Chciałbym Wam teraz przybliżyć postać mało znanego malarza.
Albert Lipczinski. Malarz Niepokorny” Davida Binghama to książka nie tylko dla tych, którzy interesują się malarstwem. To ciekawa opowieść o człowieku, artyście, któremu dane było żyć w dwóch epokach i na pograniczu dwóch kultur, niemieckiej i polskiej. Odświeżyłem ją sobie nie dawno. Niezmiernie miło mi było kiedy w przypisach tej książki znalazłem swoje nazwisko.
Postać Alberta Lipczinskiego jest mi bardzo bliska jako, że byłem jednym z pierwszych osób, który w powojennej historii opublikował o nim krótką notkę. A było to na początku lat 90 tych, kiedy zbierałem dokumentację do referatu „Budownictwo instrumentów muzycznych w dawnym Gdańsku w świetle źródeł archiwalnych", który wygłosiłem na konferencji muzykologicznej, a później zamieszczony został w zeszytach naukowych Akademii Muzycznej w Gdańsku, ”Muzyka w Gdańsku wczoraj i dziś”, t. II, red. J. Krassowski, Gdańsk 1992, str 177-192.
Prowadząc kwerendę przedwojennej, niemieckojęzycznej prasy gdańskiej natrafiłem właśnie na Adalberta Lipczinskiego, malarza, który okazał się być bratem rodzonym słynnego gdańskiego budowniczego pianin i fortepianów Maxa Lipczinskiego.
Z ksiąg adresowych namierzyłem jego sopocki adres zamieszkania (ul. Grunwaldzka 10) i odwiedziłem to mieszkanie. Albert już prawie od 20 lat nie żył, ale przyjęła mnie jego sąsiadka i trochę opowiedziała o malarzu. Zafascynowała mnie ta postać. Natomiast z instrumentami Maxa Lipczinskiego miałem do czynienia na co dzień, bowiem zbudował ich kilka tysięcy, z czego sporo się zachowało do dnia dzisiejszego.
O Albercie opowiadał mi potem klient, któremu robiłem remont generalny fortepianu. Znał go osobiście, bo jego żona Elizabeth ( rodowita szkotka) uczyła go prywatnie języka angielskiego. Niebawem także odwiedził mnie w mojej gdańskiej pracowni inny klient chcący kupić pianino. Jakież zdumienie go ogarnęło, kiedy zobaczył u mnie pianino sygnowane „Max Lipczinsky”. Sprzedałem mu je i zawiozłem do domu w Sopocie. I wtedy to dopiero opowiedział mi o swoich kontaktach z Albertem Lipczinskim, malarzem – bratem twórcy pianina, które przed chwilą ode mnie zakupił. Okazuje się, że po śmierci Alberta „komunalka” opróżniła lokal, w którym malarz mieszkał, wyrzucając cały jego dobytek na podwórkowy śmietnik. W ten sposób ten mój klient stał się posiadaczem licznego księgozbioru oraz kilku obrazów Lipczinskiego, brakowało mu do kompletu chyba tylko pianina sygnowanego „Max Lipczinsky”. Takie pianino stało kiedyś w mieszkaniu Alberta, gdyż Elizabeth potrafiła grać. Klient widział je wielokrotnie chodząc do nich na konwersacje z angielskiego. Widocznie po śmierci Elizabeth zostało ono sprzedane lub „komunalka” je wywiozła.
Więcej o Lipczynskim poczytacie na forum.
No i polecam książkę.
artykuł z Dziennika Bałtyckiego