Kina były otwarte zaledwie przez chwilę, ale udało mi się w tym czasie zobaczyć film, który naprawdę mogę polecić 😉
„Obiecująca. Młoda. Kobieta” to bardzo dobry film na bardzo ważny temat. Łączy w sobie wiele gatunków i stylów – czarną komedia i dramat psychologiczny, zemstę i miłość, lekkość i tragizm, przeszłość i teraźniejszość… Reżyserka i scenarzystka Emerald Fenell świadomie i celowo miesza konwencje, igra z oczekiwaniami widza i buduje historię, która potrafi wywołać prawdziwe emocje i pobudzić do refleksji. Przykładem może być zwiastun, który dobrze oddaje charakter filmu, a jednocześnie jest w dużej mierze mylący:
O czym jest „Obiecująca. Młoda. Kobieta”? Najkrócej pisząc: to film o kulturze gwałtu. I choć brzmi to poważnie to temat został ujęty w niezwykle trafny i przystępny sposób. Historia Cassie Thomas tak naprawdę zaczyna się, kiedy jej najbliższa przyjaciółka zostaje zgwałcona podczas studenckiej imprezy. Sprawca pozostał bezkarny ze względu na rzekomy brak dowodów, a zaszczuta ofiara popełnia samobójstwo. O tym widz dowiaduje się jednak tylko z rozmów bohaterów. Wiele lat później Cassie, która po przeżytej traumie rzuciła studia, wciąż szuka sprawiedliwości. W bardzo nietypowy sposób.
Wspomniałam o kulturze gwałtu. Właściwie wypadałoby rozszerzyć to pojęcie, bo chodzi tak naprawdę o kulturę akceptacji przemocy, nie tylko seksualnej. Temat jest wyjątkowo aktualny, także w Polsce, w świetle relacji o metodach „wychowawczych” niektórych pedagogów i artystów. Ale także w kontekście sprawy Woody’go Allena czy kontrowersji przy kilku popularnych produkcjach. Jednak „Obiecująca. Młoda. Kobieta” nie ma w sobie nic z publicystyki. Nie jest tylko ilustracją problemu, ale autonomiczną historią osadzoną na mocnych fundamentach. Wymowa filmu jest mocna, ponieważ pokazuje funkcjonowanie "kultury gwałtu/akceptacji przemocy " jako podstawy swego rodzaju wygodnego status quo. Bo system działa najlepiej wówczas, kiedy społeczność, środowisko czy państwo uznaje, że ściganie gwałtu przyniesie więcej złego, niż sam gwałt. Oczywiście dla nich. Interes ofiary ma ustąpić interesom firmy, uczelni czy rodziny. Bo przecież ofierze "nie ubyło" (no chyba, że napaść była wyjątkowo brutalna), a napastnik będzie miał "zniszczone życie". Bo zostanie zrujnowana reputacja uczelni/instytucji. Bo nie będzie pieniędzy na nowe przedszkole. Bo agresor ma forsę i będzie bronił się atakując. Bo to taki wybitny ... (do wyboru), więc nie można go oceniać według normalnych kryteriów. I tak dalej. Ofiara w tej sytuacji staje się problemem, ponieważ wymusza działanie, które uderza w obowiązujący porządek. No chyba że nie jest ofiarą, a gwałt nie był gwałtem... Zresztą takie podejście to nic nowego:
A „Obiecująca. Młoda. Kobieta” pokazuje, że niewiele się zmieniło.
Zwiastun tego filmu widziałam już jakiś czas temu. Niestety u nas kina nie ruszyły, więc nie było szansy obejrzeć. Temat rzeczywiście często niewygodny, ale dla mnie zero- jedynkowy. Jak tyko będę miała okazję, to na pewno obejrzę ten film.
Uważam, że warto poczekać. Film naprawdę dotyka wielu problemów, tak naprawdę wątek gwałciciela pojawia się bezpośrednio bardzo późno. Za to poruszane są inne zagadnienia, takie jak relatywizm moralny czy ludzka natura w kontekście wyboru między dobrem a złem.
Łączy w sobie wiele gatunków i stylów – czarną komedia i dramat psychologiczny, zemstę i miłość, lekkość i tragizm, przeszłość i teraźniejszość…
Co za połączenie przeciwieństw.:)
Bo system działa najlepiej wówczas, kiedy społeczność, środowisko czy państwo uznaje, że ściganie gwałtu przyniesie więcej złego, niż sam gwałt. Oczywiście dla nich. Interes ofiary ma ustąpić interesom firmy, uczelni czy rodziny. Bo przecież ofierze "nie ubyło" (no chyba, że napaść była wyjątkowo brutalna), a napastnik będzie miał "zniszczone życie". Bo zostanie zrujnowana reputacja uczelni/instytucji. Bo nie będzie pieniędzy na nowe przedszkole. Bo agresor ma forsę i będzie bronił się atakując. Bo to taki wybitny ... (do wyboru), więc nie można go oceniać według normalnych kryteriów
Już kiedyś widziałam zwiastun tego filmu. Zazwyczaj omijam filmy, w których dochodzi do gwałtu. Bardzo mocno przeżywam takie rzeczy i długo we mnie siedzą. Jednak "dylematy", które porusza film brzmią bardzo ciekawie. Wszystko zależy od tego na co w filmie został położony nacisk i jak historia została poprowadzona. Można ten film obejrzeć gdzieś w sieci?
