Forum

Pięć minut z Magdą
 
Notifications
Clear all

Pięć minut z Magdą

Strona 20 / 22

Hebius
(@hebius)
Męber Moderator
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 3803
Topic starter  

Świat Młodych
nr 39 – wtorek 30 marca 1976 r.

Pięć minut z Magdą

Do jednej z naszych sąsiadek przybłąkał się kilka tygodni temu kot. Właściwie to nie kot, ale kociak i przybłąkał się nie bezpośrednio do niej tylko na klatkę schodową, a ona go do siebie zabrała. Na klatce siedział ze dwa dni, wynosiłam mu w tym czasie mleko, ale ani mama, ani babcia słyszeć nawet nie chciały, żeby go do nas wziąć. Bardzo się ucieszyłam, że tamta go przygarnęła.

U sąsiadki miał fajnie. Dostawał dobre rzeczy do jedzenia i wszyscy domownicy ciągłe go pieścili. Przywiązał się do nich – nie wierzę, że koty przywiązują się tylko do miejsca a nie do ludzi – i urósł przez ten czas, zrobił się dwa razy taki jak był. Od tygodnia znowu jest na schodach. Miauczy, piszczy i jest smutny. Sąsiadka powiedziała mojej babci, że… się im znudził. Nie żeby miała jakieś konkretne zastrzeżenia, ale tak w ogóle – piasek mu trzeba było przynosić, rybę co kilka dni kupować…

Babcia powiedziała, ze jestem głupia – teraz będzie ciepło, to taki kot może sobie świetnie mieszkać na podwórku i ani z zimna, ani z głodu nie zdechnie. Niby fakt, na naszym podwórku żyje kilka bezdomnych kotów, więc ostatecznie wszystko jedno, czy będzie jeden więcej, czy jeden mniej. Tylko, że ten kotek nie jest prawdziwym bezdomnym kotem i to dla niego musi być okropne – że tak nagle został z domu na podwórko wykopany. Przyzwyczaił się, że dostaje codziennie mleko i inne jedzenie, że śpi na fotelu koło kaloryfera, że go drapią za uszami i głaszczą…

Obawiam się, że nie da sobie na podwórku rady, ze te dzikie kocury go będą gryzły, zresztą,… on się ich wyraźnie boi, wcale nie ma ochoty do nich iść.

No, okropne po prostu! Los tego kota jest straszny! Znowu wynoszę mu mleko, a on się wtedy ociera o moją nogę. Nie wiem, boję się, że źle robię, że nie powinnam mu tego mleka wynosić, że nie mogąc mu dać wszystkiego – nie wolno mi dawać mu tylko jakiejś okruszynki. Tak jak ta sąsiadka – mogła go wcale nie brać, nie musiała, ale wziąć i wyrzucić, to… nieludzkie!

Co dzień sobie obiecuję, że to już ostatni raz, że więcej nie będę, ze po co go łudzić, ale kiedy następnego dnia wracam ze szkoły a on rozpaczliwie miauczy, to nie mogę wytrzymać.

Tadeusz mówi, ze litość jest silniejsza od rozsądku. Pewnie ma rację. Głupio mi wobec tego kota. Za tę sąsiadkę i za siebie też. Bo to wygląda tak jakbym chciała być na siłę od niej lepsza. Co… nie odbiega zresztą od prawdy. Eh…!

MAGDA


OdpowiedzCytat
Maruta
(@maruta)
Member Moderator
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 4119
 

Rzeczywiście realistyczny odcinek. I niestety aktualny 🫤


OdpowiedzCytat
Hebius
(@hebius)
Męber Moderator
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 3803
Topic starter  

Świat Młodych
nr 42 – wtorek 6 kwietnia 1976 r.

Pięć minut z Magdą

Ocknęłam się przedwczoraj w poczuciu kompletnego bankructwa. Mam oczywiście w tym momencie na myśli nie żadne tam sprawy filozoficzno-moralne, ale najzwyklejsze pod słońcem bankructwo finansowe. Tak, tak, tu się nie ma z czego śmiać, chociaż… może i brzmi to nieco śmiesznie. Ale fakt jest faktem!

