Rzeczywiście, chyba coś takiego mam. Znasz moją biblioteczkę lepiej niż ja.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
Mam po kilka książek ze wszystkich tych serii. Dodam jeszcze jedną: seria "Złoty liść", w której wydawano starsze, często historyczne tytuły. Według opisu - dla młodzieży, ale dobór pozycji trochę dziś zaskakuje:
"Strasznego dziadunia" z tej serii kojarzę. Ale nie pamiętam, czy sam czytałem, czy to była lektura babki.
A tak ogólnie - przyznaję, że mam chyba jakieś zaburzenia, bo w wielu przypadkach wolę te stare wydania i kilka razy zdarzyła mi się kuriozalna sytuacja, kiedy kupowałam nową wersję i po jakimś czasie... zamieniałam ją na starą. Te stare są... no cóż, stare - czasem się rozklejają, czasem okładka jest zagięta albo kartki poplamione. Jednak zwyczajnie lepiej mi się je czyta. Przede wszystkim ze względu na papier, który był ciemniejszy, trochę chropawy i taki... miękki? No i często grubszy. Obecnie część książek wydawanych jest tak, że druk przebija na drugą stronę, a dążenie do białości papieru, silny kontrast i gładkie strony sprawiają, że mam niekiedy wrażenie czytania kserówki. Oczywiście zdarzają się wyjątki, ale nie oszukujmy się - jeśli ktoś wydaje stare powieści dla młodzieży to często robi to jak najniższym kosztem.
Przede wszystkim ze względu na papier, który był ciemniejszy, trochę chropawy i taki... miękki? No i często grubszy.
Dokładnie, mnie czasem oczy bolą od kontrastu pomiędzy kartką a czcionką. Ale to nie jedyny powód, dla którego często wybieram stare wydania. Inne powody to sentyment jak i oprawa graficzna. Obecnie w książkach jest mało obrazków.;)
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
Ja zdecydowanie wolę nowe, ładne wydania, choć mam sentyment do niektórych starych edycji, zwłaszcza w przypadku książek z dzieciństwa. Tyle że, traktuję je raczej jak eksponaty bo nie chce mi się już ich czytać.
Ja jeszczę lubię zapach starych książek. Jest taki specyficzny.
Zdecydowanie wolę stare.
Moją perełką jest Księga z San Michele z 1932 r. bodajże.
Ja zdecydowanie wolę nowe, ładne wydania,
To się często kłóci ze sobą.
Niestety, książki wydawane dzisiaj są najczęściej brzydkie. Zwłaszcza okładki są często tandetne. W dodatku oszpecone tekstami typu: "Bestseller! Sprzedany w Hiszpanii w liczbie xxx egzemplarzy!", "Porywająca lektura!", "Odkrycie roku!" Itd.
Wyjątkiem są książki dla dzieci, chociaż i tu zdarzają się koszmarki, gdzie na okładce jest taki misz masz, że można dostać oczopląsu.
Owszem, jest kilka wydawnictw, które dbają o estetykę. Na przykład japońskie Tajfuny są wydane ślicznie.
Ale i tak zdecydowanie wolę stare książki. Może też dlatego, że prawie nie ma w nich błędów. A w nowych wydaniach aż się od nich roi.
Ja jeszczę lubię zapach starych książek. Jest taki specyficzny.
Zdecydowanie wolę stare.
Moją perełką jest Księga z San Michele z 1932 r. bodajże.
Chwalipięta 🙂
Moją perełką jest Księga z San Michele z 1932 r. bodajże.
Najstarszy egzemplarz w mojej biblioteczce jest z tysiąc osiemset któregoś. Nie mam pod ręką żeby dokładnie sprawdzić.
Niestety, książki wydawane dzisiaj są najczęściej brzydkie. Zwłaszcza okładki są często tandetne. W dodatku oszpecone tekstami typu: "Bestseller! Sprzedany w Hiszpanii w liczbie xxx egzemplarzy!", "Porywająca lektura!", "Odkrycie roku!" Itd.
Dokładnie o tym napisałam. Na przykład nowe książki o Panu Samochodziku. Nie mają w sobie nawet odrobiny tego czaru co stare wydania.
Choć przyznaję ma kilka w miarę świeżych wydań, które bardzo mi się podobają. Na przykład "Tajemniczy ogród" wydawnictwa Skrzat z 2011 roku. Jest naprawdę pięknie ilustrowana.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
miniaturowy
Rzeczywiście miniaturowy. Nie jestem pewna czy umiałabym coś z niego przeczytać.
Pamiętam, że czytałam kiedyś książkę kucharską na zamku w Kórniku. Był tam np. opis na kolację dla 300 osób.:) Takie stare książki mogą być naprawdę fajne.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
Mam kilka starych książek, ale większość jest zaczytana, co ma swój urok. Chyba żadna nie ma oryginalnej okładki, a spora część przeszła przez różne biblioteki.
Rzeczywiście wyjątkowo ciekawe okazują się nie dzieła literatury, ale wszelkie książki "użytkowe", dzięki którym możemy zajrzeć w przeszłość. Mam na przykład książeczkę o wynalazkach z lat 20. ubiegłego wieku. To, jak ludzie interesowali się podobnymi sprawami, a jednocześnie jak o nich pisali, jest naprawdę intrygujące.
Maruta, zainteresował mnie podtytuł wrzuconej przez Ciebie książki, a konkretniej słowo "z przed". Teraz to już chyba forma niepoprawna?
Skorzystałam ostatnio z okazji i dostałam się do swojej biblioteczki. Na razie wyciągnęłam dwa egzemplarze.
Pierwszy to "Poezye Adama Mickiewicza" z 1888 roku, a drugi "Historya Wojny Światowej" z 1920 roku.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"