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
Zazwyczaj omijam filmy, w których dochodzi do gwałtu. Bardzo mocno przeżywam takie rzeczy i długo we mnie siedzą. Jednak "dylematy", które porusza film brzmią bardzo ciekawie. Wszystko zależy od tego na co w filmie został położony nacisk i jak historia została poprowadzona. Można ten film obejrzeć gdzieś w sieci?
W tym filmie scen gwałtu nie ma bezpośrednio. Ja też nie lubię podobnych wątków, ale takie ujęcie sprawy jak w "OMK" bardzo przypadło mi do gustu.
Film chyba nie jest w tym momencie dostępny w sieci, ale myślę, że może się to szybko zmienić - dostał kilka nominacji do Oscara, więc w okolicach rozdania (26 kwietnia 2021) któraś platforma pewnie będzie chciała wykorzystać darmową reklamę.
Gdyby ktoś był zainteresowany - film jest obecnie dostępny na CDA:
Gdyby ktoś był zainteresowany - film jest obecnie dostępny na CDA:
O, dzięki. Mam nadzieję, że za szybko stamtąd nie zniknie.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
Obejrzane. Jest to film, który można odebrać na dość płytkim poziomie, ale można też znaleźć w tym obrazie sporo głębi. Trzeba tylko spojrzeć pod dobrym kątem.
Tak jak wspomniała Maruta film ten łączy w sobie cechy kilku gatunków. Nie będę także powtarzać o czym ten film opowiada. Ja dostrzegłam w nim całe mnóstwo problematyki, którą podjęła Maruta czyli pewnego rodzaju konformizmu w kwestii tłumaczenia w wygodny dla siebie sposób zachowań i sytuacji, których sami osobiście nigdy nie chcielibyśmy doświadczyć ani nie chcielibyśmy, aby spotkały one którąkolwiek z osób, na których nam zależy. Temat naprawdę warty przemyślenia i choć samo zagadnienie nie należy do łatwych to film jest lekki i nie przytłacza.
Ciekawa jestem opinii innych osób. Może jeśli więcej osób obejrzy będzie można uchylić coś więcej z fabuły.
Co do głównej bohaterki to szczególnie na początku działała mi na nerwy. Później to się zmieniło.
No i ostatecznie spodobało mi się zakończenie.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
A dla mnie jest to przede wszystkim film o zemście. Taki sobie zresztą. Opowiada o konsekwencjach psychicznych i moralnych pewnego zdarzenia z przeszłości, w tyleż dramatycznej co groteskowej konwencji. Można oczywiście spojrzeć na niego szerzej i doszukiwać się w nim znaczeń, o których pisze Maruta i uważać za ważny głos w sprawie, ale jeśli tak, pokazuje ten problem zero jedynkowo. Bo często wcale nie jest tak, że role sprawcy i ofiary są rozdane już na samym początku. Nie jest też tak, że sygnały i komunikaty wysyłane przez jedną ze stron są w 100% czytelne dla drugiej, bo przecież alkohol przytępia zmysły zarówno kobiety jak i mężczyzny. To co pod wpływem odurzenia alkoholowego może wydawać się grą, z perspektywy trzeźwej oceny może już nią nie być.
Ocena tego co dzieje się wyniku prowokacji Cassie jest taka łatwa ponieważ w filmie mamy zawsze jednoznaczną sytuację - laska zalana w 3D i super trzeźwy facet. Kto działa z premedytacją, a więc jest sprawcą, a kto pod pływem odurzenia czyli staje się ofiarą jest jasne. Tyle, że w prawdziwym życiu jest najczęściej inaczej. Zalany facet może nic wyczuć, że laska, która jeszcze przed chwilą pakowała mu się do łóżka, nagle zmieniła zdanie.
Problem "kultury gwałtu" to dwie strony medalu. Jeszcze trochę i okaże się, że bez notarialnych oświadczeń stron deklarujących chęć współżycia seksualnego lepiej nie chodzić z nikim do łóżka.
A dla mnie jest to przede wszystkim film o zemście.
