Film o wampirach czy czarna komedia (jak napisano na filmweb.pl) nieeee choć może trochę.
Film chilijski w reżyserii Pablo Larraín to swoista spowiedź Augusto Pinocheta i jego rodziny. Film jest czarno-biały co dodaje atmosferze trochę grozy.
To wszystko okraszone bardzo specyficznym humorem.
Według scenariusza Pinochet rodzi się we Francji w końcu XVIII wieku jako wampir.
W czasach współczesnych robi sobie w mikserze koktajle z serc ludzkich.
No i najlepszy fragment budzący spory uśmiech, gdy okazuje się, że matką Pinocheta była robotnica z winnic we Francji zgwałcona przez wampira - handlarza niewolników, który również ją uczynił wampirzycą. Matka porzuciła go a w XX wieku wyszła za mąż za Anglika Thatchera i była premierem Wielkiej Brytanii. Żelazna Dama pojawia się w końcówce żeby rozwiązać problem "spadku" po dyktatorze.
Twtter is a day by day war
Obejrzałem 1/3 i szczerze mówiąc film jest... dziwny.
Cała naprzód ku nowej przygodzie!
Taka gratka nie zdarza się co dzień
Niech piecuchy zostaną na brzegu
My odpocząć możemy i w biegu!
Obejrzałem 1/3 i szczerze mówiąc film jest... dziwny.
Tak, jest bardzo dziwny, ale w całości mi się podobał. W sumie można by było zrobić całą serię tego typu filmów, takie spowiedzi Hitlera, Stalina czy Pol Pota by mogły być równie ciekawe.
Twtter is a day by day war