Świetne to jest. Widzę, że jest jeszcze wersja a'la "07 zgłoś się", ale już nie tak udana:
https://www.facebook.com/bartekmayer/videos/3852365968210921
Widzę, że jest jeszcze wersja a'la "07 zgłoś się", ale już nie tak udana:
https://www.facebook.com/bartekmayer/videos/3852365968210921
No tak, może dlatego, że muzyka z 07 nie jest tak związana z pokazywanymi obrazami jak w Stawce.
Twtter is a day by day war
"Czterdziestolatek" jako Kloss.
Ależ mnie to ubawiło. Świetne!
@aldona namówiłas mnie na zwiedzenie tego aresztu , jak będziecie się wybierać dajcie mi znać, się przyłącze 😂😂
"Stawka" to chyba najlepiej przeanalizowany serial. Twórcy portalu Stawkologia rozłożyli go na na części pierwsze. Biorąc się za czytanie "Stawka większa niż kłamstwo" miałem nadzieję na zdobycie nowych informacji. Oficjalna reklama mówi o identyfikacji prawdziwych ludzi, którzy byli pierwowzorami bohaterów "Klossa". Dowiedziałem się jedynie, że autor tego czegoś ma alergię na Zbigniewa Safjana i komunistów. Analizy "Stawki" jest tam jak na lekarstwo a poza tym... przeczytajcie na Portalu.
Twtter is a day by day war
Analizy "Stawki" jest tam jak na lekarstwo a poza tym... przeczytajcie na Portalu.
Przeczytamy jak zdejmiesz hasło;)
Mam pytanie - czy autor książki pisze o spektaklach teatralnych, czy tylko o serialu? Bo jeśli doszukiwać się jakiegoś "rzeźbienia" - to na samym początku. I w tym samym temacie:
Wreszcie dochodzę do kolaudacji, która ni w cholerę nie pasuje do tezy autora o oddawaniu czci itd. Wprawdzie autor przekonuje, że tak jest, ale jednocześnie cytuje wypowiedzi podczas kolejnych kolaudacji, które sugerują, że serial miał być traktowany jako sensacja-przygoda i tak oceniają „obywatele”, którzy uczestniczyli w nasiadówkach. Tak, pojawiają się tam wątki „co pomyślą ludzie”, na równi z wątkami o słabej jakości rekwizytów. Ot takie pogadanki, bo skoro ma być kolaudacja to trzeba ją odbębnić.
OK, kolaudacje, ale co z protokołami z Komisji Ocen Scenariuszy? Jeśli chciano przemycić oddawanie czci i propagandę to robiono to PRZED wejściem na plan, a nie po nakręceniu odcinka, czyli na kolaudacji. Wtedy można było wprowadzić drobniejsze poprawki montażowe, coś wyciąć, zmienić dialog, ale na rewolucję było za późno.
Hasło zdjęte. Powiem Ci Pawle, aż wierzyć się nie chce, że ktoś mógł stworzyć aż takiego gniota. Ale brzmisz wiarygodnie. Co prawda na portalu Lubimy Czytać średnia ocena to 6, ale jak zajrzeć w recenzje to potwierdza się z grubsza to co piszesz.
Cóż, wojowniczo antykomunistyczny wydźwięk i pominięcie realiów PRL, w których powstawała "Stawka" literacka i filmowa przestaje dziwić jeśli się wie, że książkę wydała Fronda. To czego Ty się Pawle w tej kwestii spodziewałeś:)
Szukanie inspiracji z tak zwanej dupy i przyjmowanie za pewnik jakichś rachitycznych hipotez, które w następnym zdaniu stanowią już fundament do dalszego wnioskowania bardzo przypomina mi "śledztwa" prowadzone ochoczo na pewnym znanym nam wszystkim forum fanowskim. To samo w kwestii skręcania w nieistotne detale, które gdzieś mgliście otarły się o meritum (jeśli w ogóle) urastające do miana wielkich odkryć. Metoda widzę ta sama.