Powodem mojego niezbyt sympatycznego ocknięcia się była sympatyczna skądinąd uroczystość, czyli szesnaste urodziny Hanki, które wypadają dokładnie za dni od dzisiaj cztery. Postanowiłam sprezentować jej godziwy w stosunku do rangi obchodzonego jubileuszu upominek, czyli taką jedną bardzo fajną kosmetyczkę w kwiatki. Cena – czterdzieści dwa złote. Niby niewiele, ale trzeba tę forsę mieć. I ja, okazało się, nie mam. A przecież powinnam mieć.

Usiadłam sobie i zaczęłam obliczać uzyskane przez siebie w tym roku kalendarzowym dochody. Wiec po pierwsze, cztery moje miesięczne „pensje”, ostatnia niecały tydzień temu; po drugie – najmłodszy brat taty sprezentował mi z okazji Dnia Kobiet prezent w postaci banknotów; po trzecie – sama zarobiłam co nieco, chociażby na makulaturze. W sumie doliczyłam się kilkuset złotych. Sama zdziwiłam się, że było tego aż tak wiele, ale tak rzeczywiście było, w rachunkach byka nie zrobiłam.

Potem zaczęłam liczyć swoje w tym samym czasie wydatki. Największym była para rajstop za siedem dych, trzy razy byłam na własny rachunek w kinie – raz był film panoramiczny, z okazji Dnia Kobiet wydałam około sześćdziesięciu złotych, zeszytów, ołówków, gumek itp. Zakupiłam za sumę złotych szesnastu. I… to byłoby właściwie wszystko. Wszystko, co pamiętałam, ale pamiętam wszystkie ważniejsze wydatki. Reszta to były rzeczy mniej ważne – pojedyncze ciastka, guma do żucia…

Gdy liczyłam przedwczoraj swoje kapitały, aby zorientować się, czy prócz kosmetyczki stać mnie będzie jeszcze na kwiatek dla Hanki okazało się, że… jestem posiadaczką złotych dwudziestu czterech, groszy pięćdziesięciu. I ani grosika więcej, ani nawet pół grosika!

Taaak, pojęcia nie mam co zrobię. Naprawdę strasznie chciałabym Hance tę kosmetyczkę podarować, ale w tej sytuacji jest to niemożliwe. Nie mogę poprosić mamy o pieniądze, nawet o pożyczkę nie mogę jej poprosić, bo co powiem – że przehulałam, sama nie wiem gdzie, kiedy i na co tyle pieniędzy?! Jedyne co mi pozostaje, to – ogłosić bankructwo, co niniejszym czynię. Tylko… czy to jest wyjście?!

MAGDA


OdpowiedzCytat
Maruta
(@maruta)
Member Moderator
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 4119
 

Lekcja ekonomii 😆. Swoją drogą warto zauważyć, że Magda z kieszonkowego pokrywa też drobne szkolne wydatki, nie tylko "przyjemności". I to akurat jest wychowawcze, bo uczy, że są wydatki niezbędne, choć wcale nie pożądane. I że często trzeba je priorytezować.


OdpowiedzCytat
Hebius
(@hebius)
Męber Moderator
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 3803
Topic starter  

Ale ta kosmetyczka za 42 złote... No nie wiem... Dla mnie to wygląda na dość drogi prezent. Numer Świata Młodych, w którym ukazał się ten tekst kosztował 1,50 zł. Za 16 złotych można było kupić nowe wydanie "Księgi strachów" (wyd. IV; Wyd. Poznańskie), za 20 "Pana Samochodzika i zagadki Fromborka" (wyd. II, Nasza Księgarnia), a za 35 "Nowe przygody Pana Samochodzika" (wyd. II, Pojezierze).


