Kto z nas nie zna przygód dżentelmena-włamywacza, Arsena Lupin?
Na Netflixie można obejrzeć pięcioodcinkowy serial - "Lupin".
W roli głównej, znany zapewne wszystkim z genialnego filmu "Nietykalni", Omar Sy.
Aktor ten gra w serialu złodzieja, który po latach chce dojść prawdy na temat kradzieży cennego naszyjnika, w którą to kradzież został wrobiony jego ojciec.
Coż to za świetny serial! Obejrzeliśmy wszystkie pięć odcinków jednego dnia.
Fabuła jest świetna i trzymająca w napięciu, akcja dzieje się głównie w Paryżu, czyli jest pięknie, a Omar Sy po raz kolejny udowodnił, że jest genialny.
Polecam bardzo 🙂
Tu możecie zobaczyć zwiastun:
https://www.filmweb.pl/video/Zwiastun/Lupin+Zwiastun+nr+1-55855
Kto z nas nie zna przygód dżentelmena-włamywacza, Arsena Lupin?
Pamiętam serial "Arsen Lupin" z dzieciństwa i bardzo mi się wtedy podobał. Ciekawe czy dzisiaj wrażenia byłyby równie pozytywne. Warto też przypomnieć, że Arkadiusz Niemirski, jeden z kontynuatorów serii Pan Samochodzik, nawiązał do postaci Lupina w swojej dwutomowej powieści "Pan Samochodzik i Arsen Lupin".
A co do Netflixowego Lupina. Zainteresowałaś mnie. Obejrzę jak znowu kupimy sobie Netflixa. Zwłaszcza, że to tylko pięć odcinków:) Ale póki co priorytet ma "Król", na którego wciąż nie mam czasu.
Widziałem i mam trochę inne zdanie. Nieźle się zaczyna, intryga całkiem interesująca, ale po drugim odcinku serial traci rozpęd. Scenariusz miejscami, niestety, mocno przewidywalny. Cześć postaci schematyczna. Będzie ciąg dalszy, więc poczekam na to, co zaserwują nam twórcy.
Plenery świetne, Omar Sy OK, aczkolwiek geniuszu w tym nie widzę. Ale to tylko moje zdanie.
Widziałem i mam trochę inne zdanie. Nieźle się zaczyna, intryga całkiem interesująca, ale po drugim odcinku serial traci rozpęd. Scenariusz miejscami, niestety, mocno przewidywalny. Cześć postaci schematyczna. Będzie ciąg dalszy, więc poczekam na to, co zaserwują nam twórcy.
Plenery świetne, Omar Sy OK, aczkolwiek geniuszu w tym nie widzę. Ale to tylko moje zdanie.
Obejrzeliśmy z Milady trzy odcinki i mam z grubsza podobne zdanie. Strasznie to wszystko ponaciągane ale bardzo sympatycznie się ogląda. I zgadzam się, że serial traci tempo, zwłaszcza w trzecim odcinku. Wielkich kreacji aktorskich też tam nie widzę.
Widziałem i mam trochę inne zdanie. Nieźle się zaczyna, intryga całkiem interesująca, ale po drugim odcinku serial traci rozpęd. Scenariusz miejscami, niestety, mocno przewidywalny. Cześć postaci schematyczna. Będzie ciąg dalszy, więc poczekam na to, co zaserwują nam twórcy.
Plenery świetne, Omar Sy OK, aczkolwiek geniuszu w tym nie widzę. Ale to tylko moje zdanie.Obejrzeliśmy z Milady trzy odcinki i mam z grubsza podobne zdanie. Strasznie to wszystko ponaciągane ale bardzo sympatycznie się ogląda. I zgadzam się, że serial traci tempo
Nie rozumiem tego zarzutu. Co to znaczy traci tempo?
Film czy serial to nie wyrównany rytm bicia w bębny. Jednostajny, wciąż ten sam. Nudny. W pierwszym odcinku była kradzież i przygotowania do niej, a co za tym idzie tempo akcji było szybkie. Kolejne odcinki są spokojniejsze, gdyż opowiadają o genezie całej sytuacji i kładą nacisk na relacje między bohaterami.