Wielkim fanem "Stawki" nie jestem, ale nawet gdybym był po książkę pana Replewicza raczej bym nie sięgnął. BTW, sprawdziłem sobie i okazuje się, że pan Replewicz jest specjalistą od Stanisława Barei i popełnił na ten temat aż trzy książki (sic!). Może jesteś ciekaw Pawle?:)
To czego Ty się Pawle w tej kwestii spodziewałeś:)
Spodziewałem się, że autor wykonał pracę, która była opisana w reklamie. I dlatego się zawiodłem. Przecież, Alois Brunner, oprócz nazwiska, nie miał nic wspólnego ze zwykłym rzezimieszkiem pojawiającym się w kilku odcinkach filmu. I tak by można było wymieniać i wymieniać.
Paradoksem jest dla mnie to, co można zauważyć w wielu pseudohistorycznych pracach dotyczących ludzi w okresie komuny w Polsce, mianowicie, oni doskonale wiedzą, że działacze i służby w komunie potrafiły zarówno wymusić jak i sprokurować odpowiednie dokumenty, tak żeby dostać premię, szef był zadowolony, itd. itp. i ci ludzie bezkrytycznie przyjmują każdy dokument, który pozostał po tej ekipie, podważając wszystkie inne, które (i to chyba wyjaśnia to postępowanie), nie pasują do ich tezy. W tej książce jest to aż nadto widoczne.
przypomina mi "śledztwa" prowadzone ochoczo na pewnym znanym nam wszystkim forum fanowskim.
Też miałem takie odczucia, ale to nie ma nic wspólnego z książką 🙂
pan Replewicz jest specjalistą od Stanisława Barei i popełnił na ten temat aż trzy książki (sic!). Może jesteś ciekaw Pawle?:)
Mam już chyba ze 20 książek na półce w Legimi, więc nie wiem czy się doczeka.
Twtter is a day by day war
Paradoksem jest dla mnie to, co można zauważyć w wielu pseudohistorycznych pracach dotyczących ludzi w okresie komuny w Polsce, mianowicie, oni doskonale wiedzą, że działacze i służby w komunie potrafiły zarówno wymusić jak i sprokurować odpowiednie dokumenty, tak żeby dostać premię, szef był zadowolony, itd. itp. i ci ludzie bezkrytycznie przyjmują każdy dokument, który pozostał po tej ekipie, podważając wszystkie inne, które (i to chyba wyjaśnia to postępowanie), nie pasują do ich tezy. W tej książce jest to aż nadto widoczne.
Ale nie można też apriori odrzucić całej dokumentacji wytworzonej przez służby jako niewiarygodnej. Założenie, że wszystko było fałszowane jest naiwne. Służby nie oszukiwały samych siebie, owszem czasem funkcjonariusze kręcili jakieś lody dla własnych korzyści ale to właśnie powinno być weryfikowane. Dokumenty SB istniały w kilku kopiach, archiwizowane w zależności od właściwości terytorialnej spraw i szczebla decyzyjnego, nie było łatwo fałszować je post factum. Tak naprawdę kluczowa jest intencja z jaką ktoś po te dokumenty sięga, bo na pewno da się znaleźć w nich to co pasuje do tezy i pominąć to co nie pasuje.
Ale nie można też apriori odrzucić całej dokumentacji wytworzonej przez służby jako niewiarygodnej.
Oczywiście, że nie. I dlatego analizy tego są bardzo trudne. Niestety większość "badaczy' idzie na łatwiznę.
Twtter is a day by day war
Napisałeś się chłopaku i po co? Skoro za całość wystarczy poniższe zdanie: Ja, dłubiąc się w przeszłości, nauczyłem się jednej rzeczy, mianowicie nic nie jest czarno-białe, a ocenianie zachowań ludzi w dawnych czasach z dzisiejszej perspektywy to bardzo trudna rzecz.
Ok, może bym zmienił jedną, dobra, dwie rzeczy - ta ocena jest bardzo trudna, a czasami wręcz niemożliwa, jeśli „badacz” nie posiada właściwego warsztatu lub nie chce go nabyć i nie rozumie albo co gorsza nie próbuje zrozumieć mechanizmów, kontekstu czy uwarunkowań kulturowych funkcjonujących w danym okresie i przestrzeni.
Niezmiennie mnie bawią takie oceny przeszłości, ale i teraźniejszości (i to jest ta druga rzecz), najbardziej gdy są wygłaszane przez tzw. autorytety, a z wypowiedzi bije miałkość, stereotyp i polityka.