OdpowiedzCytat
PawelK
(@pawelk)
Member Admin
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 5431
 
Wysłany przez: @hebius

Ale ta kosmetyczka za 42 złote... No nie wiem... Dla mnie to wygląda na dość drogi prezent. Numer Świata Młodych, w którym ukazał się ten tekst kosztował 1,50 zł. Za 16 złotych można było kupić nowe wydanie "Księgi strachów" (wyd. IV; Wyd. Poznańskie), za 20 "Pana Samochodzika i zagadki Fromborka" (wyd. II, Nasza Księgarnia), a za 35 "Nowe przygody Pana Samochodzika" (wyd. II, Pojezierze).

Ale rajstopy dla 16latki za 7 dych.

Twtter is a day by day war


OdpowiedzCytat
Hebius
(@hebius)
Męber Moderator
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 3803
Topic starter  

Skoro działały wtedy zakłady repasacji pończoch, no to pończochy i jakieś delikatniejsze rajstopy musiał być wtedy nadal towarem luksusowym. Janusz Nasfeter kilka lat wcześniej nakręcił przecież nawet dość ponury film "Kolorowe pończochy" na ten temat. 


OdpowiedzCytat
PawelK
(@pawelk)
Member Admin
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 5431
 
Wysłany przez: @hebius

Skoro działały wtedy zakłady repasacji pończoch, no to pończochy i jakieś delikatniejsze rajstopy musiał być wtedy nadal towarem luksusowym. Janusz Nasfeter kilka lat wcześniej nakręcił przecież nawet dość ponury film "Kolorowe pończochy" na ten temat. 

Rajstopy a nie pończochy ale to szczegół. Repasacja była konsekwencją braku dostępności a nie ceny.

Twtter is a day by day war


OdpowiedzCytat
Maruta
(@maruta)
Member Moderator
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 4119
 
Wysłany przez: @pawelk

Ale rajstopy dla 16latki za 7 dych.

Mnie to nie dziwi. Magdzie potrzebne ubrania kupowali rodzice. Sama kupowała tylko jakieś wymarzone pojedyncze sztuki. Skoro wydała tyle forsy na rajstopy to musiały być z jakiegoś powodu wyjątkowe, prawdopodobnie modne. Jeszcze ze schyłkowego PRL-u pamiętam, że czasem problemem była nie dostępność, ale to, że wszystko było identyczne. Na przykład wszędzie można było nabyć szkolne zeszyty - ale były to takie same zeszyty w taniej niebieskiej lub brązowej okładce. Kiedy pojawiły się kolorowe to kosztowały dużo drożej. Tu prawdopodobnie chodziło o jakieś ówczesne trudno dostępne "must have" w kwiatuszki czy prążki.

I jeszcze dopisek - zerknęłam na daty i okazuje się, że rajstopy we współczesnym słowa znaczeniu pojawiły się dopiero w latach sześćdziesiątych XX w., a popularność zyskały w ich drugiej połowie, po "wynalezieniu" minispódniczki. Możliwe więc, że w połowie lat siedemdziesiątych w Polsce nadal były tą mniej dostępną i droższą opcją, jak w pewnym okresie zegarki elektroniczne.


OdpowiedzCytat
Hebius
(@hebius)
Męber Moderator
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 3803
Topic starter  

Nie jestem znawcą damskiej mody, ale wydaje mi się, że główna różnica między rajstopami, a pończochami to ilość zużytego materiału i to, ze rajstopy nosi się też na tyłku, a pończochy tylko na nogach. A tak poza tym i jedne i drugie mogą być na równi delikatne i gubić oczka, przez co trzeba je było ratować i nosić do repasacji. Maruta może zechce poprawić, jeśli jestem nieścisły 😀 


OdpowiedzCytat
Hebius
(@hebius)
Męber Moderator
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 3803
Topic starter  

Świat Młodych
nr 45 – wtorek 13 kwietnia 1976 r.

Pięć minut z Magdą

Szał i obłęd! To są słowa, które najprecyzyjniej oddają sedno rzeczy aktualnej sytuacji. A będzie… jeszcze gorzej. Dzisiaj jest dopiero wtorek. Jutro będzie środa, pojutrze czwartek, popojutrze – piątek. A wszystkie – wielkie. Wielkie czyli wielki szał. Porządków oczywiście.