Przecież nawet utwory muzyczne charakteryzują się zmianą tempa w poszczególnych fragmentach. Tam też traktujecie to jako minus?
Ja zmianę tempa traktuję wręcz jako walor.
Scenariusz miejscami, niestety, mocno przewidywalny.
A to jest akurat tekst, który zawsze wywołuje na mojej twarzy uśmiech politowania.
Przecież zdecydowana większość książek i filmów jest przewidywalna! Czy to odbiera widzowi/czytelnikowi przyjemność płynącą z odbioru? Pewnie trochę tak, ale niekoniecznie.
Jako przykład podam lubiane przeze mnie kryminały.
W zdecydowanej większości czytanych przeze mnie ostatnio kryminałów już w jakiejś jednej trzeciej lektury odgadywałam zakończenie. Kto, jak i dlaczego. Czy to znaczyło, że wystawiałam książce niższą notę? Niekoniecznie. Interesowało mnie to, w jaki sposób autor do tego rozwiązania doprowadzi.
To samo z filmami. Przecież bardzo często wiadomo, jak wszystko się zakończy. A mimo to oglądamy.
Nie rozumiem tego zarzutu. Co to znaczy traci tempo?
Traci tempo czyli zaczyna przynudzać:) Nudzi zwłaszcza ta historia z porwaniem komisarza. No i jak taki perfekcyjny profesjonalista może sobie pozwolić na wtopę jaką jest przypadkowe ujawnienie swojej tożsamości? Emocje? U takiego fachowca? Zupełnie to nie spójne z wizerunkiem bohatera, który ma pod kontrolą wszystko, a nawet więcej.
Nie rozumiem tego zarzutu. Co to znaczy traci tempo?
Traci tempo czyli zaczyna przynudzać:) Nudzi zwłaszcza ta historia z porwaniem komisarza. No i jak taki perfekcyjny profesjonalista może sobie pozwolić na wtopę jaką jest przypadkowe ujawnienie swojej tożsamości? Emocje? U takiego fachowca? Zupełnie to nie spójne z wizerunkiem bohatera, który ma pod kontrolą wszystko, a nawet więcej.
Ta sytuacja pokazuje, że bohater też jest tylko człowiekiem. I że też może mu się zdarzyć wtopa.
I ja w takiego bohatera bardziej wierzę, niż w super herosa bez wad i potknięć. Dlatego tak nie lubię filmów o superbohaterach. Są bezsensowne i niewiarygodne.
Ta sytuacja pokazuje, że bohater też jest tylko człowiekiem. I że też może mu się zdarzyć wtopa.
Zdaję sobie sprawę, ale pokazuje to w sposób bardzo naiwny.
Widziałem i mam trochę inne zdanie. Nieźle się zaczyna, intryga całkiem interesująca, ale po drugim odcinku serial traci rozpęd. Scenariusz miejscami, niestety, mocno przewidywalny. Cześć postaci schematyczna.
Po trzech obejrzanych odcinkach muszę się zgodzić.
To taka bajka dla dużych. Głównemu bohaterowi wszystko się udaje, najbardziej misterne rozwiązania, na których niepowodzenie może mieć wpływ jakikolwiek szczegół oczywiście zawsze mu się udają. Wszystko idzie po jego myśli i zgodnie z planem.
Ale to taki typ serialu. I albo ten gatunek lubimy albo nie. Przypomina mi trochę współczesną wersję Sherlocka Holmesa z Benedictem Cumberbatchem w tytułowej roli. Mnie się podoba, ale umiarkowanie.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
Niestety z odcinka na odcinek wrażenia słabsze, przy ostatnim trudno było mi powstrzymać ziewanie. W dodatku rozczarowanie, że sprawa nie została zakończona i ta sama historia będzie toczyć się dalej. A myślałem, że kolejna seria to będzie już całkiem nowy pomysł na fabułę.
Scenariusz miejscami, niestety, mocno przewidywalny.
A to jest akurat tekst, który zawsze wywołuje na mojej twarzy uśmiech politowania.
Przecież zdecydowana większość książek i filmów jest przewidywalna! Czy to odbiera widzowi/czytelnikowi przyjemność płynącą z odbioru? Pewnie trochę tak, ale niekoniecznie.
