wie co przyniósłby wtedy los? Ważniejsze byłoby dla mnie to, co czuje dziecko a nie to, że cholerny autobus odjedzie….. Minus piętnaście zdaje się tam nie było.
A mnie się wydaje, że spodziewaliście się czegoś zupełnie innego w tej kategorii. Zaczynam trochę żałować
To, że ten film nie poprawił wielu osobom nastroju nie znaczy, że powinnaś żałować wyboru.
Przecież "szczęście" dla każdego oznacza coś zupełnie innego. Na pewno nie jest to "nie poddam się" i "będę walczyć" Bo akurat ja w te słowa nie wierzę. Ale dla innych może one oznaczają własnie ten trud, po którym przychodzi stan odczuwania szczęśliwości i zadowolenia.
A mnie się wydaje, że spodziewaliście się czegoś zupełnie innego w tej kategorii. Zaczynam trochę żałować, że nie zaproponowałam Dumy i uprzedzenia bądź Bridget Jones, które również zawsze poprawiają mi nastrój.
Być może tak, być może spodziewaliśmy się jakiejś komedii, romansidła albo czegoś lekkiego. Ale chyba własnie o to chodzi, żeby prowokować dyskusję. To miał być TWÓJ wybór. Każdy z nas wybierze jakiś film wedle własnego gustu. Jak będziecie musieli oglądać np. wybraną przeze mnie Mamma Mia (albo coś innego) to dopiero się zacznie narzekanie 😜 .
A mnie się wydaje, że spodziewaliście się czegoś zupełnie innego w tej kategorii. Zaczynam trochę żałować, że nie zaproponowałam Dumy i uprzedzenia bądź Bridget Jones, które również zawsze poprawiają mi nastrój.
Eee, dlaczego, przecież to miał być subiektywny wybór, jak napisała Teresa.
Ważniejsze byłoby dla mnie to, co czuje dziecko a nie to, że cholerny autobus odjedzie…
W 100 procentach się zgadzam!
A mnie się wydaje, że spodziewaliście się czegoś zupełnie innego w tej kategorii.
W sumie nie..... w moim odczuciu coś takiego jak "szczęście" samo w sobie nie istnieje, więc byłam ciekawa co tam wymyślisz.
zawsze poprawiają mi nastrój
Ależ Milady, każdy ma przecież inaczej zbudowane emocje i inaczej odbiera świat. Mnie nie pocieszają filmy, ewentualnie mogą rozśmieszyć, wzruszyć, przestraszyć, więc nie narzekam na ten tytuł do dyskusji, tylko wyrażam opinię, że pogoń była za kasą a nie nie szczęściem. No chyba, że dla Chrisa jedyną wartość szczęścia stanowił właśnie dobrobyt materialny.
Milady, fajnie to Twoje "W pogodni za szczęściem" zrobiło nam początek DKFu. Nie przypominam sobie czy kiedykolwiek wcześniej jakiś film opisywany na forum wzbudził tak żywą dyskusję. Jednocześnie powinno to rozwiać obawy Maruty, że oglądanie kilku filmów w tej samej kategorii może nas znudzić. Jak widać, bardzo różnymi ścieżkami przechadzają się nasze skojarzenia:)
No właśnie. Gdyby wszyscy wpadli w zachwyt, o czym by tu wtedy dyskutować?
Gdyby wszyscy wpadli w zachwyt
Ja jestem etatową marudą, więc w życiu nie wpadnę w zachwyt. Jest szansa, że będą jednak różne opinie zawsze.
Jednocześnie powinno to rozwiać obawy Maruty, że oglądanie kilku filmów w tej samej kategorii może nas znudzić. Jak widać, bardzo różnymi ścieżkami przechadzają się nasze skojarzenia:)
Czyli dokładnie tak, jak mieliśmy nadzieję, że będzie.
A kiedy będzie drugi film?
A kiedy będzie drugi film?
Tytuł drugiego filmu do obejrzenia w kategorii filmy, które poprawiają nam samopoczucie, ogłosi Maruta w najbliższy piątek, 20.09.
filmy, które poprawiają nam samopoczucie,
Bardzo jestem ciekawa tego wyboru. Pewnie i tak będę marudzić więc się Maruta nie przejmuj 🙂
Pamiętajmy, że nigdy nie będzie tak, że wszyscy będziemy mieli takie samo zdanie o danym filmie. Chyba po to jest własnie DKF. Żeby sobie podyskutować.