Wczoraj odbył się akt pierwszy czyli popisowa, solowa partia mojej mamy – generalne wygrużanie wszystkiego, co się da z kredensu. Odkurzanie, odbrudzanie, odrzucanie – tego, co zbędne – i ustawianie z powrotem. Partia niby solowa, bo mama do porządkowania kredensu nikomu innemu dotknąć się nie da, ale… zła jest przy tym jak przysłowiowa osa (pewnie, wątpliwa to wszystkiego razem przyjemność!) i tej reszcie, co w domu aktualnie przebywa – przyjemnie nie jest. A i oberwać od mamy można!

Znam repertuar na pamięć. Dzisiaj odbędzie się uwertura na wszystkie okna, jutro „koncert grande” na wszystkie podłogi, w międzyczasie antrakt dywanowo-chodnikowy i parę temu podobnych aczkolwiek drobniejszych przerywników. Poza wczorajszą, wszystkie pozostałe partie są zespołowe. Ja też mam w tym przedstawieniu swoją rolę. Którą odegram. No, bo niby jak można inaczej?!

W domu moich koleżanek sytuacja jest podobna. A przecież to wszystko są domy, o których trudno powiedzieć, że jest brudno, czy że podłoga jest zapuszczona. U nas np. sprząta się codziennie, bardziej solidnie w soboty, od czasu do czasu coś się robi bardziej pracochłonnego, ale wszystko jest w czasie rozłożone. Nikt nie jest zatyrany od ucha do ucha, nikt nie jest zły, jest… normalnie.

Nie rozumiem, dlaczego wobec tego akurat w tej chwili wszyscy chcą wszystko zrobić naraz. Tak jakby na zapas, albo tak jakby jakieś horrendalne zaległości w tej dziedzinie posiadali. Mnie się wydaje, że w tym momencie tradycja przerosła logikę, jest silniejsza od wszystkiego.

Gdybym ja np. w ciągu jakiegoś krótkiego czasu chciała opanować jakąś ogromną porcję materiału, np. w ciągu dwóch tygodni nauczyć się zupełnie nowego obcego języka, to wszyscy znajomi powiedzieliby, że mi odbiło. Albo, że oszalałam, Dlaczego wobec tego obłędu przedświątecznych porządków nikt nie nazywa szaleństwem?! Podejrzewam, ze dlatego iż wszyscy są bardzo… zmęczeni trzepaniem dywanów.

No, ale dosyć tego filozofowania! Okna czekają!

MAGDA


OdpowiedzCytat
PawelK
(@pawelk)
Member Admin
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 5431
 

To akurat oczywista oczywistość znana od lat. Ludzie przed świętami dostają amoku. Drugą taką tradycją jest dbanie o groby bliskich tylko przed 1 listopada.

Twtter is a day by day war


OdpowiedzCytat
Maruta
(@maruta)
Member Moderator
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 4119
 

Chyba już był podobny odcinek, tylko z mocniej zaakcentowanymi świętami, które tutaj są poszlakowe - oczywiście dla nas, bo w chwili ukazania się tego tekstu wszyscy wiedzieli, że zaraz Wielkanoc.


OdpowiedzCytat
Hebius
(@hebius)
Męber Moderator
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 3803
Topic starter  

Tak, był już ten motyw ze sprzątaniem (przed Bożym Narodzeniem chyba), ale to w sumie wieczny temat, ludzie do kościoła przestali chodzić, a i tak w okolicach świąt zawsze się pojawiają utyskiwania, żarty i memy z myciem okien dla Jezuska. A tekst się ukazał w czasie Wielkiego Tygodnia. Na głównej strony numeru były nawet palmy wielkanocne. 

1750240679-Opera-Zrzut-ekranu_2025-06-18_115554_9AwiatC5201976-04-1320045.png
1750240711-Opera-Zrzut-ekranu_2025-06-18_115704_9AwiatC5201976-04-1320045.png

OdpowiedzCytat
Hebius
(@hebius)
Męber Moderator
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 3803
Topic starter  

Świat Młodych
nr 48 – wtorek 20 kwietnia 1976 r.

