To dobre miejsce żeby podyskutować o twórczości Zdzisława Beksińskiego.
Ja tylko podrzucę link do bloga, gdzie można obejrzeć moje zdjęcia z miejsc poświęconych Beksińskiemu w Sanoku: Śladami Beksińskiego
Dla mnie sztuka Beksińskiego i obcowanie z jego obrazami, były zawsze doznaniem mistycznym, jego twórczość zawsze kojarzy mi się nie wiedzieć czemu z ,,Sądem ostatecznym,, Memlinga. Jest w niej tajemnica, moc, niewypowiedziany niepokój, a przy tym geniusz szczegółów, znakomitość w uchwyceniu emocji i niezaprzeczalnie mistrzostwo warsztatu. Dla mnie niezaprzeczalnie ,,best od the best,, polskiego malarstwa współczesnego...Zaryzykowałbym twierdzenie, że gdyby nie był z Polski, to stałby się równie sławny jak Picasso czy Warhol.
Zaryzykowałbym twierdzenie, że gdyby nie był z Polski, to stałby się równie sławny jak Picasso czy Warhol.
O Beksińskim jeszcze napiszę, teraz odniosę się tylko do tej jednej tezy. Sztuka jest dziedziną tak subiektywną i poddaną regule przypadku (czyli de faktu braku reguł), że sukces często nie jest wypadkową talentu ani jakoś tam obiektywizowanej wartości dzieła tylko efektem promocji, marketingu, siły przebicia marchanda czy innego autorytetu promującego danego artystę.
Sporo racji w Twoim twierdzeniu jest,ale zapomniałeś o jednym ważnym elemencie, który akurat w przypadku Beksińskiego ma znaczenie. O tym mianowicie,że jego sztuka, zarówno rysunki jak i obrazy (rzeźby nie wiem,bo za mało znam) są pełne kontrowersji dwuznaczności i niedopowiedzeń...a marchandzi i krytycy to lubią 😀
Rzecz nierozstrzygalna Wowax. Ale mogę się zgodzić, że malarstwo Beksińskiego zasługuje na większe uznanie niż to, które stało się jego udziałem.
Ciekawa relacja Pawle (ta na blogu). Zanosiło się, że w sierpniu również będę miał okazję podążyć tropem Beksińskiego w Sanoku. Nie tym razem jednak. W maju byliśmy z Milady na wystawie poświęconej Beksińskiemu w warszawskim Koneserze. Sama wystawa słaba bo można było obejrzeć wyłącznie fotograficzne reprodukcje obrazów, rysunków i innych pamiątek po Beksińskim, ale podobnie jak w Sanoku, za dodatkową opłatą, przy pomocy specjalnych okularów 3D mogliśmy wejść do wnętrza obrazów Beksińskiego. Rzeczywiście robi to wrażenie. Brakowało mi tylko rękawic, dzięki którym dałoby się poruszać dłońmi w tym wirtualnym świecie.
Obrazy Beksińskiego pamiętam jeszcze z lat 80-tych kiedy zafascynował mnie mroczny surrealizm wizji artysty. Pamiętam też ilustracje Beksińskiego w miesięczniku "Fantastyka" (ale to chyba trochę później). Nie interesowała mnie wtedy sama osoba malarza. Nazwisko Beksiński bardziej kojarzyło mi się wtedy z Tomkiem, prezenterem radiowym, którego audycje bardzo wtedy lubiłem. Później dopiero odkryłem, że ten znany malarz to ojciec Tomka i zainteresowałem się jego życiem. Wiedziałem, że pochodzi z Sanoka, że teraz mieszka i tworzy w Warszawie i kilka jeszcze innych szczegółów. Pamiętam również, że wstrząsnęła mną informacja o jego bezsensownej śmierci.
Ale tak naprawdę, postać Beksa poznałem dopiero przy okazji filmu „Ostatnia rodzina” i książki Magdaleny Grzebałtowskiej „Beksińscy. Portret podwójny”, na której oparto scenariusz filmu. O filmie piszę TUTAJ, ale książka daje dużo pełniejszy obraz artysty. Film skupia się wyłącznie na warszawskim okresie twórczości, w książce mamy wszystko. Film nie daje też żadnej odpowiedzi w sprawie motywów działania zabójcy Zdzisława Beksińskiego i pozostawia wrażenie, że właściwie takich nie było. W książce Grzebałtowskiej mamy portret zabójcy, jego rys psychologiczny, analizę związków malarza z rodziną zabójcy i motyw. Idiotyczny, ale jednak motyw.