Także, ale nie tylko. Z przedstawionej historii przyjaciółki Cassie jednoznacznie wynika kto jest sprawcą a kto ofiarą. Skupiłeś się na innych aspekcie, na tym właśnie trochę bardziej groteskowym. Dla mnie clue tego filmu to, że sprawca nie ponosi konsekwencji za swoje czyny ponieważ wszystkim z różnych osobistych powodów lepiej jest o sprawie zapomnieć.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
Z przedstawionej historii przyjaciółki Cassie jednoznacznie wynika kto jest sprawcą a kto ofiarą. Skupiłeś się na innych aspekcie, na tym właśnie trochę bardziej groteskowym. Dla mnie clue tego filmu to, że sprawca nie ponosi konsekwencji za swoje czyny ponieważ wszystkim z różnych osobistych powodów lepiej jest o sprawie zapomnieć.
Bo ja odnoszę się do sugerowanego przez Marutę szerszego spojrzenia na ten film i widzę tu pewne niebezpieczeństwo. Teza o kulturze gwałtu budowana jest w oparciu o pokazaną w filmie jednoznaczną sytuację, problem jednak w tym, że często sytuacja wcale nie jest jednoznaczna i trudno się dziwić, że osoby trzecie mogą mieć problem z jej oceną. To, że dziewczyna, budząc się rano (po pijanej nocy) czuje się wykorzystana, nie musi wcale oznaczać, że to co się stało to był gwałt.
Dokładnie. Dla mnie wątek "alkoholowy" był trochę zmyłką, a trochę wprowadzeniem do głównej historii. Dlatego nieprzypadkowy był też kontrast trzeźwy/pijana, ponieważ w ten sposób pokazano, że człowiek jest zdolny do złego jeśli tylko wierzy, że nie poniesie konsekwencji.
I celowo pisałam o kulturze akceptacji przemocy, nie tylko gwałtu. Bo przy przestępstwach na tle seksualnym jest to szczególnie widoczne, ale funkcjonuje na różnych innych obszarach. Mamy sprawę znęcania się na uczelniach i w teatrach, prześladowania dzieci przez rówieśników, stosowania przemocy wobec partnerów i członków rodziny... We wszystkich tych sytuacjach okazuje się, że wszyscy wiedzieli, ale nic nie robili, bo było im tak wygodniej. Albo to nie ich sprawa. Albo mogło im to zaszkodzić...
Bo ja odnoszę się do sugerowanego przez Marutę szerszego spojrzenia na ten film i widzę tu pewne niebezpieczeństwo. Teza o kulturze gwałtu budowana jest w oparciu o pokazaną w filmie jednoznaczną sytuację, problem jednak w tym, że często sytuacja wcale nie jest jednoznaczna i trudno się dziwić, że osoby trzecie mogą mieć problem z jej oceną. To, że dziewczyna, budząc się rano (po pijanej nocy) czuje się wykorzystana, nie musi wcale oznaczać, że to co się stało to był gwałt.
Ale jednocześnie sprowadzasz owo "szersze spojrzenie" do jednego wątku, akurat tego, o którym pisałam najmniej. Tezę o kulturze akceptacji przemocy (nie tylko seksualnej) oparłam na tym, co pominąłeś, czyli ukazaniu w tym filmie mechanizmów, które pozwalają społeczeństwu ignorować takie sytuacje, jak historia Niny. Nie chcę się powtarzać, więc autozacytuję:
Wymowa filmu jest mocna, ponieważ pokazuje funkcjonowanie "kultury gwałtu/akceptacji przemocy " jako podstawy swego rodzaju wygodnego status quo. Bo system działa najlepiej wówczas, kiedy społeczność, środowisko czy państwo uznaje, że ściganie gwałtu przyniesie więcej złego, niż sam gwałt. Oczywiście dla nich. Interes ofiary ma ustąpić interesom firmy, uczelni czy rodziny. Bo przecież ofierze "nie ubyło" (no chyba, że napaść była wyjątkowo brutalna), a napastnik będzie miał "zniszczone życie". Bo zostanie zrujnowana reputacja uczelni/instytucji. Bo nie będzie pieniędzy na nowe przedszkole. Bo agresor ma forsę i będzie bronił się atakując. Bo to taki wybitny ... (do wyboru), więc nie można go oceniać według normalnych kryteriów. I tak dalej. Ofiara w tej sytuacji staje się problemem, ponieważ wymusza działanie, które uderza w obowiązujący porządek. No chyba że nie jest ofiarą, a gwałt nie był gwałtem...
Jestem po seansie „Obiecującej. Młodej. Kobiety”. Nie napiszę wiele, bo moim zdaniem Maruta w swoich wpisach trafiła w sedno (plus uwaga Milady). Nawiązanie do tekstu Andrzeja Mogielnickiego celne.
A propos mieszania konwencji, gatunków, zamiany ról czy relatywizacji ocen dodam może tylko tyle, że Cassie po mistrzowsku zrealizowała swój plan, decydując się na bilet z jedną stronę.