Pięć minut z Magdą

Smutek mnie ogarnia niezmierny, bo obawiam się, że… przez ostatnie dwa świąteczne dni co nieco przytyłam. Hanka też się obawia tego samego. I Jagoda również. Jagoda ma nawet w domu wagę osobową, ale powiedziała, że boi się na niej stanąć. Ja bym się tam nie bała, lepiej wiedzieć, co jest grane.

Moja mama pewnie by ryczała ze śmiechu – że niby większych zmartwień nie posiadam, a tata… No właśnie, tata podniósłby pewnie brwi do góry i powiedział” „Magdaleno, sama sobie jesteś winna!”. A ponieważ ja jestem jego córką, więc myślę podobnie. I diabli mnie biorą!

Ja przecież wszystko wiem. Racjonalne odżywianie, higieniczny tryb życia, codzienna gimnastyka poranna, spacery… I nawet się stosuję. Spać chodzę codziennie o tej samej porze, choć to nie moja a rodziców zasługa, natomiast moją już zasługą są spacery, bo to lubię, przemogłam również wrodzone lenistwo i gimnastykuję się… mniej więcej co drugi dzień, ale lepszy rydz niż nic, tylko łakomstwa przemóc nie mogę.

Nie mogę i już! Jak widzę na stole coś, co lubię, to w kosmosie rozpływają się moje dobre maniery i nie jem, ale ćpam. Byle więcej, byle na zapas! Jakby mnie ktoś obcy taką ćpącą zobaczył, to by pewnie pomyślał, że ma do czynienia z zagłodzonym dzieckiem z biednej rodziny. I jeszcze babcia mi przeszkadza, to znaczy właściwie pomaga, bo strasznie się cieszy, jak mi coś smakuje i namawia, żebym zjadła jeszcze trochę. No i kto by w takiej sytuacji wytrzymał?!

Postanowienia i plany to fajna rzecz. Nie można żyć bez planu i bez postanowień. Ja sobie właśnie postanowiłam, że będę dbać o linię. I Hanka tak postanowiła, i Jagoda. Lecz postanowienie postanowieniem, a do realizacji jego potrzebna jest jeszcze silna wola. Której ja nie posiadam. No, w każdym razie tak to obecnie wygląda. Smutna jestem z tego powodu i żal mi ogromnie, że tak głupio wyszło.

Smutna?! I co z tego?! Przecież to mi nic nie pomoże. Tym niemniej boleję jednak nad sobą. I Hanka też boleje nad sobą, przypuszczam, że Jagoda również, chociaż na pewno nie wiem.

Doszłam w tym momencie do wniosku, że ilekroć stanie mi się jakaś krzywda z mojej własnej, absolutnie osobistej winy, to bardziej jestem tym rozżalona niż gdy krzywdę uczyni mi ktoś inny. Pewnie dlatego, że ktoś inny, to wiadomo – drań, zły człowiek, a o sobie mam zupełnie inne mniemanie – że muszki bym nie skrzywdziła, takie mam dobre serce. I stąd rozczarowanie co do siebie samej.

Czy ten wywód mnie pociesza?! Nie, smutek mnie ogarnia coraz głębszy…

MAGDA


OdpowiedzCytat
Kustosz
(@kustosz)
Pan Samolocik Admin
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 9577
 

Cóż, felieton porusza bliskie mi dylematy i problemy:)


OdpowiedzCytat
Maruta
(@maruta)
Member Moderator
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 4119
 

@kustosz 

Bo pewne sprawy są uniwersalne 😉


OdpowiedzCytat
Hebius
(@hebius)
Męber Moderator
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 3803
Topic starter  

Myślałem, że odcinek będzie lepszy. Tzn. sama sprzeczka jest OK, ale konkluzje Magdy takie od czapy całkiem, że aż jestem rozczarowany, bo to by mógł być dobry tekst o partnerstwie, czy czymś w ten deseń.

-------

Świat Młodych
nr 51 – wtorek 27 kwietnia 1976 r.