Jako przykład podam lubiane przeze mnie kryminały.
W zdecydowanej większości czytanych przeze mnie ostatnio kryminałów już w jakiejś jednej trzeciej lektury odgadywałam zakończenie. Kto, jak i dlaczego. Czy to znaczyło, że wystawiałam książce niższą notę? Niekoniecznie. Interesowało mnie to, w jaki sposób autor do tego rozwiązania doprowadzi.
To samo z filmami. Przecież bardzo często wiadomo, jak wszystko się zakończy. A mimo to oglądamy.
Podoba mi się ta obrona Częstochowy. Jesteś w tym lepsza niż twórcy serialu 😉
Z przewidywalnością jest tak, że czasami zostają przekroczone pewne granice i wtedy film/serial zaczyna nudzić. W przypadku "Lupin" nie chodzi nawet o finał, ale o elementy układanki, zachowania bohaterów, które męczą schematyzmem. A już sam finał piątego odcinka zwyczajnie mnie zirytował.
Yvonne, mamy inną wrażliwość. Zauważyłem to już wielokrotnie. I bardzo dobrze. Ty masz swoje upodobania, ja namiętnie tarzam się w takich rzeczach jak: "Do widzenia, do jutra", "Nóż w wodzie", "Co gryzie Gilberta Grape'a?", "Zagubiona autostrada" czy "Django". Nie znaczy to jednak, że gdzieś, kiedyś się nie spotkamy.
A już poza wszystkim, nie napisałem, że "Lupin" to jakiś koszmar, którego nie da się oglądać 🙂
...ja namiętnie tarzam się w takich rzeczach jak: "Do widzenia, do jutra", "Nożu w wodzie",
To możemy potarzać się razem:) To są dwa moje ulubione filmy.
...ja namiętnie tarzam się w takich rzeczach jak: "Do widzenia, do jutra", "Nożu w wodzie",
To możemy potarzać się razem:) To są dwa moje ulubione filmy.
Mogę zgodzić się jedynie w kwestii pierwszego z nich.
Wracając do serialu mnie również nieco rozczarował ostatni odcinek. Był trochę naiwny. Zakładając, że ktoś chce mnie zamordować i trzy razy znacząco odchyla płaszcz, żeby pokazać mi broń w przeciągu dość sporego odcinka czasu i daje mi tym samym możliwość znalezienia rozwiązania z sytuacji to ja tego nie rozumiem. Nie lepiej żeby mnie dorwał gdzieś gdzie nie będę się spodziewać i po prostu zastrzelił? To dość naiwne. I jest zdecydowanie za dużo retrospekcji z życia głównego bohatera. Za to bardzo podobała mi się jedna z piosenek bodajże z czwartego odcinka. Szkoda tylko, że była śpiewana po angielsku a nie francusku.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
...ja namiętnie tarzam się w takich rzeczach jak: "Do widzenia, do jutra", "Nożu w wodzie",
To możemy potarzać się razem:) To są dwa moje ulubione filmy.
Kto wie? Może podczas jakiegoś spotkania uda nam się to wykonać 😉
...ja namiętnie tarzam się w takich rzeczach jak: "Do widzenia, do jutra", "Nożu w wodzie",
To możemy potarzać się razem:) To są dwa moje ulubione filmy.
W nich to dopiero jest nuda 🙂
Yvonne, mamy inną wrażliwość. Zauważyłem to już wielokrotnie. I bardzo dobrze.
A może, przez moją miłość do tego kraju, zawyżam ocenę wszystkiego, co francuskie?
Muszę sobie to przemyśleć.
A "Co gryzie Gilberta Grape'a" lubię bardzo, bardzo 🙂
O, widzisz!
A może, przez moją miłość do tego kraju, zawyżam ocenę wszystkiego, co francuskie?
Być może.;) Dla mnie dużym plusem tego filmu było to, że mogłam sobie posłuchać francuskiego.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
Pamiętam serial "Arsen Lupin" z dzieciństwa i bardzo mi się wtedy podobał.
Też tak miałam 🙂 Ciekawe czy dzisiaj wrażenie byłoby podobne.