Wielkim fanem twórczości Zdzisława Beksińskiego nigdy nie byłem, choć doceniam oczywiście jego kunszt artystyczny. Katastroficzny, posępny, pesymistyczny przekaz jaki niesie ze sobą jego malarstwo (choć jak sam twierdził, nie zamierzony) powoduje, że Beksińskiego na ścianie raczej bym nie powiesił, ale chętnie przejrzę album z reprodukcjami jego obrazów i pójdę na wystawę.
A to mój ulubiony obraz Zdzisława Beksińskiego, należący kiedyś do jego syna Tomka. Ja nazywam go „Wilki”, bo jak wiadomo, artysta nie nadawał tytułów swoim pracom.
W maju byliśmy z Milady na wystawie poświęconej Beksińskiemu w warszawskim Koneserze. Sama wystawa słaba bo można było obejrzeć wyłącznie fotograficzne reprodukcje obrazów, rysunków i innych pamiątek po Beksińskim,
Koneser postanowił się zrehabilitować 😉
W sobotę 26 czerwca zaczęła się w Centrum Praskim Koneser wystawa „Beksiński w Warszawie”. Jak mówią sami organizatorzy, to wydarzenie bez precedensu. Zaprezentowane zostaną prace artysty, które dotychczas były wyłącznie w prywatnych kolekcjach, ale także oczywiście zbiory Muzeum Historycznego w Sanoku, które jest właścicielem większości prac artysty.
Bilety dość kosztowne, normalny za 35 zł.
Taniej możesz zobaczyć 27 prac Beksińskiego w Muzeum Archidiecezji Warszawskiej
https://maw.art.pl/exhibition/beksinski-kolekcja-anny-i-piotra-dmochowskich-w-maw/
Twtter is a day by day war
W sobotę 26 czerwca zaczęła się w Centrum Praskim Koneser wystawa „Beksiński w Warszawie”. Jak mówią sami organizatorzy, to wydarzenie bez precedensu. Zaprezentowane zostaną prace artysty, które dotychczas były wyłącznie w prywatnych kolekcjach, ale także oczywiście zbiory Muzeum Historycznego w Sanoku, które jest właścicielem większości prac artysty.
Bilety dość kosztowne, normalny za 35 zł.
Wystawa do 5 września 2021. Jest trochę czasu żeby się zmobilizować. Ponad 70 prac. Cena w sumie niewiele wyższa niż w Muzeum Żywego Piernika;)
Taniej możesz zobaczyć 27 prac Beksińskiego w Muzeum Archidiecezji Warszawskiej
https://maw.art.pl/exhibition/beksinski-kolekcja-anny-i-piotra-dmochowskich-w-maw/
Tu chyba jest więcej czasu. Jeśli dobrze widzę wystawa ma potrwać aż do 30 czerwca 2024 roku.
Taniej możesz zobaczyć 27 prac Beksińskiego w Muzeum Archidiecezji Warszawskiej
No i zobaczyliśmy. Wystawa prezentuje 27 prac z kolekcji Piotra Dmochowskiego czyli człowieka, który stał się marchandem Beksińskiego we Francji.
Szanuję i doceniam malarstwo Beksińskiego ale nie wiem czy je lubię. Mam z nim kilka problemów. Przede wszystkim ponure, przerażające apokaliptyczne wizje to nie jest coś, z czym chciałbym obcować na co dzień. Sztuka tworzy pewien nastrój, aurę, która oddziałuje na nasze samopoczucie, wyczarowuje wokół siebie miejsce przyjazne lub nie. Obrazy Beksińskiego są niepokojące i pesymistyczne więc trudno się z nimi zaprzyjaźnić.
Druga sprawa to przekaz. Zawsze dziwiło mnie, że dzieła Beksińskiego nie mają tytułów. Dlaczego tak jest zrozumiałem dopiero wtedy, kiedy przeczytałem książkę Magdaleny Grzebałtowskiej i obejrzałem "Ostatnią rodzinę". I film i książka odzierają malarza z mistycyzmu, pokazują, że był zwykłym facetem tworzącym w PRL-owkim bloku na warszawskim Służewcu, bardziej rzemieślnikiem niż artystą. Beksiński odżegnując się od nadawania znaczeń swoim dziełom niejako pozbawia je głębi. Tym samym zdaje się mówić, to są tylko dobrze namalowane obrazki ale nie niosą ze sobą żadnej treści. Oczywiście każdy może sam doszukiwać się różnych znaczeń, ale ja akurat chciałbym wiedzieć co grało w duszy artysty niezależnie od tego czy zdołałbym to dostrzec czy nie.