Pięć minut z Magdą

Powiedział Tadeusz wczoraj, że jestem jednostka aspołeczna. I jędzowata, i koszmara nieziemska, i w ogóle nie wiadomo, po co takie coś, jak ja, łazi po ziemi, i… Och, dokładnie już nie pamiętam, w każdym razie same takie niezbyt miłe rzeczy. Przyjemny to on wczoraj bynajmniej nie był, o nie!

A wszystko się zaczęło od straszliwego głupstwa – żebym była tak łaskawa i przyniosła mu długopis, który zostawił w kieszeni płaszcza, a płaszcz ów zostawił był w przedpokoju. Dosłownie tak powiedział: żebym była łaskawa. Szczerze mówiąc, to już w połowie drogi do przedpokoju byłam, kiedy… kiedy coś mnie tknęło, zawróciłam i powiedziałam, że nie jestem chłopiec na posyłki. Czyżbym powiedziała coś złego, nieprawdę może?! No skądże, przecież prawdą jest, że jaki tam ze mnie chłopiec, dziewczyna przecież, panna. I nie na posyłki, ale raczej na wydaniu, no nie?! Ale Tadeusz jakby tego nie zauważył (że panna jestem!), tylko furt swoje – tym razem mruknął coś w stylu: żebym była człowiekiem i ten długopis mu przyniosła, bo bardzo go w tym momencie potrzebuje.

To ja znowu ruszyłam i znowu w połowie drogi się opamiętałam. Jak to – mam być człowiekiem, a co ja jestem, a co ja byłam do tej pory, koń pies?! I powiedziałam mu, że nie, że nie przyniosę. Na to on, że tak, że przyniosę. Na to ja już się porządnie zdenerwowałam, i nie powiedziałam, ale ryknęłam, ze mimo wszystko nie, że się myli. Na to on mi od jędz, a ja jemu od wariatów, a on mi od koszmar, a ja…

Nie daruję tego Tadeuszowi! Ja – jędza?!, ja – koszmara?!, ja – jednostka aspołeczna?! O, co to, to nie! Ja rozumiem, żarty, dowcipy, przygaduszki, ale bez przesady. I bez obrażania uczuć. Przecież to wszystko nieprawda! Ja jestem miła, sympatyczna i koleżeńska – sam Tadeusz nieraz mi to powiedział.

Ja nic nie zaczynałam, ja tylko powiedziałam, że nie jestem chłopcem na posyłki. A on mi na to człowieczeństwa odmówił. Za co? Że jestem precyzyjna w sformułowaniach?!

Właściwie… właściwie, to nie wiem, skąd mi się akurat wtedy na tę precyzję zebrało. Jakoś… jakoś tak nienormalnie zareagowałam. Hm, już nawet wiem, dlaczego! Z powodu – „bycia łaskawą”. On to tak wytwornie powiedział, tak elegancko, z takim szykiem, że… aż mnie to otumaniło. Fakt, babcia ma rację, że z manierami coś u mnie niezbyt tęgo…

MAGDA


OdpowiedzCytat
Kustosz
(@kustosz)
Pan Samolocik Admin
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 9577
 

O, mój ulubiony wątek z Tadeuszem:) Strasznie nieprawdziwa jest ta ich relacja. Autorka tych tekstów robi chyba projekcję swoich małżeńskich problemów na 15 letnią Magdę.


PawelK polubić
OdpowiedzCytat
Maruta
(@maruta)
Member Moderator
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 4119
 

Kiepsko. Zapowiadał się odcinek o równowadze w związku, może nawet z zaadresowaniem protekcjonalnych zagrywek Tadeusza i mentalnej uległości Magdy. A wyszedł tekst o czepianiu się słówek. O tym pozornie zasugerowany problemie nie można nic powiedzieć, bo nie ma żadnego kontekstu - dlaczego Tadzio prosił Magdę i przyniesienie długopisu zamiast zrobić to samemu, czy to częsta sytuacja itd.

Swoją drogą gdyby ktoś ni z gruszki, ni z pietruszki walnął mi "bądź łaskawa zrobić to i to" to chyba bym uznała, że albo jest złośliwy, albo pasywno-agresywny 😅


OdpowiedzCytat
Strona 20 / 22
Share: