Przy okazji dyskusji na temat twórczości Olgi Tokarczuk narodził się we mnie i Kustoszu (głównie Kustoszu) pomysł obejrzenia filmu Pokot, którego autorką scenariusza jest wyżej wymieniona. Nie przepadam za filmami Agnieszki Holland, ale ten dałam radę obejrzeć bez przerwania seansu. W zasadzie nie mogę stwierdzić aby to był zły film jednak mam do niego kilka zastrzeżeń.
Postać głównej bohaterki była tak skrajna, że podejrzewam u niej mocno rozwiniętą chorobę psychiczną. Ja rozumiem, że można cierpieć widząc krzywdę zwierząt, że walczy się z kłusownictwem, że jest się pełnym empatii dla innych istot. Jednak Janina Duszejko jest tak radykalna w swoich poglądach, że aż irytująca. Przypadek sprawia, że w związku ze śmiercią jednego z jej sąsiadów dowiaduje się rzeczy, która pociąga za sobą cały ciąg wydarzeń. Z drugiej jednak strony film jest owiany mgiełką tajemnicy i czegoś magicznego (to chyba częściowo zasługa horoskopów).
I choć uważam, że główna bohaterka miała bardzo krzywo pod sufitem to wymierzona w filmie sprawiedliwość wydała mi się słuszna.
Zniesmaczyły mnie natomiast ostatnie minuty filmu. Zdaję sobie sprawę, że film miał sprawiać wrażenie nieco nierealnego, ale raczej ze względu na swoją duchową i astralną stronę, natomiast to co miało miejsce później to już kompletna fantastyka.
Podsumowując nabrałam ochoty na przeczytanie powieści Olgi Tokarczuk zatytułowanej „Prowadź swój pług przez kości umarłych” aby móc ocenić ile jest w tym filmie Tokarczuk a ile Holland. Choć wnioskując po lekturze fragmentu książki Bieguni, Tokarczuk lubi tematy związane ze śmiercią i przemijaniem ubrane w mocno anatomiczne zagadnienia.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
Nie obejrzałem tego filmu wcześniej ponieważ czułem, że jest z nim coś nie tak. "Pokot" to egzaltowany manifest, w słusznej sprawie, ale choć kocham zwierzęta daleki też jestem od potępiania w czambuł idei polowań. A tutaj nie ma miejsca na niuansowanie, dobro i zło zarysowane są bardzo wyraźnie i skrajnie radykalnie. W dodatku całość zanurzona jest w gęstej, niepokojącej i odrealnionej zawiesinie za którą nie przepadam. Klimat porównywany do towarzyszącego filmom Davida Lyncha i coś w tym chyba jest. Zresztą Lyncha też nigdy nie lubiłem. Główna bohaterka zamiast budzić sympatię, irytuje, a towarzyszące jej postacie ocierają się miejscami o groteskę, np. dziwaczny Dyzio (w tej roli lubiany przeze mnie w innych filmach Jakub Gierszał). Dooglądałem do końca, ale zdecydowanie nie jest to moje kino.
ale choć kocham zwierzęta daleki też jestem od potępiania w czambuł idei polowań. A tutaj nie ma miejsca na niuansowanie, dobro i zło zarysowane są bardzo wyraźnie i skrajnie radykalnie.
Dokładnie. Nie ma miejsca na równowagę.
Sama pamiętam, jak kiedyś musiałam przyrządzić kurczaka na obiad i trzymając w rękach mięso podczas obróbki zrobiło mi się niedobrze. Kilka tygodni nie tknęłam mięsa a kilka lat miałam uraz do gotowania drobiu. Ale to nie znaczy, że każdy kto nie jest wegetarianinem jest zły.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
Warto dodać, że dużym atutem filmu są pięknie sfotografowane plenery Sudetów, zarówno letnie jak i ubrane w zimową szatę.
Zniesmaczyły mnie natomiast ostatnie minuty filmu.
Oglądałam ten film i miałam bardzo dobre odczucia a kompletnie nie kojarzę zakończenia tego filmu.
Widzę, że to co Kustoszowi się nie podobało to mi jak najbardziej. (A Lyncha uwielbiam).
Ale to nie znaczy, że każdy kto nie jest wegetarianinem jest zły.
Oczywiście, że nie jest zły. Wszak człowiek to urodzony mięsożerca, który swoich dietetycznych wyborów dokonuje później i to z różnych względów.
A to, czy człowiek jest zły, to nie zależy absolutnie od tego co je....
Ale to nie znaczy, że każdy kto nie jest wegetarianinem jest zły.
Oczywiście, że nie jest zły. Wszak człowiek to urodzony mięsożerca, który swoich dietetycznych wyborów dokonuje później i to z różnych względów.
A to, czy człowiek jest zły, to nie zależy absolutnie od tego co je....
A to już jest kwestia filozofii a nie diety. Można przyjąć, że jeśli kogoś zabijasz po to żeby go zjeść to taka najlepsza znowu nie jesteś.
Oczywiście, że nie jest zły. Wszak człowiek to urodzony mięsożerca, który swoich dietetycznych wyborów dokonuje później i to z różnych względów.
A to, czy człowiek jest zły, to nie zależy absolutnie od tego co je....
To było retoryczne stwierdzenie. Po prostu Pani Duszejko jest skrajnie zafiksowana w kwestii polowań choć akurat walka z samym kłusownictwem nie jest niczym złym.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
że jeśli kogoś zabijasz po to żeby go zjeść
Ale taka jest kolej rzeczy. Tak mi się wydaje. Ważne, by te "morderstwa" były po coś ( pożywienie) a nie tylko dla rozrywki (myślistwo)
(...) a nie tylko dla rozrywki (myślistwo)
Myślistwo, albo szerzej, łowiectwo nie jest tylko rozrywką, a przynajmniej nie powinno być.
łowiectwo nie jest tylko rozrywką, a przynajmniej nie powinno być
Nie powinno być, właśnie. Ale niestety jest. Rzadko dzisiaj polowania mają na celu zgromadzenie zapasów żywnościowych, czy przygotowanie skór na okrycia, jak to niegdyś bywało w zamierzchłych czasach.
Dla żywności są zwierzęta hodowlane - a tutaj bym nie chciała o tym, bo to zupełnie inny temat, o wiele trudniejszy.
Teraz "myśliwy" lata po lasach i bawi się w strzelanie do zwierząt. Czym innym jest odstrzał zwierząt w niektórych rejonach (i jest to potrzebne) a czym innym zabijanie zwierząt "ot tak" i "kto więcej".