Ciekawi mnie sprawa recepcji (trochę zawodowo 😉 i dlatego zwracam uwagę na takie sprawy. Owszem, takiego fandomu i reakcji jak przy serialach typu "Gambit królowej", wspomniany "Mandalorianin" czy "The Crown" w polskich produkcjach się nie spotyka. Ale "Ślepnąc od świateł", "Rojst" czy nawet zmarnowane "Belle Epoque" istniały w dyskusjach, nawet jeśli widzowie coś krytykowali. "Król", po nadmuchaniu balonika przed premierą, w okresie emisji po prostu... zniknął. Tylko dwa odcinki wywołały jakąś żywszą reakcję - łącznie z finałem, co właściwie trudno uznać za reakcje na odcinek, raczej na cały serial. I to mnie zaskakuje, bo nawet jeśli serial obiektywnie jest dobry, to w jakiś sposób okazał się nieinteresujący w oczach widzów.
Ciężko mi to ocenić, ale ja w zasadzie od dawna nie zauważam żeby jakikolwiek serial był mocno komentowany.
Oj, niektóre są bardzo mocno.
Śledzę czasem opinie na Filmwebie i niektóre seriale mają ich naprawdę dużo.
Wysłany przez: @maruta
Ale "Ślepnąc od świateł" (...) istniały w dyskusjach,
Jednak jestem słaba w takich sprawach. Gdyby Kustosz nie postanowił obejrzeć tego serialu to nie miałabym pojęcia o jego istnieniu.
"Król", po nadmuchaniu balonika przed premierą, w okresie emisji po prostu... zniknął.
Może być też inny powód. Okres przedświąteczny nie jest najlepszy, ponieważ ludzie mają zazwyczaj mniej czasu, są zabiegani i być może to przyczyniło się do niewielkiej ilości dyskusji.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
Na "Króla" czekałem z wypiekami na twarzy. Potem czekałem aż wyemitują wszystkie odcinki bo nie lubię tygodniowego czekania na ciąg dalszy. W międzyczasie spadła na ten serial fala krytyki i zacząłem odwlekać swoją z nim konfrontację. W końcu spodziewając się, mimo wszystko, wielkich rzeczy obejrzeliśmy kiedyś tam pierwszy odcinek i spotkało mnie rozczarowanie. Dalszego ciągu nie było. Teraz w końcu oglądamy. Obniżyłem widać poziom oczekiwań bo po dwóch odcinka jestem tym razem umiarkowanie zadowolony (obejrzanego wcześniej odcinka już prawie wcale nie pamiętałem).
Pierwsze wrażenia. Kawałki powieściowej układanki są mniej więcej te same ale ułożone w zupełnie innej kolejności, pojawiają się też nowe postacie, choćby wyjątkowo denerwująca gangsterka lesbijka, której w powieści nie ma. Są świetne role: Jakubik jako Kum Kaplica, Szyc jako Radziwiłek czy epizod Topy jako sekretarza premiera Litwińczuka. Są też obsadowe porażki. Kacper Olszewski wcielający się w rolę Mosze Bernsztajna jest fatalny i zupełnie nie wygląda na Żyda. Nie podoba mi się też Lena Góra jako zniewalająco zmysłowa Anna Ziębińska. Michał Żurawski, który wydawał mi się stworzony do roli Jakuba Szapiro na razie mnie nie zachwycił.
Serial ma świetne zdjęcia i niezłą scenografię, może nie jest to Hollywood ale nie robi przynajmniej wrażenia bieda produkcji.
Zobaczymy co dalej.
Jak ten czas leci. „Króla” czytałem krótko po premierze czyli pięć lat temu! Nic dziwnego, że nie pamiętam już wszystkich niuansów fabuły. Oglądając serial kilka rzeczy mi nie grało i są to zdaje się właśnie różnice między scenariuszem a pierwowzorem literackim. Wychwyciłem następujące:
- Odkrycie, że wiodącym narratorem nie jest Mosze Bernsztajn ale Jakub Szapiro stanowi główny suspens powieści. W serialu dowiadujemy się o tym mniej więcej w połowie i nie jest to moim zdaniem dobry pomysł.
- Akuszerem tego odkrycia w serialu jest syn Jakuba grany przez Jacka Braciaka. Taka postać w powieści nie występuje.
- W powieści zabójcą Moryca (brata Jakuba Szapiro) i jego żony jest Andrzej Ziembiński a nie Radziwiłek i takie rozwiązane znacznie bardziej trzyma się kupy. Ziembiński miał motyw, a jaki motyw miał serialowy Radziwiłek?
- Rozprawa z Radziwiłkiem w serialu wygląda znacznie bardziej spektakularnie niż w powieści ale również tandetnie i mało prawdopodobnie.
- W powieści nie dochodzi do zamachu stanu organizowanego przez Koca z cichym poparciem Rydza bo zawczasu dowiaduje się o tym Składkowski. W serialu to Szapiro wespół z granatową policją rozbija falangistów ruszających do boju i jest to kolejny tandetny motyw a’la Hollywood.
Wszystkie te zmiany uważam za niepotrzebne i nie wpływające korzystnie na odbiór tej historii.
Aktorsko, rozczarowaniem jest jednak moim zdaniem Michał Żurawski, a wydawał mi się do tej roli stworzony. Brakuje mu charyzmy, którą emanuje powieściowy Jakub Szapiro przez co ta postać staje się nijaka. Kompletnym nieporozumieniem jest natomiast groteskowy Eduardo, przydupas Radziwiłka, który wszystkie sceny ogrywa z miną przygłupa z kabaretu. Nie mam pojęcia jaki miał być zamysł tej roli ale jest to w serialu skrajnie irytująca postać.
Podsumowując, całość oceniam na mocną czwórkę.