Muszę przyznać się jeszcze do jednej rzeczy. Od dawna już oglądanie dzieł malarskich w galeriach nie robi na mnie wielkiego wrażenia. Doskonała fotograficzna jakość reprodukcji dostępnych w albumach i w sieci powoduje, że kontakt z oryginałem nie robi aż tak istotnej różnicy praktycznej. Pozostaje różnica natury metafizycznej, czyli świadomość obcowania z oryginalną materią, przedmiotem stworzonym rękami artysty. Są oczywiście dzieła, w przypadku których różnica praktyczna jest spora, ponieważ reprodukcje nie są w stanie oddać faktury płótna, śladów pociągnięć pędzla, nieregularnej grubości farb, w przypadku obrazów Besińskiego tak jednak nie jest. Jego obrazy tworzone na desce charakteryzują się jednolitą fakturą z mało widocznymi śladami pociągnięć pędzla, blisko więc dobrze zrobionym reprodukcjom do oryginałów.
Obraz Beksińskiego sprzedano właśnie za prawie dwa miliony złotych.
Do wątku o podróżach w czasie - przenieść się ze 40 lat wstecz i kupić parę obrazów Beksińskiego, wpakować do sejfu, potem wrócić, wyciągnąć i puścić w obieg 😉 Niestety nie zadziała to w opcji zaproponowanej przez Aldonę, za długo trzeba czekać.
Obraz Beksińskiego sprzedano właśnie za prawie dwa miliony złotych.
Nie wiem czy chciałabym aby coś takiego wisiało u mnie na ścianie.
Nie wiem czy chciałabym aby coś takiego wisiało u mnie na ścianie
Taki obraz to się trzyma w skarbcu albo sejfie.
Twtter is a day by day war
Taki obraz to się trzyma w skarbcu albo sejfie.
No masz rację 🙂 Ja mówię bardziej o tym, że mi się ten obraz wyjątkowo nie podoba.
Słyszałam kiedyś historię (nie wiem, czy prawdziwą) o ludziach, którzy dawno temu kupili kilka obrazków Nikifora. Wiele lat później (chyba po filmie) dowiedzieli się, jaką mają wartość i stracili przez to masę nerwów, w końcu decydując się na sprzedaż, choć nie mieli tego w planach... A Nikifor to nie jakieś wielkie pieniądze.
A Nikifor to nie jakieś wielkie pieniądze.
Też bym na ścianę nie wieszała.
W zasadzie to nie wiem co bym sobie powiesiła na ścianę. Abstrakcję jakąś pewnie.
W ogóle to lubię pejzaże i obrazkową sielankę. Domek w malwach a przy płocie pies. Albo koty.
Do mnie twórczość Beksińskiego nie przemawia ale doceniam. Ale przeniesienie jego twórczości w sposób copy+paste na ciuchy zupełnie mi nie odpowiada. To chyba zupełnie coś innego niż współpraca z artystą. Ja wcześniej raczej oglądałem "przenoszenie" sztuki na buty piłkarskie i mi się podobały produkty tej współpracy. Być może, żeby t-shirt oddawał emocje z obrazów, nie wystarczy zrobić na koszulce kalki i zrobić zdjęcie modela na maziajkach w stylu Beksińskiego. Wcale bym się nie zdziwił gdyby ktoś poszedł dalej i nazwał to co powstało profanacją.
Twtter is a day by day war
A ja nosiłbym fajną koszulkę z dziełem Beksińskiego. Rzecz w tym, że linkowane ciuchy nie są IMO fajne.
A ja nosiłbym fajną koszulkę z dziełem Beksińskiego. Rzecz w tym, że linkowane ciuchy nie są IMO fajne.
Bo fajna by była gdyby podejść do projektu jako dzieła artystycznego a to co zrobiono to marne kopiowanie pomysłu znanych firm zachodnich i tylko kopiowanie obrazów Beksińskiego.
Twtter is a day by day war